Pawlak testuje Tuska
Minister Fedak należy do najlepszych ministrów rządu Donalda Tuska. Od samego początku urzędowania nie starała się ukryć tego, że nie ma zielonego pojęcia o tym co robi. „Nie wiem, nie znam się, nie umiem - zarobiony jestem" - jak mawiał bohater kultowej komedii z okresu PRL. Przaśny kubraczek pani minister, szczery uśmiech i chłopski spokój były dla elektoratu gwarancją tego, że będzie ona tylko statystką w rządzie PO-PSL. Tak wydawało się do wczoraj, kiedy wybuchła afera z nową ustawą o emeryturach pomostowych dla nauczycieli.
Stawiam dolary przeciwko orzechom, że pomysł na nowe prawo, które wywraca plany emerytalne Boniego i Tuska, powstał w głowie Waldemara Pawlaka. Uderzenie w rząd zostało zaplanowane bardzo inteligentnie. Tusk był za granica, a w kraju narastał sprzeciw nauczycieli wobec nowych rozwiązań rządu. PO, pod wpływem speców od PR, postanowiło pokazać liberalnej części swojego elektoratu twarz surowego szeryfa, stojącego na straży państwowej kasy. Oczywiście cała operacja Platformy była warta funta kłaków, bo prawdziwych oszczędności należało szukać w zaniechanych reformach finansów publicznych i KRUS, jednak zwolennicy PO już zaczęli chwalić partię za „niezłomność" i rozprawę z „robolami". A tutaj nagle taka niespodzianka!
PSL jest partią leniwych włościan i cwanych karierowiczów, jednak nie jest grupą idiotów. Dla Pawlaka jest jasne, że kiedyś będzie musiał odciąć się od szaleństw Donalda Tuska. PSL nie gra o jakikolwiek program, tylko o 8-10% głosów, które pozwolą na wejście do Sejmu i, ewentualnie, na podczepienie się pod jakąkolwiek koalicję. Problem w tym, że zarówno SLD, jak i teraz PO, są partiami nastawionymi na władzę i bez jakiegokolwiek pożytecznego programu dla Polski. Stad nieuchronny spadek poparcia dla rządu i rosnące ryzyko dla Pawlaka i jego kolegów. O sondażach dających PO 50% Pawlak ma zapewne takie same zdanie jak o małżeńskiej cnocie jego kolegów zatrudniających kochanki w rządowych agencjach.
Minister Fedak wypuściła próbny balon, którego zaraz uczepiły się media. Klakierzy PO nie wiedzieli, że tym razem „bibliotekarze" sprawy nie kontrolują i zaczęły nagłaśniać to wiekopomne porozumienie rządu z nauczycielami. Cała Polska dowiedziała się, że Tusk mięknie, więc sam zainteresowany musiał utwardzić swoje stanowisko. Specjalista od finansów gminy Żarów, Zbigniew Chlebowski już zapowiedział, ze projekt PSL przepadnie. Naród otrzymał przejrzysty przekaz. Tusk nie chciał dać emerytur nauczycielom, Pawlak chciał, ale Tusk mu nie pozwolił. Nauczyciele dostali zaś białej gorączki, bo wreszcie dotarła do nich to oczywista prawda, że byli tylko tanim mięsem armatnim wykorzystanym przez PO w ostatnich wyborach.
Pawlak wystawił Tuska jak gówniarza, którego stary majster wysyła „na zakład" po laubzegę z mikrometrem. Gdyby Premier był dobrym graczem przełknąłby podpuchę PSLu i poprosił media o stworzenie legendy. Poniosły go nerwy i niepotrzebnie naprężył muskuły przed elektoratem. W końcu te 200 tysięcy emerytur ekstra to znowu żaden koszt dla kraju, który i tak wpadnie w tarapaty finansowe. Skoro jest jasne, że trzeba będzie nowelizować budżet w 2009 roku, można od razu dorzucić parę groszy ludziom na osłodę. W tej całej szemranej buchalterii nikt tego przecież nie zauważy.
Najzabawniejsze jest w tym wszystkim to, że Pawlak i jego przyboczni stosują zawsze te same metody. Rok spokoju w koalicji, obsada stanowisk i nepotyzm. Później powolne, acz konsekwentne dystansowanie się od koalicjanta. Chłopi zawsze mieli swój rozum. Już za I RP wiedzieli, że jak dobrze pociągniesz cepem przez łeb, to miastowy nie ma prawa się podnieść.
- rewident - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz