W ciągu kilkunastu najbliższych dni zostanie rozstrzygnięta kwestia przyznania kolejnego pakietu pomocy finansowej dla Grecji. Aktualnie ten kraj nie jest w stanie spłacać swoich zobowiązań, a funkcjonowanie państwa możliwe jest tylko dzięki pożyczkom od zagranicznych instytucji finansowych. MFW oraz Unia Europejska ustaliły, że wypłata transzy 12 miliardów euro zależy od przyjęcia przez grecki parlament drakońskiego programu oszczędnościowego oraz uruchomienia prywatyzacji na masową skalę. Kolejnym etapem ma być zapewnienie Grecji finansowania do 2014 roku poprzez kolejny pakiet pomocowy, którego wartość przekroczy zapewne kwotę 100 miliardów euro.

Wydawać by się mogło, że solidarność europejska tryumfuje. Grecja dostanie pomoc z zagranicy, co pozwoli jej przetrwać kolejnych kilka lat i przeprowadzić skuteczne reformy gospodarcze. Rzecz jednak w tym, że w roku 2014 Grecja będzie znajdować się w jeszcze gorszej sytuacji finansowej niż obecnie. Po pierwsze, cięcia wydatków państwa wepchną kraj w stan depresji gospodarczej. Warto przypomnieć, że aktualnie gospodarka Grecji cały czas się kurczy, pomimo tego, że wzrost aktywności ekonomicznej w strefie euro trwa już całe dwa lata. Głębokie oszczędności, podwyżki podatków oraz cięcia płac i emerytur utrwalą tylko tę sytuację. Po drugie wreszcie, Grecja jest niezdolna do jakiejkolwiek konkurencji na światowych rynkach ze względu na brak możliwości dewaluacji krajowej waluty. Porzucenie drachmy i przyjęcie euro było największym błędem jaki popełniły elity tego pięknego kraju. Trudno sobie wyobrazić, aby greckie oliwki czy ser feta mogły konkurować z niemieckim BMW czy Siemensem. To po prostu inna liga gospodarcza.
O co zatem chodzi w tej całej zabawie? Chodzi oczywiście o pieniądze, ale nie Greków, tylko niemieckich i francuskich banków. Bankructwo Grecji w tym momencie mogłoby zagrozić stabilności europejskiego systemu finansowego. Dlatego z pomocą rządów i powołanych do tego instytucji trzeba kupić te dwa lata spokoju. Jeśli banki zostaną dokapitalizowane, niewypłacalność Grecji zostanie w odpowiedni sposób zamortyzowana. Teraz mogłoby to być bardzo niebezpieczne. Poza tym, prywatyzacja portów i przedsiębiorstw państwowych, pozwoli zachodnim korporacjom tanio przejąć znaczne obszary greckiej gospodarki. Tego typu okazja nadarza się raz na sto lat i dlatego tak wielu będzie chciało z niej skorzystać. Oczywiście w 2014 roku Grecja nie będzie już istnieć jako suwerenny kraj, będzie tylko bankrutującą wydmuszką z długiem przekraczającym 200% PKB. Można się wtedy spodziewać rozkładu instytucji państwowych i powszechnej anarchii. Końcowym etapem kryzysu będzie zapewne wyjście ze strefy euro.
Najlepszym rozwiązaniem dla Grecji byłoby ogłoszenie niewypłacalności już teraz, zrównoważenie budżetu z jednoczesnym powrotem do waluty krajowej. W krótkim okresie doprowadziłoby to do spadku poziomu życia i bolesnych cięć budżetowych, jednak wyrzeczenia obywateli tego kraju miałyby wtedy jakiś sens. Przyjęcie drachmy i jej szybka dewaluacja pozwoliłyby Grecji odzyskać konkurencyjność. Rząd mógłby w dalszym ciągu czerpać zyski z państwowych firm, a Europejczycy mieliby wreszcie tanie wakacje nad Morzem Śródziemnym.
Tak się jednak nie stanie, bo przedstawiony wyżej scenariusz byłby niekorzystny dla rządzących Unią Niemiec i Francji. Dlatego też Grecja zostanie na razie podłączona do respiratora. Za kilka lat możni tego Świata zadecydują czy już czas odłączyć wtyczkę. Polacy powinni uważnie przyglądać się temu co się wydarzy. Nas przecież czeka to samo. To tylko kwestia kilku kolejnych lat.  
http://rewident.salon24.pl/318282,dorzynanie-grecji