W Matołkowie kozy kują

 


W MATOŁKOWIE KOZY KUJĄ


W Matołkowie kozy kują,
więc Matołek pusta głowa
autostradą trzypasmową
udał się do Matołkowa.


Podskakując i żonglując
drogę swoją on przemierzał,
i tak z kancelarii własnej 
dotarł, aż do Sandomierza.


Jął przyglądać się tablicy
co to nazwę miasta wieści.
-To już Matołkowo?-spytał,
nie pojmując trudnej treści.


-Ktoś się w moją stronę zbliża 
z dubeltówka na ramieniu,
Chyba ze WSI ci to chłystek,
widać zaraz po odzieniu.


-O! Przepraszam waszmość pana, 
ja o drogę chcę zapytać.
Szukam to ja miasta sobie,
gdzie POdkują mi kopyta.


-A to dobrze się układa,
bo i ja w tę stronę zmierzam,
będzie ci to chyba jakieś 
tysiąc wiorst od Sandomierza.


-Jam jest Bronek od Gajowych-
i wyciąga gość prawicę.
-A ja Matoł żem rasowy,
wielkim zwany taż kibicem.


I ruszyli obaj szlakiem,
aby dojść do Matołkowa.
Jeden matoł z dubeltówką,
drugi z piłką-ruda głowa.


Rozwalili na swej drodze
wszystko co to polskie było.
Stocznie, nasze rafinerie,
wszystko padło, że aż miło.


Armię nam zdewastowali
w zamian dając Rosomaki,
nie stalowe, lecz z lateksu,
tak POmpują nas pętaki.


Hazard Gate nam zapewnili,
z Bynia czyniąc męczennika,
co na grobie siostry gonił,
biegnącego gdzieś królika.


Z kasy forsę nam ukradli.
Ile pytasz? Mało wcale,
bo miliardy dla Eureko,
długim cyfr to interwałem.


Afer tyle wykręcili,
że na blogu Marka D,
ponad pięćset może znaleźć,
każdy kto to tylko chce.


W tęczę Polskę przyodziali,
biel i czerwień owym depcząc.
Gazhanuka marsze tworzy,
z pedałami razem drepcząc.


I wysłali też samolot
z Polską moją na pokładzie,
zamiast jednak na lotnisku,
lot się skończył na szafocie.


Jeden matoł z fuzji wali,
do wszystkiego co się rusza,
drugi gole Polsce strzela,
której kona święta dusza.


Co to będzie gdy łajdaki
ciżmy swoje z giczy zrzucą,
na podkowy wymieniając.
Czy będziemy zagranicą?


W urnach nasza jest nadzieja
w tych wyborach na jesieni.
Jeśli Polska ich nie wygra,
nigdy się już nic nie zmieni!


(homo polacus)