NIEOBECNY HOLOCAUST
rekontra, ndz., 29/05/2011 - 14:47
„Mądrość i surowość w tej walce narodowościowej muszą nam oszczędzić konieczności wyruszenia raz jeszcze na pole bitwy z powodu tego kraju” — tyle wytyczne konferencji z dnia 17 października 1939 roku.
Dla Polski i Polaków miał to być koniec historii.
Wczoraj jedynką Gazety Wyborczej był „Tajny mord na AK”, a dzisiaj czytelnik GW na pierwszej stronie natknie się na wielki tytuł „Hołd dla Polaków”.
Wczoraj Wyborcza „odkryła”, że na Suwalszczyźnie w lipcu 1945 roku radziecki kontrwywiad wymordował 600 żołnierzy Armii Krajowej, a dzisiaj swojego czytelnika już samym leadem informuje, że Bundestag zrehabilituje działaczy Polonii represjonowanych przez III Rzeszę, symbolicznie „zamykając jeden z ostatnich polsko-niemieckich sporów”.
Czy ktoś przestawił wajchę w redakcji na Czerskiej? Ależ skąd. Michnik ten sam, co zawsze i misja ta sama i „gazetowa prawda” też. Taka będzie narracja dzisiaj oraz taka będzie w najbliższych tygodniach i latach.
Taka, czyli jaka?
Przez wszystkie przypadki odmieniany będzie zwrot „zamknięcie sporu”, a spór to jest „jeden z ostatnich” i w tle będą słowa „rehabilitacja” i zapewne pojawią się przy okazji „wypędzeni”, odbędzie się medialne ważenie ofiar obu stron i pojawi się postulat „wspólnej historii” a także będą „represje”.
Jeżeli uznać, że zaplanowana eksterminacja narodu jest formą represji. Jeżeli „represją” można określić wymazanie bękarta Europy z jej map, gdyż taki miał być finał paktu Mołotowa z Ribbentropem, taki miał być efekt współpracy dwóch najlepszych sojuszników - Hitlera i Stalina.
Czytam w artykule Wyborczej, że w dokumencie Bundestagu mają się znaleźć następujące słowa:
„Zbrodnicza okupacja Polski to czarny rozdział w historii obydwu krajów, który nie może zostać zapomniany. Rozpętany także na ziemiach polskich Holocaust pozbawił życia miliony osób i zniszczył kwitnące życie żydowskie".
Czy to wina tłumaczenia, czy też niemieccy parlamentarzyści nie potrafią jaśniej wyrażać myśli, nie mogą jasno sprecyzować swojego obecnego stanowiska – ale akapit zadziwia?
Jaką „prawdę” wdrukowuje się w świadomość polskiego czytelnika uchwały?
Czarny rozdział w historii „obydwu krajów”, zbrodnicza okupacja i w tym samym akapicie zniszczenie „kwitnącego życia żydowskiego”?
I autorzy uchwały chcą połączyć doświadczenie Polaków i Niemców w jedno doświadczenie, wspólne, polsko-niemieckie, europejskie?
Czytamy w tymże dokumencie - dostęp do tekstu uzyskał informator Wyborczej - że holokaust pozbawił życia miliony osób. Jakiś bezosobowy, niemający narodowości rozpętany holokaust pozbawiał życia?
Ale czy Niemcy nie pozbawili życia miliony Polaków, i czy Polacy nie dzielili losu z Żydami i w kolejce do eksterminacji znajdowali się tuż obok nich - tuż za nimi? Jeden z nasuwających się oczywistych argumentów.
W kampanii wrześniowej walczyło 120 tysięcy Żydów – żołnierzy Wojska Polskiego. Ginęli oni, jako Polacy, czy jako Żydzi? Czy Żydzi żyjący na polskiej ziemi od wielu pokoleń nie byli Polakami, polskimi patriotami?
Byli Polakami, a nie tylko obywatelami Państwa Polskiego – 600 tysięcy na polskich terenach wcielonych do Rzeszy, 1,5 miliona Żydów w Generalnym Gubernatorstwie oraz pod sowieckimi rządami 1,4 miliona. Liczby podaję za najbardziej aktualnym opracowaniem IPN – „Polska 1939-1945 Straty Osobowe i Ofiary represji pod dwiema okupacjami”, żeby właściwie widzieć skalę ich obecności w Polsce.
Wytyczne polityki Niemiec w stosunku do Polaków – cytuję całkowicie przypadkowo właśnie te wytyczne, mógłbym podać wiele innych: „W Polsce powinien pozostać niski poziom życia, należy czerpać stamtąd tylko siły robocze” i dalej czytamy „kierownictwo obszaru musi umożliwić oczyszczenie terytorium Rzeszy z Żydów i „Polaczków".
Czy wspólny los, ten sam, czekał obydwa narody? Z tym, że fizycznie nie była możliwa jednoczesna eksterminacja, ale przecież wiemy o późniejszym losie Zamojszczyzny.
Czy jest możliwa jakakolwiek reinterpretacja poniższego zdania?
„Mądrość i surowość w tej walce narodowościowej muszą nam oszczędzić konieczności wyruszenia raz jeszcze na pole bitwy z powodu tego kraju”.
Właśnie tak brzmiały wytyczne ustalone dnia 17 października 1939 roku na konferencji Führera. Dla Polski i Polaków oznaczało to koniec historii. Miała to być ostateczna rozprawa z „tym krajem”.
Czy jakikolwiek poważny badacz dziejów tego okresu uważa inaczej? A jeżeli dodamy plany Sowietów wobec Polski i Polaków? Stalin i cała sowiecka ludobójcza maszyneria oraz inżynieria przekształcania Polaków w ludzi radzieckich.
Wracamy do Niemiec. Polacy w Guberni Generalnej nie powinni być nawet kwalifikowanymi robotnikami – mają być sezonowymi robotnikami rolnymi, robotnikami drogowymi lub też, mają być zatrudnieni przy innych robotach niższego rodzaju.
Jak dzisiaj czyta się te zdania z „Dziennika” generalnego gubernatora Hansa Franka?
A gdy się dowiadujemy, że „Panów polskich" należy zgładzić, że należy zgładzić wszystkich przedstawicieli polskiej inteligencji, i że Polacy muszą mieć tylko jednego pana — Niemca, to co sobie myślimy?
Można cytować i cytować, jakże mało są politycznie poprawne te słowa, czyż nie? Moje słowa jakże są niepoprawne politycznie – przypominanie podstawowych faktów.
„Gdy kiedyś wygramy wojnę, nie mam nic przeciw temu, aby zrobić siekaninę z Polaków czy Ukraińców i tego wszystkiego ,,co się tu wałęsa” – to nie notatka w pamiętniku, to słowa z przemówienia do współpracowników gubernatora Franka. Podobne słowa były powielane w wielu milionach niemieckich gazet każdego dnia podczas wojny.
Czy właśnie dlatego, nie wznawia się w III RP tego „Dziennika”?
Dziennik to nie komentarz, nie interpretacja historii, to nie kompromis osiągnięty przez wspólną komisję do badania historii. To naga prawda. Polski miało nie być. A czy uczeń kończący klasę maturalną w polskiej szkole powinien mieć tego świadomość?
A z innej strony spójrzmy na problem interpretacji historii. Przecież do niedawna media na świecie nie odróżniały polskich obozów koncentracyjnych od … jakich? Nie, nie niemieckich. Od nazistowskich. Obozy koncentracyjne już – prawie już - przestały być polskimi, ale nie stały się niemieckimi.
Tekst do tego wydania „Warszawskiej Gazety” miał być o czymś innym. W poniedziałek przeczytałem w króciutkiej recenzji książki Timothy Snydera „Skrwawione ziemie” słowa (dla niego odkrywcze) byłego redaktora naczelnego „Trybuny”:
„Holokaust jako najtragiczniejsze wydarzenie w najnowszych dziejach ludzkości miał swego poprzednika w etnicznej rozprawie z Polakami”
i dalej Janusz Rolicki zauważa, że autor „Skrwawionych ziem” ze zdziwieniem skonstatował, że „pierwszym narodem metodycznie mordowanym - w latach 1935-1939 - byli nie Żydzi, lecz radzieccy Polacy. W Rosji radzieckiej.
Dlatego od dwóch dni wertowałem Dzienniki Franka, przeczytałem książkę Snydera, ale także ponownie przejrzałem wcześniejsze, znacznie lepiej udokumentowane „W cieniu czerwonej gwiazdy” – zbrodnie sowieckie na Polakach (1917- 1956) – nieocenionego Wydawnictwa Kluszczyńskiego oraz przewertowałem dzisiaj trudno dostępną pracę Richarda Lukasa „Zapomniany Holocaust” – Polacy pod okupacją niemiecką 1939 – 1944.
Dlaczego to wszystko?
Wyborcza: „Z niewolą Polakowi do twarzy”
Gdyż fałszowana jest historia. Niby wiemy o komunizmie i narodowym socjalizmie, ale ta wiedza jest kadłubowa – chociażby brak nazwisk. Stalin i Beria i Hitler i Joseph Goebbels jeszcze kilka nazwisk i na tym koniec.
Między innymi dlatego „to wszystko”, że ta sama Wyborcza, której publicyści i redaktorzy powinni dobrze znać przynajmniej najnowszą historię Polski, dwa tygodnie temu zatytułowała – w tym miejscu powinienem użyć co najmniej dwóch właściwych przymiotników, ale niech wystarczy jeden – otóż Wyborcza bezczelnie zatytułowała wywiad z profesor Hanną Świdą–Ziembą „Z niewolą Polakowi do twarzy”.
Polskie Państwo Podziemne, AK, Żołnierze Wyklęci, setki tysięcy bohaterów – a w GW rozmowę tytułują „Z niewolą Polakowi do twarzy”.
Dlaczego piszę o wspólnocie losu Polaków i polskich Żydów? Gdyż fałszowany jest obraz Polaków i zakłamywana jest historia, a także dlatego, że w wielu środowiskach ugruntowuje się teorię o polskiej współodpowiedzialności za Holokaust.
Na szczęście świat medialnego mainstreamu nie zgłupiał do reszty.
W dzisiejszej (środowej) Rzeczpospolitej natrafiłem na artykuł Piotra Zychowicza „Spór o wycieczki Żydów”. Oto lead:
„Dlaczego nasi uczniowie jeżdżą tylko do Polski, skoro to Niemcy dokonali Zagłady? – pyta izraelski NIK”.
Micha Lindenstrauss, odpowiednik szefa polskiej Najwyższej Izby Kontroli sporządził miażdżący dla izraelskiego Ministerstwa Edukacji raport. Podważył ideę wycieczek, pytając, dlaczego uczniowie odwiedzają tylko byłe niemieckie obozy na terenie Polski? „To nie Polska ani Polacy dokonali Holokaustu. Zrobił to Adolf Hitler, NSDAP i nazistowskie siły zbrojne. Skupiając się na Polsce, trafiamy nie do tego celu, w który trafić powinniśmy" – napisano w raporcie.
To Niemcy zbudowali obozy i komory gazowe i to oni są odpowiedzialni za Holokaust. Nasze dzieci podczas wycieczek otrzymują tymczasem wypaczony obraz – powiedziała „Rz" izraelska historyk prof. Hanna Yablonka, na której opiniach oparł się Lindenstrauss.
Piotr Zychowicz zauważa na koniec, ze formuła wycieczek izraelskiej młodzieży była wielokrotnie krytykowana przez stronę polską.
Biorę do ręki pracę zbiorową wydawnictwa UJ Instytutu Europeistyki „Dlaczego należy uczyć o Holokauście?” i cóż piszą autorzy? Stanisław Krajewski zatytułował swój tekst – „Uczyć wszędzie, a szczególnie w Polsce”.
Czy nie należy zapytać członka Zarządu Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce, dlaczego uczyć wszędzie, ale przede wszystkim nie w Niemczech uczyć Niemców o holokauście ich sprawstwa?
Osławiony Sergiusz Kowalski, ten, który na łamach Gazety Wyborczej postulował likwidację Instytutu Pamięci Narodowej pisze w tekście zatytułowanym „To oczywiste” o odbudowaniu zbiorowej pamięci.
Doskonałe. Zlikwidować IPN, a już Michnika Wyborcza odbuduje Polakom zbiorową pamięć. Z niewolą ma być im do twarzy?
A Ireneusz Krzemiński w tejże pracy snuje myśl, że „uczenie o Holokauście w Polsce musi ukazywać, jak dalece ideologiczne wyposażenie ludzi, które dawała przedwojenna antysemicka Narodowa Demokracja duchowo i psychologicznie, a czasem nawet czynnie, jak w przypadku Jedwabnego i całej tamtejszej okolicy, zbliżało ich do głównych, niemieckich morderców.
Uczucia narodowe trzeba tu jakby zawiesić, aby rozprawić się z własną zbrodniczą tradycją”.
Mieszkańcy Jedwabnego wprost zaczytywali się w Dmowskim dyżurny socjologu z telewizora.
A ja napiszę panie Krzemiński, niech najpierw lewica, przede wszystkim ta kolaborująca z Sowietami, o kapepowskich korzeniach, rozliczy się z własnej zbrodniczej tradycji – autentycznej tradycji – ta postkomunistyczna lewica.
I mogę być autorem jednego z rozdziałów pracy – „Dlaczego należy uczyć o stalinizmie i komunizmie? – i dodaję, właśnie w Polsce.
Również, dlatego jest to konieczne, że w dopiero co wydanej biografii Czesława Miłosza młody czytelnik natrafi na następujące mocno – muszę to tak określić - kretyńskie słowa poety:
„Straszliwość Wietnamu można ocenić tylko czytając świadectwa amerykańskich lotników (nieświadomych, że co opowiadają, jest - zwłaszcza dla Europejczyka - okropnością, która usuwa w cień hitleryzm). Zawsze w głębi serca wierzyłem, że zbrodnie XX wieku (Stalin, Hitler) zostaną przyćmione przez to, co przyjdzie potem”.
Zła wola? Użyteczny idiotyzm? Wybielanie dokonanego wyboru, kiedy to w 1945 roku oddał swą osobę na służbę reżimowi komunistycznemu? Ale recenzja biografii Miłosza autorstwa Andrzeja Franaszka za tydzień.
Tekst opublikowany w Nr. 21/2011 Warszawskiej Gazety
- rekontra - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
8 komentarzy
1. @rekontra
"Obozy koncentracyjne już – prawie już - przestały być polskimi, ale nie stały się niemieckimi."
za sprawą Rosji znów stają sie polskimi obozami smierci.
A podręczniki historii dla dzieci polskich piszą Niemcy i Rosjanie.
Zabic pamięc, wynarodowić, zabic poczucie więzi i dumy - niewolnik gotowy.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. odnosnie zaś "grzebiących w polskiej ranie"
czyli tych , co wzywają wciąz Polaków do rozliczenia się "ze swoją przeszłością" przy okazji kolejnych publikacji Grossów, czyli "lewica, przede
wszystkim ta kolaborująca z Sowietami, o kapepowskich korzeniach,
rozliczy się z własnej zbrodniczej tradycji – autentycznej tradycji" trzeba by wszystkich ich przywołac po imieniu i nazwisku, jednego po drugim z Czerskiej i okolic.
Kiedy pani Agnieszka Holland zmierzy się z własnym poczuciem, że są winni i mają się czego wstydzić?
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Nazwisko po nazwisku
będą przywoływani
to jest obowiazek, żeby bohaterowie byli bohaterami, żeby oddać im sprawiediwośc i cześć
a kolaboranci - muszą byż znani, z nazwiska
pozdrawiam
rekontra
4. Pan Rekontra
Tuż przed chwilą uderzyła mnie bardzo podobna myśl - warto byłoby sporządzić Listę Hańby, przypominając z nazwiska, kto, jak i dlaczego wypaczał świadomość pokoleń Polaków po 1945 roku.
Pozdrawiam
P.S. Rozłożenie "na czynniki pierwsze" mechanizmów sowietyzacji bardzo by ułatwiło demontaż III RP.
5. Docent zza morza
Najpodlejszym i nabardziej przewrotnym sposobem manipulacji są zabiegi na znaczeniach słow. To jest semantyczna napaść, to jest semantyczna wojna. Zabiegi małe, efekty straszliwe! Zacznijmy od "tego kraju". Dobrze wiedzieć kto zaczął używać wobec Polski tego pogardliwego określenia ...Ale przecież ono jest dalej bardzo chętnie używane.
Niby drobiazg. Nieustanne prostowanie słów o podmienionym znaczeniu wydaje się nudne i śmieszne, ale owe drobne semantyczne zmiany wpływają na zmiany ludzkich emocji i postaw. Joseph Goebbels dobrze wiedział jakie znaczenie ma zestaw używanych słów. Zalecał wydawanie specjalnych słowników języka niemieckiego dla okupowanych krajów. Pisał: "Chodzi o rozpowszechnienie terminologii odpowiadającej naszej nowczesnej myśli państwowej. Będą tam przetłumaczone wyrażenia pochodzące z naszej politycznej dogmatyki. Jest to propaganda pośrednia, po której sobie wiele obiecuję na dłuższą metę." Meta okazała sie jeszcze dłuższa niż zakładał. Bo potem mieliśmy komunistyczną nowomowę narzuconą przez innego "językoznawcę". Niewiele się zmieniło - do języka polskiego media wprowadzają takie znaczenia słów jakie odpowiadają aktualnej "dogmatyce" ich mocodawców. Ale to nie jest jezyk polski. To jest język jakichś "tenkrajowców".
Trzeba to przypominać, trzeba prostować - to nie jest "człowiek honoru", przecież honor to zupełnie co innego! A to nie jest miłość tylko jej przeciwieństwo.
Wiele sobie obiecuję w związku z przypominaniem pierwotnego znaczenia słowa "kibol". Bardzo chciałabym usłyszeć tysiące ludzi podnoszących kartki z napisem "Kibol to brzmi dumnie!" i "Zostawcie w spokoju polskie słowa!"
6. oto beczelność i buta potomków
Goebbelsa
"Niemcy i Polska - Odpowiedzialność wypływająca z historii i przyszłość w Europie"czyli bezczelność germańska
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
7. Docent zza morza
Niestety, to wymaga czasu - grzebania w tym śmietniku (parafraza Herberta). Ci, którzy by siędo tego najlepiej nadawali już są wiekowi i zapewne zdrowie im nie dopisuje -
ale dzięki internetowi, i uczniom Kurtyki - no i pewnemu wkładowi blogerów, to tylko kwestia czasu
pozdrawiam
rekontra
8. Maryla
I Sowieci i Niemcy planują posunięcia na dziesiątki lat naprzód, ich "polityka historyczna" to potężny przemysł - a nasi jak dzieci dają się ogrywać, od dwudziestu lat
pozdrawiam
rekontra