Po wybuchu konfliktu niemiecko-sowieckiego
W zasadzie wszystko co dotychczas napisałem o okupacji – zostało już wcześniej powiedziane przez innych autorów. Na pewno jednak inaczej porozkładałem akcenty, a przede wszystkim chyba najwyraźniej podzieliłem okupację na „dzwonka” w czasie i przestrzeni.
To akurat uważam za swój wkład, bowiem w każdym z okresów i w każdym z obszarów okupacyjnych inna była skala zagadnień i inne priorytety okupantów, Polaków, jak również naszych mniejszości narodowych.
Od lat staram się w miarę możliwości pogłębiać moją wiedzę o tamtych czasach, a dodatkowo ciągle przypominać sobie – jak może myśleć człowiek w stanie śmiertelnego zagrożenia. Walnie pomaga mi w tym fakt, że przez 40 lat ze zmiennym natężeniem uprawiałem alpinizm. Nie zmienia to postaci rzeczy, że trud dźwigania pomnika Lenina przez idących na śmierć ludzi w Jedwabnem co najmniej w dwa tygodnie po przewaleniu się frontu przez tę miejscowość i zmianę okupanta, jak bym na to nie patrzył, muszę uznać za działanie surrealistyczne. A jednak właśnie to w świetle dowodów materialnych wydaje się być niepodważalną prawdą.
Jedwabne, mimo poważnych różnic sytuacyjnych w stosunku do pogromów zwłaszcza we Lwowie i innych miastach Galicji Wschodniej (szerzej – okupacji sowieckiej po przejściu frontu), wydaje się mieć tę samą genezę.
Mam niewiele osobistych doświadczeń z tamtych terenów, ale tak się składa, że znaczna część mojej najbliższej rodziny zamieszkiwała przed wojną województwa wschodnie od Lwowa poczynając przez Wołyń, Polesie na Wilnie kończąc. W efekcie mam sporo wyrywkowych, rodzinnych informacji o sowieckiej okupacji za Bugiem. Wiem, na przykład, że bardzo bliski krewny mojego ojca – sędzia sądu powiatowego w jednym z miast na Polesiu został aresztowany w lutym 1940 roku. Wprawdzie po aresztowaniu nikt z rodziny go już nie widział, ale wiadomym jest, że został wywieziony do Nowosybirska, gdzie przesiedział dwa lata, po czym go zwolniono z wiezienia, ale po zwolnieniu przeżył jeszcze tylko kilka tygodni.
Szczegóły aresztowania znam z opowiadań ciotki – żony sędziego, która przy tym była. Ją wkrótce również wywieziono, ale nie na Syberię tylko do Archangielskoj Obłasti i nie indywidualnie tylko w wielotysięcznym transporcie.
Otóż według jej opowieści pana sędziego aresztowało trzech oficerów NKWD, mówiących po rosyjsku bardzo słabo, a między sobą używających języka żydowskiego.
Oczywiście ciotka mogła nie być dostatecznie kompetentna, żeby rozpoznać charakterystyczne oznakowania mundurów NKWD ale języków pomylić nie mogła.
Ciotce udało się przeżyć i po wojnie wrócić do Polski. I tylko dlatego mam informację jak wyglądało aresztowanie pana sędziego.
Mój wkład w wiedzę – jak zachowywali się obywatele polscy pochodzenia żydowskiego pod okupacją sowiecką jest oczywiście jedynie skromnym przyczynkiem do tego co już wiemy na ten temat, ale nie należy rezygnować nawet ze „skromnych przyczynków”.
Jest grupa rzetelnych historyków, którzy zajmowali się i zajmują tym tematem Mogę najwyżej jeszcze dodać wspomnienia mojej nie żyjącej już żony z Wilna, która wielokrotnie wspominała wręcz upojenie radością wileńskich Żydów kiedy do miasta w 1939 r. wkroczyli sowieci.
Czegokolwiek byśmy się jeszcze nie dowiedzieli o prosowieckim nastawieniu Żydów pod bolszewicką okupacją musimy pamiętać, że do końca był pewien znaczny odsetek Żydów o głęboko propolskiej orientacji, ale tych – jak łatwo się domyśleć – losy wojny potraktowały najsrożej.
Kilka razy to już podkreślałem, że na przestrzeni wieków wzajemne relacje narodów polskiego i żydowskiego bardzo się zmieniały, ale piszę coraz rzadziej (i tak Bogu dziękować, że mam jeszcze ciągle jakiś czytelników). Pisząc rzadko muszę pewne kwestie powtarzać, bo inaczej czytelnicy zupełnie zapomną o co mi chodzi.
Otóż stosunki polsko-żydowskie przed rozbiorami kiedy to rządził polski król, a przede wszystkim polska , ukraińska i litewska magnateria, (można zaryzykować twierdzenie, że całkowicie spolszczona) a Żydów cementowała wiara – były zupełnie nieporównywalne w stosunku do czasów rozbiorów, kiedy to Polacy stali się petentami we własnym kraju a zarówno Polacy jak i Żydzi mieli niejako taki sam status – poddanych trzech cesarzy. Jednocześnie w „narodzie wybranym” cement wiary zaczyna grać w tym czasie coraz słabszą rolę, stare związki plemienne czy narodowe czy nawet religijne kruszeją, przychodzą nowe związki i „antyzwiązki” dotyczące stosunku do środków produkcji, kiedy to kapitalizm przeciwstawia sobie przedstawicieli jednego narodu, no i w końcu – tuż przed odzyskaniem niepodległości zaświeciła wszystkim po oczach, a Żydom szczególności rewolucja rosyjska.
Sześć pokoleń dzieli rzeczpospolitą szlachecką od II Rzeczypospolitej. Oba narody się zmieniły, a przede wszystkim zmieniły się ich wzajemne zależności.
Mniej więcej od połowy XIX w. zaczyna się zjawisko asymilacji znaczącej ilości wspaniałych ludzi wyznania mojżeszowego, a przede wszystkim ich akces do polskiej kultury. Ci ludzie wcale nie mają łatwo. Polacy nie przyjmują ich niestety z otwartymi ramionami. A szkoda. Zresztą rozwijający się już w ostatnich latach XIX w ruch socjalistyczny nie sprzyja polsko żydowskiej integracji. Moim zdaniem jej szkodzi.
Miłość do Kraju Rad była od początku jego istnienia bardzo silna wśród Żydów na całym świecie i przeciągnęła się daleko za II wojnę (Choćby casus fizyków w Ameryce – Rosenbergowie i inni), a zaraz po rewolucji to była po prostu nowa religia ogromnego odłamu Żydów. Oni Polski nie chcieli. Ona im wręcz przeszkadzała i co byśmy dobrego nie powiedzieli o stosunkach Polaków z zasymilowanymi Żydami w II RP to nie przykryjemy dobrymi słowami faktów świadczących wręcz o nienawiści zauroczonych komunizmem Żydów do Polski. Objawia się ona serią morderstw na polskich żołnierzach i oficerach dokonywanych już od 17 września 1939 roku przez komunistyczne bojówki żydowskie. To jest w ogóle inna opowieść o innych ludziach i innych ideach, jeśli to w ogóle można nazwać ideami..
Więcej powiem. Ja jestem w stanie doskonale zrozumieć (co nie znaczy – akceptować) zaangażowanie ideowe zarówno polskiego szlachcica – Dzierżyńskiego jak i żydowskiego chłopa Lwa Trockiego (Bronsteina), jak również wszystkich tych, którzy w 1918 i 19 roku nie chcieli Polski we Lwowie czy Wilnie. Zresztą w Wilnie robili to otwarcie i nawet walczyli z Polskim wojskiem o to miasto. Gorzej mi idzie ze zrozumieniem tych, którzy już w 1920 roku mieli obywatelstwo polskie i opowiedzieli się po stronie bolszewików. Już natomiast fatalnie odbieram zachwyt Żydówek, które w 1939 roku sypały kwiatki pod nogi sowieckich żołnierzy wkraczających do Polski jak i Żydów którzy rozbrajali i rozstrzeliwali już bezbronnych polskich żołnierzy. Czasem nawet swoich rodaków wracających z wojny w mundurze.
Tak bywało i tego ex post żadne zaklęcia nie zmienią. Dziś mamy dwie drogi: albo starać się rozliczyć każde łajdactwo niezależnie przez kogo uczynione, albo wzajemnie wybaczyć sobie doznane krzywdy. Chcę zwrócić uwagę młodzieży próbującej się zajmować historią stosunków polsko-żydowskich, że na razie niewiele z tego rozumieją, a już próbują pisać opowieści.
Proszę państwa tu! to znaczy między Wartą na zachodzie a Berezyną, Prypecią i Zbruczem (albo i Wołgą) na wschodzie w tamtych latach tj w latach II wojny można się doliczyć co najmniej 10 narodów, które toczą między sobą śmiertelny bój – o wszystko. Jedne o władzę nad pozostałymi, inne o biologiczne istnienie, to znaczy o kawałek chleba, suchy kąt dospania i spokojnie przespaną noc.
Społeczność walcząca o biologiczne istnienie czasem używa metod walki, które w t. zw. normalnych warunkach są nie do zaakceptowania. Ale ci, którzy walczą tylko o hegemonię robią to jeszcze częściej.
Następny odcinek – jeśli będzie – to będzie o pomocy udzielanej – no właśnie – komu i przez kogo.
Andrzej Wilczkowski
- Andrzej Wilczkowski - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
1 komentarz
1. Bez prawości życie koszmarem
Nie znoszę pewnej mentalności. Mianowicie jak agresor, który napada na kogoś dostaje lanie to później twierdzi, że on MUSI wziąć rewanż za to co go spotkało.
Pisze pan „Dziś mamy dwie drogi: albo starać się rozliczyć każde łajdactwo niezależnie przez kogo uczynione, albo wzajemnie wybaczyć sobie doznane krzywdy.”
Czyli niech zbrodniarze , zdrajcy i złoczyńcy cieszą sie krzywdą Polski i Polaków? Czy Polacy maja zostać niewolnikami swoich wrogów?! Czy to chce pan powiedzieć?!
Każda zbrodnia przeciw narodowi MUSI byc ukarana, a tymi zbrodniami sa: zdrada, zbrodnia, wyprzedaż majątku bez woli Narodu (referendum), grabierze i afery, etc. Ci co sie tego dopuszcza-li/ją MUSZĄ ponieść zasłużoną karę.
Bez autorytetu PRAWOŚCI i SPRAWIEDLIWOŚCI nie ma co liczyć na sprawiedliwe państwo i godne życie jego mieszkańców.