Wyruszyliśmy spod bazyliki - wspomnienie

avatar użytkownika Krystian Frelichowski

Wyruszyliśmy spod bazyliki – wspomnienie.

Rok 1983 był okresem bardzo trudnym dla bydgoskiej patriotów. Liczne aresztowania rozbiły struktury podziemnej Solidarności. Nie istniała jedna organizacja. Działały za to liczne nie powiązane z sobą grupy. O jakiejkolwiek koordynacji działań nie można było nawet marzyć. Wydawało się, że komuniści tryumfują. W ostatnich dniach kwietnia rozprowadzałem ulotki zapraszające bydgoszczan w dniu 1 maja do udziału we mszy św. w intencji Ojczyzny do bazyliki i mającej się odbyć po niej manifestacji. W tym samym czasie mój kolega, (o czym się później dowiedziałem) Wojciech Hetman rozlepiał pod rondem plakaty, wzywające mieszkańców naszego grodu, do protestu, który miał polegać na pozostaniu tego dnia w domach.  Pojawiły się też ulotki z apelem do udziału w demonstracji na Starym Rynku.  Wydawało się, że w tej sytuacji wszystkie akcje skazane są na niepowodzenie. Ostatniego dnia kwietniach większość z nas, młodych gniewnych spotkała się u Joanny Urban rzecznika Ruchu Młodej Polski, świętując jej urodziny i powrót ze szpitala (gdzie z lądowała w efekcie pobicia przez nieznanych sprawców) . Nastroje mieliśmy minorowe. Może gdzieś w głębi duch przeczuwaliśmy, iż następnego dnia wielu z nas trafi za więzienne kraty.

Msza św. w intencji Ojczyzny odbyła się w Bazylice około południa. Mi jako ministrantowi przypadł w udziale obowiązek czytania modlitwy powszechnej. Zaraz po nabożeństwie dołączyłem do gromadzących się pod świątynią tłumów. Ktoś wyjął transparent z napisem „Solidarność”. Każdy z nas starał się dotknąć tego symbolu walczącej Polski. Po chwili załopotała na drzewcu druga flaga, przyniesiona przez Piotra Różyckiego. Zaczęliśmy formować pochód. Wraz z Mariuszem Łabentowiczem przypadł mi honor stanąć na jego czele, dzierżąc w ręku, symbol zakazanego związku. Ruszyliśmy. Zebrane za nami tłumy pozostały jednak na miejscu. Cofnęliśmy się. Ktoś zaintonował rotę. Po odśpiewaniu wszystkich zwrotek, przyszedł czas na hymn. Ruszyliśmy w takt mazurka dąbrowskiego. Tym razem zgromadzeni poszli za nami. Czoło pochodu zmieniało się często, każdy, choć przez chwilę chciał dzierżyć sztandar Wielkiej Solidarności. Maszerowaliśmy ul. Księdza Makwarta z nadzieją, że uda nam się dotrzeć do demonstrantów gromadzących się na Starym Rynku. W pewnym momencie podjechała do manifestantów karetka pogotowia. Jej załoga informowała nas o przygotowanych przez ZOMO blokadach, w efekcie, czego pochód zatoczył duży łuk. Mieszkańcy mijanych domów, otwierali okna, byli brawo, powiewali chorągiewkami. Ponownie mijaliśmy Bazylikę, wzdłuż murów rzeźni (dziś galerii Focus) dążyliśmy w kierunku ul. Curie Skłodowskiej. Dane było mi w tym czasie ponownie iść na czele demonstracji. Twarz ze względów bezpieczeństwa chowałem za flagą. Nagle zauważyłem, iż manifestujący zatrzymali się. Delikatnie wychyliłem głowę z za sztandaru. Przed nami stał kordon uzbrojonych po zęby ZOMO – wców i grupa filmujących nas cywili. Milicja ruszyła do ataku. Wiele osób pobito, zatrzymano. Nie potrafię ich wszystkich wymienić. Do aresztu trafili m.in. Magdalena Leś, Piotr Różycki, Joanna Urban, Józek Bednarek (bestialsko pobity na komendzie MO), Mariusz Łabentowicz, dr Kotzbach. Kilka dni później zatrzymano ukrywającego się Rafała Budzbona.

2 maja przybył do mojego mieszkania, ostrzec mnie ks. Jacek Moryto, opiekun ministrantów. Powiedział, iż moich kolegów ze służby liturgicznej, SB wzywa na przesłuchania, okazuje im zdjęcia z moim wizerunkiem, pyta o nazwisko osoby na nich znajdującej się. Jak dotąd nikt mnie nie „rozpoznał”. Doradzał jednak zgolenie brody, oddanie mu na przechowanie ubrań, jakie miałem na sobie podczas demonstracji i czasową przeprowadzkę. Do dwóch pierwszych zaleceń zastosowałem się, trzeciego nie mogłem zrealizować. Większości zatrzymanym postawiona zarzut udziału w nielegalnym zgromadzeniu. Można było ich wykupić z aresztu opłacając grzywny, na jakie zostali skazani. Gro liderów opozycji siedziało bądź ukrywało się. Siłą rzeczy zbiórkę środków wziąłem na siebie (nie byłem zresztą jedyny). Niesamowita była reakcja społeczeństwa, jako przykład opiszę swą wizytę w VI LO. Do szkoły wszedłem podczas dużej przerwy. Na korytarzu spotkałem Dorotę Frąckiewicz. Powiedziałem, w jakiej sprawie przybywam. Już po chwili uczniowie tłumnie oddawali mi całe swoje kieszonkowe. Kolejnym zaskoczeniem była dla mnie postawa mojej wychowawczyni Wacławy Kucharskiej, nauczycieli I LO. Z uwagi na fakt, iż nauczała języka rosyjskiego podejrzewaliśmy ją o sympatyzowanie z władzą. 6 maja, na przerwie zwróciła się do mnie tymi oto słowami: Ty czarny ja wszystko wiem, wpakowałeś się w kłopoty, byli u mnie, pokazywali twoje zdjęcia. Ja im powiedziałam, że taki brodziaty do mnie nie chodzi. W tym miejscu składam gorące podziękowanie tym wszystkim, którzy podczas przesłuchań, ryzykując swoim własnym bezpieczeństwem, „nie rozpoznali” mnie na zdjęciach. Wasza postawa pozwoliła mi cieszyć się wolnością jeszcze przez 7 długich miesięcy.

Mi tym razem się upiekło. Niestety czwórce moich kolegów: Mariuszowi Łabentowiczowi, Piotrowi Różyckiemu, Józkowi Bednarkowi, Rafałowi Budzbonowi, postawiono zarzut organizacji manifestacji. Osadzono ich w koronowskim więzieniu. Dla tego ostatniego była to już druga odsiadka i nie ostatnia. Więzieni opuścili 22 lipca, na mocy amnestii. Warto jeszcze dodać, że Mariuszowi udało się zbiec podczas transportu do szpital, jednak pod wpływem namów adwokata sam powrócił się do aresztu.

Dziś, kiedy to mija 28 lat od tych wydarzeń każdy z nas powinien się zastanowić ile ze stawianych sobie wówczas celu zostało zrealizowanych, a które z nich pozostają zadaniem czekającym na realizacje. Wolność słowa kuleje, sprawcy komunistycznych zbrodni pozostają, bez karni, dawni esbecy po symbolicznym obcięciu wysokości ich emerytur otrzymują i tak gażę znacznie przewyższające dochody ich ofiar, a ich mocodawcy, twórcy stanu wojennego, nadal opływają, we wszelkie dostatki. Młodzi ludzie w poszukiwaniu godziwej pracy masowo opuszczają Ojczyznę czyniąc ją uboższą o ich intelekt świeże siły. Jeśli nie chcemy by ofiara wyżej wymienionych i wielu im podobnych nie była daremną, wspólnie dokończmy dzieła

 

napisz pierwszy komentarz