Jak Towarzyszowi Gierkowi, marsza chłopskiego zagrałem:
Ewaryst Fedorowicz, ndz., 01/05/2011 - 16:28
W drugiej klasie podstawówki, rodzice zapisali mnie do tzw. Społecznego Ogniska Muzycznego, na naukę w klasie skrzypiec.
Komuna miała takie fanaberie, że jak dzieciak był zdolny (ja byłem), to mógł się w grze na dowolnym instrumencie kształcić w szkole muzycznej lub – gdy takowej w mieście nie było – w ognisku muzycznym właśnie.
Kłopot w tym, że choć mój słuch komisja kwalifikacyjna oceniła doskonale, ja skrzypiec nienawidziłem serdecznie.
Wyjątkowo niewdzięczny instrument, na którym, żeby zagrać coś efektownego, trzeba najpierw parę lat żmudnie ćwiczyć te przeklęte pasaże, wprawki czy etiudy. I to po kilka godzin dziennie.
Dlatego nazwiska takich kompozytorów skrzypcowych etiud, jak Mazas czy Kreutzer, kojarzą mi się fatalnie.
Mój nauczyciel, o fantastycznym imieniu Wielisław, cierpiał katusze widząc (i słysząc), że się do ćwiczeń domowych nie przykładam wcale i tylko moje świetne oceny z teorii muzyki (która okazała się dla mnie wyjątkowo interesującą dziedziną wiedzy) jakoś mu ten dyskomfort rekompensowały.
Czasy jednak były inne niż dziś i dzieci, nawet jeśli były przez rodziców zmuszane do nauki czegokolwiek, nie pokazywały, jak to się teraz robi – zgiętej ręki, i ja do dyplomu, w końcu i mimo wszystko – dobrnąłem.
Muszę jednak przyznać, że raz mi się umiejętność gry na tym instrumencie przydała i to bardzo. Przydała do uzyskania wzorowej oceny ze sprawowania, bo w czasie gierkowskiej dekady, władze oświatowe wymagały od młodzieży szkolnej nie tylko kulturalnego zachowania się, ale i tzw. społecznego zaangażowania, mierzonego przepracowanymi społecznie 20 czy 30 godzinami (był na to taryfikator!).
Kto się społecznie nie udzielał – nie mógł mieć oceny wzorowej, ani nawet wyróżniającej.
Teraz młodzież ma takie oceny tam, gdzie ma, ale za moich czasów kiepska ocena ze sprawowania kojarzyła się jednoznacznie: chuligan.
Toteż, kto mógł, dostarczał różne lewe kwity, ja – nie mogłem, więc nie dostarczałem.
W kwietniu 1974 roku moje ognisko muzyczne (podobnie jak wszystkie szkoły muzyczne i ogniska z centralnego i wschodniego Mazowsza) otrzymało nakaz wytypowania kilku doświadczonych uczniów, do udziału w kapeli ludowej podczas pierwszomajowego, tzw. centralnego pochodu w Warszawie.
Padło na dwóch najstarszych skrzypków, między innymi na mnie.
Wyposażony w stosowną bumagę z ogniska, zostałem ze swojego liceum zwolniony na zgrupowanie przygotowawcze, mające miejsce w bardzo fajnym ośrodku wypoczynkowym w Ryni nad Zalewem Zegrzyńskim.
Na miejscu okazało się, że jest nas prawie setka – akordeoniści, skrzypkowie, klarneciści, trębacze, perkusja – wszyscy pod dyrekcją szefa siedleckiej szkoły muzycznej.
Siedlczanie w ogóle w naszym gronie prym wiedli – byli to już chłopcy pełnoletni, doświadczeni w zarobkowaniu na podlaskich weselach, a do tego – jak to Podlasiacy – przemili.
Repertuar okazał się banalnie prosty: polonez, krzyżak, marsz chłopski i jakiś mazur.
Zgraliśmy się błyskawicznie i czas płynął nam przyjemnie na wszelkich możliwych rozrywkach.
Najfajniejszą była gra w szachy z młodym, siedleckim akordeonistą, nazwiskiem Pańczyk, który potrafił grać w szachy siedząc tyłem do szachownicy i grając jednocześnie w karty.
Niedługo potem uzyskał ranking mistrza międzynarodowego, nic więc dziwnego, że ogrywał wszystkich niemiłosiernie.
30 kwietnia dostarczono nam stroje ludowe, w rozmiarach dorosłych , więc co szczuplejsi (w tym ja) wyglądali jak prawdziwe wiejskie sieroty, co to na tych instrumentach rzępoliły, dla chleba.
Włosy w tych czasach nosiło się długie, toteż całość wyglądała więcej niż wiarygodnie.
1 maja zawieziono nas autokarami do Warszawy, ustawiono w pochodzie i na dany znak, pomaszerowaliśmy grając zadane kawałki.
Najlepsze nastąpiło jednak pod trybuną honorową:
nasz dyrygent, który po ubraniu w strój ludowy, wyglądał jak najprawdziwszy sołtys Kierdziołek, zatrzymał cały pochód, dał znak i wycięliśmy takiego marsza chłopskiego, że się trybuna zatrzęsła.
Twarz Towarzysza Gierka, na widok tak umuzykalnionej reprezentacji wsi mazowieckiej, rozpromieniła się gospodarskim uśmiechem, twarz towarzysza Jaroszewicza też się próbowała rozpromienić, ale jak zwykle jej nie wyszło.
Nie, proszę nie oczekiwać ode mnie wyznania, że Towarzysz Edward wziął mnie na ręce, jak 20 lat wcześniej Towarzysz Bierut, późniejszego sztandarowego opozycjonistę.
Nic z tych rzeczy, choć mogę z dumą powiedzieć, że mi się to mimowolne podlizanie Władzy opłaciło prawie tak, jak dzisiejszym artystom:
- kiedy wracaliśmy do zaparkowanych na Placu Powstańców Warszawy autokarów, wyrosła przede mną nagle moja polonistka, której na widok mojej sukmany i skrzypiec mowę wręcz odebrało.
Polonistka, jak to się wtedy mówiło – mocno partyjna, usłyszawszy, na automatycznie zadane pytanie co tu robisz? moją odpowiedź : graliśmy dla Towarzysza Gierka , Pani Profesorko, została na chodniku w szoku, podczas gdy nasza grupa, coś tam sobie pogrywając , szła do poczciwych, jelczańskich ogórków (były kiedyś takie autobusy…).
- po powrocie do liceum, czekało już na mnie pismo z Komitetu Miejskiego PZPR, podpisane – do dziś pamiętam - przez tow. Solaka, w którym stało jak byk, że uczeń Ewaryst Fedorowicz przepracował społecznie 96 godzin (bo zgrupowanie trwało 4 doby).
Z takim wynikiem, moja ocena ze sprawowania nie mogła nie być wzorowa.
A z polskiego i tak miałem piątkę. Bez łaski.
- Ewaryst Fedorowicz - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
19 komentarzy
1. pi...
... kne!
Niedługo sam stwierdzę, że PRL było jednak o niebo lepsze od tego obecnego syfa.
(Swoją drogą skrzypce wcale nie są takie złe, ino trza na nich luźno se grać "Devil Came to Georgia" albo "Jolie Blonde"! Inaczej to faktycznie dość smętny instrument.)
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
2. Ewaryst Fedorowicz
władza ludowa była niezwykle hojna dla "zaangażowanej młodzieży".
Dzisiaj tez nie jest tak źle, sądząc po stypendium ministra kultury za "zimo wypie..aj".
Ach te zgrupowania i próby zrobienia RAZEM z ludu wiosek i miast. Ileż kasy władza ludowa wydała na dofinansowanie zrobienia z ZMS i ZHP jednolitej ideologicznie organizacji - Harcerskiej Słuzby Polsce Socjalistycznej :)
Byłam instruktorem ZHP i ileż czasu spędzałam na róznych sponsorowanych zgrupowaniach integracyjnych :)
Kasa poszła na marne - żadnej integracji nie było, poza zmniejszeniem sie liczebności w szeregach ZMS na rzecz ZHP.
Taki kosztowny eksperyment zakończony totalną klapą. Ale musiałam tez defilować przed trybunami, a jakże, choć okrzyki ćwiczone jak "pozdrawiamy gospodarzy, niechaj im sie z zyciu darzy" przeplatały się z okrzykami wcale nie zaprzyjaźnionych grup młodzieżowych tych z ZHP, OHP i ZMS.
Do tego tego piosenki obozowe, co z "młodej piersi sie wyrywały" :)
Tak więc, całkowicie stracona kasa towarzyszy na moją socjalistyczną edukację.
Ale ta powszechna obłuda z malowaniem "gospodarzom" obrazu powszechnej miłości nie do zapomnienia.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. @ triarius
Pierwszy, naprawdę fajny utwór, zagrałem niedługo przed dyplomem: Chanson polonaise Wieniawskiego - tak to brzmi w profesjonalnym wykonaniu
http://www.zapiszjako.pl/787884,youtube,piotr-janowski-violin-wieniawski...
Ewaryst Fedorowicz
4. @ Maryla
HSPS - pamiętam! Zamiast zielonych (lub szarych) harcerskich mundurków, bistorowe, kremowe bluzy i krajki zamiast chust :)
Wychodzi na to, że my, Pani Marylo, mniej więcej równolatki jesteśmy :))))
Ukłony!
EF
Ewaryst Fedorowicz
5. HSPS?
- Harcerz Sobie Polska Sobie
W pewnym okresie przynależność do tego była obowiązkowa. Zresztą tak jak obowiązkowy był udział w pochodach 1-majowych.
"Moje posty od IV 2010"
6. a grywasz jeszcze?
Ja się od jakiegoś czasu skrzypcami zabawiam, ale to jest właśnie "Jolie Blonde" i inne takie "Turkey in the Straw", a nie Wieniawski czy Vivaldi.
Tego bym nigdy pewnie przyzwoicie nie potrafił i tak, zresztą akurat nie bardzo pragnę.
Dzięks za tego linka!
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
7. Panowie
jest dla nas nadzieja
8. faktem jednak, że Grappeli Djangowi butów nie jest...
... wart czyścić.
(O Menuhinie się nie wypowiem, bo będę anty, a to jest brzydko.)
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
9. Triarius
To nie jest najlepszy kawałek na Grapellego. Z Menuhinem mogę się zgodzić.
Pozdrawiam
10. Triarius
czy to ten?
11. Grappeli jest niezły, choć skrzypce...
... po prostu słabo pasują do jazzu. Natomiast Django jest genialny nie do uwierzenia i o to mi chodzi.
Na temat Menuhinów tego świata się nie wypowiadam. Kocham fiddle, ale nie przepadam za violin, choć są wyjątki. A ta kreislerowska maniera dzikiego wibrata na każdej dosłownie nucie wydaje mi się szpetna i w sumie pokrywająca ew. braki intonacji, co w przypadku skrzypiec raczej powinno być sprawą żywotną.
Sorry, nie chcę się kłócić i nic nie mam do Grappeliego - po prostu skoro już ktoś z Hot Club de France, no to Django, potem długo, długo nikt... Django to był najautentyczniejszy geniusz.
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
12. TEN!
Wielki muzyk.
Naprawdę nie potrzebuje usprawiedliwień (choć naprawdę był analfabetą, a o nutach nawet nie ma co wspominać), ale niech Pani zwróci uwagę, że on ma dwa sparaliżowane palce u lewej ręki! Na jednym filmiku w YouTube widać to nawet b. wyraźnie.
Zresztą muszę przyznać, że Grappeli także brzmi tutaj b. przyzwoicie. Sorry, że na niego naskoczyłem - po prostu przy Djangu mało kto wygląda cudownie.
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
13. @triarius
już nie (na skrzypcach) - przerzuciłem się na stare romanse rosyjskie i Okudżawę - śpiewane w oryginale przy gitarze :)
Ewaryst Fedorowicz
14. @ barwit
Toż to Jalousie ! Przepiękne tango, a znałem to nagranie tylko z radia i wykonaniu Menuchina z Dawidem Ojstrachem
Dzięki !
Ewaryst Fedorowicz
15. Triarius
dziś już nie znajdę , bo jestem przeziębiona i mi się nie chce szukać, ale wrzucałam w jakimś starym wątku Grapellego staruszka, jak gra z zespołem. Cudo-malina. A Menuhin, rzeczywiście jeżdził trochę obok, ekspresja go zgubiła.
Pozdrawiam
16. ale siedmiostrunowej?
Dość Cię rozumem, ale ja gitarę dręczę od ponad 40 lat i gram niewiele lepiej, niż na tych skrzypcach. A kiedyś np. na saksofonie grałem o niebo lepiej, niż na gitarze.
Może brakuje mi tych romansów? Gitara to przedziwny instrument, na którym można grać na tyle sposobów, że człek naprawdę nie wie co wybrać i stale kręci się w miejscu.
Albo prawie. Przynajmniej człowiek o tak szerokich muzycznych zainteresowaniach jak ja, bo taki Johnny B. Goode siądzie sobie z gitarą przy torach kolejowych i jedzie Chuckiem Berry...
Też bym tak chciał, ale "i to kusi, i to nęci"... Ech, ten wieczny dylemat osła Buridana! ;-)
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
17. Grappeli jest naprawdę dobry, po prostu...
... skrzypce to dziwny instrument (kolejny, zgoda!), który gra niejako sam. Nie wiem, czy Pani rozumie, o co mi chodzi, ale faktycznie - kiedy się grywa w miarę spontatnicznie, to ma się wrażenie, że skrzypce grają same.
Stąd z pewnością związek skrzypiec z diabłem w całej masie folklorów - np. w Apallachach był to wprost intrument diabelski, nieodpowiedni dla kobiet itd. Bo jak on się rozpędzi, to po prostu gra sam! Stąd tyle przepięknych fiddle tunes w folklorze celtyckim i amerykańskim (wywodzącym się przecież w dużej mierze z celtyckiego) - one się niemal same robią!
A z jazzową improwizacją jest właśnie dokładnie odwrotnie - trza to kontrolować, stosować wyrafinowane rytmy i podziały... Na skrzypcach jest to niesamowicie trudne. Co innego oczywiście takie granie jak robi ten gość od Blood Ulmera, ale to są skrzypce elektryczne i tam chodzi o coś całkiem innego, niż o improwizowaną, swingującą kantylenę Grappeliego.
No a poza tym, na tle Djanga i tego akompaniamentu (to się po francusku zwie "la pompe") dwóch gitar i basu biedny skrzypek po prostu nie ma szans. Django to absolutny geniusz, Pani Muzyka na dwóch nogach. Może od razu tego tak nie słychać, nie wiem, ja go słucham od pół wieku...
Może trza mieć pewne doświadczenie z gitarą i jej możliwościami... Niewykluczone... Ale trudno znaleźć kogoś tak naturalnie muzykalnego, tak zrośniętego ze swym instrumentem, tak oryginalnego, jak Django. A Grappeli to po prostu b. dobry muzyk.
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
18. Triarius
nie mam siły na komentarz , ale może prezenty będą dzisiaj lepsze
i jeszcze
19. dzięks! zresztą przecież...
... Grappeli wcale nie był zły! Po prostu jakoś tak wyszło, że Pani akurat na niego zwróciła uwagę, a tam jednak jest i Django, którego dla mnie trudno z kimkolwiek śmiertelnym w jazzowym graniu porównać.
No, nieco oczywiście przesadzam, bo paru by się znalazło, ale... Wie Pani.
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów