Czego nie powiedziała GW i prokuraturze konsul Putka.

avatar użytkownika Maryla

Longina Putka, radca konsularny w Ambasadzie RP w Moskwie, wyjechała do Witebska, by odebrać z lotniska Jarosława Kaczyńskiego. Z grupą przybyłą z prezesem PiS wróciła do Smoleńska. "Panowie w autokarze byli rozgorączkowani i momentami popadali w polityczne spekulacje okraszone potokiem przekleństw. Było mi za nich wstyd. (...) Panowie byli - mówiąc enigmatycznie - podekscytowani - relacjonuje pani Putka w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".

Raz więcej, raz mniej
Z informacji, do których dotarł "Nasz Dziennik", wynika, że relacja pani konsul przedstawiona w "GW" jest znacznie bardziej plastyczna niż lakoniczne wyjaśnienia, które złożyła prokuratorom. Brak w nich szczegółów nie tylko dotyczących przyjazdu prezesa PiS do Smoleńska, lecz także tych dotyczących sytuacji na terenie cmentarza w Katyniu czy też opisów rozmów z niektórymi członkami rodzin katyńskich, których polska konsul odprowadzała na dworzec kolejowy w Smoleńsku. Konsul Putka była w Smoleńsku i w Katyniu wcześniej, bo doglądała przygotowania sali filharmonii, w której miało się odbyć spotkanie prezydenta Kaczyńskiego z Polonią. Konsul przebywała tam także w dniu wizyty Donalda Tuska, 7 kwietnia. Pozostała tam do 10 kwietnia, pełniła obowiązki konsula dyżurnego ds. kontaktów z miejscową administracją. O katastrofie poinformował ją telefonicznie jeden z dziennikarzy, powołując się przy tym na informacje, jakie otrzymał od pracownika Ministerstwa Spraw Zagranicznych Dariusza Górczyńskiego przebywającego w tym czasie na smoleńskim lotnisku. Dziennikarz dodał, że prawdopodobnie ocalały trzy lub cztery osoby. Około godziny 11.20 czasu lokalnego informację o katastrofie rządowego tupolewa potwierdził Putce naczelnik Protokołu Dyplomatycznego MSZ. Po wspólnym obiedzie z rodzinami katyńskimi Putka odwiozła je na dworzec kolejowy w Smoleńsku, a następnie wróciła na lotnisko. Na miejsce katastrofy jednak nie weszła. Po południu na polecenie konsula Michała Greczyły wyjechała na spotkanie delegacji przybywającej z Warszawy z prezesem PiS na czele. Dzień po katastrofie, tj. 11 kwietnia ub.r., polska konsul udała się do Moskwy, gdzie sygnowała protokoły zgonów ofiar. Dokumenty te wydawała i przygotowywała na podstawie rosyjskiego świadectwa medycznego. Tego wątku w wywiadzie zabrakło. Pułkownik Zbigniew Rzepa, rzecznik prasowy naczelnego prokuratora wojskowego, przyznał w rozmowie z "Naszym Dziennikiem", że gdyby okazało się, że to, co konsul powiedziała "GW", znacznie odbiegało od np. jej zeznań w prokuraturze (zakładając hipotetycznie, że do nich doszło - podkreśla Rzepa), prokurator może zdecydować o "dosłuchaniu" polskiej konsul. Prokurator stwierdził ponadto, że takie sytuacje miały już miejsce. - Czasami osoby praktycznie więcej mówiły dziennikarzom, potem dopiero zeznawały w prokuraturze, czasami było odwrotnie - tłumaczy. - Każda osoba ma prawo do mówienia. Przed prokuratorem mówi pod sankcją odpowiedzialności karnej, przed dziennikarzem nie ma tej odpowiedzialności. Ale mówić może każdy - ucina Rzepa.
Longina Putka odmówiła wypowiedzi dla "Naszego Dziennika".

Anna Ambroziak

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110406&typ=po&id=po13.txt

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz