Sześć lat niewykorzystanych szans Prof. Jan Szyszko
Głównym celem rządzącej koalicji wydaje się jedynie sprawowanie władzy dla trwania, a więc niszczenia naszych atutów ważnych z punktu widzenia silnej gospodarki narodowej. Prowadzić to musi do zaniku polskiej państwowości. Polska w silnej Europie jest więc sloganem stworzonym jedynie dla celów wyborczych. To dlatego rujnuje się polskie bezpieczeństwo energetyczne, manipuluje Naturą 2000 dla blokady rozwoju infrastruktury i niszczy polską wieś, która wydaje się główną przeszkodą w budowie właśnie tej wizji "liberalnej" Europy.
Sześć lat temu Prawo i Sprawiedliwość zorganizowało konferencję rolną na temat "Rolnictwo - obszary wiejskie po wejściu Polski do Unii Europejskiej". W ramach tej konferencji wygłosiłem referat na temat ochrony środowiska. Mówiłem wówczas, że PiS to partia, która dostrzega nie tylko korzyści, ale i zagrożenia wynikające ze wstąpienia Polski w struktury Unii Europejskiej. Zawsze wskazywaliśmy, że najważniejszą sprawą jest tożsamość kulturowa, a więc i narodowa. Z tego też powodu podstawą naszego programu była analiza stanu państwa i prognozy demograficzne. Człowiek musi być podmiotem programu i jedyną możliwością zabezpieczenia jego potrzeb winna być realizacja koncepcji rozwoju zrównoważonego, przyjętej oficjalnie jako zasada rozwoju państw Unii Europejskiej. PiS zdawało sobie sprawę, że podstawą utrzymania tożsamości narodowej była, jest i musi być wieś polska.
Wieś naszym atutem w UE
W momencie wchodzenia w struktury Unii Europejskiej Prawo i Sprawiedliwość zdawało sobie sprawę z tego, że polska wieś to 14,7 mln mieszkańców. Stanowiło to 38 proc. wszystkich obywateli III RP, których tożsamość, sposób życia oraz widzenia świata określiła chłopska i rolnicza tradycja. 66 proc. mieszkańców wsi było związanych z rolnictwem. Z pracy we własnym gospodarstwie rolnym utrzymywało się wówczas 27,4 proc. mieszkańców wsi, z pracy najemnej - 34 proc., a ze źródeł niezarobkowych (renty, emerytury, zasiłki, pomoc socjalna) aż 35,1 proc. ogółu społeczności wiejskiej. Mimo że wielu mieszkańców wsi żyło z pracy najemnej, to ich świadomość czy mentalność tkwiły korzeniami w wartościach i zwyczajach charakterystycznych dla chłopskiej kultury i obyczajowości. Według PiS, winno to być wykorzystane w koncepcji realizacji zrównoważonego rozwoju, koncepcji tak modnej w jednoczącej się Europie.
W roku 2000 na obszarach wiejskich mieszkało wprawdzie 38 proc. Polaków, ale aż ponad 45 proc. bezrobotnych, w tym połowa z nich to ludzie do 34. roku życia. Godny podkreślenia jest również fakt, że wśród mieszkańców wsi 54,6 proc. posiadało w 2000 r. wykształcenie niepełne podstawowe i podstawowe, 14 proc. średnie, a tylko 3 proc. policealne i wyższe.
To wiejska społeczność jest głównym twórcą wspaniałego stanu naszych zasobów przyrodniczych, będących ewenementem w skali Europy. A to w tych państwach, gdzie występuje pełna gama gatunków rodzimych, możemy mówić o rozwoju zrównoważonym, polegającym na racjonalnym użytkowaniu zasobów przyrodniczych, podczas gdy w pozostałych - o rozwoju zrównoważonym, związanym z sanacją tych zasobów. Nieomylnie Polska należy do tej grupy państw.
Stracone szanse
Wieś polska to kapitał ludzki o korzystnej dla kraju strukturze demograficznej, ale i - jak wspomniano powyżej - ogromnym, częściowo ukrytym bezrobociu.
Państwo, chcąc kreować politykę zrównoważonego rozwoju, musiało wykorzystać wszelkie możliwości w tym zakresie, promując szczególnie walory i osiągnięcia Polski na forum międzynarodowym. PiS zdawało sobie sprawę, że szczególną rolę winna odegrać tu promocja stanu środowiska przyrodniczego Polski i możliwości wykorzystania tego stanu dla rozwoju turystyki i produkcji zdrowej żywności. Nie wykorzystujemy tej szansy i wręcz z uporem maniaka za wszelką cenę chcemy doprowadzić do tego, aby Polskę uznać za kraj produkujący żywność niskiej jakości. Sprzyja temu najnowsza propozycja ustawy o GMO autorstwa rządu PO - PSL, zezwalająca na produkcję roślinną opartą o genetycznie zmodyfikowane rośliny, i zgoda na import genetycznie modyfikowanej soi jako paszy dla zwierząt hodowlanych. Cel został osiągnięty. Polskie produkty przestają być konkurencyjne, bezrobocie na polskiej wsi wzrasta, a Polska traci wiarygodność jako potencjalny producent wyśmienitej żywności. Nie liczy się ani człowiek, ani przyroda, ani najnowsza wiedza, ani rozwój gospodarczy, ani tendencje występujące w państwach starej Piętnastki. Liczy się interes wielkich firm i interes intensywnego rolnictwa starej Piętnastki starających się wyeliminować polskiego rolnika z rynku europejskiego jako groźnego konkurenta mającego pełne podstawy ku temu, aby specjalizować się w produkcji wyśmienitej i poszukiwanej żywności.
PiS wiedziało, że wielką szansą dla wsi polskiej była konwencja klimatyczna i protokół z Kioto i jeden z jej mechanizmów, jakim jest pochłanianie dwutlenku węgla z atmosfery przez polskie lasy.
To na polskiej wsi mieliśmy bowiem ponad 2 mln hektarów ubogich gleb, niegwarantujących obecnie opłacalności produkcji rolnej. Według specjalistów, każdy hektar takiej gleby jest w stanie pochłonąć po zalesieniu średnio około 16 ton dwutlenku węgla na rok przez 100 lat. Tona pochłoniętego dwutlenku węgla to określona suma pieniędzy, zmienna w zależności od koniunktury gospodarczej, wahająca się od kilkunastu do kilkudziesięciu euro za tonę (www.pointcarbon.com.). Zalesianie ubogich, ugorowanych gleb rolnych mogło więc tworzyć stanowiska pracy, zmniejszając bezrobocie. Chroniłoby i podnosiło jakość naszych zasobów przyrodniczych, pomnażając równocześnie odnawialne zasoby energetyczne w postaci drewna. Byłoby również wspomożeniem zaczynającego się w Polsce, tak wyraźnie istniejącego w krajach wysoko rozwiniętych procesu emigracji bogatych ludzi z miast na wieś. Szansą na sprawne wprowadzenie w życie powyżej prezentowanej koncepcji zalesiania były Lasy Państwowe sprawujące nadzór nad powierzchnią ponad 8 mln hektarów. Dzięki wyśmienitemu, scentralizowanemu zarządzaniu w krótkim czasie były w stanie przestawić gospodarkę leśną na bardziej intensywną regenerację środowiska leśnego, intensyfikując akumulację dwutlenku węgla.
Minęło sześć lat naszej bytności w UE i trzy lata rządów sprawowanych przez koalicję PO - PSL. To z tej perspektywy należy udzielić odpowiedzi na pytanie, czy wykorzystujemy swoje szanse i czy zgodnie z założeniami budujemy silne państwo w jednoczącej się Europie, czy też odwrotnie, niweczymy polskie atuty, zmierzając do zaniku polskiej państwowości. Prześledźmy ten problem z punktu widzenia naszych dwóch walorów - wyśmienitego stanu środowiska przyrodniczego oraz przebogatych zasobów energetycznych - i ich wykorzystania dla fundamentu polskiej państwowości, jaką jest polska wieś.
Żywe zasoby przyrodnicze
Dzięki polskiej kulturze użytkowaliśmy tak żywe zasoby przyrodnicze, że zachowaliśmy je w idealnym stanie. Tym różnimy się od pozostałych państw starej Piętnastki UE, gdzie intensyfikacja rolnictwa (nawożenie mineralne, pestycydy, GMO), liberalizacja leśnictwa i nierozsądnie realizowany rozwój infrastruktury zaowocowały katastrofalnym stanem środowiska przyrodniczego, objawiającym się lawinowym zanikiem rodzimych gatunków roślin i zwierząt. Katastrofalny stan środowiska przyrodniczego starej Piętnastki zmusił ją do tworzenia sieci Natura 2000 poprzez implementacje dyrektywy ptasiej (1979 rok) i dyrektywy habitatowej (1992 rok). Tam gdzie cokolwiek pozostało, zaczęto wyznaczać obszary i klasyfikować gatunki według ich zagrożenia, wyróżniając te, które wymagają szczególnych form ochrony. Polska to kraj z pełną gamą rodzimych gatunków roślin i zwierząt. Przy odrobinie wiedzy i zdrowego rozsądku wyznaczenie w Polsce obszarów Natura 2000 nie winno sprawić żadnych trudności. Mogliśmy je wyznaczać tam, gdzie zapewniałoby to cele sieci Natury 2000 i nie powodowało konfliktów gospodarczych. Nie wykorzystaliśmy tej szansy i wyznaczyliśmy w końcu obszary Natury 2000 tak, aby wyznaczeniem tym zablokować planowane inwestycje i tym samym nie wykorzystać należnych nam funduszy unijnych. Dobrze jest to widoczne przy infrastrukturze liniowej. Implementacja przez rząd PO - PSL "Shadow List" do sieci Natura 2000 to stworzenie pełnych podstaw ku temu, aby nie powstał ani kilometr dróg i autostrad tam, gdzie nie będzie to zgodne z koncepcją polityki transportowej Komisji Europejskiej. Rzutuje to także istotnie na wielkość absorpcji środków unijnych w ramach Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko. Dzieje się to z tego powodu, że pieniądze w tym programie są podzielone na konkretne zadania, z których część, z uwagi na wyznaczone na trasie przebiegu dróg obszary Natura 2000 z "Shadow List", nie ma szans być zrealizowana w ciągu najbliższych kilku lat.
Okazuje się, że niczego nie nauczył nas skandal wokół Rospudy. Komisja Europejska, nadinterpretując jedynie zapisy prawne Natury 2000 odnośnie do propozycji z "Shadow List", doprowadziła do tego, że obecny rząd PO - PSL uległ naciskom i wstrzymał tak ważną dla Polski inwestycję, jaką jest obwodnica Augustowa w planowanym przebiegu przez Rospudę. Udowodniono tu również, że nie liczy się ani człowiek, ani przyroda, ani prawo, ani najnowsza wiedza, ani rozwój gospodarczy. Liczy się jedynie stanowisko bliżej nieokreślonych grup nacisku realizujących koncepcję blokady w Polsce rozwoju infrastruktury drogowej północ-południe. Efekt jest widoczny. Trasa S19, łącząca drogą lądową Skandynawię i kraje nadbałtyckie przez Białystok, Rzeszów z Bałkanami i Azją Mniejszą, została wyłączona z finansowania jako droga ekspresowa w Programie Infrastruktura i Środowisko. Według informacji płynących z Brukseli jej rolę ma przejąć autostrada biegnąca przez Białoruś i Ukrainę. Jest to potworny cios z punktu widzenia możliwości rozwoju terenów wiejskich Polski Wschodniej i przykład, jak unikalne polskie żywe zasoby przyrodnicze, zamiast być stymulatorem, stały się barierą rozwoju gospodarczego.
Do podobnych wniosków należy dojść, analizując planowany i realizowany obecnie przebieg drogi ekspresowej S3, łączącej port w Szczecinie z Czechami i dalej Bałkanami. Tu również "Shadow List" odegrała znamienną rolę, a wnikliwy obserwator rozwoju sieci dróg wschodnich Niemiec nie będzie miał złudzeń, co było tego powodem. Główny strumień transportu towarów będzie miał miejsce po lewej stronie Odry. Unikalne zasoby przyrodnicze i tendencyjne wyznaczanie granic obszarów Natura 2000 i w tym miejscu Polski stały się barierą rozwoju gospodarczego.
Zasoby energetyczne
Silne państwo to państwo o silnej gospodarce, w pełni bezpieczne pod względem energetycznym. Jednym z podstawowych atutów Polski są właśnie zasoby energetyczne. Nasz kraj posiada ponad 14 mld ton węgla kamiennego, co stanowi około 90 proc. zasobów tego cennego surowca w całej UE. Na podobnym poziomie szacowane są zasoby węgla brunatnego. W stu procentach może uniezależniać nas to od dostaw zewnętrznych, a więc gwarantować rzeczywiste bezpieczeństwo energetyczne Polski na setki lat. W tym miejscu należy także wspomnieć o polskich zasobach energii odnawialnej w postaci złóż geotermalnych, których zasobność przewyższa 150 razy nasze potrzeby, złóż gazu przeazotowanego oraz badanego obecnie gazu łupkowego. W tej sytuacji węgiel i zasoby geotermalne winny być głównym punktem zainteresowania rządu jako bazy dla bezpieczeństwa energetycznego kraju. Niestety już traktatem akcesyjnym rozpoczęliśmy, a pakietem klimatyczno-energetycznym przyjętym przez obecny rząd PO - PSL skutecznie kontynuujemy proces blokady polskich zasobów energetycznych. Polska, która dokonała z nawiązką redukcji emisji gazów cieplarnianych i zgodnie z protokołem z Kioto posiada 100 mln ton CO2 rocznej nadwyżki emisji, zgodnie z przyjętymi wewnątrzunijnym systemem handlu emisjami i pakietem klimatyczno-energetycznym, chcąc produkować energię elektryczną, ciepło, stal, cement, szkło i papier, musi dokupić limity emisji, i to od tych, którzy nie wywiązali się ze swoich zobowiązań, a więc od państw starej Piętnastki.
Ignorując podpisane i ratyfikowane porozumienia konwencji klimatycznej i protokołu z Kioto, z kraju o pełnym bezpieczeństwie energetycznym stajemy się państwem coraz bardziej uzależnionym od zewnętrznych dostaw energii. Rodzimy węgiel zastępujemy importowanym gazem, ropą i planowanym ostatnio importem technologii nuklearnych. Zasoby polskiej energii odnawialnej, możliwej do pozyskiwania z biomasy i geotermii, blokuje się bądź to traktatem akcesyjnym i pakietem klimatyczno-energetycznym, bądź też wewnętrznymi przepisami, promując obce technologie. Klasycznym przykładem jest wspieranie rozwoju drogiej energetyki wiatrowej, całkowicie opartej na obcych technologiach. Przepisami, lub też lepiej ich brakiem, daje się zielone światło dla importu wiatraków o wątpliwych walorach estetycznych i ustawiania ich w miejscach zagrażających i zdrowiu człowieka, i występowaniu chronionych zwierząt. Mamieniem właścicieli gruntów zyskami z dzierżawy, a samorządów - zyskami z podatków, stwarza się warunki do przejmowania własności ziemskiej, pogarszania jakości życia mieszkańców i obniżania potencjalnej wartości produkcji rolnej. Podobnym przykładem jest blokada możliwości wykorzystania lasów do bilansu pochłaniania dwutlenku węgla z atmosfery, mimo że związane jest to zarówno z ochroną bioróżnorodności, jak i wzmożeniem produkcji odnawialnych źródeł energii (drewno) oraz tworzeniem miejsc pracy na terenach wiejskich (hektar lasu może pochłonąć do kilkunastu ton CO2 rocznie przy obecnej cenie jednej tony około 15 euro, patrz www.pointcarbon.com). Obecny rząd, przyjmując pakiet klimatyczno-energetyczny, nie przywiązuje do tego żadnej wagi. Nie interesuje go zmniejszanie tu, w Polsce, koncentracji dwutlenku węgla w atmosferze poprzez stosowanie polskich czystych technologii spalania polskiego węgla i wykorzystanie w tym celu polskich lasów. Interesuje go natomiast zastosowanie obcej, mogącej blokować korzystanie z geologicznych zasobów energetycznych, niezwykle kosztownej technologii CCS (wychwytywanie dwutlenku węgla i magazynowanie w pokładach geologicznych), gdzie koszt wtłoczonego CO2 może dochodzić, według Ministerstwa Gospodarki, nawet do 100 euro za jedną tonę.
Jeszcze bardziej niezrozumiałe jest, dlaczego - nie pozwalając na wykorzystanie polskich lasów do krajowego bilansu redukcji emisji CO2 i uzyskiwanie dochodów przez polskich właścicieli lasów - obecna koalicja PO - PSL, przyjmując w roku 2008 nową ustawę o handlu emisjami, możliwość taką stworzyła obcokrajowcom. Mówiąc krótko, zalesiający polskie tereny inwestor unijny spoza Polski może otrzymywać pieniądze za pochłanianie dwutlenku węgla z atmosfery przez lasy, a Polak takiej możliwości nie ma, zarówno w Polsce, jak i w pozostałych krajach unijnych.
Pytanie przed kampanią
Najwyższy więc czas zadać kandydującym partiom pytanie o wizję państwa polskiego w świetle wykorzystania naszych szans i atutów. Zadaję je, gdyż obawiam się, że kandydaci do parlamentu z obecnej koalicji rządzącej będą starali się patrzeć nie w przeszłość, lecz w przyszłość, gdzie przewodnią myślą będą słowa pana premiera wypowiedziane 19 marca 2010 roku podczas 63. posiedzenia Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej. Według niego, okres rządów PO - PSL to pasmo wielkich sukcesów gospodarczych, spełnionych obietnic, a więc cytuję: "rosnącej pozycji Polski w świecie, a zwłaszcza w Unii Europejskiej". Resort rolnictwa obecnego rządu również widzi same sukcesy i nie dostrzega problemów, którymi są ukryte bezrobocie i wbrew pozorom "optymizm" młodej społeczności wiejskiej. Zarejestrowany wzrost optymizmu może być skutkiem spodziewanej, zapowiadanej i stymulowanej przez rząd PO - PSL zagranicznej migracji zarobkowej młodych ludzi z terenów wiejskich do państw starej Piętnastki. Emigracja młodych ludzi nie jest sukcesem, ale ogromnym zagrożeniem dla Polski, i jest wynikiem konsekwentnie prowadzonej, chociaż ukrytej polityki obecnej koalicji rządzącej. PiS posiada program ochrony polskiej wsi i projekty odpowiednich ustaw. To dlatego z taką determinacją bronimy polskich Lasów Państwowych przed ich prywatyzacją, widząc w nich wielką szansę rozwoju terenów wiejskich. To dlatego z taką determinacją bronimy Polski przed uprawą genetycznie modyfikowanych roślin i przed wykorzystywaniem genetycznie modyfikowanych pasz w produkcji zwierzęcej, wiedząc, że szansą dla naszego kraju jest ogólnoświatowa wiedza, iż Polska to kraj produkujący żywność o najwyższej jakości. To dlatego tak mocno obstajemy przy rozwoju infrastruktury drogowej również w kierunku północ-południe po wschodniej i zachodniej stronie naszej Ojczyzny, gdyż widzimy w tym szansę zarówno na rozwój turystyki, jak i szybki transport świetnej polskiej żywności na cały świat. To dlatego w końcu tak mocno stawiamy na bezpieczeństwo energetyczne kraju oparte na własnych zasobach energetycznych, a nie na uzależnianiu się od dostaw zewnętrznych czy też obcych technologiach, co widzimy na przykładzie wiatraków, które tak mocno niszczą i polskie krajobrazy, i polskie żywe zasoby przyrodnicze.
Prof. dr hab. Jan Szyszko - kierownik Samodzielnej Pracowni Oceny i Wyceny Zasobów Przyrodniczych SGGW, prezes Stowarzyszenia na rzecz Zrównoważonego Rozwoju Polski, poseł na Sejm z ramienia PiS, minister ochrony środowiska w rządzie premiera Jerzego Buzka i minister środowiska w rządzie premiera Jarosława Kaczyńskiego.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110405&typ=my&id=my01.txt
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz