Robimy to nie dla PiS, nie dla swojej chwały, ale dla Ojczyzny - Profesor Stanisław Mikołajczak (arcana.pl)

avatar użytkownika Maryla
„Ty, taki rozsądny i popierasz pisiorów?”...
26-02-2011 10:03

Robimy to nie dla PiS, nie dla swojej chwały, ale dla Ojczyzny – mówi w wywiadzie Profesor Stanisław Mikołajczak, przewodniczący Akademickiego Klubu Obywatelskiego im. Lecha Kaczyńskiego. Środowisko naukowców Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu stanowczo sprzeciwia się dyskryminacji obywateli Rzeczypospolitej ze względu na poglądy polityczne, czy też na wyznawanie wartości chrześcijańskich i patriotycznych. 

portal ARCANA: „Rzeczpospolita” niedawno opublikowała tekst naukowców warszawskich pt. „W obronie prawdy”, a już nazajutrz portal solidarni2010 podaje oświadczenie Akademickiego Klubu Obywatelskiego, które powstało niespełna trzy tygodnie wcześniej. Czy ta zbieżność wystąpienia warszawskiego środowiska (początek lutego) i zawiązania się Państwa Klubu (II połowa stycznia), to przypadek? Co było bezpośrednią inspiracją do utworzenia Akademickiego Klubu Obywatelskiego?

Stanisław Mikołajczak: „Rzeczpospolita” 9 lutego przedrukowała tekst z wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego – prawdopodobnie powstawał on równocześnie z konstytuowaniem się naszego Klubu . Były to więc inicjatywy zupełnie z sobą niepowiązane – istnieje jednak związek sytuacyjny: wspólna refleksja, wspólne myślenie o dręczącej nas atmosferze debaty publicznej i roli środowisk akademickich w jej warstwie merytorycznej i sposobach ekspresji. Od dłuższego czasu w części środowiska narasta niezgoda na taki typ dyskursu. Ta niezgoda zaczyna być w różny sposób manifestowana. Najpierw poprzez indywidualny sprzeciw wobec istniejącej sytuacji, przez zbiorowe zabieranie głosu, zbiorowe wyrażanie opinii, po organizowanie się w stałe struktury mogące w sposób celowy i planowy oddziaływać na środowisko akademickie i jego otoczenie w celu zmiany sposobu myślenia, postaw i działań.

Część akademickiego środowiska poznańskiego przeszła już te etapy. Grupowanie się naszego środowiska zaczęło się odZaprzysiężenie L. Kaczyńskiegopublicznego, zbiorowego wsparcia kilkoma oświadczeniami konieczności przeprowadzenia lustracji środowisk akademickich – podpisało się kilkadziesiąt osób w większości profesorów poznańskich uczelni, zwłaszcza UAM. Jeszcze szerszy zakres poparcia miały listy otwarte do władz RP w obronie istnienia CBA i szefa tej instytucji Mariusza Kamińskiego; potem w obronie wyrzucanego Prezesa TVP Bronisława Wildsteina i zagrożeniu pluralizmu w mediach publicznych w Poznaniu zawiązał się Obywatelski Komitet Obrony Wolności Mediów Publicznych, którego jądro stanowili członkowie społeczności akademickiej Poznania. Dalsza konsolidacja środowiska nastąpiła po katastrofie smoleńskiej – wystosowaliśmy „apel smoleński” w sprawie jedności prawicy w wyborach prezydenckich i poparciu kandydatury dr. Jarosława Kaczyńskiego, dalszą konsekwencją tego było powstanie w Poznaniu bardzo licznego i zdecydowanie akademickiego Honorowego Komitetu Poparcia Jarosława Kaczyńskiego w tych wyborach – komitet liczył blisko 200 osób, w tym ponad 130 profesorów i kilkudziesięciu doktorów z poznańskich uczelni i PAN.

Coraz silniej integrujące się środowisko postanowiło stworzyć stałe miejsce wyrażania swoich opinii, rozpocząć pracę na rzecz zmiany postrzegania otaczającej nas rzeczywistości społeczno-politycznej i kulturowej zarówno we własnym środowisku, jak i na zewnątrz. Tak narodził się Akademicki Klub Obywatelski im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Ma więc on swoją prehistorię – takie wielkopolskie, spokojne, uporczywe gromadzenie ludzi i budowanie struktur wokół idei i sposobów ich wcielania w życie.* 

portal ARCANA: Co skłoniło Państwa do uznania śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego za patrona Akademickiego Klubu Obywatelskiego?

S.M.: Śp. Profesor Lech Kaczyński – Prezydent Rzeczypospolitej stał się naturalnym patronem Klubu. W pierwszych fazach naszej działalności nie szukaliśmy osobowych punktów odniesienia, skupialiśmy się na sprawach, o które się upominaliśmy. Lech Kaczyński pojawił się w sposób całkowicie oczywisty w momencie, w którym uświadomiliśmy sobie, że Jego brat Jarosław jest naturalnym spadkobiercą i kontynuatorem wspólnej dla nich myśli – bardzo nam bliskiej – o pojmowaniu miejsca i roli narodu i państwa polskiego we współczesnym świecie. Tragedia smoleńska spowodowała wyrwanie nas z pewnej bierności, z braku aktywnie wyrażanej niezgody na oczernianie i postponowanie śp. Prezydenta RP. Jego tragiczne odejście uświadomiło rolę, jaką odgrywał w kształtowaniu polskiej myśli politycznej – i wyzwoliło potrzebę kontynuowania Jego dzieła, a elementem tego jest pielęgnowanie i upowszechnianie wiedzy o Jego dokonaniach. To był zdecydowanie najwybitniejszy prezydent III Rzeczypospolitej, polski mąż stanu, polityk wolny od skazy myślenia postkolonialnego, jakże, niestety, częstego, wśród naszych polityków.

portal ARCANA: W oświadczeniu z 9 lutego napisaliście Państwo: „(...) doświadczamy uciążliwości tej sytuacji i (...) obserwujemy, że zarówno w życiu wewnątrz uczelni, jak i w debacie publicznej coraz mniej niezależnego myślenia i wymiany należycie uargumentowanych poglądów, a coraz więcej piętnowania adwersarzy, etykietowania czy – co dodajemy od siebie – wyszydzania, naruszającego godność osoby ludzkiej”. Jakby Pan Profesor wyjaśnił osobom nieprzekonanym, na czym polega owe „piętnowanie i wyszydzanie”?

L. KaczyńskiS.M.: Odpowiedzią na to pytanie mogłoby być odesłanie czytelnika do lektury codziennej i cotygodniowej prasy i programów informacyjno-publicystycznych w mediach elektronicznych. W ostatnim czasie swego rodzaju „symboliczna” i typowa stała się wypowiedź Marcina Króla we „Wproście” na temat książki Romana Graczyka o „Tygodniku Powszechnym” – autor, profesor przecież, rezygnuje całkowicie z dyskusji merytorycznej, skupiając się właśnie na „piętnowaniu, etykietowaniu, wyszydzaniu i deprecjonowaniu” autora. To jest klasyczny, niezamierzenie przerysowany sposób „polemizowania” z przecież nieagresywnie ujętą i generalnie życzliwą środowisku „Tygodnika” wiedzą o ważnym elemencie historii tego środowiska.

A w moim bezpośrednim otoczeniu towarzyskim i zawodowym wielokrotnie spotykam się z wypowiedziami typu: „ty, taki rozsądny i popierasz PiS/pisiorów”, na propozycję przeczytania tekstu pióra Wildsteina, Ziemkiewicza, Lichockiej… – pada odpowiedź: „nie, ich się nie czyta, no, wybacz…”, na propozycję spokojnego rozważenia odpowiedzi na dziesiątki pytań o katastrofę smoleńską, pada na ogół odpowiedź: „to co, ty jesteś zwolennikiem zamachu?”. Odmowa wiedzy w środowiskach akademickich jest porażająca i przerażająca – Koledzy precyzyjnie stosujący metody naukowego poznawania świata w swoich dyscyplinach naukowych, wykazujący się krytycyzmem i samodzielnością myślenia – tracą te przymioty w zetknięciu z problematyka społeczno-polityczną – niepojęte, ale wszechobecne.

Temu towarzyszą – na ogół szeptane – opinie/wypowiedzi: „też popieram PiS, ale nie mogę się wychylić, bo stracę pracę, bo obetną mi finansowanie instytucji/stowarzyszenia, którego jestem prezesem…” – takie zjawiska istnieją naprawdę.

portal ARCANA: Co byście Państwo odpowiedzieli na hipotetyczny zarzut hipotetycznego profesora entomologii, że jesteście „PiSowskimi profesorami”?

S.M.: Temu jednemu konkretnemu profesorowi entomologii powiedziałbym, że jest obrazą stanu profesorskiego.

A tymi „hipotetycznymi” radzę się nie przejmować – róbmy swoje. Nie traćmy nadziei, że fałsz otaczający można przełamać – tylko trzeba uporczywie, z determinacją i odwagą głosić swoje idee, przekonania, z głęboka wiarą, że robimy to nie dla PiS, nie dla swojej chwały, ale dla Ojczyzny, dla przyszłych pokoleń Polaków. „Prawda nas wyzwoli”. Także z doraźnej opresji politycznej. Musimy pracować w dwóch planach: w planie długim – przeobrażając świadomość narodową, i w planie doraźnym – działając na rzecz wygrania wyborów parlamentarnych, bo tylko to daje realną możliwość kształtowania życia narodowego i państwowego zgodnie z naszymi ideałami.

Róbmy swoje.

Rozmawiał Jakub Augustyn Maciejewski

 

Zachęcamy także do lektury Homilii Abp. Stanisława Gądeckiego, metropolity poznańskiego, który przypomina w niej naukowcom m.in. o konieczności odważnego dążenia do prawdy.

 


* Dobrze wyrażają to przyjęte w Statucie AKO założenia ideowe i programowe:  

  1. „Nadrzędnym celem AKO jest kształtowanie i propagowanie postaw i działań upowszechniających nowoczesny polski patriotyzm, który łączy pamięć o dokonaniach i tradycjach minionych pokoleń Polaków z działaniami na rzecz rozwoju współczesnej Polski i przyszłych pokoleń.
  2. Działania podejmowane przez AKO mają na celu również dążenie do zapewnienia wysokiego poziomu edukacji i nauki polskiej.
  3. Akademicki Klub Obywatelski jest miejscem integracji środowisk akademickich wokół idei polskiego patriotyzmu. W tym celu AKO i jego członkowie podejmują następujące działania:

-organizowanie konferencji, seminariów, sympozjów, wykładów, pogadanek, pokazów z wykorzystaniem wszelkich dostępnych mediów dla różnych środowisk, zwłaszcza dla szkół, podczas których przekazywać się będzie ich uczestnikom wiedzę o różnych aspektach historycznych i współczesnych polskiego życia narodowego i państwowego,

-inicjowanie dyskusji lub włączanie się w dyskusje o ważnych moralnie, społecznie, ekonomicznie, politycznie sprawach życia publicznego w Polsce – formułowanie i wydawanie w tych sprawach oświadczeń, opinii, komunikatów, stanowisk, odezw itp.

-domaganie się od osób pełniących funkcje publiczne, aby ich działania służyły dobru wspólnemu, a nie interesom partykularnym czy osobistym, w szczególności dotyczy to funkcjonariuszy instytucji państwowych, samorządowych i pracowników mediów publicznych i komercyjnych,

-upowszechnianie wiedzy i pamięci o myśli społeczno-politycznej i dokonaniach patrona naszego Klubu Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Śp. Lecha Kaczyńskiego.

  1. Ideową podstawą działań AKO są wartości chrześcijańskie i patriotyczne, które od ponad tysiąca lat współtworzyły polską tożsamość narodową; a także zasady solidarności społecznej i demokracji we wszystkich sferach życia publicznego.
  2. Członkowie AKO w swoim myśleniu i działaniach kierują się zasadą komplementarności metod naukowego, religijnego i artystycznego poznawania i objaśniana świata.
  3. Za nadrzędne kategorie organizujące polskie życie społeczne członkowie AKO uznają rodzinę, naród i suwerenne państwo.”
 

 

http://www.portal.arcana.pl/Ty-taki-rozsadny-i-popierasz-pisiorow,804.html

Etykietowanie:

3 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. Milczenie elit

O zaniku poczucia misji społecznej wśród polskich uczonych i
przyczynach bylejakości debaty publicznej oraz o uszczypliwościach na
żenującym poziomie z prof. Jadwigą Staniszkis rozmawia Wiesława
Lewandowska



Wiesława Lewandowska: — „W obronie prawdy” — taki
tytuł nosi list otwarty grupy pracowników naukowych UW poświęcony
bylejakości polskiego życia publicznego i zagubieniu misji
uniwersyteckich elit. Czy zgadza się Pani Profesor z tezami tego
„Listu”?

Prof. Jadwiga Staniszkis: — Przede wszystkim bardzo
pochwalam autorów za to, że w ogóle odważyli się przeciwstawić
większości swego środowiska i oczywiście całkowicie zgadzam się z
treścią tego „Listu”. O poruszonych w nim problemach sama staram się
mówić, ilekroć tylko mam okazję być w mediach...

— Do których nie jest Pani tak często zapraszana, jak inni komentatorzy...

Zdaję sobie sprawę z tego, że jeśli jestem
zapraszana, to tylko dlatego, że media, nawet te komercyjne, muszą
zachować jakieś wrażenie obiektywności. I tylko dzięki temu czasem udaje
mi się dotrzeć do szerszej publiczności z tym, co chcę powiedzieć, o
czym, według mnie, trzeba mówić, a nie mówi się... Niestety, dobrze
wiem, jaką cenę trzeba za to płacić w środowisku naukowym.

— Jaką? Za jakie wypowiedzi zbiera Pani największe cięgi od kolegów uczonych?

W ostatnim czasie przede wszystkim za pozytywne
wypowiedzi o Lechu Kaczyńskim, za wsparcie dla Jarosława Kaczyńskiego
oraz za popieranie takiego stanowiska w sprawie katastrofy smoleńskiej,
jakie przedstawiono m.in. właśnie w tym „Liście” pracowników naukowych
UW. Wielu ludzi z naszego środowiska uważa, że analizowanie przyczyn
katastrofy smoleńskiej to oszołomstwo, niemal jakieś wynaturzenie, a
nawet, jak to zupełnie absurdalnie określono — pielęgnowanie „kultury
śmierci”. Ja natomiast uważam, że absurdalne jest raczej niezajmowanie
się tą sprawą, a zwykłą niegodziwością są kpiny z tych, którzy dociekają
prawdy. Cieszy więc, że to właśnie naukowcy z UW podkreślają kardynalny
błąd premiera Tuska, który zgodził się, bez jakiejkolwiek dyskusji z
polskimi prawnikami, na przyjęcie rosyjskiej propozycji zastosowania
konwencji chicagowskiej i jej art.13 do wyjaśniania tragedii
smoleńskiej. Podobno nawet minister obrony Bogdan Klich zaraz po
katastrofie zaproponował premierowi zwrócenie się o pomoc do dowództwa
NATO, a Donald Tusk po rozmowie z premierem Rosji Putinem odmówił...

— Autorzy „Listu w obronie prawdy” zarzucają elitom
intelektualnym, zwłaszcza uniwersyteckim, że inspirują tylko namiastkę
debaty publicznej, że „odciągają uwagę od meritum spraw i rzeczowych
argumentów”.

To prawda. Elity uniwersyteckie chętnie zabierają
głos, gdy chodzi o dyskredytowanie inaczej myślących, wprost nie
dopuszczają możliwości zajmowania innych stanowisk (zwłaszcza
popierających prawicę). Sama wielokrotnie doświadczyłam z tego powodu
jeśli nie wprost agresji, to na pewno ironii i lekceważenia. Ja się tym
nie przejmuję, ale wielu moich kolegów milcząco ulega tej presji
otoczenia. Takie stanowisko, jak np. prof. Marcina Kuli — zarzucające
prezydentowi Kaczyńskiemu wszystko, co najgorsze — było i jest obecnie
bardzo powszechne. Trzeba jasno powiedzieć, że, niestety, w tym
elitarnym środowisku, nawet wśród dobrych i przyzwoitych naukowców, mamy
do czynienia prawie wyłącznie z tego typu, według mojej oceny, dość
prymitywnym nastawieniem.

— Podziela Pani Profesor wyrażoną w „Liście” opinię,
że środowisko uniwersyteckie, które powinno „dążyć do Prawdy”, zajmuje
się głównie „uszczypliwościami na żenującym poziomie”?

Tak, i jest mi z tego powodu bardzo przykro.
Osobiście lubię Uniwersytet ze względu na studentów, a nie na
środowisko... Niedawno w swej uniwersyteckiej poczcie odnalazłam stary
list z życzeniami na Nowy Rok 2010 od pani prezydentowej Marii
Kaczyńskiej. Na standardowym druku Pierwszej Damy widnieje odręczny
dopisek dotyczący 2009 r.: „to był trudny rok”... Zważywszy, że nie
byłam dla pani Marii szczególnie bliską osobą, a mimo to podzieliła się
ze mną swoim rozgoryczeniem, zastanawiam się, jak bardzo musiała
przeżywać te wszystkie ataki, ten nieprzyjazny i nienawistny klimat
wokół Prezydenta, tę niesprawiedliwość ocen ferowanych przez autorytety i
bezrefleksyjnie powtarzanych potem przez zwykłych ludzi.

— Dlaczego śp. prezydent Lech Kaczyński był i, niestety, pozostaje ulubionym obiektem krytyki polskich autorytetów?

Tak naprawdę — trudno to pojąć. Trudno mi
zrozumieć, dlaczego te autorytety z prostej przyzwoitości nie
protestowały, kiedy obrażano go i jako Głowę Państwa, i jako człowieka.
Mało tego, dlaczego same go obrażały? Dlaczego w tych kompetentnych
gronach nie poddawano rzeczowej ocenie jego projektów, a tylko śmiano
się z nazwiska, z wyglądu...? A potem, po 10 kwietnia, z jakim
pobłażaniem i lekceważeniem mówiono o dorobku prezydenta Kaczyńskiego...
Tymczasem dzisiaj wiadomo, że jego koncepcje — już bez złośliwych
komentarzy i w milczeniu — nabierają ważności. To jego wizję
południowego wymiaru polityki energetycznej UE będzie realizowała polska
prezydencja, to dzięki jego poparciu dla Gruzji w kluczowym momencie
jest ona dziś zapraszana do stowarzyszenia z NATO i UE. To on był
kontynuatorem zarzuconej przez PO Giedroyciowskiej formuły europejskiej
integracji Ukrainy. Warto by też dziś zapytać, dlaczego nikt nie
krytykuje gaf prezydenta Komorowskiego, które wcale nie są takie
bagatelne, a zdarzają się nawet i te szkodliwe dla kraju, jak np.
przygotowanie przez Kancelarię Prezydenta materiałów dla prezydenta
Ukrainy Janukowycza po rosyjsku... Dlaczego jednego można było niszczyć i
atakować, niemal linczować, tylko dlatego, że chciał jakoś zachować
ideały solidarności, połączyć wolność ze sprawiedliwością, doprowadzić
do przejrzystości elit, że likwidował WSI...? Dlaczego drugiemu wszystko
uchodzi na sucho? Dlatego, że niewiele robi i kokietuje elity? Widać
to, co robił Kaczyński, było przez większość elit traktowane jako
zagrożenie ich interesów... Stąd ten nieprzytomny atak.

— Jak Pani Profesor ocenia podnoszony przez autorów
„Listu” brak pozytywnej aktywności elit, a zwłaszcza środowisk
akademickich w życiu kraju?

Cóż, to godne ubolewania, że nasze środowiska
naukowe (nie tylko zresztą one) od pewnego czasu nie biorą udziału w
publicznej debacie na temat wprowadzanych w Polsce rozwiązań
gospodarczych i socjalnych. Środowiska naukowe integrują się dziś
głównie wokół własnych interesów, a nie wokół tak ważnych spraw
publicznych, jak dylematy rozwojowe. Bardzo brakuje dyskusji
specjalistów o możliwych sposobach wyjścia z problemów strukturalnych
polskiej gospodarki. A przecież nawet w czasach komunizmu środowiska
naukowe — Towarzystwa Naukowe, socjologiczne, ekonomiczne, prawnicze —
często pisały rozmaite listy otwarte, sporządzały raporty, które krążyły
w obiegu nieformalnym (np. raport sporządzony przez środowisko
„Doświadczenie i Przyszłość”). Po prostu ludzie poczuwali się do
obywatelskiej aktywności, a dziś mamy tylko bierność, żadnej inicjatywy,
żadnego pozytywnego działania... Jedyną aktywnością, do jakiej
środowiska naukowe są zdolne się zmobilizować, to obrona własna, jak np.
kilka lat temu przed lustracją... Środowiska intelektualne popierają PO
mimo wielu złych zapisów w ustawie o PAN, o stopniach naukowych oraz w
ustawie o szkolnictwie wyższym, mimo dalszych cięć na badania naukowe i
rozwój. Zapomina się, że hasło „1% PKB na kulturę” było hasłem kampanii
wyborczej Jarosława Kaczyńskiego. Nawet przypominanie tego nie jest mile
widziane.

— „Prawdziwa elita protestowałaby na taki styl
publicznej debaty”, czytamy w „Liście”. Nie ma w Polsce prawdziwych,
przyzwoitych elit, czy może są tylko „niewidoczne”?

Ci, którzy ośmielają się protestować, są
rzeczywiście znacznie mniej widoczni, a przez dominującą i dobrze przez
media nagłośnioną większość poddani ostrej krytyce, polegającej głównie
na wyśmianiu, przyklejeniu etykietki np. oszołoma lub fundamentalisty...
Uważam, że zbyt długo już trwa ta sytuacja wyniszczająca wszystkich,
wprowadzająca całe środowisko naukowe w taki spolaryzowany i
powierzchowny dyskurs, w ciągłe przerzucanie się emocjami. Stare strachy
i nowe mity — antysemityzm, tradycjonalizm, klerykalizm, teokracja,
fundamentalizm — nie wiadomo dlaczego ciągle są podsycane, co u
wszystkich wywołuje poczucie zagrożenia. Stąd może te dziwne zachowania i
wypowiedzi tych, którzy powinni być wzorcem przyzwoitości
intelektualnej. Coraz trudniej więc mówić o misyjnym zaangażowaniu
środowisk akademickich.

— Jak powinno się dziś rozumieć misję uczonego?

Tak jak zawsze. Przypomnę tu ideę „Wszechnicy
Solidarności”, gdzie chodziło o to, żeby się dzielić wiedzą z jak
największymi grupami ludzi, a jednocześnie nie obniżać standardu pracy
naukowej, czego miernikiem są dziś publikacje zagraniczne. Ja w miarę
możliwości staram się łączyć te dwie powinności naukowca, właśnie w
poczuciu społecznej misji.

— Autorzy „Listu” zwracają uwagę na głęboki kryzys tak rozumianej misji uniwersytetu.

Tak, w pełni zgadzam się z tą tezą „Listu”. Warto
także zastanowić się nad przyczynami tego zjawiska. Moim zdaniem, obecny
kryzys środowiska uniwersyteckiego bierze się stąd, że — szczególnie w
naukach humanistycznych — doszło do negatywnej selekcji, która dokonuje
się od co najmniej 1968 r., kiedy to wprowadzono na wyższe uczelnie tzw.
marcowych docentów, którzy dziś są profesorami, a którzy dobrali sobie
odpowiednią kadrę. Później następowały kolejne czystki w czasach Gierka,
potem w stanie wojennym... Głęboko zdegenerowana jest dziś zwłaszcza
polska humanistyka. A do tego trzeba dodać jeszcze tragiczną sytuację
całej polskiej nauki, pauperyzację naukowców, która powoduje, że
najlepsi rezygnują z zaszczytnego kiedyś uprawiania nauki i idą tam,
gdzie mają większe wyzwania intelektualne. Z pauperyzacją przyszła
komercjalizacja, a z nią obniżenie poziomu, apatia...

— Stąd ta zbiorowa niezdolność środowiska do realizacji wyższych celów?

Raczej niechęć. Obserwujemy takie wygodne
dołączanie się środowisk akademickich do obozu władzy, która nie stawia
dziś wyższych wymagań. Daje tu o sobie znać wspomniana, trwająca przez
dziesięciolecia i pokolenia selekcja negatywna, której głównym efektem
jest właśnie bierność i koniunkturalizm. Do tego dochodzi jeszcze
wiążące się z niedofinansowaniem nauki poczucie materialnego zagrożenia,
niepewność jutra i frustracja. Szkoda tylko, że ta frustracja nie jest
adresowana do konkretnych autorów złych rozwiązań w sferze nauki. Jakoś
nie słyszy się protestów środowiska, że właśnie wprowadza się kolejną
możliwość łatwiejszego dostępu do stopnia doktora habilitowanego, że nie
zwiększa się finansowania nauki, lecz wprowadza administracyjny,
zależny od państwa przydział pieniędzy, co wymusza potulny stosunek do
władzy. Do tego trzeba jeszcze dodać znaczny spadek kompetencji
naukowych, ponieważ nowe wyzwania coraz częściej przerastają możliwości
poszczególnych środowisk naukowych. Może stąd to wyłączenie się z
obywatelskiego zaangażowania.

— „List w obronie prawdy” ostrzega wręcz przed
nihilizmem, ku któremu prowadzą społeczeństwo dzisiejsze elity. Czy to
nie przesada?

Nie, uważam jedynie, że tylko używanie słowa
„elity” jest tu przesadą. Te niby-elity, o których tyle mówimy,
podważają i negują wszystko, czego same się boją. Tym sposobem
rzeczywiście, korzystając ze swej pozycji, pokazują drogę donikąd. Tak,
zgadzam się z autorami „Listu”, że niby-elity torują drogę do
społecznego nihilizmu, także dlatego, że wyśmiewają się z prostych ludzi
starających się zachować szacunek dla wartości.

„List w obronie prawdy” pracowników naukowych
Uniwersytetu Warszawskiego został opublikowany w „Niedzieli” nr 8, z
datą 20 lutego 2011 r., pod pierwotnym tytułem „Misja uniwersytetu —
aspekt dzisiejszy”.

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/Z/ZE/niedziela201110-milczenie.html


Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika demonica

2. świetny wywiad

wszystko co robimy, robimy dla Polski, żeby była prawdziwa i sprawiedliwa, żeby można było w Niej godnie żyć.

 pozdrawiam demonica

avatar użytkownika gość z drogi

3. Swietny wywiad........

re Pani Marii Kaczyńskiej
aż strach pomysleć jak bardzo musiały Ją boleć te wszystkie niesprawiedliwe oceny,grubianskie żarty
i zwykła podłość...........

gość z drogi