Jak M. Siwiec bez przeszkód mógł obrażać M. Kaczyńską w Zetce

avatar użytkownika chinaski

Brakuje mi "Antysalonu" Ziemkiewicza. By wypełnić choć w jakiejś części tą publicystyczną lukę, włączyłem dziś rano "7 dzień tygodnia". Przy okazji przyznam się, że zdecydowanie wolę dyskusje publicystów/naukowców/dziennikarzy niż polityków. W tym pierwszym przypadku jest jednak mniej emocji, dzięki czemu dyskurs miewa merytoryczny charakter. Wystarczy porównać "salon polityczny Trójki" z następującym po nim (niestety niegdyś) "salonem prasowym", by poczuć jakościową różnicę.



Wróćmy do "ZETKI".

Oczywiście po audycji M. Olejnik nie obiecywałem sobie zbyt wiele. Prowadząca to okaz radykalnie antypisowski. Ze strony PSLu stałym uczestnikiem debaty jest nieznośnie proplatformerski, nieprzyzwoicie rubaszny S. Żelichowski. Platfus (dziś poseł Halicki) może wygadywać najbezczelniejsze głupstwa przy milczącej aprobacie moderatorki programu; PISowiec - o prawo głosu walczyć musi nie tylko z trzema politycznymi adwersarzami (nie liczę PJN-u), ale przede wszystkim z "uroczą" blondyną...

Po tych licznych ostatnio głosach, że "ktoś tam przekręcił wajchę", sądziłem naiwnie, iż może i w "Zetce" coś wzdrygnęło...

Próżne oczekiwania.

Od początku programu królował "Jarosław Kaczyński". Wszyscy goście (prócz Kowala i Błaszczaka) zamienili się w surowych recenzentów blogerskich - wszak Prezes założył konto na platformie I. Janke. Najbardziej rozbawił mnie M. Siwiec, który bełkotał coś o "czuciu" bloga, specyfice salonu24, tej atmosferze, uzyskiwaniu wiarygodności wśród czytelników komentowaniem. Mówił to z luzem i pewnością siebie, co najmniej tak, jakby był profesjonalistą, blogerską gwiazdą z dorobkiem niczym Krzysztof Leski....Zaglądam na Siwca blog i....widzę miażdżącą statystykę: 89 notek, 22 komentarze. Pobity bezwzględnie nawet przez partyjnego znajomka, tego od "Welcome everybody". Nie od dziś wiadomo, że Pan Marek potrafi i lubi się w czuć w rolę kogoś kim nie jest i kim nigdy nie będzie. Kiedyś pozazdrościł Janowi Pawłowi II, dziś chyba Rysiowi Czarneckiemu(?)... Komuchy w ten sposób leczą kompleksy.

Potem jednak miłościwa Olejnikowa przesunęła ciężar debaty na inne tory. Od początku iskrzyło na linii Stokrotka-Błaszczak. Miałem wrażenie, że wkur... ją sama obecność posła PIS w studio. W pewnym momencie wypaliła coś takiego:

"Wie Pan, ile maili przychodzi do nas w Pana sprawie. Tylko z Panem mamy tu taki problem".

W ten sposób Błaszczaka pacyfikowało Radio Zet, gdy ekonomiczne tyrady głosił wybitny intelektualista Andrzej Halicki.

Ale to nie wszystko. Kiedy Błaszczak komentował niedawne wystąpienie rosyjskich "ekspertów", powtarzając ustalenia dotyczące zachowania pilotów TU 154 M, Olejnikowa skonstatowała:

"Niech Pan najpierw idzie na kurs pilotażu, a potem wypowiada się na ten temat!".


Na koniec audycji "Stokrotka" dała poużywać Siwcowi na nieobecnej w studio M. Kaczyńskiej. Siwiec powiedział, że Marta bardzo szybko ogarnęła się po stracie rodziców; dziś chcę wykorzystać nazwisko - już myśli o politycznej karierze. W każdym razie częściej o niej niż o poległych rodzicach. Dodał też, iż zna osoby, które znacznie częściej jeżdżą na grób Lecha i Marii Kaaczyńskich niż ich własna córka.

Na te skandaliczne insynuacje zareagował sam J. Lityński; prowadząca nie czuła się w obowiązku.

Tak właśnie zachowuje się ponoć najlepsza polska dziennikarka, prawdziwa gwiazda, autorytet. Nie ma to nic wspólnego z jakimikolwiek cywilizowanymi standardami. Olejnikowa zamiast skupić się na sprawach istotnych dla kraju, nad moderacją prowadzonej przez siebie debaty; toczy jakąś prywatną wojenkę z jednym z jej uczestników. Co więcej prowokuje dyskusję na temat M. Kaczyńskiej; kiedy Siwiec uzyskując zielone światło - bez przeszkód spotwarza Martę. "Stokrotka" nie raczy reagować, można domniemywać, że właśnie o to jej chodziło, że taki był tego cel.

M. Kaczyńska w wywiadzie dla "Uważam RZE" powiedziała: "A przecież wtedy, po 10 kwietnia, pewna znana polska dziennikarka dzwoniła do mnie, spotkała się ze mną, mówiła, jak bardzo jest wstrząśnięta. Zabiegała wyraźnie o dobre relacje ze mną. Ale potem, rozumiem, musiała wrócić do pracy i poprzedniego złego dziennikarstwa."

Na pytanie: "Dziś by pani się z nią spotkała?", Marta odpowiada:

"Nie, Co ciekawe, przyprowadziła ją do mnie wtedy jeszcze jedna z głównych działaczek PIS".


Być może chodzi właśnie o Olejnik. Być może w taki sposób Stokrotka mści się na ludziach, którzy nawet nie wprost, ale w ogóle, coś o niej źle powiedzą, przedstawią w złym świetle, powiedzą o niej prawdę?

Tego nie wiem, próbuje zrozumieć tą obrzydliwą motywację Stokrotki. A jak Wy sądzicie?

2 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. @chinaski

nie ma co sie rozwodzić nad MOTYWACJĄ FUNKCJONARIUSZKI z takim rodowodem :

Rodowód Moniki Olejnik

to ją nobilituje.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Figa

2. @Chinaski sames sobie winien ;-O))

po co tracic cenny czas w dodatku niedzielny na takie mendy jak Stokrotka ????

Ostatnio zmieniony przez Figa o ndz., 20/02/2011 - 19:55.

Figa