Chłopo-minister w Parlamencie Europejskim. "Niczego sobie pan minister. Już nie chce dorzynać watah..." (januszwojciechowski)
1. Wczoraj na Klubie Polskim w Europarlamencie wystąpił Minister Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski.
Mówił o priorytetach polskiej prezydencji.
I ja tam byłem i z Ministrem pogadałem.
2. Niczego sobie pan minister. Już nie chce dorzynać watah. Prezencja, aparycja, zgrabne zdania, składne wypowiedzi. No i ta kultura osobista, która nie pozwoliłaby mu zapewne usiąść, gdy goście stoją.
Sam doświadczyłem tej kultury. Chciałem zadać ministrowi pytanie, ale przewodczący obradom Klubu poseł Jacek Saryusz-Wolcki nie chciał dopuścic mnie do głosu. Awantura wisiała w powietrzu. I wtedy minister Sikorski wstawił sie za mną - prosze bardzo, niech Pan Poseł Wojciechowski pyta...
3. Zapytałem rzecz jasna o rolnictwo, którym głównie sie zajmuję w Europarlamencie.
Dlaczego rząd mysli tylko o bezpieczenstwie obronnym i energetycznym, a nie myśli o bezpieczenstwie żywnosciowym? Dlaczego rolnictwo i nie jest priorytetem polskiej prezydencji?
Zwróciłem uwagę, że w ciągu pierwszych 10 lat członkostwa polscy rolnicy dostali o 20 miliardów euro mniej pomocy niż rolnicy włoscy, chociaż w Polsc ziemi uprawnej jest więcej niz w słonecznej Italii. Podniosłem też, że jeśli niesprawiedliwy system dopłat się nie zmieni, w kolejnych siedmiu latach polscy rolnicy dostaną o kolejne 10 miliardów euro mniej niż Włosi, że o Niemcach nie wspomnę, w proporcji do nich stracimy dwadzieścia parę miliardów euro.
I zapytałem, co pan minister juz zrobił i co zamierza zrobić w ramach prezydencji, żeby te niesprawiedliwości zlikwidować i dopłaty rolnicze wyrównać?
4. Saryusz-Wolski wiedział co robi, nie chcąc dopuścić mnie do głosu. Doskonale wiedział, o co będę pytał i chyba też wiedział, co minister jest w stanie odpowiedzieć.
A minister odpowiedział po pierwsze, ze sam jest rolnikiem bo ma czternaście hektarów ziemi.
- Nie jest dobrze - pomyślałem sobie. Dość już nabroił jeden rolnik w rządzie, a tu jest i drugi, a kto wie, może tych chłopo-ministrów jest w rzadzie jeszcze więcej, co wcale polskiemu rolnictwu dobrze nie rokuje.
No bo utyra sie taki minister w gospodarstwie, nasieje, naorze, krów nadoi i potem nie ma już siły ani głowy do polityki.
5. Chłopo-minister Sikorski powiedział następnie, że na wsi polskiej jest dobrze, w porywach wręcz bardzo dobrze, a rolnicy są radośni i szczęśliwi. Żadna grupa społeczna tak się obecnie nie cieszy, jak rolnicy, którzy dostali z Unii fury pieniedzy.
Skoro więc jest dobrze, to już nie potrzeba, żeby było lepiej, aby nie przedobrzyć.
Chłopo-minister Sikorski przyznał też z czarującym uśmiechem, że w sprawach rolnictwa to on jest laik, ale na szczęście jest w rządzie inny chłopo-minister Marek Sawicki, który taki ma w Unii taki respekt i szacunek, że on już na pewno polskie rolnictwo urządzi jak należy.
6. W większosci krajów Unii Europejskiej rolnictwo i bezpieczeństwo żywnosciowe jest zbyt ważne, aby pozostawić je wyłącznie w rękach ministra rolnictwa. Ministrowie rolnictwa zajmują sie uprawą buraków, natomiastb uprawą europejskiej polityki rolnej zajmuja sie prezydenci i premierzy.
Minister rolnictwa jest od dobrostanu zwierząt, natomiast dobrostan rolników rozstrząsany jest na najwyższym szczeblu. O niemieckich rolników upomina sie zawsze kanclerz Merkel, o francuskich prezydent Sarkozy.
O polskich rolników nie upomina sie ani prezydent, ani premier.
Prezydent żartował, że dopłaty rolnicze wyrównanja sięsame, więc nie ma sie o co upominać. Premier w sprawach wsi milczy, a nawet jeśli w nerwach rzuca we współpracowników mięsem, to nie z powodu rolników bynajmniej te nerwy.
A Minister Spraw Zagranicznych otrzepuje spracowane w gospodarstwie rolnym dłonie i poleca rolników pieczołowitej trosce ministra Sawickiego.
7. Kluczowe dla przyszłości polskiej wsi sprawy rozstrzygną się zatem w Trójkącie Weimarskim na szczycie: Angela Merkel-Nicholas Sarkozy-Marek Sawicki.
Sukces polskiej wsi murowany.
Doczeka sie polska wieś wyrównania dopłat jak karp Bożego Narodzenia...
PS. Ilekroć mówię lub piszę o dopłatach rolniczych, od nie-rolników słyszę pytanie - a co ja będę z tego miał.
Teraz też dzwoni mi w uszach to pytanie, więc daję moją odpowiedź z góry (Answer from mountain) i przytoczę moją rozmowe przedwyborczą ze sprzedawcą koszul na targowisku w Ujeździe koło Tomaszowa Mazowieckiego.
Sprzedwca koszul: - a jak pana wybiorę, to co pan będzie robił w Europarlamencie?
Ja: - bedę walczył o wyższe dopłaty dla rolników.
Sprzedawca koszul: - a co ja będe z tego miał?
Ja: - jak rolnik dostanie wyższe dopłaty, kupi u pana jedną, może dwie koszule więcej...
Sprzedawca koszul: - Hm...
Ja: - A poza tym dzięki wyższym dopłatom ten rolnik nie zbankrutuje. Bo jakby zbankrutował, to szukałby innego zajęcia i niewykluczone, że tu, obok pana, próbowałby sprzedawać koszule..
Sprzedawca koszul: - przekonał mnie pan!
http://www.wpolityce.pl/view/7381/Chlopo_minister_w_Parlamencie_Europejskim___Niczego_sobie_pan_minister__Juz_nie_chce_dorzynac_watah____.html
- Zaloguj się, by odpowiadać
4 komentarze
1. Przykro mówić, ale chłopi są
Przykro mówić, ale chłopi są niepotrzebni. Najlepiej by było gdyby zniknęli. Zbędna klasa społeczna, stojąca na przeszkodzie zawłaszczeniu ziemi i niosąca za sobą tylko problemy.
Wystarczy przyjrzeć się programom unijnym dla wsi i sposobom ich realizacji. Polityka tego Państwa jest w tej kwestii niezrozumiała.
Wymogi agencji we wszystkich programach ratunkowych (dywersyfikacji zawodowej, lokalnych strategii rozwoju, itd), dokumenty i załączniki do wypełnienia, kryteria i sposoby weryfikacji, sami weryfikujący - wszystko to jest absolutnie nie adekwatne do tego, co na wsi mamy i nie daje żadnych szans wykorzystania pieniędzy z Unii, które zaoferowano.
Praktycznie nikt na wsi nie posiada kapitału na wkład własny by cokolwiek zacząć. Polityka banków, nawet tych ze swej nazwy predestynowanych do obsługi rolnictwa i preferowania rolników jest niezrozumiała i niejasna. Kryteria przyznawania kredytów dla mieszkańców wsi w oparciu o comiesięczną zdolność kredytową odbiegają od sposobu uzyskiwania dochodów przez nich. Brak uznania przez banki dopłat za dochód i naliczanie zdolności kredytowej według GUS-owskiego dochodu z hektara pozbawia tych ludzi szans na kredyt. Cena ziemi nie daje szans na kredyty hipoteczne gwarantujące wystarczający kapitał dla tych co chcą zaryzykować.
Zmiany potrzebne są już, jeżeli chcemy do 30 czerwca 2015 roku zgodnie z unijnymi warunkami rozdysponować pieniądze i rozliczyć beneficjentów. Bo 4mld zł wrócą do unii i nie stworzymy na wsi 40 tys miejsc pracy.
Polska, jedyny kraj w Unii, gdzie urzędnikom i bankowcom wydaje się, że rozdają swoje pieniądze.
Robert Helski
Są rachunki krzywd, których żadna dłoń nie przekreśli
2. Panie Robercie
zamiast sie smucic, niech Pan po cichu wytrzebi trochę tego nowego zalesienia unijnego i przygotuje ziemię pod uprawę. Jak las zarosnie, postawi Pan tam chlewik i kurnik.
Będzie nam niedługo bardzo potrzebne wsparcie wsi w zaopatrzeniu.
I wcale nie chodzi o ekologię, tylko o coraz większy deficyt zywności w świecie.
Chłop na zagrodzie równy wojewodzie!
Chłop potęgą jest i basta !
Mam nadzieje, że nie tylko mnie chodza takie mysli po głowie i chłopi sie sposobią na czas kryzysu.
Pozdrawiam
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Szanowna Pani Marylo!
Kiedyś mawiali także: Kto ma owce, ten ma co chce. Ale wyszło na to, że ta cochca to tylko nas wydoiła.
Nie muszę trzebić lasu. Mam podwórze (co prawda po ochroną konserwatora), które ma 3.5 ha i fragment działki co by był piękny sad. Ze zwierzętami gorzej. Drób nie wymaga urzędowych rejestracji, ale ze świniami już trudniej. Dużego inwentarza weterynarz nie pokryje bez papierków i kolczyków, trzeba by wrócić do kompletnej partyzantki.
Budynki stoją z dziurawymi dachami i grzyby same w nich rosną, więc pieczarki i boczniaki jak znalazł.
Tylko czy to już jest naprawdę tak źle, że przechodzimy na przetrwanie.
Robert Helski
Są rachunki krzywd, których żadna dłoń nie przekreśli
4. Panie Robercie
wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że trzeba będzie iść w partyzantkę.
Ja dotychczas żartowałam, że jakby co, to w swoim ogrodzie róże wykopię i kartofli nasadzę, ale przestaję sobie zartować i zaczynam się przyglądać, co w moim mocno zalesionym ogrodzie mozna by wygospodarować.
Budynek "gospodarczy" mam po poprzednim włascicielu, teraz słuzy za skład mebli ogrodowych, ale zawsze mozna przywrócić mu pierwotne przeznaczenie.
Wcale mi nie do smiechu, niestety.
Pozdrawiam
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl