Rozbieramy Pana MSZ Sikorskiego??? (telok)

avatar użytkownika Maryla

Nieoceniany Ander (nurek rekreacyjny:),  przywołał wczoraj wywiad Pana na MSZ Sikorskiego. Wywiadowczynią była słynna Monika O.

Zanim przejdę do wywiadu, to taka refleksja mnie naszła. W 1992 roku byłem na szkoleniu w Holandii i wtedy jakiś Holender zaczepił mnie pytaniem: Jak to jest możliwe, że w Polsce wiceministrem ON zostaje obywatel Wielkiej Brytanii???. Zbaraniałem nieco i odpowiedziałem rezolutnie, że prasa jak zwykle kłamie :))) Była to niestety prawda …

Radek – od jakiegoś czasu Radosław, był postrzegany przez społeczeństwo jako skrajny antykomunista. Jego pobyt w Afganistanie i chyba Angoli. Słynna tabliczka, strefa zdekomunizowana w Chobielinie. Wypowiedzi, typu – Ribbentrop Mołotow o rurociągu północnym.

To jest dość ciekawe co dziś Radosław antykomunista mówi.

„To oni muszą zdecydować. Hosnim Mubarak ma teraz bardzo trudny wybór, w tego rodzaju kryzysie, czy próbować zostać – umownie rzecz biorąc – generałem Jaruzelskim, to znaczy dyktatorem, który przeprowadza swój kraj ku demokracji, czy też być może się ostatecznie skompromitować i nie móc żyć w swoim kraju.”

Piękna ewolucja skrajnego antykomunisty???? Nooo, jestem pod wrażeniem!

http://telok.salon24.pl/277871,rozbieramy-pana-msz-sikorskiego

 

Etykietowanie:

3 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. piski myszy z MSZ


Uchwała niemieckiego Bundestagu ws. ustanowienia 5
sierpnia dniem pamięci o ofiarach wypędzeń nie służy polsko-niemieckiemu
porozumieniu - uważa polskie MSZ. W oświadczeniu resortu podkreślono,
że w uchwale jest "wiele niepokojących z punktu widzenia Polski
elementów".

Niemiecki Bundestag przyjął w czwartek uchwałę, w której zwraca się do
rządu, by rozważył ustanowienie 5 sierpnia dniem pamięci o ofiarach
wypędzeń. Uchwała przeszła głosami chadecko-liberalnej koalicji
rządzącej. Cała opozycja była przeciw.

Uchwała nawiązuje do obchodzonej w zeszłym roku w Niemczech 60. rocznicy
proklamowania "Karty niemieckich wypędzonych ze stron ojczystych" z 5
sierpnia 1950 roku. Według uchwały dokument ten był "kamieniem milowym
na drodze do integracji i pojednania", bo organizacje wypędzonych,
zaledwie pięć lat po wojnie, wyrzekły się w nim zemsty i odwetu oraz
zobowiązały się do budowy zjednoczonej Europy.

Polskie MSZ w oświadczeniu przekazanym w piątek PAP podkreśliło, że
uchwała Bundestagu "pozostaje wprawdzie wewnętrzną sprawą Niemiec,
jednak w jej treści znalazło się wiele niepokojących z punktu widzenia
Polski elementów, wynikających z nieuwzględnienia całości kontekstu
historycznego II wojny światowej".

Dokument ten "nie służy porozumieniu polsko-niemieckiemu" - oceniło MSZ.

- Wyrażamy przekonanie, że pielęgnowanie pamięci powinno odbywać się w
duchu prawdy i pojednania. Stanowi to niezbędną podstawę dla
konstruktywnego dialogu i partnerskiej współpracy - czytamy w
oświadczeniu MSZ. Jak zaznaczono, uchwała Bundestagu "nie sprzyja temu
procesowi i jest dla polskiej opinii publicznej niezrozumiała i
rozczarowująca".

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/to-nie-sluzy-polsko-niemieckiemu-porozumi...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. Niemcy mają prawo czcić swoich wypędzonych-francuski dziennikarz

http://www.polskatimes.pl/pap/368373,ekspert-niemcy-maja-prawo-czcic-swo...

Niemcy mogą czcić swoje ofiary, nawet jeśli to oni zawinili w czasie wojny jako pierwsi, a Polacy powinni umieć przyznać się do współodpowiedzialności za powojenne wypędzenia ludności niemieckiej - twierdzi francuski dziennikarz Jean-Louis de la Vaissiere.
La Vaissiere, wieloletni korespondent agencji AFP w Berlinie (w latach 1985-1990, a następnie - jako szef biura tej agencji - 2003-2008), w swojej wydanej właśnie we Francji książce "Kim są Niemcy?" - z przedmową znanego reżysera Volkera Schloendorffa - poświęca jeden z rozdziałów stosunkom między Polską a Niemcami.

Autor książki uważa, że Związek Wypędzonych (BdV), na którego czele stoi posłanka
CDU Erika Steinbach, nie stanowi już znaczącej siły w niemieckiej polityce. "W szczupłej elicie rządzącej w Berlinie postrzega się sprawę wypędzonych jako irytującą historię z przeszłości, która pozwala jedynie prawemu skrzydłu CDU wywierać presję i zaznaczyć swoją obecność na scenie wewnętrznej" - zauważa La Vaissiere.

Dodał przy tym, że "byli wypędzeni, zgromadzeni wciąż w potężnym BdV, nie myślą już wcale o zawróceniu biegu dziejów i nie są w stanie tego zrobić. Tylko garstkę członków Związku stanowią rewanżyści".

Pytany przez PAP o realną pozycję Steinbach w niemieckiej polityce, autor "Kim są Niemcy?" ocenił, że szefowa BdV jest obecnie "odizolowana" nawet we własnej partii - CDU. "Znalazła się na marginesie po serii całkowicie skrajnych wypowiedzi" - zaznaczył La Vaissiere.

Zauważył jednak, że Niemcy - w odróżnieniu od Polaków - widzą Steinbach "jako osobę, która co prawda czasem opowiada głupstwa, ale od czasu do czasu mówi też rzeczy słuszne", zwłaszcza gdy przypomina o cierpieniach 12-15 milionów wypędzonych Niemców po zmianie granic w 1945 roku.

W jego opinii Polacy powinni umieć odróżniać "panią Steinbach i podekscytowane grupki o nierealistycznym nastawieniu od zdecydowanej większości Niemców".

"Nikt rozsądny w Niemczech nie kwestionuje, że granica na Odrze i Nysie jest definitywna. Niemcy chcą tylko - i słusznie - aby ich cierpienie (w następstwie wysiedlenia z obecnych ziem polskich - PAP) było uznane" - powiedział PAP La Vaissiere.

"Przywódcy niemieccy, na czele z kanclerz Angelą Merkel, nigdy nie wspominali tego dramatu bez natychmiastowego przywołania jego przyczyny i niemieckiej odpowiedzialności za wojnę. To stało się nawet nakazem językowym" - podkreślił autor książki.

W jego przekonaniu, "Merkel i jeszcze bardziej (szef dyplomacji Guido) Westerwelle są gotowi bronić miejsca Polski w Europie, wzmocnić z nią więzi swojego kraju. "Uważają oni, że Polska jest wielkim państwem Europy i powinna w pełni odgrywać swoją rolę" - uważa francuski dziennikarz.

Jego zdaniem, polska opinia publiczna, w tym także intelektualiści, reaguje zbyt gwałtownie na wszelkie niemieckie głosy, wspominające o jakiejś "polskiej odpowiedzialności".

"Winy Niemców (w czasie II wojny światowej) były przytłaczające i pierwsze. I takie zawsze pozostaną" - zaznaczył autor. "Ale Polacy powinni umieć przyznać, że uczestniczyli u boku Rosjan w tym nurcie historii (w powojennych wypędzeniach) (...) Niemcy mają prawo czcić ich ofiary i przypominać z godnością ich dramat, nawet jeśli był spowodowany ich własnymi winami" - twierdzi w swojej książce La Vaissiere.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

3. Kłopotliwa uchwała

Rząd niemiecki i kanclerz Angela Merkel mają teraz twardy orzech do zgryzienia: jeśli zrealizują uchwałę Bundestagu o ustanowienie 5 sierpnia dniem pamięci o ofiarach wypędzeń, Niemcy narażą się co najmniej na dyplomatyczny konflikt z Czechami i Polską. Jeśli jednak rząd będzie próbował zignorować uchwałę, narazi się nie tylko środowisku "wypędzonych", ale także posłom koalicji, którzy popierają działania Eriki Steinbach i jej Związku Wypędzonych (BdV).

Kanclerz Angela Merkel nie odniosła się jeszcze oficjalnie do uchwały i nie wiadomo, w jaki sposób rząd będzie ją realizował. W Niemczech przyjęcie w czwartek przez Bundestag uchwały o proklamowaniu święta "wypędzonych" głosami koalicji CDU/CSU-FDP, przy sprzeciwie lewicy i Zielonych, wielu komentatorów ocenia jako element przedwyborczej rozgrywki. Chodzi o lokalne wybory w Badenii-Wirtembergii, gdzie koalicja chadecko-liberalna może utracić w marcu władzę. Byłaby to bolesna porażka, bo chadecy rządzą tym landem nieprzerwanie od początku lat 50. ubiegłego wieku. I poparcie dla uchwały forsowanej przez Erikę Steinbach ma spowodować, że koalicja zyska większe poparcie społeczne. Porażka mogłaby zaś spowodować kolejny kryzys w rządzie.
Opozycja przestrzega, że uchwała może spowodować ostry kryzys polityczny. Opozycja nie ma wątpliwości, że gdyby doszło do ustanowienia święta "wypędzonych", wywoła to konflikt z Polską i Czechami. Volker Beck (Zieloni) nazywa pomysły ustanowienia dnia wypędzonych arogancją w stosunku do Polski i Czech. Wiceprzewodniczący Bundestagu Wolfgang Thierse (SPD) uchwałę uznał za krok politycznie nieodpowiedzialny. A podczas samej debaty w Bundestagu posłanka lewicy Lukrezia Jochimsen przypomniała, że co trzeci sygnatariusz karty wypędzonych w 1950 roku był zadeklarowanym nazistą, a wielu czynnie uczestniczyło w realizacji zbrodniczych planów Adolfa Hitlera.
Przypomnijmy, że Narodowy Dzień Pamięci Niemieckich Wypędzonych miałby zostać ustanowiony w rocznicę podpisania 5 sierpnia 1950 roku w Stuttgarcie przez organizacje wysiedlonych (w obecności przedstawicieli rządu i parlamentu) karty wypędzonych. Politycy CDU/CSU pozytywnie oceniają znaczenie karty w historii Niemiec, ale opozycja przypomina, że zapisy w karcie fałszują historię, bo ani słowem nie wspominają o tym, kto tak naprawdę rozpoczął drugą wojnę światową i że wysiedlenia były skutkiem wojny wywołanej przez Niemcy. Volker Beck jest zdania, że z karty wynika, iż losy Niemców po wojnie "powstały w próżni". Ale najwyraźniej mity głoszone od dziesięcioleci przez BdV trafiają w Niemczech na coraz bardziej podatny grunt, także w parlamencie. To również najlepszy dowód na relatywizowanie w Niemczech najnowszej historii.

Waldemar Maszewski, Hamburg

http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=110160

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl