W ramach promocji książki uniwersyteckiego profesora Jana Grossa ukazał sie w "Gościu Niedzielnym" wywiad z "prof." Władysławem Bartoszewskim, niedoukiem, który profesorem nie był i nie jest, lecz cwaniacko całymi latami imitował profesora, zamiast zająć się uczciwie dokształtem, choćby wieczorowym lub zaocznym i zdobyć kwalifikacje do nauczania w przedszkolu lub szkole podstawowej, których to kwalifikacji "profesor" jednak w jego własnym życiorysie nie posiada. 

"Profesor" przyznał się nawet w obliczu zagrożenia aresztowaniem w Weimarze, w wywiadzie dla "Dziennika", że profesorem nie jest. Niemiecki rząd mu ten fałszywy tytuł wykreślił. Tyle wstępu w sprawie rządowego autorytetu, który postępował w Niemczech gorzej niż kryminalista, złodziej samochodów, ryzykując wiezieniem za używanie nieprzysługującego mu tytułu naukowego.


Tutaj wracam do tytulowego artykulu w "Gościu Niedzielnym", który wyciągnął jak asa z rękawa, "profesora" czyli fałszywy autorytet w celu zaprezentowania kontrowersyjnej, ponieważ odbieranej jako antypolskiej, książki.

Pan Władysław Bartoszewski, szczycący się publicznie w Niemczech posiadaniem izraelskiego obywatelstwa, występuje w wywiadzie nie tylko jako krytyk zadeklarowanego żydowskiego autora i jego książki, lecz głównie jako domorosły historyk mający niejako kwalifikacje do oceny naukowej historycznej wartości książki autorstwa socjologa. 

"Pan Jan Gross jest uznawanym amerykańskim profesorem socjologii, ale nigdy w życiu nie studiował historii, nie był i nie jest historykiem."

 
Należy wspomnieć, że pan Władysław Bartoszewski przemilczał fakt, że również nigdy w życiu nie studiował historii, nie jest historykiem, wiec robienie z niego "profesora" przez Gościa Niedzielnego jest chyba po prostu hucpą w stylu "przymawiał kocioł garnkowi", w ramach promocji komercyjnych publikacji z których żyją Gross i Bartoszewski. Z publikacji nazywanych tu i ówdzie żerowaniem na trumnach.


Pan Rafal Ziemkiewicz napisał o zagalopowaniu się "profesora" Bartoszewskiego. 

Ja Traktuję  ten wywiad nie jako galop, raczej jako trucht pana Władysława Bartoszewskiego, wpisujący się w jego własną talmudyczną klasyfikację Polaków na bydło i niebydło.

Pan Władysław Bartoszewski, pełnomocnik premiera Tuska nie posiadając do tego żadnych kwalifikacji historyka ani kryminologa, nie zapomniał oczywiście wypowiedzieć się, po dziadowsku, o Polakach rzekomo żerujących na Pawiaku i w Jedwabnym.


http://goscniedzielny.wiara.pl/index.php?grupa=6&cr=0&kolej=0&art=1296403129&dzi=1207812935&katg=


http://www.rp.pl/artykul/606084-Kto-do-gory--kto-w-dol---.html


http://picasaweb.google.com/miroslaw.kraszewski/Dziennik26082008S5#5240656333497660658


http://miroslawkraszewski.salon24.pl/276414,trucht-imitatora-profesora-w-gosciu-niedzielnym