Profesor Norman Finkelstein o Grossomanii.
Fragment z
:Przedsiębiorstwo holokaust umiera Nasz Dziennik, 2011-01-13
".....Powinniśmy po prostu zignorować jego działalność?
- Oczywiście. Przecież w Polsce byli i są naukowcy, którzy prawdziwie i obiektywnie przedstawili zarówno tę sprawę, jak i w ogóle rzeczywisty obraz relacji polsko-żydowskich. Twórczość Grossa nic nie znaczy wobec prac poważnych historyków. Polacy powinni robić wszystko, aby Gross nie był w stanie wykorzystywać trudnych momentów z waszej historii jako maczugi, którą w was uderza. Chodzi przede wszystkim o prowadzenie rzetelnych badań będących najlepszym antidotum na jego tezy. Dziwię się, że znajdują się w Polsce środowiska, które z powagą pochylają się nad książkami Grossa. Powinniście mu powiedzieć: "Idź do diabła razem ze swoją książką. Zajmij się Pan lepiej historią Indian amerykańskich!". Grossa nie obchodzi ani Polska, ani Polacy, ani polska historia. On po prostu wykorzystuje je dla autopromocji.
Pseudonaukowe wywody Grossa budzą w Polsce obawy, ponieważ stanowią rodzaj presji w sprawach dotyczących restytucji mienia żydowskiego.
- W pewnym okresie próbowano tę sprawę wykorzystać do rozstrzygnięcia sprawy zwrotu żydowskiej własności. Ale to był po prostu szantaż, całkowicie nieuczciwe działanie. Prawowici spadkobiercy tej własności nie życzą sobie interwencji np. Światowego Kongresu Żydów (WJC). Mój nieżyjący już ojciec miał tartak w Polsce, a mama (również nie żyje) sklep z tytoniem. Więc formalnie, my - z bratem - mamy prawo do starania się o rekompensaty z tego tytułu. Ale nigdy nie podjęliśmy takich kroków i mogę zapewnić, że ich nie podejmiemy. Takie roszczenia podnosi WJC wspierany przez Grossa. Celem jest przejęcie byłej własności żydowskiej w Polsce "w imieniu" ofiar, w tym mojej rodziny. Ale nikt im nie dał na to zgody. Powiedziałbym im: "Kim wy jesteście, że chcecie występować w imieniu ofiar? To nie wasza własność. To była własność m.in. mojej rodziny. A my nigdy nie prosiliśmy, by ktoś domagał się jej zwrotu w naszym imieniu". To są działania typowe dla bandy oszustów. Mogę też pana zapewnić, że żadnych odszkodowań z tego tytułu nie otrzymaliśmy od organizacji żydowskich. Jeśli uzyskali takowe, to zostały rozkradzione przez oszustów...."
Pełny tekst:
http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=109641
- janekk - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
6 komentarzy
1. Tryptyk kłamstw bajkopisarza
Mamy już Grossa tryptyk kłamstw. W "Sąsiadach" oskarżył Polaków o wymordowanie w celu rabunkowym żydowskich mieszkańców wsi Jedwabne. W "Strachu" opisał polski antysemityzm po wojnie, którego kulminacją miał być mord Żydów w Kielcach, w książce "Złote żniwa", o której już głośno, oskarża Polaków o czerpanie zysku z holocaustu. Inspiracją do najnowszej książki Jana T. Grossa było opublikowane w "Gazecie Wyborczej" zdjęcie ludzi przekopujących ziemię w KL Treblince, ponoć w poszukiwaniu pożydowskiego złota. Wniosek - Polacy wzbogacili się na Żydach, ergo będą musieli teraz płacić odszkodowania. Szkoda, że ekshumacja ofiar w Jedwabnem została przedwcześnie zakończona. Na emisję w telewizji publicznej czeka tzw. półkownik, film Artura Janickiego dokumentujący tę ekshumację i pokazujący zdjęcia złotych monet i kosztowności, jakie zostały tam odkopane.
Największym sukcesem "bajkopisarza" Jana T. Grossa w Polsce jest "dobrowolne przymuszenie" znanego krakowskiego wydawnictwa "Znak", od lat powiązanego ze środowiskiem "Tygodnika Powszechnego" i "Więzi", do wydawania i promowania tych jego pseudonaukowych prac. To zasłużone wydawnictwo, powszechnie uważane za katolickie, wydaje książki nie tylko wielu znanych katolickich duchownych (w tym m.in. ks. Mieczysława Malińskiego, o. Macieja Zięby, ks. Józefa Tischnera, ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego), ale samego nawet Papieża Jana Pawła II (np. "Pamięć i Tożsamość"). Jednak już wkrótce wydawnictwo to, po raz kolejny (po książce "Strach"), opublikuje antypolską i antykatolicką książkę Jana T. Grossa pt. "Złote żniwa". Na kolejny sukces wydawniczy Grossa w Polsce pracuje już wytrwale wielu dziennikarzy publicznych i prywatnych mediów, szczególnie ci, którzy od dawna wiedzą, że bardziej opłaca się Polskę opluwać, niż walczyć w jej obronie. To zresztą ci sami, którym od początku nie podobało się IPN, lustracja, dekomunizacja, PiS oraz śp. prezydent Lech Kaczyński. Gross ma w Polsce wielu oddanych przyjaciół, którzy za darmo i z przekonaniem zrobią wszystko, aby upokorzyć Polaków, a przy tym samych siebie. Zapewne książkę poprzedzi wstęp Henryka Woźniakowskiego, prezesa zarządu Społecznego Instytutu Wydawniczego "Znak", sprowadzający się do poprawnego politycznie rozłożenia akcentów w stylu: w książce jest wiele prawdy, nad którą trzeba się zadumać, ale są i "rozległe sfery opisu i interpretacji" (to cytat z przedmowy do "Strachu"), nad którymi może toczyć się debata i z którymi można polemizować. .........
Wojciech Reszczyński
http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=109643
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. p.Maryla
Też czytałem Wojciecha Reszczyńskiego ale ponieważ podobnie jak prof. Finkelstein uważam że nie warto się tym pseudonaukowcem i oszustem zajmować to nawet nie komentuję za wiele tego typu skądinąd ciekawych artykułów
Pozdrawiam
janekk
3. szacunek dla Profesora
a grosik ? grosik wart grosika...........mieszadło kolejny RAZ się sparzyło.......nie warto było go sciągać na pomoc...........nie warto
gość z drogi
4. Zauważyłeś janekk - teraz o Grossie zrobiło sie jakoś ciszej
Agenci wpływu, pojawiają się służbowo zawsze wtedy, gdy trzeba odwrócić od czegoś uwagę, ukryć coś, schować ważne zjawisko, które normalnie powinno pobudzić publiczną uwagę i zainteresowanie, uruchomić zbiorowy wysiłek. Kiedyś dostrzegłem to w Belgii, najbardziej przypominającej dawną komunistyczną PRL. Rząd w Brukseli podniósł podatki, a w gazetach rozszalała się dyskusja o odważnej akcji policji, która w wyniku energicznej interwencji oddziałów szybkiego reagowania, zastrzeliła starszego i głuchoniemego rowerzystę, emeryta, który nie zatrzymał się na wezwanie policjanta i jak gdyby nigdy nic wjechał do kurnika.
Gross pojawił się na trzy miesiące przed wydaniem ksiązki, akurat w czasie Sejmowej debaty o ustawie budżetowej i podatkach, których rezultaty widzę w dzisiejszej fakturze za internet z sieci kablowej. Biegnie publiczna dyskusja o rosyjskim wariancie raportu MAK, a za naszymi plecami Radosław Sikorski intensywnie pracuje nad pomysłem złamania szczelności układu z Schengen i otwarcia granicy pomiędzy Polską a Rosją. Oczywiście tacy dyskutanci, którzy pojawiają się służbowo, zwykle kryją się pod bardzo pięknymi sztandarami. Ostatnio paskudna ubecka wrzutka, o której wspominała Zuzanna Kurtyka, ukazała się wręcz pod sfałszowanymi auspicjami Ojców Paulinów z Jasnej Góry.
Nie wszystko złoto co sie świeci.
Sprawa otwarcia granicy pomiędzy Polską a Prusami Wschodnimi jest wyjątkowo brudnym zagadnienie, sprawa smoleńska nie jest jeszcze zakończona, a tutaj nagle propagandyści z zespołu Igora Ostachowicza zostali zaskoczeni informacją o uroczystej beatyfikacji Jana Pawła II już pierwszego maja. Nie wątpię, że pan Jan Gross został wycofany do rezerwy, by wyskoczyć jak diabeł z pudełeczka w drugiej połowie kwietnia. Zamiast niego pojawi się już niedługo czereda dywersantów i trolli przygotowywanych do awantury przeciwko zaangażowaniu w patriotyczne dyskusje przed pierwszym maja. Jak zawsze chodzić będzie o to, by nas skłócic, odwrócić uwagę, zdezinformować. Jak zawsze, najlepsi dywersanci ustroją się w piórka najwyższych moralnych autorytetów.
Jan Gross występuje przecież jako najwyższy autorytet moralny, naukowiec, afirmowany przez polskich uczonych, środowiska akademickie i kościelne. Jego książka wydawana jest przez wydawnictwo "Znak"! Czysty absurd i kompromitacja. Zadziwiająco niski poziom naukowy pisaniny Jana Grossa, żenujący materiał dowodowy świadczy o tragicznie żałosnym poziomie polskich elit i nauki w ogóle, która tej mizerii nie dostrzega, albo dostrzec nie chce. Nawet zdjęcie rzekomych hien cmentarnych okazuje się, żę najprawdopodobniej przedstawia ekipę remontową zatrudnioną przy porządkowaniu obozu po wojnie. Ale agentury wpływu to nie obchodzi.
Dla nich, do ich celów prawda nie ma znaczenia, ich celem jest narracja wykorzystywana jako dywersja przeciwko naszemu polskiemu porozumiewaniu się.
To jest stara metoda, o której pisał Anatolij Golicyn.
"Nowe kłamstwa w miejsce starych"
michael
5. Zastanawiam się zupełnie poważnie, jak przygotować się do
zneutralizowania napadu agenta wpływu znanego pod kryptonimem Jan Gross w okresie poprzedzającym beatyfikacje Jana Pawła II, w kwietniu 2011.
michael
6. Ostrzeżenie, o którym napisałem, uważam za poważne,
powinniśmy porządnie zastanowić się jak uniknąć takiego kłopotu jak dywersja podobna do akcji Jana Grossa, oraz jak radzić sobie z szalonymi wybuchami agresji od nadgorliwych fundamentalistów, którzy albo zbłądzili i pasja rozum im odbiera, albo robią to służbowo. Chodzi mi o wyłaczenie tego typu ognisk zapalnych, w miarę naszych możliwości oczywiście - w kwietniu, przed planowanym terminem beatyfikacji Jana Pawła II.
michael