Populistyczny rębajło i jego połowiczne rozwiązania
"Otwarte Fundusze Emerytalne będą otrzymywać 2,3 proc. składek zamiast 7,3 proc. Pozostałe 5 proc. trafi na indywidualne konta osobiste zarządzane przez ZUS. Dzięki temu OFE nie będą zwiększać długu państwa" - zapowiedział premier Donald Tusk.
Pytanie, dlaczego rząd zabrał tylko 5 % z 7,3%, a nie zabrał wszystkiego likwidując w ten sposób II filar, skoro notabene działając w ten sposób i tak praktycznie go likwiduje, marnując jak gdyby pozostałą część, czyli te 2,3%?
Urabianie opinii w sprawie pieniędzy z OFE miało miejsce już od jakiegoś czasu. Pierwsze nieśmiałe sygnały, aby przygotować grunt pod zmiany, pojawiły się ponad rok temu.
Gwałtowne ruchy zaczęły się latem na przełomie lipca i sierpnia, a mianowicie pojawiły się dwa konkurencyjne projekty, pierwszy Fedak, zakładający to, co obecnie nastąpiło i drugi Boniego, planujący poluzowanie zasad polityki inwestycyjnej funduszy emerytalnych, co też w zasadzie znalazło odzwierciedlenie we wczorajszych zmianach, bo fundusze dostały zielone światło na bardziej agresywne inwestowanie, ale oczywiści, tym co im pozostawiono.
Pod koniec sierpnia rząd mocno szarpnął założony w 2002 roku Fundusz Rezerw Demograficznych wyrywając od razu z niego 60% zgromadzonych tam środków. Już wtedy było wiadomo, że jest to działanie doraźne i trzeba szukać dalszej kasy dla pogłębiającej się dziury, więc Tusk zaczął grozić palcem szefom funduszy.
Nie znamy argumentacji, jakiej użyto na spotkaniu pod koniec sierpnia przedstawicieli rządu z szefami PTE w sprawie ograniczenia składki przekazywanej do OFE, ale możemy przypuszczać, że owe pozostawione 2,3% to cena za milczenie ze strony samych funduszy.
Nie będą to pieniądze, które będą pracowały na przyszłe emerytury wpłacających, ale na pewno pozwolą utrzymać się zarządom przez jakiś czas i sprawiać fikcję utrzymania status quo.
Drugim połowicznym rozwiązaniem tego rządu, o którym w skrócie, jest wprowadzenie 23 % stawki VAT. Zyski z podniesienia VATu o 1% zostaną skonsumowane przez konieczność dostosowania machiny fiskalnej do nowego progu, tak więc poza uciążliwością samej zmiany efektów wymiernych nie należy się spodziewać, chyba że mamy na myśli te świadomościowe, że jednak podatki można podnosić i jest na to społeczne przyzwolenie.
A to spowoduje, że w niedługim czasie, zaraz po kolejnych wyborach, możemy spodziewać się podniesienia podatku VAT co najmniej do poziomu 25% .
I to wszystko dla naszego dobra, o które sami nie jesteśmy w stanie zadbać.
Zaraz, ale to miało tak być w państwie socjalistycznym, a nie liberalnym?
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz