ŻYCZENIA DLA PANA BOGA - Paweł Paliwoda
Sprawa Bożych narodzin często prowokuje docinki i kpiny. Tylko ludzie ciemni mogą na serio brać biblijne historie – twierdzą oświeceni sceptycy. A ja pytam tych uczonych, jak to jest możliwe, żeby heptyliony sykstylionów galaktyk wypełniających kosmos były przed tzw. wielkim wybuchem skupione w jednym punkcie?
Boże narodzenie – czy w ogóle miało miejsce? Czy w ludzkiej historii pojawił się Bóg-człowiek? Jak w ogóle Bóg mógł się urodzić? Gdzie był, zanim się urodził? Czy Bogiem był już po urodzeniu, czy boskość stopniowo w nim dojrzewała – ale jak boskość może dojrzewać? A jeżeli to pierwsze, to dlaczego od razu nie rozpoczął nauczania, dlaczego nie pokazał ludziom, jak produkować i stosować antybiotyki, samochody czy komputery? I dlaczego przyszedł na świat jako chłopiec, a nie dziewczynka? Na dodatek Bóg urodził się w mało prestiżowym miejscu, do którego wkrótce mieli zawitać trzej wykwintni monarchowie. Trudno w to wszystko uwierzyć. Zwłaszcza jeśli uwierzyć się nie chce.
Sprawa Bożych narodzin często prowokuje docinki i kpiny. Tylko ludzie ciemni mogą na serio brać biblijne historie – twierdzą oświeceni sceptycy. A ja pytam tych uczonych, jak to jest możliwe, żeby heptyliony sykstylionów galaktyk wypełniających kosmos były przed tzw. wielkim wybuchem skupione w jednym punkcie? Wy w to wierzycie? Że tak wychodzi z rachunków? Jakich rachunków – tych wczorajszych, dzisiejszych czy przyszłych? Zdumiewające. Dlaczego zawierzenie relacjom mistyków czy milionów skromnych ludzi, którzy doświadczyli działania przyjacielskiej i opiekuńczej Pełni, miałoby być gorsze od pewnej siebie wiary naukowców?
Postrzeganie tego, co widzialne, i tego, co niewidzialne, kształtowane jest często przez modne wyobrażenia, co może istnieć, a czego nie ma prawa być. Kto nie lubi Pana Boga, nie pozna Go nawet siedzącego vis-a-vis w autobusie. Produkt podświadomości, efekt hipnozy, zatrucia lekami lub technika laserowa. Zawsze się znajdzie sposób, żeby napotkanego Boga wyinterpretować do cna.
Tymczasem nie ma w religii chrześcijan nic absurdalnego. I nie ma nic zdrożnego w nasłuchiwaniu i wyglądaniu sygnałów z tamtego świata. Co więcej. Trzeba bardzo uważać, żeby nie przegapić momentu spotkania. Żeby nie przespać swojego czasu. Ten czas Biblia napisana po grecku nazywa kairos. To szczególny moment przewidziany dla każdego z nas w planie Zbawienia. Wtedy otrzymujemy propozycję zaprzyjaźnienia się z Bogiem i ofertę wprowadzenia w wielką tajemnicę wiary. Bóg przynosi nam w kieszeni płaszcza patrzydełka, przez które widać świat po odjęciu czasu i przestrzeni. To właśnie wtedy przysiada się na ławce w parku albo w metrze i pyta, jakby z roztargnieniem, o godzinę. Siedzi dłuższą chwilę, czeka.
Ale jak Go rozpoznać? Jak dokładnie Pan Bóg wygląda? Nikt nie wie albo nikt nie chce tego powiedzieć. Może dlatego, że Boga poznaje się przez Jego niematerialny dotyk, dający się opisać przenośnią pełną emocji, jak w „Pieśni nad pieśniami”. Ten „dotyk” uruchamia w nas doświadczenie, które nie jest fikcją. W przedziwny sposób wywołuje w nas coś, co jest przeżyciem przenikającym od głowy do stóp – najbardziej rzeczywistym z rzeczywistych. To powiew świata najbardziej realnego, nieskończenie trwałego, wiecznego. Bywa, że Słowo Boże płynie do nas wprost od Boga, bezpośrednio, bez zbędnej autoryzacji. To Słowo pełne miłości, otuchy i optymizmu. Gdy je usłyszymy, tylko ono staje się ważne. Jest potężniejsze od ludzkiej złości, pychy, nędzy, choroby i starości. Bez niego na tym świecie nie dałoby się żyć. Po ludzku.
Dzień Bożego Narodzenia to chwila uroczysta i urocza. To czas, w którym Jezus Chrystus obchodzi swoje urodziny. Obecnie dwa tysiące dziesiąte (choć w istocie Bóg jest odwieczny). Nie obchodzi ich hucznie. Jak w słowach wigilijnej ballady anglosaskich bardów: „The Christmas spirit is not what you drink”. Chrześcijaństwo to wzajemne obdarowywanie się. Nie tylko prezentami spod choinki, ale przede wszystkim ciepłem. Najlepszy prezent dla świątecznego Jubilata to nasze serdeczne reagowanie na innych ludzi, także tych nieznajomych, biednych i brzydkich. Choćby drobne gesty życzliwości i sprawione im dobro w te – i inne – dni zrobią wielką przyjemność nie tylko małym dziewczynkom i starszym panom z zapałkami, ale przede wszystkim Bogu.
Boże! Wszystkiego najlepszego z okazji dnia Twoich urodzin! Życzą Ci tego, Panie, chrześcijanie na całym świecie. To życzenia pełne wdzięczności i oddania. To w istocie nasza deklaracja wobec Ciebie. Potwierdzenie miłości, wiary i nadziei. I podobnie będzie w kolejne rocznice Twoich narodzin – także wtedy, gdy zastąpią nas następne pokolenia – aż po kres dziejów.
Paweł Paliwoda
- Zaloguj się, by odpowiadać
3 komentarze
1. Pan natenczas
Szanowny Panie,
Z przyjemnością przeczytałem.
Szanowny Panie, Bóg, nasz Bóg i jego syn, Jezus Chrystus zawsze był negowany przez te same plemiona.
Jest negowany przez te same plemiona.!
Szanowny Panie Jezus Chrystus urodził się 2010 lat temu.Ewangeliści, piszący o tym fakcie. Ewangelista Łukasz nie był żyjącym w okresie narodzin Jezusa Chrystusa. Jego Ewangelia powstała najwcześniej w 70 roku naszej ery !
My wiemy, że Mieszko przyjmował chrzest w wielką sobotę 14 kwietnia 966 roku. Tylko gdzie???
W orszaku Dubrawki jego żony byli księża umiejący pisać. Miejsca nie podali.
Ukłony
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
2. Przepiękny tekst
przepiękne życzenia.....dla Boga.....
2010 lat Temu,urodziłeś się, Panie i od początku,byłeś prześladowany
gość z drogi
3. Szanowny Panie Michale,
Autorem jest Pan Paweł Paliwoda,szkoda,że tak mało pisze.
http://pawelpaliwoda.pl/wordpress/
Jak przystało na filozofa,napisał świetny tekst
Pozdrawiam serdecznie.
http://wola44.wordpress.com/ >>> http://dokumentalny.blogspot.com/