Ponura groteska

avatar użytkownika Andrzej Wilczkowski

Od kilku dni na kanale Discovery Historia co kilkadziesiąt minut biegnie „zajawka” z tekstem na temat tow. Jaruzelskiego, w której słuchamy, że jedni Polacy uważają go za zdrajcę, a inni za tego, który uratował kraj przed wojną domową.
Tekst cytuję z pamięci, ale jestem absolutnie pewien, że użyto tam sformułowania „wojna domowa”.
Tym bardziej mnie to boli, że kanał ten jest w większości emitowanych programów bardzo profesjonalny i nie poniża się do propagandy.
W tym przypadku zastosowano propagandę w stylu Urbana.

Otóż oświadczam – biorąc całą odpowiedzialność za to co piszę,– że nigdy – przez wszystkie zrywy powstańcze XIX i XX wieku – społeczeństwo polskie nie było tak żałośnie, tak beznadziejnie bezbronne jak w Poznaniu w 56 roku na Wybrzeżu w 70 roku, przez cały okres Solidarności i w dalszych latach komuny.
Natomiast co może już sobie każdy wydedukować – tow. Jaruzelski and his boys byli o tym doskonale poinformowani i żadnej wojny – która byłaby zresztą nie „wojną domową” tylko wojną dupy z kijem – się nie obawiali.

Przypomnę jeszcze, że od ok. połowy 70 roku aż do 1987 roku była na terenie Polski rozmieszczona broń jądrowa, nie mówiąc o tym, ze armia, którą niepodzielnie władał tow. Jaruzelski była znacznie lepiej uzbrojona i wyszkolona oraz liczniejsza niż dzisiejsze wojsko polskie. Była przecież przygotowywana do zdobywania Europy.

Tak mi się zdarzyło, że trzydzieści lat temu miałem pięćdziesiąt lat, a ponieważ miażdżyca jeszcze dziś nie zamuliła mi całkowicie szarych komórek więc stałem się jednym z coraz mniej licznych świadków epoki.
Otóż, jeżeli jeszcze można dyskutować nad tym czy Rosjanie zaniepokojeni lawinowym rozwojem Solidarności wejdą, czy nie wejdą, to z całą pewnością opowieści o wojnie domowej, które dziwnym zbiegiem okoliczności nasiliły się w ostatnich tygodniach są wyssane z palca i służą jedynie podbudowaniu prestiżu towarzysza generała. Nie wiem co za łajdak ośmiela się dziś serwować tak skonstruowaną informację, i chciałbym poznać jego nazwisko.
Zdaję sobie sprawę, że już ludzie nawet sporo powyżej trzydziestki w ogóle nie mają pojęcia o tamtych czasach często zwanych dzisiaj „karnawałem solidarności”.
Otóż były one znamienne tym, że w sklepach niemal nic nie było, a to co było, można nazwać produktami zastępczymi. Chleb, na dostarczenie którego czekało się w długich kolejkach, przypominał glinę, albo kruszył się na drobne kawałki podczas krojenia, żółty ser, który był rzadkim rarytasem też nie posiadał żadnej spójności. Papierosy były na kartki, za to można było zdobyć coś co nazywano „szkart”, a były to pogniecione kawałki papierosów bez ustników o różnych długościach w granicach od trzech do 20 cm. Pamiętam również – bodaj wiosną 1981 roku aferę z ostentacyjnie wyrzuconymi na śmietnik tysiącami kurczaków, o czym rozpisywała się prasa, Oczywiście wszystkiemu była winna Solidarność

Jak to się stało, że po około pięciu latach względnej stabilizacji na początku epoki Gierka ok. 1975 roku następować zaczął spadek koniunktury, a niepokoje, jesienią 1980roku na początku miały charakter czysto ekonomiczny.

Ponieważ jestem niepoprawnym zwolennikiem spiskowej teorii dziejów, więc upadek „cudu gospodarczego” Gierka wiążę z powstaniem w roku 1975 banku RWPG w Moskwie, przez który zaczęły przechodzić wszystkie rozliczenia dewizowe krajów satelickich.
Tak, jak to do dziś widzę, Gierka trzeba było ukarać za nadmierne powiązania gospodarcze z zachodem. Po prostu musiał zejść ze sceny. No to centrala zaczęła go niszczyć, a że chłopak był twardy więc trwało to 5 lat.

Niedogodności gospodarce zarówno w skali państwowej jak i na poziomie rodzinnym nie mogły być dziełem przypadku i z całą pewnością nie wynikały z działań jakichkolwiek struktur NSZZ Solidarność. Musiały być generowane przez tysiące funkcjonariuszy specjalnie do tego celu oddelegowanych. Trzeba zaiste intensywnej pracy organizacyjnej, żeby tak zdezorganizować życie publiczne.
Koronkowa robota. Zwalczanie codziennych przeszkód tak dalece absorbowało czas i siły społeczeństwa, że nikt nie myślał (albo jedynie marginalne grupy) o jakiejś POW czy innej organizacji zbrojnej.
Dysponując w terenie setkami grup sabotażowych złożonych z tajnych służb ówczesne kierownictwo PZPR miało absolutny wgląd w to, że społeczeństwo broni nie posiada i że mu jej nikt nie dostarcza z zewnątrz. A bez broni nie ma wojny domowej.
Ja oczywiście nie mam dostatecznych dokumentów, żeby udowodnić, ze takie bojówki dywersyjne – o jakich piszę – istniały, ale taki burdel, jaki wtedy powstał sam się nie wygeneruje. Już prostackie wstrzymywanie czy przekierowywanie dostaw wymagało poleceń z wysokiego szczebla Przecież zakłady coś produkowały, piekarze nie zapomnieli nagle jak się piecze chleb, rolnicy pracowali jak przedtem, i chcieli żyć za swoje płody rolne i t.p. tylko wydaje mi się, ze historycy zapomnieli o tamtym okresie. A może to tylko ja się nie spotkałem z poważnymi publikacjami na ten temat.

Jednego tylko nie potrafię sobie wytłumaczyć logicznie. Po co tow. generał na początku stanu wojennego internował Gierka i jego najbliższych współpracowników – towarzyszy partyjnych. Może to już była inna partia
Partia ta sama, ale przechodziła różne fazy. W skrócie:
Do 1054 roku – Partia była przewodnią siłą terroryzmu państwowego.
Czasy Gomułki – po odwilży pierwszych lat następuje zaostrzenie kursu, ale dawało się wytrzymać aż do lat 1968 – 70
Czasy Gierka – po burzliwych pierwszych miesiącach spokój aż do roku 1976.
Potem Radom, Ursus. St. Pyjas.
1980 – do stanu wojennego zaczynają się pobicia, wzmaga się brutalność służb.
Stan wojenny i później. Morderstwa, uprowadzenia, pobicia w wykonaniu sb aż do 1989 roku.
Później. Morderstwa, uprowadzenia, pobicia – sprawcy nieznani.

Proszę o ew. poprawki zwłaszcza w ostatnim zestawieniu.

1 komentarz

avatar użytkownika Kolęda-Zalewajka

1. Aktualnie: Morderstwa, uprowadzenia, pobicia – sprawcy nieznani.

Nic, ale to nic nie należy poprawiać.