Zastanawialiście się kiedykolwiek, jak długo można pompować balon? Prawidłowa odpowiedź brzmi: do czasu, aż (nie) pęknie!

To odpowiedzcie sobie na dwa kolejne pytania:

  1. Jak długo można faszerować obywateli kłamstwem?
  2. Jak długo można rżnąć głupa?

Wbrew pozorom te proste pytania  mają naturę aksjologiczną i dopiero pochodnie polityczną.

Prawidłowa odpowiedź na pytanie pierwsze brzmi: do czasu aż obywatel podtruwany małymi dawkami jadu nie zejdzie z tego świata. (Tak, tak…kłamstwo to najgorsza trucizna dla każdego żywego ustroju (w tym ustroju państwa), a podawane codziennie prowadzi do ciężkiej choroby).

Odpowiedź na pytanie drugie jest bardziej złożona. Zależy od ustalenia, kto rżnie głupa.

Jeśli błazen, komik, klown, to kupiliśmy bilet na igrzyska w cyrku. Zapłaciliśmy za rozrywkę i po kilku godzinach wracamy do domu, do własnego kieratu zwyczajnego życia.

A jeśli rząd? A to sprawa się rypła. Rząd może rżnąć głupa dowolnie  długo, dopóki udaje mu się bezkarnie  faszerować własnych wyborców tyż prawdami, czyli po prostu iluzjami, że jest dobrze i będzie lepiej.

Porządek rzeczy układa się na tym nieboskłonie tak: po prostu iluzje spadają pod wpływem praw grawitacji moralnej z obłoków hipokryzji jako deszcz kłamstewek, a  kłamstewka - gdy nieopamiętany kłamczuszek nie czuje, że deszcz pada – przechodzą w burzę ordynarnych kłamstw z gradobiciem. Kłamstwo prowadzi do zdrady okłamywanego, zdrada wyzwala nienawiść jako reakcję obronną organizmu, zaś nienawiść przemoc.

Łańcuch to żelazny. Ma mocne ogniwa, których nie da się zerwać w inny sposób niż przechodząc proces oczyszczenia - siebie, sumienia własnego i nie cudzego.

Lekarstwem - i to jedynym - jest tu prawda. Do prawdy dojść można zasadniczo na drodze radykalnego oczyszczenia siebie z fałszu,  zakłamania, hipokryzji,  relatywizmu, cynizmu...(lista niedokończona, bo doświadczenie ludzkie nie ma zamkniętych granic).

A oto ogniwa  procesu czyśćcowego na drodze do prawdy: rachunek sumienia, spowiedź, żal za grzechy, pokuta, zadośćuczynienie. Prawda, że czysta klasyka? Konfesjonałem może być nawet zwyczajne życie.

Tymczasem w pewnym kraju nad Wisłą…

W pewnym kraju, całkiem współcześnie… pojawili się obywatele z charyzmą i wizją. A gdy charyzma (i wizja) napompowała im balon pychy do granicy, że jeszcze nie musieli pękać, najwięksi obywatele umyślili sobie, że mogą pływać pośród obłoków iluzji dowolnie długo, może nawet wiecznie.

Pomyśleli tak. Mamy świetne maszyny do produkcji mgły iluzji, każdy nasz poddany kupił sobie pudełko do odbioru naszej mgły. Transmitujmy, a mgła trafi pod strzechy. Ulula, utuli, ukołysze do snu…abyśmy mogli unosić się coraz wyżej

Ale, ale chwila…potrzebujemy w naszym systemie potwora, który krąży po okolicy i tylko czyha kogo by tu pożreć. Stwórzmy go, a poddani będą go nienawidzić i tym chętniej zasiadać na kanapie przed domowym ołtarzykiem.

I zaczęli tworzyć…w pocie czoła, dzień i noc, tydzień po tygodniu…udoskonalać maszynerię inżynierii przekazu, szlifować wielogłosy narracji, żeby wytworzyć wizję, że wszyscy nowocześni obywatele myślą jak obywatel T, obywatel K, obywatel M, zaś myślenie przeciwne to zbrodnia, aberracja, zabobon. (Obywatele, Teraz K… My!)

I tak oto władcy marionetek zbudowali w końcu perpetuum mobile. Jedną pompką rozsiewają zarodniki  mgły narkozy do naszych mózgów, zaś drugą nadają przebitki obrazów potwora grasującego po królestwie i szkodzącego dobrym władcom oraz dzielnym poddanym. Marchewka i kij, kiełbasa i bij w ryj…

No to my, suweren omatolony, zrazu cieszyliśmy się, że pompują nam w mózgu balon dobrobytu i pomyślności. Dzięki temu (pompowaniu) unosiliśmy się nad zieloną wyspą, prawie tak samo dumnie jak obywatele z charyzmą i wizją. Gdy dopadała nas chandra, złość lub porażka, zawsze mogliśmy odreagować na potworze, który z każdym mijającym dniem stawał się coraz bardzie napastliwy…

Ale nagle… nagle w naszym polu widzenia pojawiły podprogowe przebitki obrazów z czerwonego morza gospodarki światowej. Na szkle wciąż wprawdzie wisiała mapa zielonej polskiej wyspy, ale fale z czerwonego morza kłębiły niebezpiecznie swoje bałwany tuż obok – aż wtargnęły na nasz ląd.

Orzekli szklani mędrkowie: Musi być, że przekaz  - nadawany przez potwora, wroga naszego, dzieci naszych i nawet wnuków, które się jeszcze nie narodziły – przebija się przez mgłę, z lasów smoleńskich wprost w  okolice kanap przed telewizorem. Potworny ten potwór. Obchodzi nasze systemy zabezpieczeń. Bezczelnie łże, że razem z gazem rozweselającym pompowaliśmy do ustroju obywateli kamienie długu, faszerowali ich umysły i ciała kłamstwem . Gorzej, bo po okolicy błąkają się watahy jego wyznawców, których nie udało się dorżnąć na kanapie przed szkłem. Spotykają się pod krzyżami, spiskują, złorzeczą nam, wątpią w nasz przekaz…ohydne to, wulgarne, podłe. Naślijmy na nich własnych wychowanków…dajmy naszym pupilom medialne wsparcie, dajmy im siłę do rażenia wroga. Krzyże z puszek po piwie i wyzwiska przeciw moherom. Antyfaszyzm ubrany w pasiaki i plujący na gwizdkach przeciw faszystom nazywającym siebie polskimi patriotami. Mohery i faszyści muszą zniknąć z ulic, bo ulice są też nasze.

A tymczasem zegar przesuwa wskazówki po cyferblacie historii…efektem polityki pompowania iluzji do systemów państwa staje się dług.

Dług głupcze,  to pierwszy krąg niemocy, pierwsza pętla…

Uczone Pisma głoszą, że  kręgów niemocy stwórca nakreślił wokół nas na ziemi co najmniej siedem. Siedem jawnych i siedemdziesiąt siedem ukrytych.

Lękam się wszystkie z rozpędu wymienić, bo zbyt wielu Czytelników S24 znajduje się wciąż w  fazie przyjemnego pompowania ideologiami mocy. Niech inny prorok skróci przyjemniaczkom czas rozpusty i orgii.

Starożytna mądrość spod krzyża niesie w sobie jeszcze inną prostą naukę: ojcem kłamstwa jest….Ojciec kłamstwa udowodnił przyjemniaczkom, że nie istnieje.

Tak, tak…istnieją tylko cuda, cuda i kolejne obietnice cudów. Cuda wprawdzie padają na pysk, w błoto, ale to wina potwora…Gdy uda się go przegonić z ulic, odgonić od rebelianckich nadajników, kolejne obietnice cudów na pewno się ziszczą. Sic!

Widzicie te cuda? Ja je widzę. To cuda niewidy, które nie istnieją, podobnie jak ich ojciec.

Wniosek! Wnioskujcie, o co chcecie. Najlepiej do samego Pana Boga, który podobno też nie istnieje albo -  istniał, lecz  umarł.

Dowody na istnienie (nieistnienie) Boga?  Proszę bardzo. Panie Boże, widzisz to i nie grzmisz. Oj, grzmisz, błyskasz i grzmisz…tylko dlaczego pobłogosławiłeś nas głuchymi politykami i ślepymi elitami. Grzmot nadlatuje po błysku. To taki system ostrzegawczy natury. Bodziec i reakcja.

A tymczasem…

Błyskało nam nad zieloną wyspą w Roku Pańskim  2010 co najmniej siedem razy…katastrofa smoleńska, powodzie, astronomiczny dług, głodne dzieci, profanacja krzyża, postępowe wymieranie demograficzne, zabójstwa polityczne, rosnące bezrobocie, chocholi taniec nienawistników zaplątanych w kłamstwo…uff, już doliczyłem z rozpędu do dziewięciu a to ledwie początek listy.

A tymczasem…

Elity nadają ze szkła – nie ma żadnych błysków nad Polską. Widzący rozbłyski są opętani nienawiścią. Grzmoty nie nadlecą i w nas nie walną. Bezpieczni jesteśmy na platformie, bo płyniemy z oświeconymi bosmanami do krainy postępu. Tylko ten potwór wciąż bruździ…

Pokarałeś nas Panie Boże głuchymi politykami i ślepymi elitami. To nasze jarzmo. Za jakie grzechy? Za czyje przewiny?

No to ja to napiszę prosto z mostu. Za nasze grzechy, za nasze przewiny. Tego właśnie chcemy, to wybieramy. Kara i pokuta zbliża się nieuchronnie, bo chocholi taniec niewolników trwa. Musi trwać, by władcom marionetek żyło się lepiej.

Tyle, że balon nieustannie pompowany  w końcu pęknie…to jego przeznaczenie.