Historia pewnej deklaracji

avatar użytkownika tu.rybak
Kilku posłów postanowiło przedłożyć projekt uchwały sejmowej w sprawie walki z Deklaracją Łódzką. Ta ostatnia była nie do przyjęcia dla wszystkich jako zbyt ostra. Postanowiono stworzyc deklarację uniwersalną, humanistyczną wręcz. Pierwszy projekt brzmiał mnie więcej tak:

Ta zbrodnia, wywołana emocjami politycznej natury, musi stanowić dla wszystkich polityków ważne ostrzeżenie. Nie jest obojętne, w jaki sposób prowadzimy debatę publiczną.
Z politycznej działalności trzeba zatem wyeliminować deptanie godności osobistej konkurentów politycznych, bezpodstawne przypisywanie im złowrogich intencji, używanie pomówień i obelżywych sformułowań

Po serii konsultacji postanowiono projekt bardziej zuniwersalizować. Tragedia jest bardziej uniwersalna od zbrodni. Tragedie wywoływane są przez emocje, ale nie tylko polityczne. Oczywiście przestroga nie może dotyczyć wszystkich skoro są politycy, którzy posądzanie o to mogłoby być obraźliwe.

Samo słowo eliminacja oznacza poważne ograniczenie, a brzmi złowieszczo, więc je wyeliminowano. Rozwinięto też słowo bezpodstawne:

Tragedia do której doszło została wywołana złymi emocjami. Powinna stanowić dla niektórych polityków poważne ostrzeżenie. Nie jest obojętne w jaki sposób prowadzimy debate publiczną.
W politycznej działalności powinniśmy ograniczyć deptanie godności osobistej konkurentów politycznych, nie oparte na żadnych dowodach przypisywanie im złych inetencji, używanie pomówień i obelżywych sformułowań.

Ta wersja była zbyt długa i nadal nie dość uniwersalna. Przecież nie wszystkie złe emocje prowadzą od razu do tragedii. Pisanie o ostrzeżeniach nie przystoi naszej klasie politycznej, toć to nie dzieci. Natomiast warto walczyć z językiem i chamstwem:

Złe emocje mogą prowadzić do tragedii. Niektórzy politycy powinni się zastanowić nad tym w jaki sposób prowadzą debatę publiczną.
Powinniśmy ograniczyć deptanie godności osobistej konkurentów, oskarżanie bez silnych dowodów i używanie wulgaryzmów.

To już była dużo lepsza wersja uchwały. Nadal jednak widać było mozliwości zmian. Po pierwsze tragedia kojarzyć się może z literaturą. A tu rzecz dotyczy życia. Stąd nazwanie po imieniu: tragiczny wypadek. Skoro dotyczy to tylko niektórych polityków, to należy jasno dać im do zrozumienia, że przyzwolenia być nie może, stąd zmiana akcentów:

Zdarzają się tragiczne wypadki. Niektórzy politycy powinni to przemyśleć.
Powinniśmy ograniczyć im deptanie godności osobistej konkurentów, oskarżanie bez silnych dowodów i używanie wulgaryzmów.

To już brzmiało dość dobrze. Było trochę zbyt długie. Wprowadzono drobne zmiany kosmetyczne:

Na wypadki nie ma rady. Nie powinniśmy wszystkim pozwolić na spiskowe hipotezy i używanie złego języka.

Aby uchwała trafiła do człowieka prostego wypadki zastąpiono katastrofami. Tyle ich ostatnio się wydarzyło. To powinno przemówić.

Katastrofy mogą zdarzyć się wszędzie. Dlatego niektórzy politycy nie powinni w agresywny sposób wyciągać z nich zbyt pochopnych wniosków.

To już był prawie ideał. Aby rzecz była jednak mocniejsza w wymowie postanowiono odwołać się do największej katastrofy w tym roku i zachowań właśnie niektórych polityków.

Zawsze może zdarzyc sie katastrofa lotnicza. Niektórzy politycy powinni powściągnąć się w snuciu teorii spiskowych.


Co również dało się skrócić. Proste i jasne komunikaty sa najlepsze.

Zdarzyła się katastrofa lotnicza, którą niektórzy wykorzystują do walki politycznej.

Teraz okazało się, że jednak jest to zbyt ogólne. Ludzie odczytają to jak jakieś ple, ple... Postanowiono nazwać rzeczy po imieniu:

Brat prezydenta poległego w katastrofie lotniczej uprawia nekrofilię polityczną.

To już było możliwe do przyjęcia. Proste. Prawdziwe. Ostatni szlif nadali specjaliści od public relations. Wynikało z badań, że ludzie lubią konkretne nazwiska i lubia oglądać seriale medyczne:

Kaczyński jest psychicznie chory z nienawiści.

4 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. Rybaku

"Postanowiono nazwać rzeczy po imieniu" - CIEKAWA JESTEM, KIEDY SPOŁECZEŃSTWO ZACZNIE NAZYWAC TĘ OBRZYDLIWĄ PULPĘ MEDIALNO-POLITYCZNĄ "po imieniu?"

I nie będziemy sobie żałować, sięgniemy do ubogiego słownictwa tej bandy z telewizora.

Pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

2. kogo my mamy za prezydenta?

"Nie będę biegał za Jarosławem Kaczyńskim po kościele"

Pojednanie jest wtedy, kiedy jest. Nie można go traktować, jako narzędzia działania politycznego. Nie zamierzam wykonywać żadnych gestów, które stawiałyby innych w trudnej sytuacji. Pan Jarosław Kaczyński mówił publicznie, że nie będzie podawał ręki głowie państwa. Ja nie będę za nim biegał po kościele - powiedział na antenie Polsat News prezydent Bronisław Komorowski.

Jego zdaniem uczestnictwo głowy państwa w pogrzebie tragicznie zmarłego Marka Rosiaka jest nie tylko elementem przyzwoitości, ale również obowiązkiem prezydenta. Komorowski dodał, że choroby, jaką są ostre wypowiedzi w życiu publicznym nie uda nam się wyeliminować, ale można próbować obniżyć temperaturę tego sporu.

http://wiadomosci.onet.pl/raporty/napad-na-biuro-pis/nie-bede-biegal-za-...

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika tu.rybak

3. I słusznie powiedział pan prezydent,

gdyż nie wypada biegać po kościele..

Rybak
avatar użytkownika Maryla

4. Medialna tresura

Rządząca Platforma Obywatelska i media komercyjne są jak syjamscy bracia: złączeni interesami, poglądami i biografiami. Czy Polska stawać się będzie znów krajem "jednej partii i jednej gazety", a wkrótce także jednej telewizji, choć rozpisanej na kilku nadawców?

Siedzę przed telewizorem i przerzucam kanały. Właśnie trwają nakładające się na siebie wieczorne serwisy informacyjne w komercyjnych stacjach. W obu to samo. Od napadu na siedzibę Prawa i Sprawiedliwości w Łodzi mija dopiero drugi dzień, a już się okazało, że napastnik zaatakował działaczy PiS niejako przez przypadek, bo chciał zabić jakiegokolwiek ważnego polityka. Słyszymy dziś, że szaleniec nienawidził całej klasy politycznej. - Frustratowi obojętne było, kto - może ktoś z SLD albo mieszkaniec Pałacu Prezydenckiego, tłumaczą dziennikarze, komentatorzy, politolodzy. Przekaz z ekranu eleganckiego eksperta uwiarygodniony jest powolnym, monumentalnym oświadczeniem z sejmowej mównicy samego ministra Jerzego Millera. Zaraz, zaraz - nie dowierzam oczom i uszom. Przecież jeszcze wczoraj wszyscy słyszeliśmy, jak sprawca wyraźnie powiedział: "Nienawidzę PiS", "Chciałem zabić Jarosława Kaczyńskiego, ale miałem za małą broń". Dziś tych słów już stacje komercyjne nie przypomniały. Za to mamy spekulacje: czy ważnym politykiem SLD miał być Leszek Miller? A może Grzegorz Napieralski? Twarze potencjalnych ofiar politycznego mordu przewijają się przez ekran, utrwalając silny przekaz: "To oni mieli zginąć. Cudem ocaleli...". Ruszyła machina interpretacji. Na antenie TVN Justyna Pochanke zamiast o politycznym morderstwie mówi: "Po ataku na biuro poselskie [Jarosław Kaczyński] zwołuje konferencję prasową i... sam atakuje".
Biorę do ręki popularny tabloid - na okładce twarze winnych wzniecenia politycznej wojny. W roli głównego sprawcy obsadzono Jarosława Kaczyńskiego. Tabloid robi to samo, co znana z "finezji" "Gazeta Wyborcza", tylko sprytniej, bo powołuje się na sondę telefoniczną przeprowadzoną przez ośrodek badań opinii. Przypisanie winy prezesowi PiS nie musi być opatrzone tak jak w "GW" nazwiskiem autorki, wystarczy przytoczyć sondaż. Większość Polaków, jak należy wnioskować, obarcza moralną odpowiedzialnością za śmierć niewinnego działacza PiS - prezesa PiS. Dlaczego tak bezczelnie i bezkarnie wprowadza się ludzi w błąd?

http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=108232

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl