Jak agenci SB pomagają Jaruzelskiemu
Wojciech Jaruzelski broniąc się w czasie swego procesu korzysta z materiałów zebranych przez agentów SB. - O wprowadzeniu stanu wojennego przesądziły wyniki obrad Komisji Krajowej "Solidarności" w Radomiu w pierwszych dniach grudnia 1981 roku - mówił gen. Wojciech Jaruzelski.
- To był punkt krytyczny, o którym w akcie oskarżenia jest tylko wzmianka - powiedział we wtorek gen. Jaruzelski, składając dzisiaj wyjaśnienia przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Dodał, że podczas obrad padały radykalne żądania, np. „Bój to będzie ich ostatni", mówiono o konieczności tzw. strajku czynnego - dodał.
Jaruzelski zapomniał dodać, że obrady KK "S" w Radomiu zostały ujawnione i wykorzystane propagandowo przez PZPR i SB dzięki Eligiuszowi Naszkowskiemu, agentowi bezpieki "uplasowanemu" we władzach "Solidarności".
Naszkowski miał wdzięczny pseudonim „Grażyna". Agent Naszkowski za nagranie, które jak sam później wspominał, było „najbardziej stresującym zadaniem, jakie kiedykolwiek realizował" otrzymał od SB 50.000 zł. Pokryto też koszty mandatu, który dostał, gdy pędził z nagraniem do oficera prowadzącego (przeciętna płaca w 1981 r. wynosiła niespełna 7700 zł, a cena urzędowa małego fiata wynosiła 130 tys. zł). Nagranie "Grażyny" nie było jedynym, którym dysponowała SB.
Niezależnie od niego rejestracji posiedzenia dokonał bowiem TW "Jola", najprawdopodobniej inny członek KK ze Słupska. "Jola" nie wziął za swoje nagranie ani grosza.
TW „Grażyna" po krótkim internowaniu, bardziej dla pozoru i wyrobienia „legendy", został przyjęty 1 lipca 1982 r. do służby w elitarnym Wydziale Studiów SB MSW.
Jak wykazała przeprowadzona po kilku latach kontrola, doszło wówczas do sfałszowania materiałów dotyczących kandydata. Znalazły się w nich informacje nieprawdziwe, np. że w czasie studiów był aktywnym członkiem ZSMP. Pominięto natomiast materiały kompromitujące byłego przewodniczącego pilskiej "Solidarności".
Formalnie został przydzielony do jednego z wydziałów Biura Studiów MSW. Jednak ze względu na jego rolę w związku postanowiono, że "do czasu sprawdzenia nie będzie dopuszczany do konkretnych spraw i obsługi tajnych współpracowników". Utajniono fakt zamieszkania rodziny Naszkowskich w Warszawie, a on sam posługiwał się dowodem osobistym na nazwisko Karol Wolski.
W czasie współpracy z resortem Naszkowski otrzymał łącznie około 135 tys. zł.
Więcej tu.
- tosz - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz