Zlekceważono zagrożenie? (FRONDA) 10 kwietnia: średni stopień zagrożenia

avatar użytkownika Maryla

Polski kontrwywiad odnotował wzmożoną aktywność rosyjskich służb specjalnych przed wylotem Lecha Kaczyńskiego do Smoleńska. Mimo tego, nie wzmocniono zabezpieczenia podróży.

Przed wylotem Prezydenta RP 10 kwietnia do Smoleńska polskie służby specjalne odnotowały wzmożony ruch rosyjskich specsłużb. Kontrwywiad w specjalnym raporcie oświadczył, że przed wizytą rozpoznano ”zagrożenie inwigilacją rosyjskich służb specjalnych”. Zagrożenie bezpieczeństwa podróży Lecha Kaczyńskiego i delegacji parlamentarnej oznaczono na „średni”, wcześniejsza wizyta premiera otrzymała status „niski”.

Inwigilacja kontrwywiadu rosyjskiego w stosunku do prezydenta RP może oznaczać: rozpoznanie środowiska głowy państwa i planów prezydenta oraz próbę zbierania materiałów obciążających prezydenta, a także infiltrację środków technicznych. Wątek zabezpieczenia lotu jest badany obecnie przez prokuraturę.

Mimo różnego poziomu bezpieczeństwa wizyty premiera i prezydenta – jak mówił minister Radosław Sikorski – obie podróże zostały zabezpieczone w ten sam sposób. Biuro Ochrony Rządu oświadczało, że ci sami funkcjonariusze, którzy zabezpieczali wizytę premiera, zabezpieczali też wizytę prezydenta. Również po stronie rosyjskiej obie wizyty miała zabezpieczać ta sama grupa funkcjonariuszy, jednakowe było zabezpieczenie logistyczne. Generał Janicki, szef BOR, powiedział, że 10 kwietnia na miejscu było sześciu funkcjonariuszy. - Zadania były podzielone na Katyń i Smoleńsk. To jest procedura standardowa - tłumaczył posłom szef BOR.

Słowa Janickiego odbiegają jednak od ujawnionych przez „Wiadomości” TVP informacji prokuratury wojskowej prowadzącej śledztwo ws. przyczyn katastrofy smoleńskiej. Zgodnie z zeznaniami oficerów BOR, funkcjonariusze nie byli obecni w Smoleńsku, lecz czekali na delegację parlamentu w Katyniu. Na lotnisko przybyli dopiero kilkadziesiąt minut po katastrofie.

- Jeśli prawdą jest, że istniały wiarygodne sygnały o zagrożeniach terrorystycznych oraz wywiadowczych w czasie wizyty pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu, w moim przekonaniu, BOR przy współpracy z polskimi służbami specjalnymi - zarówno wewnętrznymi, jak i zewnętrznymi - winno podjąć wszelkie działania zwiększające ochronę głowy państwa m.in. w czasie lotu, na lotnisku i podczas całej wizyty – mówi były szef ABW Bogdan Święczkowski. Jak zaznacza, jeśli zagrożenie związane z wizytą Lecha Kaczyńskiego było duże, brak działań BOR „byłby skandaliczny i mógłby co najmniej przyczynić się do zaistnienia katastrofy”.

żar/Naszdziennik.pl

http://fronda.pl/news/czytaj/zlekcewazono_zagrozenie

 

"Nasz Dziennik" ujawnia: Przed lotem rządowego Tu-154M do Smoleńska polski kontrwywiad odnotował wzmożoną nadaktywność służb rosyjskich. Z tego względu wizycie polskiej delegacji z prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele nadano w ramach zabezpieczających działań operacyjnych tzw. średni stopień zagrożenia bezpieczeństwa. Dokumenty potwierdzające ten fakt spoczywają w kancelarii tajnej Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Na wspólnym posiedzeniu sejmowych Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych oraz Spraw Zagranicznych w czerwcu br. szef Biura Ochrony Rządu gen. bryg. Marian Janicki podkreślił, że zabezpieczenie obu wizyt odbyło się zgodnie z instrukcją przygotowania lotów specjalnych. Wiceminister spraw zagranicznych Jacek Najder informował wtedy, że 24-25 marca przebywała w Rosji jedna grupa przygotowawcza z udziałem przedstawicieli MSZ, MSWiA (funkcjonariuszy BOR), MON i Kancelarii Prezydenta oraz Prezesa Rady Ministrów, która zajmowała się planowaniem różnych aspektów zarówno wizyty prezydenta, jak i szefa rządu.
Według BOR, ci sami funkcjonariusze, którzy zabezpieczali wizytę premiera, zabezpieczali też wizytę prezydenta, również po stronie rosyjskiej obie wizyty zabezpieczała ta sama grupa funkcjonariuszy, jednakowe było zabezpieczenie logistyczne. Generał Janicki powiedział, że 10 kwietnia na miejscu było sześciu funkcjonariuszy. - Zadania były podzielone na Katyń i Smoleńsk. To jest procedura standardowa - tłumaczył posłom szef BOR. Również minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski zapewnił kilka dni temu, że kwietniowe podróże premiera Donalda Tuska i prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Katynia, choć miały różny status protokolarny, to pod względem bezpieczeństwa były organizowane identycznie.
Kluczowe znaczenie ma jednak odpowiedź na pytanie nie o to, czy obie wizyty były jednakowo zabezpieczone, lecz czy zabezpieczenie było proporcjonalne do rozpoznanego stopnia zagrożenia.
To ważne, bo prokuratura wojskowa weszła w posiadanie dokumentów, z których wynika, że były też pewne uzasadnione różnice w tym aspekcie. Wizyta, której przewodniczył prezydent Lech Kaczyński, otrzymała status zagrożenia bezpieczeństwa na poziomie "średnim", natomiast wizycie szefa rządu przypisano poziom "niski".
Dokumenty znajdujące się w warszawskiej prokuraturze to dwie kartki dotyczące planowania obu wizyt: 7 i 10 kwietnia. Na karcie dotyczącej lotu premiera widnieje informacja o istnieniu potencjalnego zagrożenia ze strony terrorystów kaukaskich. Z kolei na drugiej, odnoszącej się do planowanej wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jest jeszcze dodatkowo mowa o rozpoznaniu zagrożenia inwigilacją rosyjskich służb specjalnych.
Inwigilacja kontrwywiadu rosyjskiego w stosunku do prezydenta RP może oznaczać: rozpoznanie środowiska, jakie otacza głowę państwa, rozpoznanie jego planów oraz próbę zbierania materiałów obciążających prezydenta, a także infiltrację środków technicznych - czyli dostęp do sprzętu, którym się posługiwał, w tym m.in. telefonu satelitarnego.
Wątek bezpieczeństwa lotu jest badany przez prokuraturę, która nie chce jednak informować, jakie służby, poza Biurem Ochrony Rządu, brały udział w zabezpieczeniu wizyty.
Bogdan Święczkowski, były szef ABW, stwierdza, że BOR we współpracy z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego czy Agencją Wywiadu, które są cywilnymi instytucjami zapewniającymi bezpieczeństwo państwa, może przygotować dokumentację określającą stopień zagrożenia bezpieczeństwa najważniejszych osób w państwie - zarówno wewnętrznego, jak i zewnętrznego.
- Z tego powodu w latach 2006-2007 ABW informowała premiera RP, że 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego nie dysponuje bezpieczną flotą powietrzną, co było m.in. powodem ogłoszenia przetargu na zakup nowych samolotów przez ówczesnego ministra obrony narodowej Aleksandra Szczygłę - tłumaczy Święczkowski. ABW odpowiada za bezpieczeństwo wewnętrzne całego państwa. Współpracuje przy tym ze wszystkimi służbami w Polsce, w tym z Agencją Wywiadu, Biurem Ochrony Rządu, Służbą Kontrwywiadu Wojskowego, Służbą Wywiadu Wojskowego czy Centralnym Biurem Antykorupcyjnym. To, że BOR musi korzystać ze współpracy z innymi instytucjami, gwarantuje ustawa o Biurze Ochrony Rządu.

Gradacja zagrożenia

W ABW istnieje wyspecjalizowana jednostka (obecnie centrum antyterrorystyczne), która przygotowuje całą dokumentację określającą stopień zagrożenia. Gradacja ta zależy od konkretnej sytuacji: może to być niskie, średnie i wysokie zagrożenie terrorystyczne.
- Było tak, ale wyjątkowo, że to my informowaliśmy prezydenta czy premiera o materiałach, które posiadamy, a które wskazywałby na taki czy inny stopień zagrożenia za granicą. Jednak to nie była nasza rola, ale wywiadu wojskowego i cywilnego - zauważa Święczkowski.
W jego opinii, bezpośrednią analizę zagrożeń związanych z konkretną wizytą VIP-ów w kraju i za granicą powinno sporządzać Biuro Ochrony Rządu. - ABW wie o wszystkich wizytach najważniejszych osób w państwie, przygotowuje konkretne materiały. Ale to BOR jest wiodącą instytucją - mówi Bogdan Święczkowski. Jak zaznacza były szef ABW, Biuro Ochrony Rządu powinno zwrócić się o współpracę do Agencji Wywiadu, by uzyskać informację, jak wygląda sytuacja geopolityczna za granicą, tzn. czy są tam zamieszki bądź zamachy terrorystyczne. Faktyczną ochroną zajmuje się jednak BOR, które koordynuje wszystkie działania, korzystając z pomocy wszystkich służb państwowych. Sama ABW bardzo rzadko działa za granicą.
- Jeśli prawdą jest, że istniały wiarygodne sygnały o zagrożeniach terrorystycznych oraz wywiadowczych w czasie wizyty pana prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu, w moim przekonaniu, BOR przy współpracy z polskimi służbami specjalnymi - zarówno wewnętrznymi, jak i zewnętrznymi - winno podjąć wszelkie działania zwiększające ochronę głowy państwa m.in. w czasie lotu, na lotnisku i podczas całej wizyty. Całkowicie niezrozumiała wydaje mi się w takim przypadku informacja prokuratury o domniemywanej nieobecności funkcjonariuszy polskich służb (nie tylko BOR) na lotnisku, wokół niego oraz na wieży. Gdyby faktycznie istniało takie zagrożenie, to taki brak działań byłby skandaliczny i mógłby co najmniej przyczynić się do zaistnienia katastrofy - dodaje były szef ABW.

Procedury są... na Zachodzie

Stopniowalność zagrożenia bezpieczeństwa nie została ujęta w ustawie o Biurze Ochrony Rządu. - Oczywiście jednak kierownictwo może takie dokumenty tworzyć - zauważa były funkcjonariusz BOR, zastrzegając anonimowość. - Moim zdaniem, stopniowalność powinna istnieć także w stosunku do osób, które przyjeżdżają do Polski z zagranicy, by BOR mogło zastosować odpowiednie środki bezpieczeństwa. Takie procedury stosuje się już na Zachodzie. Biuro Ochrony Rządu ma zrobić wszystko, by żadna chroniona osoba nie doznała uszczerbku na zdrowiu i życiu - tłumaczy w rozmowie z "Naszym Dziennikiem".
Każdy oficer BOR wie, że gradacja poziomów zagrożenia bezpieczeństwa związana jest z informacjami o realnym zagrożeniu, na które najbardziej narażone są osoby piastujące najwyższe funkcje państwowe. Gdy więc pojawia się informacja o takim zagrożeniu w stosunku do osoby chronionej od odpowiednich komórek wywiadowczych, przyjmuje się wówczas najwyższy poziom ochrony i dodaje się dodatkowe zabezpieczenia. Może się zdarzyć także, że sformułowania takie są używane w kontaktach ze służbami zagranicznymi. Według byłego oficera Biura, każdego chroni się optymalnie, przy czym zakres ochrony prezydenta jest nieco wyższy niż premiera, w związku z czym dla głowy państwa używa się większej liczby środków zabezpieczających, jednak szczegóły techniczne pozostają tajemnicą i nie są ujawniane publicznie.
W ramach UE taki system działa i składa się z pięciu stopni bezpieczeństwa. Przykładowo: prezydent Polski udaje się z wizytą do Brukseli i służby belgijskie poprzez współpracę z BOR i analizę sytuacji z punktu widzenia bezpieczeństwa ustalają jeden z pięciu poziomów bezpieczeństwa. W zależności od tego, który poziom zostaje przyjęty, osobie chronionej są przydzielane odpowiednie środki i siły, np. jeden samochód ochronny i jeden pilotujący, lub po dwa samochody i więcej funkcjonariuszy.
Rzecznik BOR mjr Dariusz Aleksandrowicz nie chciał udzielać żadnych wyjaśnień na temat sposobu zabezpieczania wizyt osób chronionych.

Jak się chroni prezydenta USA

Witold Waszczykowski, były wiceszef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, zauważa, że nad wizytą wysokich przedstawicieli państwa poza granicami kraju czuwa strona przyjmująca, która jest odpowiedzialna za zabezpieczenie tej wizyty. Współpracuje z nią strona wysyłająca - wizytę premiera czy prezydenta poprzedza wizyta wiceministra spraw zagranicznych, który ustala jej merytoryczne warunki. Wizytę prezydenta amerykańskiego poprzedza przyjazd nawet kilkuset funkcjonariuszy ochrony. - Oczywiście w naszym przypadku nie byłoby to możliwe ze względu na niewystarczający budżet MON - zauważa.
Jak wskazuje Waszczykowski, wizyty premiera i prezydenta powinny być jednakowo ochraniane. Jeśli jest to kraj niebezpieczny - eskortę (policjantów na motocyklach) dołącza gospodarz. - Jak widać, można było wizytę prezydenta Kaczyńskiego w Katyniu potraktować jako prywatną i nie zabezpieczać jej - stwierdza.
W ocenie Witolda Waszczykowskiego, na lotnisku Siewiernyj powinni znajdować się przede wszystkim funkcjonariusze BOR, Agencji Wywiadu i Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Ich wzajemna współpraca powinna gwarantować bezpieczeństwo VIP-ów.
Przy zapewnianiu bezpieczeństwa główną jednostką jest jednak BOR. Zdaniem funkcjonariusza Biura, w sytuacji standardowej obecność innych członków wywiadów nie jest konieczna - wystarczy stały kontakt telefoniczny z ich strony z funkcjonariuszami BOR.
Zdaniem posła Karola Karskiego (PiS), wiceprzewodniczącego sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, wszystko wskazuje na to, że strona polska, mając świadomość tego, że bezpieczeństwo prezydenta Lecha Kaczyńskiego może być potencjalnie zagrożone ze strony państwa rosyjskiego, nie poczyniła koniecznych kroków, by to zagrożenie minimalizować. - Prokuratura powinna ujawnić te dokumenty. Jeżeli tego nie zrobi, będzie świadczyć to o tym, że po prostu boi się zakłócić dobre samopoczucie rządu - mówi Karski. - Jak widać, wszystkie granice uległości ze strony tego rządu w stosunku do Rosji zostały już przekroczone - dodaje.
Jak tłumaczy Karski, prokuratura wojskowa to relikt PRL, nie działa niezależnie, prokuratorzy są oficerami w służbie czynnej, podlegają ministrowi obrony narodowej, który może ich awansować lub przenieść w stan spoczynku.
Anna Ambroziak, Paweł Tunia

http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100927&typ=po&id=po01.txt

 

 

Etykietowanie:

2 komentarze

avatar użytkownika Maryla

1. Polityczne tlo katastrofy smolenskiej...

reszta pod linkiem

 
 
 
POLITYCZNE TŁO KATASTROFY SMOLEŃSKIEJ

MEMORIAŁ PRZYGOTOWANY
NA ZGROMADZENIE OBYWATELSKIE
ZWOŁANE NA DZIEŃ 10 WRZEŚNIA 2010


Spis treści
Wstęp
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .3

1. Walka polityków Platformy Obywatelskiej z prezydentem Lechem Kaczyńskim . . . . .. . . . 6

2. Lekceważenie bezpieczeństwa lotów najważniejszych osób w państwie . . . . . . . . . . . . . 16

3. Przygotowania do obchodów 70. rocznicy zbrodni katyńskiej . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 22

4. Decyzje w sprawie badania okoliczności katastrofy i prowadzenia śledztwa . . . . . . .. . . . 39

Konkluzja . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 48

Wstęp

Powiem brutalnie: nie potrzebuję pana
prezydenta, na tym polega problem.
(Premier Donald Tusk, 14 X 2008)

10 kwietnia 2010 r. doszło w rejonie wojskowego lotniska Siewiernyj w
Smoleńsku (Federacja Rosyjska) do największej tragedii w powojennej
historii Polski - katastrofy lotniczej, której polityczny i moralny
wymiar czyni ją wydarzeniem wyjątkowym zarówno w światowych dziejach
lotnictwa, jak i w dziejach nowoczesnych państw. Rozbił się należący do
Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej samolot Tu-154M, na którego
pokła-dzie znajdował się Prezydent RP, Prof. Lech Kaczyński, z Małżonką
Marią. Razem z nimi zginęli inni wybitni przedstawiciele polskiego życia
publicznego, a wśród nich ostatni Prezydent RP na Uchodźstwie, były
marsza-łek Sejmu, wicemarszałkowie izb parlamentarnych, posłowie i
senatorowie wszystkich frakcji, przedstawiciele Kancelarii Prezydenta RP
z jej szefem, prezes banku centralnego, rzecznik praw obywatelskich,
osoby kierujące instytucjami związanymi z polityką historyczną i
pamięcią narodową, generalicja Wojska Polskiego z szefem Sztabu
Generalnego oraz dowódcami wszystkich rodzajów sił zbrojnych,
hierarchowie i duchowni kilku wy-znań, twórcy kultury, kombatanci,
przedstawiciele administracji rządowej i samorządów, dyplomaci, a także
osoby towarzyszące i członkowie załogi Tu-154M. Razem z parą prezydencką
zginęli:

Joanna Agacka-Indecka - prezes Naczelnej Rady Adwokackiej, Ewa
Bąkowska - przedstawicielka Rodzin Katyńskich, Andrzej Błasik - dowódca
Sił Powietrznych RP, Krystyna Bochenek - wicemarszałek Senatu, Anna
Maria Borowska - przedstawicielka Rodzin Katyńskich, Bartosz Borowski -
przedstawiciel Rodzin Katyńskich, Tadeusz Buk - dowódca Wojsk Lądowych
RP, ks. Miron Chodakowski - prawosławny ordynariusz WP, Czesław Cywiński
- prezes Światowego Związku Żołnierzy AK, Leszek Deptuła - poseł,
Zbigniew Dębski - członek Kapituły Orderu Wojennego Virtuti Militari,
Grzegorz Dolniak - poseł, Katarzyna Doraczyńska - urzędniczka Kancelarii
Prezydenta RP, Edward Duchnowski - sekretarz generalny Związku
Sybiraków, Aleksander Fedorowicz - tłumacz, Janina Fetlińska - senator,
Jarosław Florczak - funkcjonariusz BOR, Artur Francuz - funkcjonariusz
BOR, Franciszek Gągor - szef Sztabu Generalnego WP, Grażyna Gęsicka

- posłanka, przewodnicząca Klubu Parlamentarnego PiS, Kazimierz Gilarski
- dowódca Garnizonu Warszawa, Przemysław Gosiewski - poseł, wiceprezes
PiS, ks. Bronisław Gostomski - proboszcz katolickiej para ? i św.
Andrzeja Boboli w Londynie, Robert Grzywna - członek załogi, Mariusz
Handzlik - podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP, ks. Roman
Indrzejczyk - duchowny katolicki, kapelan Prezydenta RP, Paweł Janeczek -
funkcjonariusz BOR, Dariusz Jankowski - urzędnik Kancelarii Prezydenta
RP, Natalia Januszko - członkini załogi, Izabela Jaruga Nowacka

- posłanka, o. Józef Joniec - duchowny katolicki, prezes Stowarzyszenia
Para ? ada, Ryszard Kaczorowski - ostatni Prezydent RP na Uchodźstwie,
Sebastian Karpiniuk - poseł, Andrzej Karweta
- dowódca Marynarki
Wojennej RP, Mariusz Kazana - dyrektor protokołu dyplomatycznego MSZ,
Janusz Kochanowski - rzecznik praw obywatelskich, Stanisław Komorowski -
podsekretarz stanu w MON, Paweł Krajewski - funkcjonariusz BOR, Andrzej
Kremer - podsekretarz stanu w MSZ, ks. Zdzisław Król - duchowny
katolicki, b. kapelan Warszawskiej Rodziny Katyńskiej, Janusz Krupski -
kierownik Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, Janusz
Kurtyka - prezes IPN, ks. Andrzej Kwaśnik - duchowny katolicki, kapelan
Federacji Rodzin Katyńskich, Bronisław Kwiatkowski - dowódca
Operacyjnych Sił Zbrojnych RP, Wojciech Lubiński - lekarz Prezydenta RP,
Tadeusz Lutoborski - przedstawiciel Rodzin Katyńskich, Barbara
Maciejczyk - członkini załogi, Barbara Mamińska - dyrektor w Kancelarii
Prezydenta RP, Zenona Mamontowicz-Łojek - prezes Polskiej Fundacji
Katyńskiej, Stefan Melak - prezes Komitetu Katyńskiego, Tomasz Merta -
podsekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego,
Andrzej Michalak - członek załogi, Dariusz Michałowski - funkcjonariusz
BOR, Stanisław Mikke - wiceprzewodniczący Rady Ochrony Pamięci Walk i
Męczeństwa, Justyna Moniuszko - członkini załogi, Stanisław
Nałęcz-Komornicki - kanclerz Orderu Wojennego Virtuti Militari,
Aleksandra Natalli-Świat - posłanka, przewodnicząca sejmowej Komisji
Finansów Publicznych, wiceprezes PiS, Janina Natusiewicz-Mirer -
działaczka społeczna, Piotr Nosek - funkcjonariusz BOR, Piotr Nurowski -
prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego, Bronisława Orawiec-Lö ? er -
przedstawicielka Rodzin Katyńskich, ks. Jan Osiński - duszpasterz w
katolickim Ordynariacie Polowym WP, ks. Adam Pilch - p.o. naczelnego
kapelana ewangelickiego WP, Katarzyna Piskorska - przedstawicielka
Rodzin Katyńskich, Maciej Płażyński - poseł, prezes Stowarzyszenia
"Wspólnota Polska", b. marszałek Sejmu, ks. Tadeusz Płoski - katolicki
biskup polowy WP, Agnieszka Pogródka-Węcławek - funkcjonariuszka BOR,
Włodzimierz Potasiński - dowódca Wojsk Specjalnych RP, Arkadiusz
Protasiuk - dowódca załogi, Andrzej Przewoźnik - sekretarz generalny
Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, Krzysztof Putra - wicemarszałek
Sejmu, ks. Ryszard Rumianek - profesor teologii katolickiej, rektor
UKSW, Arkadiusz Rybicki - poseł, Andrzej Sariusz-Skąpski - prezes
Federacji Rodzin Katyńskich, Wojciech Seweryn - rzeźbiarz, Sławomir
Skrzypek - prezes NBP, Leszek Solski - przedstawiciel Rodzin Katyńskich,
Władysław Stasiak - szef Kancelarii Prezydenta RP, Jacek Surówka -
funkcjonariusz BOR, Aleksander Szczygło - szef Biura Bezpieczeństwa
Narodowego, Jerzy Szmajdziński - wicemarszałek Sejmu, wiceprzewodniczący
SLD i jej kandydat w nadchodzących wyborach prezydenckich, Jolanta
Szymanek-Deresz - posłanka, Izabela Tomaszewska - dyrektor w Kancelarii
Prezydenta RP, Marek Uleryk - funkcjonariusz BOR, Anna Walentynowicz -
legendarna współzałożycielka NSZZ "Solidarność", dama Orderu Orła
Białego, Teresa Walewska-Przyjałkowska - wiceprezes Fundacji "Golgota
Wschodu", Zbigniew Wassermann - poseł, Wiesław Woda - poseł, Edward
Wojtas - poseł, Paweł Wypych - sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta
RP, Stanisław Zając - senator, Janusz Zakrzeński - aktor, Artur Ziętek -
członek załogi, Gabriela Zych - przedstawicielka Rodzin Katyńskich.

Nie przeżyła żadna z 96 osób, które znajdowały się na pokładzie
rządowego tupolewa. Wszystkich łączyło to, że byli polskimi obywatelami,
którzy na czele z Prezydentem RP udawali się do położonego w pobliżu
miej­sca katastrofy Lasu Katyńskiego. Tam, gdzie dokładnie 70 lat
wcześniej NKWD dokonała, na polecenie najwyż-szego kierownictwa Związku
Sowieckiego, bestialskiego mordu na polskich o ? cerach internowanych w
wyniku niemiecko-sowieckiej napaści na Polskę w 1939 roku. 70 lat
później przedstawiciele Narodu i państwa polskie­go oraz rodzin
pomordowanych chcieli w Lesie Katyńskim oddać hołd o ? arom ludobójstwa.
Zbieżność dat i bliskość miejsc obu wydarzeń potęguje tragiczną wymowę
smoleńskiej katastrofy.

Choć od tragedii tej upłynęło już pięć miesięcy, polska i
międzynarodowa opinia publiczna nadal nie wie, co było bezpośrednią
przyczyną katastrofy i jaki był jej dokładny przebieg. Nieustalona jest
też odpowiedzial-ność za katastrofę w kategoriach prawna karnego. W
Sejmie RP posłowie powołali Parlamentarny Zespół ds. Zbadania Przyczyn
Katastrofy Tu-154M, ponieważ dotychczasowy tryb ich badania przez organy
państwowe oraz zakres i sposób udostępniania informacji opinii
publicznej budzi najwyższy niepokój.

Nie antycypując ustaleń w sprawie bezpośredniej przyczyny i przebiegu
katastrofy smoleńskiej, chcemy dziś zwrócić uwagę na jej polityczne
tło. Przede wszystkim za swoje moralne prawo i obowiązek uważamy
przypomnienie istotnych faktów, które poprzedziły smoleńską katastrofę.
Tworzyły one polityczny klimat, w którym prawdopodobieństwo zaistnienia
katastrofy - występujące przecież w każdej sytuacji, ale z reguły w
znikomym stopniu - w tym wypadku zostało bardzo znacząco i
niebezpiecznie podwyższone. Złożyły się na to dwa zasadnicze czynniki;
obydwa wynikają z polityki rządzącej w Polsce od jesieni 2007 r.
Platformy Obywa­telskiej - ugrupowania premiera Donalda Tuska i obecnego
prezydenta Bronisława Komorowskiego.

Pierwszy czynnik to systematycznie prowadzona przez obóz rządzący
akcja politycznego marginali­zowania oraz propagandowego dyskredytowania
i zniesławiania prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Drugi czynnik to skrajnie nieodpowiedzialna, populistyczna
polityka oszczędzania na bezpieczeń-stwie najważniejszych osób w
państwie, której skutkiem było niezapewnienie tym osobom niezbędnych
warunków bezpieczeństwa w odbywaniu podróży lotniczych.

Obydwa czynniki doprowadziły do tego, że lot prezydenta RP i osób
towarzyszących 10 kwietnia 2010 r. nie był dobrze przygotowany i nie
zapewniał należytego bezpieczeństwa. Antyprezydencka polityka Donalda
Tuska demobilizowała podległe rządowi służby lub wręcz zachęcała je do
lekceważenia głowy państwa i jego kancelarii. W efekcie doszło do wielu
zaniedbań po stronie instytucji rządowych. Bezpośrednio zaś po kata­stro
? e Donald Tusk i inni ważni politycy z jego partii podjęli działania
nastawione na odsunięcie od siebie poli­tycznej odpowiedzialności za
katastrofę, a w relacjach Polski z Federacją Rosyjską dopuścili się
błędów i zanie-chań, które drastycznie zmniejszyły szansę rzetelnego i
pełnego ustalenia bezpośrednich przyczyn katastrofy.

Donald Tusk i jego polityczne środowisko ponoszą za tę sytuację pełną
odpowiedzialność moralną i polityczną. Jest to oczywiste bez względu na
to, czy i jakie zostaną postawione zarzuty natury prawnokarnej. W
każdym państwie, w którym mechanizmy demokratyczne funkcjonują
należycie, katastrofa o takich roz­miarach i tak poważny ciężar
gatunkowy popełnionych przez rządzących błędów spowodowałyby falę
dymisji na najwyższych szczeblach władzy. To, że w Polsce nie doszło do
ani jednej takiej dymisji i że żaden z polityków Platformy Obywatelskiej
nie ma sobie niczego do zarzucenia, świadczy bardzo źle o standardach
demokracji i kultury politycznej pod rządami tego ugrupowania. Za równie
niepokojące uważamy to, że media należące do tzw. głównego nurtu są
niezwykle powściągliwe w ocenie rządzących i unikają pytania o
polityczną odpo-wiedzialność za katastrofę.

Tym bardziej trzeba o tych sprawach głośno mówić. Jesteśmy to winni
wspaniałym Polkom i Polakom, któ­rzy 10 kwietnia 2010 r. zginęli na
pokładzie rządowego tupolewa. Jesteśmy to winni Polsce, która
przezwycięży moralny kryzys polityki tylko wtedy, gdy zmierzy się z
prawdą o smoleńskiej tragedii.

1. Walka polityków Platformy Obywatelskiej z prezydentem Lechem Kaczyńskim

Według Konstytucji RP władzę wykonawczą w państwie sprawują dwa
niezależnie od siebie organy: Pre­zydent Rzeczypospolitej, jako jej
"najwyższy przedstawiciel i gwarant ciągłości władzy państwowej" (art.
126 ust. 1), który jest wybierany bezpośrednio przez Naród, oraz Rada
Ministrów (rząd), powoływana przez Prezy­denta RP i politycznie
odpowiedzialna przed Sejmem. Chociaż większość realnych instrumentów
polityki we-wnętrznej i zagranicznej ma w swych rękach rząd, konstytucja
bynajmniej nie ogranicza roli Prezydenta RP do czynności
reprezentacyjno-ceremonialnych, tradycyjnie przynależnych głowie
państwa. Powierza mu bowiem także czuwanie nad przestrzeganiem
konstytucji oraz stanie na straży suwerenności, bezpieczeństwa i
nie-podległości państwa (art. 126 ust. 2). Prezydent ma też bezpośrednie
konstytucyjne umocowanie do udziału, w porozumieniu z rządem, w
kształtowaniu i realizacji polityki zagranicznej (art. 133 ust. 3 w
związku z art. 126 ust. 1 i 2). Szczególne zainteresowanie nią Lecha
Kaczyńskiego i jego aktywny udział w polskich działaniach na forum
międzynarodowym nie były niczym wyjątkowym. Również wybrani w
powszechnych wyborach jego poprzednicy - Aleksander Kwaśnie7wski, a
przed nim Lech Wałęsa - wykazywali, każdy na swój sposób, zna-czącą
aktywność w tej dziedzinie.

Na tle ogólnie sformułowanych przepisów konstytucji może dochodzić do
pewnych napięć między urzę-dem Prezydenta RP a rządem. Ryzyko takich
napięć w naturalny sposób zwiększa się w sytuacji tzw. kohabi­tacji,
czyli wtedy, kiedy urzędujący prezydent wywodzi się z politycznego obozu
przeciwnego do tego, który reprezentuje aktualna w danym czasie
większość parlamentarno-rządowa. Pod znakiem "kohabitacji" sta-ła
znaczna część prezydentury zarówno Lecha Wałęsy (rządy kierowane przez
lewicowych premierów), jak i Aleksandra Kwaśniewskiego (rząd Jerzego
Buzka, reprezentujący koalicję prawicowo-liberalną). Mimo pew­nych
nieporozumień, ówczesne rządy starały się jednak współpracować z
prezydentem w sprawach polityki zagranicznej, szanując urząd głowy
państwa jako taki i poważnie licząc się ze zdaniem osoby sprawującej ten
urząd.

Do drastycznego pogorszenia standardu relacji głowa państwa - rząd
doszło w czasie "kohabitacji" pre­zydenta Lecha Kaczyńskiego i rządu
Donalda Tuska, który powstał w wyniku wyborów parlamentarnych na jesieni
2007 r. Premier i zarazem lider największej w parlamencie partii oraz
jego polityczne środowisko przyjęli i konsekwentnie realizowali linię
marginalizowania urzędu głowy państwa. Nasilono też, rozpoczęte wkrótce
po wyborze Lecha Kaczyńskiego na urząd Prezydenta RP, dyskredytowanie i
zniesławianie osoby pełniącej ten urząd, i to zarówno w stosunkach
wewnętrznych, jak i w relacjach międzynarodowych.

Można wskazać kilka podstawowych przyczyn takiej strategii Platformy Obywatelskiej.

Profesor Lech Kaczyński reprezentował program naprawy
Rzeczypospolitej - przezwyciężenia tych wad i wynaturzeń, które w sposób
najbardziej spektakularny ujawiły się w tzw. aferze Rywina, a które
sprawiają, że mechanizmy demokracji i wolnego rynku często nie
funkcjonują w sposób rzetelny i uczciwy. Jako głowa państwa, a także
pełniąc poprzednie funkcje publiczne, Lech Kaczyński domagał się
rzeczywistej modernizacji, opartej na faktycznej równości wszystkich
wobec prawa i równości szans. Wykazywał bezkompromisowość wobec
nadużywania władzy do prywatnych celów, zawsze pojmował politykę jako
bezinteresowną służbę.

Profesor Lech Kaczyński uosabiał tradycję polskiej Solidarności,
która łączy przywiązanie do wartości pa­triotycznych z solidaryzmem, z
programem sprawiedliwości w życiu społecznym i reform służących
wszyst­kich ludziom, a nie tylko wąskim grupom uprzywilejowanym. Jego
pragnienie Polski solidarnej zderzało się z postrzeganiem przez
polityków PO złożonych problemów społecznych przez pryzmat uproszczonej
wersji liberalizmu gospodarczego.

W polskiej polityce zagranicznej prezydent Kaczyński przedstawił
spójną wizję silnej Polski w proatlan­tyckiej Europie. Odrzucał postawę
wyrażającą się w głośnym powiedzeniu byłego ministra spraw
zagra­nicznych, związanego obecnie z obozem rządzącym: Polska to panna
na wydaniu, która nie jest "piękna i posażna" i dlatego "powinna być
choć sympatyczna" . Takiej minimalistycznej i w istocie klientystycznej
koncepcji polskiej obecności w świecie, charakterystycznej dla
politycznego środowiska Donalda Tuska, Lech Kaczyński przeciwstawiał
starania o międzynarodowy status i pozycję Polski, które będą odpowiadać
jej ambicjom, potencjałowi, położeniu geogra ? cznemu i historii.
Zarazem ogromną wagę przywiązywał do niepodległości i równości
wszystkich państw, w tym państw bałtyckich, Ukrainy, Białorusi i narodów
regio­nu kaukaskiego. W sierpniu 2008 r. mówił w stolicy napadniętej
Gruzji: "Dlaczego Rosja może dawać komuś nauczki? To rzecz, którą trzeba
odrzucić" . Wiedział, że tym silniejsza będzie pozycja Polski na
Zachodzie, im większe jej znaczenie na Wschodzie.

Lech Kaczyński był szczerym zwolennikiem poprawy stosunków-polsko
rosyjskich, ale był przy tym realistą i zdawał sobie sprawę z tego, że
trudność stanowią tendencje nacjonalistyczne i imperialistyczne w
rosyjskiej polityce. Dostrzegał je zarówno w próbach bagatelizowania lub
relatywizowania zła popełnionego w prze-szłości (wymierzona m.in.
w Polskę polityka współpracy z Hitlerem do połowy 1941 r. i - przede
wszystkim - zbrodnia katyńska), jak i w licznych aspektach współczesnej
polityki Moskwy wobec sąsiadów Rosji. Był przekonany, że pożądanego
porozumienia i pojednania z Rosją nie zbuduje się na gruncie
przemilczenia lub "zagłaskania" prawdy. Zbrodnię katyńską konsekwentnie
określał mianem ludobójstwa i wskazywał, że jej źródłem był szowinizm. 1
września 1939 r. na Westerplatte mówił w obecności premiera Federacji
Rosyjskiej: "Można zadać pytanie, jakie jest porównanie między
Holokaustem realizowanym przez nazistowskie Niemcy a Katyniem
realizowanym przez sowiecką Rosję. Jest jedno porównanie między tymi
zbrodniami, chociaż ich rozmiary były oczywiście bardzo różne. Żydzi
ginęli dlatego, że byli Żydami, polscy o ? cerowie ginęli dlatego, że
byli polskimi o ? cerami - taki był wyrok i w pierwszym, i w drugim
przypadku".

Donald Tusk i jego środowisko byli natomiast skłonni do ustępstw i
eufemizmów uwzględniających ro­syjski punkt widzenia. Na przykład w 70.
rocznicę sowieckiej agresji na Polskę, we wrześniu 1939 r., ze strony
Platformy Obywatelskiej pojawił się silny opór wobec nazywania zbrodni
katyńskiej ludobójstwem. Politycy partii rządzącej niechętnie patrzyli
też na działania polskiego prezydenta będące wyrazem solidarności z
naro­dami stawiających czoła imperialnej polityce Moskwy; przejawiło się
to zwłaszcza w dniach rosyjskiej inwazji na terytorium Gruzji w roku
2008.

Jeszcze inną przyczyną specy?cznej jakości "kohabitacji" po wyborach
parlamentarnych na jesieni 2007 r. było to, że wyróżnikiem obecnego
obozu rządowego, także na tle wcześniejszych polskich rządów, jest
wyraź-ny akcent "postpolityczny". Partia premiera Tuska stanowi rodzaj
współczesnej "partii władzy", której człon-ków łączą nie tyle wspólne
polityczne idee i program, ile chęć pragmatycznie pojmowanego
uczestniczenia w polityce. Zasadniczym kryterium wyborów politycznych
przestaje być realizacja dobra wspólnego w opar­ciu o przyjęte założenia
programowe. Polityka informacyjna rządu, sfera public relations przestaje
być przede wszystkim sposobem wyjaśniania opinii publicznej
podejmowanych decyzji państwowych, pochodną meryto­rycznie pojmowanej
polityki. Odwrotnie: podstawowym kryterium decyzji politycznych staje
się budowanie korzystnego "wizerunku" politycznego lidera - premiera i
szefa rządzącej partii w jednej osobie oraz jego oto­czenia, a
jednocześnie kreowanie negatywnego obrazu przeciwników, do których
politycy Platformy Obywa­telskiej zaliczali prezydenta Lecha
Kaczyńskiego.

Do wymienionych przyczyn można dodać jeszcze czynnik natury
osobistej. W roku 2005 Donald Tusk kandydował na urząd Prezydenta RP,
uchodził nawet za faworyta w mediach i sondażach, ale mimo to w dru­giej
turze wyborów uległ profesorowi Lechowi Kaczyńskiemu. Wielu
obserwatorów dostrzegało, że ambitny i stosunkowo młody Tusk z trudem
znosi tę porażkę.

Jednocześnie aż do początku roku 2010 Donald Tusk, od listopada
2007 r. premier polskiego rządu, uchodził za naturalnego kandydata
swojego ugrupowania w następ-nych wyborach prezydenckich.

Strategię walki z prezydentem obóz Donalda Tuska realizował za pomocą
wszystkich dostępnych środków - od utrudniania prezydentowi sprawowania
urzędu, w tym naruszania jego konstytucyjnych i ustawowych uprawnień,
poprzez nieprzestrzeganie protokolarnej rangi głowy państwa, aż po
kampanię dyskredytowania i zniesławiania prof. Lecha Kaczyńskiego. W
sposób szczególnie silny strategia ta przejawiła się w specy ? cznym
przebiegu przygotowań do uroczystości katyńskich od stycznia do 10
kwietnia 2010 r., o których szczegółowo będzie mowa w trzeciej części
dokumentu. Owe wydarzenia stanowiły kontynuację polityki prowadzonej
tak-że wcześniej przez premiera Tuska i jego środowisko....  (dalej pod
linkiem).

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika gość z drogi

2. niskie ukłony dla Łarzącego Łazarza,

jako polscy patrioci,powinnismy ten tekst wciąż przypominać, tym zafascynowanym Tuskiem

gość z drogi