SMOLEŃSKA CENA UMOWY GAZOWEJ (Aleksander Ścios)
Redakcja BM24, czw., 23/09/2010 - 17:52
Historia obecnych negocjacji aneksu do umowy międzyrządowej w sprawie dostaw rosyjskiego gazu ma już ponad 20 miesięcy. Jej szczegółowe przedstawienie miałoby zapewne objętość sporej książki i okazało się niestrawne dla większości odbiorców. Trzeba jednak przypomnieć niektóre, istotne fakty.
Geneza rokowań sięga przełomu lat 2008-2009, gdy wybuchł rosyjsko-ukraiński spór gazowy. Zawarte w styczniu 2009 r. porozumienie między Gazpromem a ukraińskim Naftohazem wyeliminowało z pośrednictwa handlu gazem spółkę RosUkrEnergo ( w której Gazprom miał połowę udziałów), co z kolei spowodowało obniżenie dostaw gazu do Polski.
Pod koniec stycznia 2009 roku polski Gaz-System i PGNiG poinformowały, że RosUkrEnergo, dostarczająca dotąd ok. 2,5 mld m sześc. gazu rocznie zaprzestał dostaw. Kilka dni później, Donald Tusk po spotkaniu z Władimirem Putinem w czasie obrad Światowego Forum Ekonomicznego w Davos oznajmił, że „problem z dostawami gazu do Polski prawdopodobnie zostanie rozwiązany”. Pierwszy warunek tego „rozwiązania problemu” został ujawniony z początkiem marca 2009 roku, gdy minister transportu Rosji Igor Lewitin przyznał, że Gazprom jest gotów dostarczyć Polsce dodatkowe ilości gazu, ale tylko wówczas, jeśli ta zrezygnuje z pośrednika i podpisze aneks do umowy międzyrządowej z 1993 roku.
Tego rodzaju zachowania w stosunkach międzynarodowych, wymuszone niezawinionym przez Polskę konfliktem rosyjsko – ukraińskim i zerwaniem dostaw przez spółkę zależną od Gazpromu nie sposób nazwać inaczej jak szantażem. Nieco później dowiedzieliśmy się, że Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo zapłaciło RosUkrEnergo zaległe 70 mln dol. za dostawy gazu z grudnia 2008 roku, co w sposób oczywisty pozbawiło Polskę ważnego argumentu finansowego i mogło wzbudzić w Rosjanach przeświadczenie, że rząd Tuska jest gotów do dalszych ustępstw.
Od tego momentu, w historii negocjacji przewijają się dwa podstawowe elementy.
Z jednej strony kolejne, mniej lub bardziej jawne żądania wysuwane przez stronę rosyjską, z drugiej zaś – zapewnienia rządu Donalda Tuska, że lada moment kontrakt zostanie podpisany. Ze strony rządu proces ten cechuje stan permanentnej kapitulacji, Rosjanie zaś tylko pozornie prowadzą niepojętą grę na czas, odwlekając efekt końcowy.
Warto poszukać odpowiedzi na dwa ważne pytania: dlaczego w ogóle przyjęto szantaż ze strony Rosji oraz dlaczego umowa nie została podpisana do chwili obecnej?
Wbrew temu, co twierdzi propaganda grupy rządzącej decyzji o rozpoczęciu negocjacji długoterminowej, międzyrządowej umowy nie można oceniać inaczej jak decyzji politycznej, nie znajdującej uzasadnienia w polskich projektach dywersyfikacyjnych. Obowiązująca wówczas rządowa „Polityka dla przemysłu gazu ziemnego” z marca 2007 r. (opracowana jeszcze przez rząd PiS) zakładała że głównymi działaniami wzmacniającymi bezpieczeństwo energetyczne państwa będą: terminal do odbioru gazu skroplonego, bezpośrednie połączenia gazociągiem ze złożami skandynawskimi (Baltic Pipe), zwiększenie krajowego wydobycia, zawarcie kontraktów długoterminowych na dostawy gazu ze źródeł innych niż rosyjskie. Rząd Tuska do tych działań dodał rozbudowę magazynów gazu oraz budowę połączeń z Niemcami i Czechami, co już podważało opłacalność inwestycji terminalu w Świnoujściu i było sprzeczne ze strategią dywersyfikacji, która wprost zabraniała budowy połączeń międzysystemowych skutkujących dalszym uzależnieniem dostaw gazu do Polski od jednego producenta.
Jak napisano w opracowanej przez prezydenckie BBN „Analizie działań na rzecz bezpieczeństwa energetycznego dostaw gazu” z listopada 2009 r. „budowa połączeń międzystemowych z Niemcami, Czechami czy Austrią a także zwiększenie do Polski dostaw gazu w wyniku renegocjacji „kontraktu jamalskiego”, może nasycić rynek krajowy gazem przed wybudowaniem gazoportu w Świnoujściu i tym samym utrudnić podpisanie kolejnych kontraktów na gaz skroplony. Wymienione czynniki będą wpływać na to, czy terminal LNG zostanie ważnym instrumentem dywersyfikacji, czy też jego wpływ na bezpieczeństwo energetyczne kraju będzie umiarkowany.”
Trzeba też pamiętać, że w czasie podjęcia decyzji o paktowaniu z Gazpromem obowiązywała umowa z Rosją zawarta do roku 2022 (której zapisy należało egzekwować) oraz istniały realne możliwości zapewnienia dostaw gazu z innych, niż rosyjskie źródeł. Ważną przesłanką, że chodziło o decyzję polityczną jest fakt, że od chwili przejęcia władzy przez obecny układ nie uczyniono nic w sprawie projektu Baltic Pipe - podmorskiego rurociągu łączącego Polskę z Danią, który zgodnie z harmonogramem miał być oddany do użytku w 2010 roku. W dniu 16 czerwca 2009 r. OGP Gaz – System S.A. wstrzymał realizację projektu Baltic Pipe z powodu „braku zainteresowania na gaz”. Choć Komisja Europejska przyznała inwestycji wsparcie finansowe, zabrakło decyzji rządowej o nadaniu temu projektowi, podobnie jak budowie terminalu LNG, statusu projektu o strategicznym dla państwa znaczeniu.
Mając na uwadze, że już w marcu 2008 roku doszło w Ministerstwie Gospodarki do rozwiązania Departamentu Dywersyfikacji Dostaw Nośników Energii, którego urzędnicy nie mieli po prostu nic do roboty można uznać, że grupa rządząca wprost oczekiwała na rosyjską „propozycję nie do odrzucenia” i przyjęła ją nie bacząc na narodową strategie bezpieczeństwa energetycznego.
Wbrew twierdzeniom Tuska i Pawlaka, jakoby decyzja o podpisaniu kontraktu gazowego z Rosją wynikała z kalkulacji ekonomicznych (których nikt do tej pory nie przedstawił) i nie ma nic wspólnego z żadną „ideologią” - była ona podyktowana wyłącznie racjami politycznymi, wynikającymi z dogmatycznego kosmopolityzmu i antypolonizmu Platformy, jej związków z postsowiecką agenturą oraz reorientacji na „poprawę stosunków” z Rosją i Niemcami, co w praktyce oznaczało zwrot ku politycznemu serwilizmowi. Jedyny „interes ekonomiczny” mógł wynikać z faktu, że grupa rządząca reprezentuje interesy lobby rosyjskiego, doskonale ulokowanego w establishmencie III RP i była zainteresowana ponownym umieszczeniem Polski w strefie wpływów Moskwy.
Z tej przyczyny, umowa gazowa jest tym najważniejszym kluczem do zrozumienia scenariusza zdarzeń z ostatnich kilkudziesięciu miesięcy i stanowi punkt centralny wokół którego rozgrywają się inne, mniej lub bardziej symboliczne sytuacje. Wszystkie one będą jedynie odbiciem koncepcji, która legła u podstaw traktatu gazowego.
W żadnym innym obszarze, jak w sprawie bezpieczeństwa energetycznego nie widać wyraźnie dwóch różnych i przeciwstawnych wizji rozwoju Polski - między koncepcją Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a pomysłami grupy rządzącej.
To z inicjatywy Lecha Kaczyńskiego w maju 2007 r. zorganizowano Szczyt Energetyczny w Krakowie, na którym obecni byli prezydenci Azerbejdżanu, Gruzji, Litwy i Ukrainy oraz przedstawiciel prezydenta Kazachstanu. Szczyt ten dał początek niezwykle ważnemu projektowi – Euroazjatyckiemu Korytarzowi Transportu Ropy Naftowej, którego część stanowił rurociąg Odessa-Brody-Płock-Gdańsk, a który pozwoliłby na dostawy ropy naftowej z regionu Morza Kaspijskiego do Polski i Europy. Kolejne szczyty energetyczne, będące kontynuacją spotkania w Krakowie, odbyły się w Wilnie, Kijowie i Baku. Zapadły na nich decyzje, których efektem było przygotowanie przez spółkę Sarmatia, (której udziałowcami są spółki z Polski, Ukrainy, Litwy, Gruzji i Azerbejdżanu) studium wykonalności projektu budowy korytarza do transportu ropy naftowej z regionu Morza Kaspijskiego do Gdańska. Ta inicjatywa polskiego Prezydenta miała pełne poparcie Komisji Europejskiej.
Nie trzeba dodawać, że spotkała się z obojętnością, a nawet wrogością grupy rządzącej, która w aktywności Lecha Kaczyńskiego na tym polu upatrywała zagrożenie dla pomysłu uzależnienia Polski od rosyjskiego dyktatu. Sprawę bezpieczeństwa energetycznego, Lech Kaczyński traktował jako priorytet swojej prezydentury i był żywo zainteresowany przebiegiem polsko-rosyjskich negocjacji. W tym celu powołał nawet Zespół ds. Bezpieczeństwa Energetycznego w Kancelarii Prezydenta RP, a już w połowie 2009 roku wystąpił do rządu o przesłanie instrukcji negocjacyjnej dotyczącej rozmów z Gazpromem oraz umowy na zakup gazu z Kataru.
Natomiast 17 listopada 2009 roku Lech Kaczyński przesłał do Donalda Tuska list, w którym zawarł pytania dotyczące kilku kluczowych kwestii związanych ze stanowiskiem negocjacyjnym rządu. Przedmiotem zainteresowania Prezydenta była w szczególności długość obowiązywania kontraktu, wielkość wolumenu kupowanego gazu, formuły ustalania ceny, oraz procesy decyzyjne w spółce EuRoPol Gaz i wysokość taryf przesyłowych. Lech Kaczyński pytał również o rządową koncepcję dywersyfikacji dostaw gazu, w tym o losy projektu budowy gazoportu w Świnoujściu i rurociągu Odessa-Brody-Gdańsk oraz o to, czy planowane jest połączenie polskiego systemu gazowego z projektowaną lądową częścią gazociągu Nord Stream.
Prezydent chciał wiedzieć, dlaczego umowa dotycząca gazu musi być zawarta w formie porozumienia międzyrządowego i z czym dla państwa będzie się wiązała taka forma zawarcia porozumienia, pytał także dlaczego do rozmów z Rosją nie włączono unijnej Komisji Europejskiej. Było to ważne pytanie, bo o udziale KE w negocjacjach rząd Tuska mówił już we wrześniu 2009 roku, a niedawny protest Komisji obnażył niezgodność umowy z prawem europejskim. Na te wystąpienia Prezydent nie otrzymał odpowiedzi.
W lutym 2010 Lech Kaczyński skierował list do uczestników konferencji „North European Energy Security Forum”, zorganizowanej w Gdańsku, w którym m.in. napisał: „Tematyka konferencji nabiera szczególnego znaczenia w obliczu uzależnienia wielu państw członkowskich Unii Europejskiej np. Polski, krajów bałtyckich i większości krajów Europy Środkowej, od importu surowców energetycznych – ropy naftowej i gazu ziemnego - z kierunku wschodniego. Stanowić to może poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa.”
Gdy zaś 26 marca odbyło się w Belwederze spotkanie ekspertów poświęcone kwestiom gazowym, wywołało ono olbrzymie oburzenie grupy rządzącej i spowodowało liczne ataki medialne na Prezydenta, zaś obecni na spotkaniu przedstawiciele strony rządowej opuścili salę obrad. Główny wniosek płynący z przedstawionego wówczas tzw. raportu Naimskiego był bowiem taki, że umowa z Rosją jest niekorzystna dla Polski i zagraża naszemu bezpieczeństwu. Ujawniono również, że zapewnienia wicepremiera Pawlak, jakoby poza Gazpromem Polska nie miała alternatywy dla dostaw gazu były kłamstwem.
Przebieg tego spotkania musiał uprzytomnić ludziom z grupy rządzącej, że Prezydent będzie najsilniejszym, bo wyposażonym w ustawowe uprawnienia przeciwnikiem porozumienia gazowego z Rosją i posiada pełną wiedzę na temat zagrożeń, jakie kontrakt ten niesie dla Polski. Wiemy również, że już wówczas Lech Kaczyński poważnie zastanawiał się nad prawnymi możliwościami zablokowania umów z Gazpromem i prowadził w tej sprawie liczne konsultacje.
Mając to na uwadze, trzeba odnotować pewną sekwencję zdarzeń, która z dzisiejszej perspektywy nabiera szczególnego znaczenia.
10 lutego 2010 roku rząd Tuska zatwierdził porozumienie gazowe z Rosją. Wydawało się, że nic już nie stoi na przeszkodzie, by podpisano je na szczeblu międzyrządowym, na co również wskazywały ówczesne komunikaty prasowe.
Tymczasem 16 lutego rzeczniczka KE ds. energii Merlen Holzner poinformowała, że Komisja Europejska poprosiła polski rząd o wyjaśnienia w sprawie umowy gazowej z Rosją, znajdując w niej zapisy sprzeczne z unijnym prawem energetycznym. Późniejszy komunikat stwierdzał, iż KE „na podstawie doniesień prasowych”, sygnalizowała, że istnieją obawy, czy porozumienie jest zgodne z prawem UE i w lutym, a także w kwietniu wysłała do resortu gospodarki dwa listy w tej sprawie. Nie wiemy, na jakiej podstawie rzeczywiście nastąpiła reakcja Komisji.
Można sądzić, że ta okoliczność zostałaby wykorzystana przez Prezydenta Kaczyńskiego do spowodowania, by w proces negocjacji umowy zaangażowały się instytucje unijne, a zapisy szkodliwe dla Polski byłyby renegocjowane. Nie przypadkiem aktywność Prezydenta na forum UE budziła wściekłość grupy rządzącej i była przedmiotem rozlicznych gier i medialnych ataków.
W tym kontekście dość niezwykle musiały zabrzmieć słowa Władimira Putina wypowiedziane podczas konferencji prasowej w Smoleńsku w dniu 7 kwietnia br., gdy premier Rosji zapewnił, że „podpisanie niezbędnej dokumentacji nastąpi w niedługim terminie” i poinformował, że podczas rozmów z Tuskiem umówili się na długoterminowe dostawy do Polski rosyjskiego gazu.
Dzień później Waldemar Pawlak w charakterystycznym stylu powiadomił dziennikarzy, że „jeśli chodzi o porozumienie to przypuszczam, że po tych wszystkich wyjaśnieniach wszelkich nowych wątpliwości, jeżeli nie będzie żadnych nowych zastrzeżeń (...), to będzie to możliwe do sfinalizowania w kwietniu.” Zapewnienie to powtórzył 26 kwietnia – już po tragedii smoleńskiej – twierdząc, że „pracujemy nad technicznym uzgodnieniem terminu, to może być w tym tygodniu, ale raczej spodziewałbym się tego po długim weekendzie majowym".
To gwałtowne przyspieszenie procesu negocjacyjnego, w okresie poprzedzającym 10 kwietnia i tuż po tragedii wydaje się niezwykłe, zważywszy na toczące się przed Komisją Europejską postępowanie w sprawie spornych zapisów umowy. W tym czasie nic nie usprawiedliwiało smoleńskiego optymizmu płk Putina i nie tłumaczyło wypowiedzi wicepremiera Pawlaka.
Jest raczej pewne, że reakcja KE stała na przeszkodzie w ostatecznym sfinalizowaniu kontraktu, co znalazło zresztą potwierdzenie w piśmie skierowanym do rządu polskiego na początku lipca br. gdzie wzywa się Polskę do „zaprzestania naruszeń przepisów UE dotyczących rynku wewnętrznego gazu” i grozi skierowaniem sprawy umowy gazowej z Rosją do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.
Gdy wiemy już, jakie stanowisko w tej sprawie zajmuje rząd Donalda Tuska, broniący niekorzystnych dla Polski postanowień umowy z Rosjanami, powinniśmy też mieć świadomość, że jedynym rzecznikiem interesów obywateli polskich przed Komisją Europejską mógł być tylko Prezydent Lech Kaczyński i tylko z nim można było wiązać nadzieje na zablokowanie kontraktu gazowego.
Pułapka smoleńska skutecznie pozbawiła Polaków tej nadziei.
- Zaloguj się, by odpowiadać
Etykietowanie:
6 komentarzy
1. Polski szczyt" ws. gazu - Tusk na nartach. Demontaż państwa
7 stycznia 2009
Putin odkrywa karty?
I WYCIĄGA GAZOCIĄG
PÓŁNOCNY
Po blisko tygodniu wojny gazowej Rosji z Europą
zdaje się, że Władimir Putin odkrył właśnie, o co w niej chodzi Kremlowi
- o poparcie przez Unię Europejską Gazociągu Północnego.czytaj dalej »
wojny gazowej
Naftohaz wstrzymał
tranzyt rosyjskiego gazu do państw Unii Europejskiej. Gaz przestał
płynąć do Polski, Czech, Słowacji, Węgier, Rumunii i Austrii.
"Teraz
widać, że »bałtycka rura« jest potrzebna"
Władimir Putin wyraził nadzieję, że obecny kryzys gazowy skłoni państwa
europejskie do poparcia budowy Gazociągu Północnego, który ma
bezpośrednio łączyć Rosję z Niemcami po dnie Morza Bałtyckiego.
- Nasi europejscy partnerzy rozumieją teraz, że ten
projekt jest konieczny i powinien być szybko rozpoczęty -
powiedział rosyjski premier na spotkaniu z byłym kanclerzem Niemiec
Gerhardem Schoederem.
Ławrow
wyjaśnił "koledze" Sikorskiemu sytuację ws. gazu
MSZ Rosji podało, że jego szef Siergiej Ławrow szczegółowo
wyjaśnił polskiemu ministrowi Radosławowi Sikorskiemu sytuację z
tranzytem gazu do europejskich odbiorców. »
SZEF MSZ O KONFLIKCIE GAZOWYM ROSJA-UKRAINA
"Możemy
wysłać obserwatorów"
Jeśli
Rosja, Ukraina i UE zechce, Polska jest gotowa wysłać na Ukrainę
ekspertów, którzy w wiarygodny sposób pokażą przepływ gazu - powiedział w
"Faktach po Faktach" TVN24 szef MSZ Radosław Sikorski. Nie chciał...czytaj dalej »
Sikorski
rozmawiał z przedstawicielami Rosji, Ukrainy oraz Niemiec
O kryzysie gazowym minister spraw zagranicznych Radosław
Sikorski rozmawiał z szefem MSZ Rosji... więcej
Polska
rozwiąże gazowy kryzys? "Jutro możemy wysłać ekspertów"
Między Polską a Rosją, czy między Niemcami a Rosją nie ma
problemu ceny gazu. To skomplikowany algorytm łączący cenę gazu z ceną
ropy. Teraz płacimy sporo za gaz, ale w związku ze spadkiem cen ropy
możemy płacić sporo mniej, nawet poniżej 200 dolarów za 1000 metrów
sześciennych - mówił Sikorski
SCHETYNA I PAWLAK: NIE MA POWODÓW DO OBAW
"UE
trzaśnie ręką w stół i konflikt się skończy"
- UE musi powiedzieć Rosji, że nie ma
produkcji i eksportu rosyjskiego gazu bez odbioru w Europie. Europa jest
kluczem dla Rosji i Rosja zdaje sobie z tego sprawę - mówił w
"Kontrwywiadzie" RMF FM Grzegorz Schetyna....czytaj dalej »
KONFLIKT GAZOWY: MIAŁY BYĆ OSTRE DZIAŁANIA,
JEST OGÓLNIKOWO
Mało
stanowcza reakcja Unii
http://www.rzeczpospolita.pl/teksty/wydanie_061017/ekonomia_a_4-1.F.jpg
Fatum ciążącym nad polską polityką jest zarzucanie
działań rozpoczętych przez poprzedników. Rząd PiS pozostawia następcom
zaawansowane projekty, które należy dokończyć – piszą odchodzący
ministrowie
Przypomnijmy, co Polska pod rządami Jarosława Kaczyńskiego i
pracy dyplomatycznej Prezydenta Lecha Kaczyńskiego zrobiła w kwestii
dywersyfikacji dostaw surowców energetycznych do Polski:
http://maryla.salon24.pl/46784,index.html
http://maryla-maryla.blogspot.com/2008_01_01_archive.html
http://maryla-maryla.blogspot.com/2009/01/polski-szczyt-ws-gazu-tusk-na-...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Polska wyprzedawana by Tusk
Polska wyprzedawana by
Tusk mógł rządzić. Tusk podpisuje umowę gazową po lunchu w Katyniu z
Putinem.
TEKST PROTOKOŁU UZGODNIONY
Zdanie Gazpromu równoważne z PGNiG?
Rosja i Polska uzgodniły tekst protokołu z
poprawkami do międzyrządowego porozumienia o tranzycie gazu przez Polskę
i dostawach...czytaj dalej »
"Kommiersant":
Rosja i Polska uzgodniły poprawki do umowy o gazie
Rosja
i Polska uzgodniły tekst protokołu z poprawkami do międzyrządowego
porozumienia o tranzycie gazu przez Polskę i dostawach surowca do tego
kraju - poinformował na swojej stronie internetowej dziennik
"Kommiersant". »
Osamotnieni czy samotni?
Marek Czachorowski
Polska otrzymała kolejny znak. Wzburzone pyłem wulkanicznym niebo,
którego nie mogli pokonać swoimi maszynami światowi przywódcy, aby
przybyć do naszego kraju i złożyć hołd poległym w katastrofie lotniczej
Polakom. Polegli oni w walce o zrozumienie Katynia, czyli zbrodniczych
konsekwencji polityki totalitarnej. Czy byliśmy zatem na pogrzebie
Prezydenta osamotnieni, podobnie jak osamotnieni zostaliśmy we wrześniu
1939 roku i w Jałcie w 1945 roku?
Więcej <
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. Bandza sprzedawczyków robi podział Polski
Mam nadzieję że niedługo odwiedzi półwysep Kolski
Tam zostaną do końca swoich dni na ziemi
By Polacy nie oglądali,nawet ich cieni
4. Blogmedia 24,
Szanowni Państwo,
Teatrum trwające kilka lat w sprawie umowy gazowej jest podyktowane podporządkowaniem Polski sowietom.
W takiej sytuacji, ci, którzy umowe podpisywali maja zapewnione dożywotnie rządzenie kondominium.
Pozdrawiam
Michał Stanisław de Zieleśkiewicz
5. Szanowny Panie Michale
w tej chwili u Rymanowskiego jest Szejfeld , któery miał być dymisjonowany przy aferze hazardowej, a okazuje sie, że wciąż jest v-ce ministrem u Pawlaka.
Kłamie bezczelnie, że rząd PO cokolwiek zrobił, poza umową gazową z Rosją.
Dla przypomnienia, co mówił ten kłamca bezczelny we wrzesniu 2007 r.:
PO przyjrzy się projektom energetycznym PiS
PO przyjrzy się projektom energetycznym, które zapoczątkował rząd PiS. Pod lupę trafią m.in. terminal LNG i tzw. projekty norweskie.
http://maryla-maryla.blogspot.com/2007/11/z-cyklu-bilans-zamknicia-spraw...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. Czy Tusk prosił Merkel o pomoc
Z Piotrem Naimskim, członkiem Zespołu ds. Bezpieczeństwa Energetycznego w Kancelarii Prezydenta RP, śp. Lecha Kaczyńskiego, wiceministrem gospodarki w latach 2005-2007, rozmawia Małgorzata Goss
Od kilku dni jesteśmy bombardowani informacjami, że na ten rok gazu jest za mało, że dostawy do niektórych zakładów zostaną wyłączone... Te doniesienia mają związek z negocjowaniem kontraktu gazowego, które jest w toku?
- Na całe to medialne zamieszanie spowodowane zarówno oświadczeniami Komisji Europejskiej, jak i spółki Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo oraz Ministerstwa Gospodarki trzeba spojrzeć spokojnie. W tym roku brakuje PGNiG prawdopodobnie nieco ponad 1 mld m sześc. gazu do zaspokojenia potrzeb. Jeśli PGNiG nie uda się załatwić dodatkowej dostawy, to oczywiście będzie problem, ale to nie katastrofa. Brak gazu dotknie przede wszystkim zakłady chemiczne produkujące nawozy. Warto dodać, że przemysł chemiczny używa gazu głównie jako surowca do produkcji. Otóż gaz jako surowiec można zastąpić amoniakiem lub mocznikiem. To technicznie możliwe, zakłady wiedzą, jak to robić. Surowiec można dostarczać cysternami drogą kolejową. Wprawdzie wzrosłyby koszty, ale to nie jest katastrofa dla sektora chemicznego. Niestety, zamiast racjonalnego spojrzenia mamy sianie paniki, po to żeby opinia publiczna gładko przełknęła niekorzystną umowę z Rosjanami przygotowaną do podpisu.
Straszenie brakiem gazu jest elementem nacisku w negocjacjach?
- Tak, uważam, że te informacje medialne są elementem nacisku na opinię publiczną. Próbuje się nas przekonać, że to, co przygotowało PGNiG, jest jedynym rozwiązaniem i trzeba je jak najszybciej przyjąć. A w dodatku - przekonać Komisję Europejską, iż niesłusznie sprzeciwia się umowie. Paradoks polega na tym, że Komisja Europejska w tym przypadku występuje w polskim interesie, bo to w naszym interesie leży, aby polskim odcinkiem Jamału zarządzał polski operator Gaz-System, żeby miał pełne uprawnienia, mógł składać wnioski taryfowe za przesył gazu przez gazociąg jamalski i by inni klienci, oprócz Gazpromu i PGNiG, mieli zapewniony dostęp do gazociągu. Przy okazji trzeba zaznaczyć, że nieprawdą jest, iż ustanowienie operatora jest równoznaczne z wywłaszczeniem właściciela gazociągu, czyli EuroPolGazu. EuroPolGaz pozostanie oczywiście właścicielem, a w umowie operatorskiej między Gaz-Systemem i EuroPolGazem będą zawarte zasady przekazywania właścicielowi pieniędzy z tytułu opłaty za przesył gazu. Właściciel nic nie traci, to tylko kwestia wprowadzenia konkurencji na tym rynku.
Przejęcie przez polski Gaz-System roli operatora polskiego odcinka Jamału jest głównym punktem spornym?
- To tylko fragment sporu. Mówi się o przygotowywanym "aneksie do umowy jamalskiej", ale w rzeczywistości tych umów jest sześć czy siedem i są one zawarte na różnych poziomach - zarówno rządowym, jak i między spółkami. Rzecz polega na tym, że Polsce brakuje 2 mld m sześc. gazu ziemnego do 2014 roku. W normalnych warunkach biznesowych o kontrakcie na tę dodatkową ilość powinni decydować dyrektor zakupów PGNiG i dyrektor sprzedaży w Gazpromie. A tutaj są zaangażowani premier, wicepremier, cały polski rząd, premier Putin, prezydent Miedwiediew, komisarz UE... Rosjanom udało się dokładnie pomieszać politykę z biznesem. A my jesteśmy tego ofiarą.
Rosjanie wykorzystali tę sytuację do renegocjacji całego kontraktu gazowego. Chodziło im o to, aby umowa była długoterminowa, przy stałych ustalonych z góry cenach, i aby strona rosyjska miała wpływ na taryfy za przepływ gazu przez terytorium Polski?
- Chodzi im o to, by umowa została podpisana na bardzo długo, do 2037 r. - z możliwością przedłużenia do 2045 r., żeby gaz był odbierany przez PGNiG według niekorzystnej formuły cenowej, która daje gaz najdroższy w Europie, a także o to, aby EuroPolGaz, który jest właścicielem polskiego odcinka Jamału, a w którym PGNiG ma 48 proc. udziałów, był spółką niedochodową, której roczny dochód - za porozumieniem stron - będzie na poziomie zaledwie 21 mln złotych.
Rosja argumentuje, że takie długoterminowe umowy z Gazpromem, do 2035 r., zawarły np. włoski koncern ENI czy niemiecki E.ON.
- To - jak zwykle - jest tylko "półprawda". Gazprom ma rzeczywiście długoterminowe umowy z koncernami zachodnimi, ale są to umowy komercyjne, biznesowe. Nie ma żadnej umowy międzyrządowej w sprawie gazu, takiej, jaką ma Polska z Rosją. Nasza sytuacja powoduje, że każda próba renegocjacji, poprawienia umowy gazowej (teoretycznie co trzy lata jest możliwość otwarcia negocjacji cenowych) natychmiast staje się problemem politycznym. Wszelkie próby negocjacji biznesowych Rosjanie natychmiast przerzucają na poziom polityczny, a - jak możemy obecnie obserwować - polski rząd, rząd Donalda Tuska, jest nieodporny na nacisk polityczny.
W 2014 r. ma zostać oddany do użytku terminal gazu skroplonego w Świnoujściu. Czy to jest właśnie perspektywa, która nas interesuje, jeśli chodzi o podpisanie umowy na dodatkowe dostawy gazu? Po uruchomieniu dostaw LNG nie będziemy zdani na gaz z Rosji...
- Jesteśmy oczywiście zainteresowani realizacją starego, dotychczasowego kontraktu gazowego, zawartego do 2022 r., który przewiduje dostawy na poziomie 8 mld m sześc. rocznie. Do zbilansowania potrzeb brakuje nam jednak ok. 2 mld m sześc. gazu do roku 2014. Dlatego interesuje nas drugi, krótkoterminowy kontrakt na dostawy 2 mld m sześc. gazu do 2014 roku.
PGNiG stara się o zakontraktowanie brakującego gazu w niemieckim E.ON Ruhrgas, ale firma nie może zagwarantować dostaw, ponieważ nie uzyskała zgody na transport gazu do Polski przez terytorium Ukrainy. Bez rezultatu zakończyły się też rozmowy z Kulczyk Holding. Odmówił dostaw ukraiński Naftogaz. Żadna z firm zachodnich nie podjęła się dostaw gazu z zachodu, tj. realizacji odwróconego przepływu na Jamale. Czy wszyscy są w zmowie z Gazpromem?
- To jest kwestia powiązań biznesowych. Zachodnie koncerny nie chcą narażać swoich stosunków z Gazpromem dla realizacji małego kontraktu w Polsce. PGNiG poinformowało, że podpisało kontrakt z E.ON Ruhrgasem, ale E.ON nie uzyskał prawa przetransportowania gazu przez Ukrainę, czyli od wschodu. I tutaj znowu dotykamy problemu politycznego: okazuje się, że w strefie wpływów Gazpromu o tym, czy ktoś może przesłać gaz, decydują nie możliwości techniczne (które w tym wypadku istnieją), lecz polityka. Spółka E.ON nie umie załatwić zgody. To oznacza, że kwestia powinna być rozwiązana, niestety, na poziomie politycznym. Pytanie otwarte do premiera Donalda Tuska brzmi: czy zwrócił się do kanclerz Angeli Merkel z prośbą o udzielenie solidarnej politycznej pomocy w celu rozwiązania problemu? W sytuacji gdy zarówno Tusk, jak i kanclerz Merkel utrzymują, że stosunki Polski z Rosją są dobre i nadal się poprawiają, nie powinno być żadnym problemem dla Berlina załatwienie w Moskwie zgody na tę transakcję, korzystną przecież dla niemieckiej firmy.
Mamy powody do obaw, że zimą zabraknie gazu do ogrzewania mieszkań?
- Nie, te dostawy są zagwarantowane, zapasy gazu są także w magazynach.
Może dojść do dalszego ograniczenia dostaw z Rosji?
- Do tej pory się nie zdarzyło, aby Gazprom zamknął lub ograniczył dostawy ze starego kontraktu jamalskiego. Ten kontrakt był i jest realizowany. Miejmy nadzieję, że dalej tak będzie.
Polska ma jakieś atuty w ręku?
- Polska i polskie spółki powinny się zachowywać suwerennie i realizować własne plany. Jeśli udałoby się przyspieszyć o kilka miesięcy oddanie do użytku gazoportu - byłby to wielki sukces. Powinniśmy też wspierać firmy i przedsięwzięcia zmierzające do wydobycia gazu ze złóż niekonwencjonalnych w Polsce. Rozpoczynająca się historia gazu łupkowego w Polsce może zakończyć się sukcesem. Komisja Europejska jest sojusznikiem Polski w kwestii umowy gazowej, trzeba się tylko racjonalnie zachowywać. Polska od 2006 r. była rzecznikiem zrealizowania zasady solidarności w dziedzinie bezpieczeństwa energetycznego. Byliśmy jednymi z pierwszych, którzy ten problem podnieśli na forum UE. Ta polityka przynosi obecnie pierwsze owoce, coś lepszego się dzieje, i trzeba z tego korzystać, zamiast przekonywać Komisję Europejską, by odstąpiła od korzystnych strategicznie dla Polski rozwiązań.
Dziękuję za rozmowę.
http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=107555
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl