POLSKOŚĆ ZESŁAŃCÓW (ZYGMUNT KORUS)

avatar użytkownika Maryla

"Jeżeli prawdą jest, co mówią ludzie jedni o drugich, że człowiek naprawdę nie nadaje się do bycia wolnym, i chętniej by sobie odebrał wolność niż jej spróbował, to kwestia ta tak idealnie pasowała do [...], jak dobrze skrojony garnitur w dzień pogrzebu." (K.Gulbinowicz, s.41)


 

     Wydawałoby się, że w naszym piśmiennictwie o łagiernikach, po tym co zostawili świadkowie tacy jak Józef Czapski (Na nieludzkiej ziemi) czy Gustaw Herling-Grudziński (Inny świat), niewiele już można "twórczo" napisać. Niewielka książeczka, którą podsunął mi Piotr Lisiewicz (dzięki!), pt. Pocztówki z Workuty (Profil, Wrocław 2008) Krzysztofa Gulbinowicza przeczy takiemu mniemaniu.

 

     Autor - dziennikarz i redaktor wielu samizdatów na Dolnym Śląsku opozycyjnego podziemia z czasów kneblowania "Solidarności" - zebrał relacje świadków stalinowskich mordów na Kresach i zsyłek za Ural, którym nadał krótką formę mini-opowiadań, wcielając się niejako w listonosza, co z determinacją stara się doręczyć poruszające "odkrytki".

 

    Scenki są wstrząsające. Kunszt literacki autora (zmarł w listopadzie ub.r.) podnosi tragiczny dokument do rangi Wymowności na Parnasie, gdzie temat, smak literacki i wzruszenie czytelnicze już po przeczytaniu kilku zdań dają pewność, że zamknięcie okładek zwieńcza dzieło przemożną chęcią ponownego wertowania i polecania.

 

    Gulbinowicz-publicysta (zajmował się uzależnieniami od alkoholu i narkotyków), robiąc reportaże o nałogowcach i trudnościach w ich terapii, jako przyszły beletrysta miał psychologiczne przygotowanie i umiejętność wydobycia, wysłuchania i zapamiętania skrywanych przez lata, dramatycznych wspomnień straszliwie doświadczonych polskich zesłańców, którym cudowny los dał szansę wrócić z Syberii do Ojczyzny.
 

     Na przykład ś.p. Stanisław Lewicki, który jako siedmioletni dzieciak był świadkiem niemieckiego grupowego mordu na Żydach pod Krzywym Rogiem na Ukrainie, był inspiracją do fabuły "Fotografii" – by w efekcie tautologicznej transfokacji literat "pstryknął" i pokazał zdjęcie masakry, której oglądanie (przeczytanie), ponieważ wszyscy umiemy posługiwać się aparatem, jest chyba możliwe dla osób o silnych nerwach.

 


    Los w obozie w tytułowej Workucie opisuje autor na podstawie relacji rzeczywistych wydarzeń rodziny Kazimierza Jankowskiego, któremu udało się wyjść z syberyjskiego "mroźnego piekła" przedziwnym trafem, niemal cudem boskim, jakby sam Najwyższy skierował perfidię upitego Lucyfera na moment ku dobremu. Wierna rekonstrukcja ocalenia z gułagu bohatera i jego żony w opowiadaniu
"Kanapa" to utwór literacki, który winien się znaleźć w kręgu zainteresowań pedagogów szkolnych.


     [Na marginesie:

    Prowadziłem onegdaj, na zaproszenie poety Mirka Bochenka w Pałacu Habsburgów w Żywcu, aukcję charytatywną "Polakom w Kazachstanie" – dziś po latach widać jednak wyraźnie, że państwo polskie robiło to na odczepne: wysłać jakiś grosz zebrany przez wolontariuszy, trochę podręczników, niech wygląda, że całkiem nie zapomnieliśmy... Widzę właśnie teraz apel umieszczony na łamach "Gazety Polskiej", by zbierać podpisy pod obywatelską inicjatywę ustawodawczą na rzecz szybkiego umożliwienia powrotu do kraju rodakom-repatriantom. W domyśle: którym dotychczas rządzący w wolnej(?) Polsce nie tylko nie podali pomocnej ręki, ale wręcz rzucali kłody pod nogi, gdy ktoś chciał na ojczyzny łono powrócić.]


     O swoich rozmówcach pisarz powiada:"W ojczyźnie ich marzeń rozpoczęli długi żywot obywateli drugiej kategorii. Nic więcej." To zdanie nadal brzmi dziś jednoznacznie: bo byli milczącymi świadkami stalinowskich zbrodni i bezprawia, a zatem cichymi, ale nieprzejednanymi nosicielami i krzewicielami polskości. Obecnie w kraju lemingów i zaprzańców, gdzie "polactwo" dzieli i rządzi, domaganie się rychłego przybycia przetrwalników duchowej, symbolicznej krainy przodków i tradycji, może okazać się zbawienne jako patriotyczny posiew oparty na cząstkach i genach prawdziwego rozumienia kawałków Ojczyzny w sercach za Uralem, wartych przeszczepiania na wyjałowioną duchowość zachodniego brzegu Wisły.


     Widać jednak, że nie będzie to łatwe: gorzkie losy ciemiężonych przez bolszewizm ze zbioru "Pocztówek z Workuty" czyta się bowiem w stanie emocji, jakby to przed chwilą działo się za ścianą. KATYŃ II – chcąc nie chcąc – oplata nam zwoje mózgowe przy tej lekturze.


 

 

KSIĄŻKA DO NABYCIA:  http://allegro.pl/gulag-krzysztof-gulbinowicz-pocztowki-z-workuty-i1220792015.html

 

http://niezalezna.pl/blog/show/id/3090

 

ksena: dlaczego w wolnej niby Polsce

w szkołach książek o losach Sybirakow i zesłańców,ofiar bolszewizmu nie ma w spisie lektur szlolnych,a znajdują się opowiadania Conan Doyle'a czy książki o Harrym Potterze ?Czy próbowano chociaż nakręcić film o losach tych ludzi ? Jedynie w Radio Maryja kilka lat temu czytano odcinkowo fragmenty pamiętników o tych czasach.Na tym temacie położono olbrzymie tabu już przed laty licząc ,że czas zrobi swoje i później nikt nie będzie się problemem zesłańców zajmował ani interesował.Tak też się stało,wtedy nie wolno było mowić,teraz nikomu nie chce się mówić nakazując patrzenie w przyszłość.Ja zapamiętałam książkę (pożyczoną ) bodajże Wańkowicza o losach zesłanej do Kazachstanu rodziny Korzeniewskich.

 

Paweł Chojecki: Racja, ten patriotyzm w nich jest

Do naszego kościoła też trafiła kiedyś młoda dziewczyna - potomek zesłańców do Kazachstanu. Choć wychowana w sowieckiej szkole, to w domu nasłuchała się wielu "dziwnych rzeczy". Gdy trafiła na odpowiedni grunt, nie miała problemu z wyborem Ojczyzny. Dziwiła się za to Polakom, że tak mało ja cenią. oto, co napisała po wejściu do UE: "Jeszcze Polska nie zginęła!" -- http://www.podprad.knp.lublin.pl/archiwum-2.php?idg=27&tyt=KOBIETY%20CIEMNOGRODU%3Cbr%3EJeszcze%20%20Polska%20%20nie%20%20zgin%C4%99%C5%82a!

Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika transfokator

1. Przeczytałem list repatriantki, cytuję

końcowy fragment ku pamięci:
TATIANA:
Ale co tymczasem stało się z Polską? Okazuje się, że teraz jestem już nie Polką, ale Europejką?! Dziwi mnie obojętna i beztroska postawa moich Rodaków, Polaków! Dziwi i smuci mnie fakt, że tak łatwo, bez przymusu godzą się na zatracanie swojej narodowości oraz na utratę Ojczyzny. Wręcz nie mogę uwierzyć, że nie widzą ogromnych konsekwencji wynikających z takiej postawy. A konsekwencje mogą być takie, jak w Kazachstanie! Za niedługi czas polskie dzieci będą się uczyć europejskiej historii, geografii i "tolerancji", a język polski będzie przedmiotem nadobowiązkowym. Obawiam się, że znów znajdę się w nowym, tym razem jewropskim, sojuzie...