Tusk wybiera monopol Gazpromu
Podpisanie nowej umowy gazowej oznacza trwałe uzależnienie polskiej gospodarki od dostaw gazu z Rosji, wysokie ceny błękitnego paliwa dla Polaków oraz utratę kontroli Polski nad Gazociągiem Jamalskim.
Od kilkunastu lat trwają starania, aby zmienić niekorzystny dla bezpieczeństwa państwa stan uzależnienia polskiej gospodarki od dostaw gazu ziemnego i ropy naftowej z jednego kierunku. 100 proc. importowanego gazu ziemnego do Polski pochodzi z Rosji. Większość dostarczana jest w ramach tzw. kontraktu jamalskiego, który został zawarty w wyniku podpisania 25 sierpnia 1993 r. tzw. umowy jamalskiej, czyli "Porozumienia między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Federacji Rosyjskiej o budowie systemu gazociągów dla tranzytu gazu rosyjskiego przez terytorium Rzeczypospolitej Polskiej i dostawach gazu rosyjskiego do Rzeczypospolitej Polskiej". Blisko 90 proc. importowanej ropy naftowej to również surowiec ze Wschodu.
Dziś należy przypominać, że jednym z najważniejszych celów prezydentury śp. Lecha Kaczyńskiego była realna dywersyfikacja dostaw gazu ziemnego i ropy naftowej do Polski, definiowana jako budowa nowych infrastrukturalnych połączeń umożliwiających przesył surowców ze źródła innego niż wschodnie. Od pierwszych dni urzędowania prezydent Lech Kaczyński budował na obszarze krajowym i międzynarodowym poparcie dla projektów energetycznych wzmacniających bezpieczeństwo energetyczne Polski. Prezydent patronował rządowi premiera Jarosława Kaczyńskiego i wspierał go w obszarze realizacji budowy nowych połączeń gazowych, czyli w budowie terminalu do odbioru gazu skroplonego w Świnoujściu, oraz gazociągu Baltic Pipe na dnie Morza Bałtyckiego łączącego polski i duński system przesyłowy. Prezydent Kaczyński wreszcie wskrzesił projekt budowy korytarza do transportu ropy naftowej z regionu Morza Kaspijskiego do Europy pod nazwą Odessa - Brody - Płock - Gdańsk, uzyskując na szczycie energetycznym w Krakowie i w Wilnie w 2007 r. gwarancję dostaw dla Polski ropy naftowej z Azerbejdżanu.
Polityka uniezależnienia polskiej gospodarki od rosyjskich surowców została gwałtownie przerwana w listopadzie 2007 r., kiedy nowy rząd stworzyła koalicja PO - PSL niechętna działaniom dywersyfikacyjnym. Od tego czasu realizowana jest konsekwentnie, podobnie jak za czasów premiera Leszka Millera z SLD, polityka wzmacniania monopolu rosyjskich dostaw surowców energetycznych do Polski. Niestety, katastrofa smoleńska sprawiła, że Polska bezpowrotnie straciła prezydenta Lecha Kaczyńskiego - najwierniejszego strażnika sprawy bezpieczeństwa energetycznego Rzeczypospolitej. Jednakże prezydent pozostawił po sobie testament w postaci konkretnych projektów energetycznych, które zainicjował i którym osobiście i z pełnym zaangażowaniem patronował. Dokończenie budowy terminalu LNG w Świnoujściu i korytarza do transportu ropy naftowej Odessa - Brody - Płock - Gdańsk nie tylko przyczyni się do zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego Polski, ale również będzie mieć swój wymiar symboliczny, przypominając przyszłym pokoleniom o determinacji i skuteczności prezydenta Kaczyńskiego w działaniach na rzecz wzmocnienia bezpieczeństwa ekonomicznego państwa. I właśnie dziś, kiedy opinia publiczna informowana jest o sporach w rządzie na temat wynegocjowanej przez urzędników premiera Donalda Tuska nowej umowy gazowej z Rosją, warto przypomnieć merytoryczne argumenty prezydenta i jego służb w tej kluczowej dla bezpieczeństwa energetycznego Polski sprawie, prezentowane m.in. kilkanaście dni przed katastrofą smoleńską na konferencji 26 marca w Belwederze.
Klęska negocjacyjna rządu
Od połowy ubiegłego roku do lutego 2010 r. formalnie prowadzone były polsko-rosyjskie negocjacje dotyczące uzupełnienia niedoboru gazu ziemnego powstałego na skutek przerwania dostaw gazu w styczniu 2009 r. przez spółkę Gazpromu RosUkrEnergo. Gdyby rząd Donalda Tuska nie zaniechał trzy lata temu budowy gazociągu Baltic Pipe, który miał być oddany do użytku w IV kwartale 2010 r., Polska nie stałaby dziś w trudnej sytuacji negocjacyjnej skazującej nas na konieczność zakupu rosyjskiego surowca. Pierwszym błędem rządu Tuska było niewykorzystanie możliwości zakupu rosyjskiego gazu przez kontrolowaną przez rząd spółkę PGNiG SA od spółek niemieckich oraz niezrozumiałe zaniechanie wystąpienia do Rosjan z roszczeniami za szkody powstałe w wyniku przerwy w dostawach gazu. Drugim błędem rządu była zgoda na przeniesienie handlowych negocjacji gazowych na szczebel polityczny. W całym cywilizowanym świecie, a na pewno w Unii Europejskiej, to spółki prawa handlowego negocjują i zawierają kontrakty na dostawy surowców energetycznych. W Polsce o warunkach dostaw gazu ziemnego rozmawiają politycy i urzędnicy tak jak za czasów RWPG. Wielokrotnie powtarzany przez Waldemara Pawlaka - ministra gospodarki odpowiedzialnego za bezpieczeństwo energetyczne kraju oraz wprost za wynik polsko-rosyjskich negocjacji - argument, że zawarcie kilkudziesięcioletniego kontraktu przez Polskę jest standardem w UE, jest całkowicie nieprawdziwy. W Unii Europejskiej bowiem umowy gazowe zawierane są przez spółki na poziomie biznesowym, a nie przez rządy państw na poziomie politycznym. Stroną porozumień gazowych nie jest kanclerz Angela Merkel (jak w Polsce premier Donald Tusk), ale są nią zarządy spółek niemieckich. Przedmiotem rozmów gazowych prowadzonych od zeszłego roku, przy identyfikacji gospodarczego interesu Polski, powinno być tylko i wyłącznie wynegocjowanie oraz zawarcie krótkoterminowego kontraktu na dostawy gazu ziemnego do 2014 r., czyli do czasu uruchomienia terminalu LNG w Świnoujściu, za pośrednictwem którego możliwy będzie odbiór 5 mld m sześc. surowca, a docelowo 7,5 mld m sześciennych. Rządowi negocjatorzy, godząc się na polityczne negocjacje, zamiast rozmawiać o brakującym z winy Gazpromu gazie, rozszerzyli maksymalnie ich zakres, co doprowadziło do sytuacji, że strona polska przegrała wszystko, co można było przegrać. Prosta analiza wyników polsko-rosyjskich negocjacji, zakończonych w lutym 2010 r., prowadzi do oczywistego wniosku, że mamy do czynienia z jawną klęską negocjacyjną rządu Donalda Tuska. Jej skutkami są: wzmocnienie monopolu Gazpromu w Polsce i rezygnacja z wielomiliardowych zysków z tytułu przesyłu przez terytorium Rzeczypospolitej gazu do innych państw w UE oraz utrata kontroli nad strategiczną dla bezpieczeństwa państwa spółką EuRoPol Gaz, która jest właścicielem Gazociągu Jamalskiego. W tym kontekście nie może dziwić medialne przerzucanie przez obecnych ministrów "gorącego kartofla" poprzez wymuszanie wzięcia odpowiedzialności za podpisanie tej arcyniekorzystnej dla interesów Polski umowy międzyrządowej. Jeżeli wejdzie ona w życie, prędzej czy później stanie się przedmiotem prokuratorskiego śledztwa w kontekście zagrożenia ekonomicznych interesów Rzeczypospolitej.
Po pierwsze: wzmocnienie monopolu Gazpromu
W wyniku negocjacji uzgodniono, że umowa jamalska na dostawy gazu do Polski będzie obowiązywała o 15 lat dłużej, czyli aż do 2037 roku. Ponadto zwiększono z obecnych 7,4 mld m sześc. do 10,25 mld m sześc. wolumen importowanego z Rosji gazu, tym samym umacniając na najbliższe 30 lat dominującą pozycję rosyjskiego dostawcy na polskim rynku. Nieprawdopodobnym skandalem jest fakt, że pomysł przedłużenia umowy jamalskiej o kolejne 15 lat został zgłoszony przez stronę polską, a dokładnie przez wicepremiera Waldemara Pawlaka! Urzędnicy rządu Donalda Tuska krytykują gabinet PiS za to, że w 2006 r. nie ze swej winy musiał zgodzić się na szantaż Gazpromu i zmianę formuły cenowej w kontrakcie jamalskim, która przyniosła podwyżkę ceny o 10 punktów procentowych, w zamian za zawarcie kontraktu ze wskazanym przez Gazprom pośrednikiem, czyli z RosUkrEnergo. Prawdą jest, że polski rząd w 2006 r. został postawiony w sytuacji klasycznego szantażu energetycznego: zmuszony był do zawarcia krótkoterminowego kontraktu na dostawy ponad 2 mld m sześc. gazu po to, by wypełnić lukę kontraktową powstałą na skutek fatalnie przeprowadzonych przez Marka Pola negocjacji, i podpisania niekorzystnego aneksu do umowy jamalskiej w 2003 r., który w krótkim czasie doprowadził do stworzenia luki kontraktowej w polskim koszyku importowym. Gdyby SLD nie zaniechał realizacji projektu Baltic Pipe, od 2004 r. do Polski płynąłby już gaz norweski. Nie sposób jednakże zrozumieć, dlaczego rząd Tuska z jednej strony krytykuje poddanie się energetycznemu szantażowi Gazpromu w 2006 r., a z drugiej - z własnej inicjatywy przedłuża o 15 lat kontrakt jamalski oparty przecież na niekorzystnej dla Polski formule cenowej, krytykowanej przez rząd PO - PSL, a także zwiększa wolumen odbieranego gazu! Surowiec rosyjski jest dziś najdroższy w Europie. Ilość zakontraktowanego w latach 2010-2037 drogiego rosyjskiego gazu wynosi 285 mld m sześciennych. Za to drogie błękitne paliwo przez najbliższe 30 lat zapłacą Polacy, mimo że za cztery lata będzie możliwy zakup tańszego gazu skroplonego.
Najbardziej prawdopodobny scenariusz jest więc taki, że za kilka lat PGNiG zostanie z balastem zakontraktowanego rosyjskiego paliwa, którego nie będzie mógł sprzedać zagranicznym nabywcom, ponieważ polscy odbiorcy przemysłowi zaczną kupować tańszy surowiec importowany za pośrednictwem terminalu w Świnoujściu. Jeżeli prognozy amerykańskich firm doradczych okażą się prawdziwe, na krajowym rynku pojawi się w perspektywie kilku najbliższych lat również gaz wydobywany z polskich złóż niekonwencjonalnych. PGNiG stanie więc przed koniecznością drastycznego ograniczenia krajowego wydobycia gazu ziemnego oraz sztucznego tworzenia popytu na surowiec. Już dziś widać to w postaci (korzystnych dla Gazpromu) planów PGNiG przejścia części polskiej elektroenergetyki z węgla kamiennego i brunatnego na importowany gaz ziemny. Taki stan rzeczy spowoduje dalsze pogłębianie uzależnienia gospodarki od obcych źródeł energetycznych pomimo posiadania własnych zasobów. W najbardziej negatywnym, ale bardzo prawdopodobnym scenariuszu, PGNiG stanie również przed zagrożeniem bankructwa, ponieważ nie będzie ono mogło sprzedać na krajowym rynku "zakontraktowanego" na trzy najbliższe dekady przez rząd Donalda Tuska drogiego, rosyjskiego gazu. W tym scenariuszu Rosjanie będą sprzedawać gaz ziemny na polskim rynku po dumpingowych cenach przez kontrolowane spółki-córki, co doprowadzi do szybszego upadku PGNiG. Scenariusz nieprawdopodobny? Nie. Absolutna nieodpowiedzialność, brak wyobraźni i niekompetencja sprawia, że politycy PO - PSL próbują przedstawiać wynik negocjacji gazowych jako swój sukces, nie dostrzegając lub nie chcąc dostrzec realnych zagrożeń dla polskiej gospodarki płynących z realizacji powyższego scenariusza, czyli utrwalenia monopolu Gazpromu w Polsce i zwiększenia importu rosyjskiego gazu ponad potrzeby polskiej gospodarki.
Po drugie: utrata kontroli nad Gazociągiem Jamalskim
Wejście w życie polsko-rosyjskich postanowień oznacza faktyczną utratę kontroli przez Polskę nad Gazociągiem Jamalskim. Rządowe negocjacje zostały rozszerzone o kwestię zarządzania spółką EuRoPol Gaz, w której do chwili obecnej polscy akcjonariusze mają przewagę. Po wezwaniu premiera Władimira Putina, przy okazji ubiegłorocznej wizyty na Westerplatte (sic!), do wyrażenia przez Polskę zgody na rezygnację z dominującej pozycji własnościowej w spółce na rzecz równego podziału akcji pomiędzy PGNiG a Gazpromem, postulat rosyjskiego premiera został całkowicie spełniony przez polski rząd na poziomie negocjacji. Wyeliminowanie trzeciego akcjonariusza EuRoPol Gazu sprawi, że przy równej liczbie członków rady nadzorczej w spółce, strona polska straci możliwość korzystania z przewagi głosów w istotnych dla naszych interesów głosowaniach. Ponadto polski rząd wyraził zgodę na utratę decydującego głosu wskazywanego przez PGNiG prezesa zarządu. Kierowanie spółką, czyli nawet wbicie łopaty w ziemię, nie będzie możliwe bez zgody kontrolowanego przez Kreml koncernu.
I kwestia najważniejsza - polscy negocjatorzy wyrazili zgodę na tzw. reprezentację krzyżową w spółce, co oznacza, że na zewnątrz EuRoPol Gaz będzie w przyszłości reprezentowany łącznie przez dwóch wskazywanych przez stronę polską i rosyjską członków zarządu. Obecnie zarząd może być reprezentowany przez dwóch członków, co sprawia, że strona polska w przypadku kwestionowania przez Gazprom wniosku taryfowego dotyczącego opłat za przesył przez terytorium Polski gazu ziemnego do innych odbiorców w UE (co jest od kilku lat standardem), może samodzielnie, zgodnie z prawem, taki wniosek taryfowy złożyć u prezesa Urzędu Regulacji Energetyki. Strategicznym celem Gazpromu było i jest doprowadzenie do sytuacji, w której opłaty za przesył przez Polskę blisko 30 mld m sześc. gazu będą jak najniższe. Zgoda polskiego rządu na wyeliminowanie trzeciego akcjonariusza, reprezentację krzyżową oraz utratę przewagi polskiego głosu w zarządzie oznacza faktyczne oddanie kontroli nad spółką - a więc nad Gazociągiem Jamalskim - Gazpromowi. Rozwiązanie jakiegokolwiek konfliktu w spółce, który niewątpliwie nastąpi w sytuacji sprzeczności gospodarczych interesów stron, rozwiązywane będzie od teraz na poziomie politycznym, a nie biznesowym. Za sprawą decyzji Donalda Tuska do katalogu spraw rozstrzyganych na poziomie politycznym z premierem lub prezydentem Federacji Rosyjskiej, takich jak np. kwestia braku współpracy strony rosyjskiej przy śledztwie związanym z katastrofą smoleńską czy sprawa Katynia, na stałe wejdzie kwestia dostaw gazu ziemnego do Polski, w tym przede wszystkim problem zarządzania EuRoPol Gazem. Przeniesienie kwestii dostaw gazu na poziom polityczny, czyli nazywając rzecz po imieniu - "upolitycznienie gazu ziemnego", było strategicznym celem strony rosyjskiej, który jest realizowany na naszych oczach za zgodą premiera Tuska.
Po trzecie: rezygnacja z miliardów złotych zysków dla Polski
Wynegocjowana przez rząd Donalda Tuska umowa daje również gwarancję Gazpromowi, że do roku 2045 będzie mógł w całości korzystać z Gazociągu Jamalskiego, przesyłając właściwie za darmo surowiec do innych państw. Ten polityczny prezent Tuska dla Gazpromu jest sprzeczny z obowiązującą w Unii Europejskiej zasadą, zgodnie z którą z infrastruktury przesyłowej na równych zasadach mogą korzystać wszystkie zainteresowane podmioty, czyli po prostu inne spółki energetyczne. Zablokowanie całej przepustowości Gazociągu Jamalskiego przez koalicję PO - PSL tylko i wyłącznie dla Gazpromu, jest niezgodne z prawem europejskim i polskim interesem gospodarczym. To sprawi, że nie będzie możliwy w przyszłości import tańszego surowca Gazociągiem Jamalskim z kierunku zachodniego. Przy jednoczesnym oddaniu kontroli Gazpromowi nad treścią wniosku taryfowego dotyczącego opłat przesyłowych, które już dziś należą do najniższych w Europie, oznacza, że Gazprom w negocjacjach uzyskał gwarancję darmowego przesyłu miliardów metrów sześciennych surowca przez terytorium Polski w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat. Potwierdzeniem tego to, że polscy negocjatorzy uznali, iż EuRoPol Gaz może osiągnąć w jednym roku maksymalny zysk w wysokości 21 mln złotych. Tylko w 2005 r. zysk spółki wynosił ponad 160 mln złotych. Trudno znaleźć logiczne wytłumaczenie, dlaczego rząd premiera Tuska godzi się na rezygnację Polski z zysków z tytułu przesyłu przez nasze terytorium gazu ziemnego do innych państw, jednocześnie sięgając do kieszeni Polaków poprzez podnoszenie podatków. Rezygnowanie z miliardów złotych zysków dla polskich spółek, w tym pośrednio dla Skarbu Państwa, w perspektywie najbliższych kilkudziesięciu lat jest korzystne tylko i wyłącznie dla Gazpromu. Smutnym potwierdzeniem tego jest również zgoda strony rządowej na rezygnację z roszczeń wobec Gazpromu powstałych w latach 2006-2009 na skutek kwestionowania przez Rosjan opłat przesyłowych zatwierdzonych przez prezesa URE. Ocenia się, że EuRoPol Gaz mógł skutecznie wyegzekwować ok. 360 mln USD, czyli ponad 1 mld złotych z tego tytułu. Dlaczego premier Donald Tusk rezygnuje tak łatwo z ogromnych, należnych polskiej spółce pieniędzy? Ponadto Polska zrezygnowała z dochodzenia 60 mln USD tytułem odszkodowania za niedostarczany przez RosUkrEnergo od 2009 r. surowiec. Innymi słowy, rząd Tuska usankcjonował stan, w którym Polska nie odniesie do 2045 r. żadnych korzyści finansowych z tytułu przesyłu gazu ziemnego do Niemiec czy Francji, a EuRoPol Gaz stanie się spółką tzw. non-profit, czyli nieprzynoszącą zysków. Na trwałe stracimy zatem korzyści finansowe za przesył gazu przez nasze terytorium. Już dziś rosyjski gaz ziemny jest droższy w Polsce dla krajowych odbiorców, aniżeli ten sam gaz ziemny oferowany odbiorcom niemieckim i przesłany 600-kilometrowym polskim odcinkiem Gazociągu Jamalskiego.
Wbrew standardom bezpieczeństwa
Wejście w życie umowy gazowej oznaczać będzie spełnienie wszystkich strategicznych postulatów Gazpromu bez jakiejkolwiek korzyści dla strony polskiej. Wynik zakończonych negocjacji jest totalną klęską rządu Donalda Tuska. Przedłużenie odbioru drogiego rosyjskiego gazu o 15 lat oznacza, że w perspektywie najbliższych lat nie powstanie konkurencyjny rynek gazu w naszym kraju. Wizja Donalda Tuska, w której Polacy przez polski rząd (!) zmuszeni są przez najbliższe 30 lat kupować drogi rosyjski gaz od monopolisty Gazpromu oraz rezygnują z miliardów zysków za przesył gazu przez własne terytorium, jest bardzo odmienna od wizji, którą posiadał Lech Kaczyński. Marzeniem prezydenta było dokończenie dywersyfikacji dostaw gazu ziemnego do Polski, w wyniku której stworzone zostałyby podstawy konkurencyjnego rynku gazowego. Cenowo mieliby na nim konkurować różni dostawcy, np. z Rosji, Niemiec, Kataru, Norwegii czy Algierii. Dzięki temu Polska stałaby się bezpiecznym energetycznie państwem, a ceny gazu uległyby obniżeniu na skutek złamania monopolu Gazpromu. Marzeniem prezydenta Kaczyńskiego było wzmocnienie bezpieczeństwa ekonomicznego państwa przez osiągnięcie standardów dywersyfikacji dostaw zastosowanych w Niemczech, Włoszech czy Francji. W tym modelu z jednego źródła pochodzi maksymalnie jedna trzecia importowanego surowca. Niestety, obecny rząd, wbrew oczywistym interesom gospodarczym Polski i standardom bezpieczeństwa w UE, wybiera wariant wzmacniania monopolu jednego dostawcy - rosyjskiego Gazpromu. Za ten wybór słono zapłacą wszyscy Polacy.
Janusz Kowalski
Autor był członkiem Zespołu ds. Bezpieczeństwa Energetycznego w Kancelarii Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego.
http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=106624
- Zaloguj się, by odpowiadać
5 komentarzy
1. 19 marca 2018 r. Plan
19 marca 2018 r.
Plan biznesowy duńskiej części Baltic Pipe został zatwierdzony
Nadzorcza duńskiego operatora przesyłowego Energinet zatwierdziła plan
biznesowy dla duńskiej części Baltic Pipe - poinformował w poniedziałek
Energinet. Duńskie prawo wymaga, żeby inwestycja tego typu uzyskała...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. 20 czerwca 2018 r. Jak
20 czerwca 2018 r.
Jak pobiegnie Baltic Pipe? Naimski: Rekomendowana trasa gazociągu to wariant północny
trasa podmorskiej części gazociągu Baltic Pipe to wariant przez
wyłączną strefę ekonomiczną Szwecji oraz polskie i duńskie obszary
morskie - poinformował w środę pełnomocnik rządu ds. strategicznej...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
3. PRZEKRĘT GAZOWY TUSKA I
https://www.youtube.com/watch?v=UNSknTAUcJQ
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
4. Gaz-System: Budowa Baltic
Gaz-System: Budowa Baltic Pipe ma ruszyć wiosną 2020 roku
Ostatnie
pozwolenia na budowę gazociągu podmorskiego Baltic Pipe planowane są na
kwiecień 2020 r., tak by od wiosny tego roku zacząć jego fizyczną
budowę - poinformował w środę na konferencji prezes...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
5. Naimski: Harmonogram prac zw.
Naimski: Harmonogram prac zw. z Baltic Pipe nie ma żadnych opóźnień
żadnych opóźnień, a w listopadzie tego roku Gaz-System powinien mieć
podpisaną ostateczną umowę na budowę gazociągu z duńskim...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl