Dobry kapuś, bo swój

avatar użytkownika kryska
W dobie trzymania władzy przez mafię Tuska okazuje się, że kapusie mogą być różni. d Dobrzy i żli. Kochani i niekochani. Ci k... W dobie trzymania władzy przez mafię Tuska okazuje się, że kapusie mogą być różni. Dobrzy i żli. Kochani i niekochani. Ci kochani dostają teki ministerialne, posady w bankach albo mędrkują w Europie i na salonach walterowni. Ci niekochani są wyśmiewani i potępiani. Ci kochani, to nasi, służący słusznemu panu i walący na oślep w antagonistę umiłowanego pana. Michał Boni to ukochany przez PO i salon kapuś. Michnikowszczyzna nadała mu nawet ksywę - "mózg rządu". Ten "mózg" to stąd, że niby ten kapucha to taki mądry, normalnie geniusz jakich rzadko spotkać. Kapuś Boni w połowie lat 80. podpisał deklarację o współpracy z SB. Potem miał pewne kontakty z komunistyczną bezpieką, ale - jak sam podkreśla - nikomu nie zaszkodził. Ha, ha, ha ....kapuchy nikomu nie szkodziły....ale ile dla siebie zyskały. Michał Boni był na początku lat 90. ministrem pracy i polityki społecznej. Wtedy to likwidował na gwałt zakłady pracy a miliony poszło na bruk. To niesłychane osiągniecie kapusty Boniego z tamtego okresu porównywalne do II Japonii Bolka, przeistaczającej się obecnie w II Irlandię. Faktycznie miał "mózg"a łeb niczym całe mazowieckie z Warsiawką razem wzięte. Boni znalazł się już na tzw. liście Macierewicza w 1992 r. - właśnie w charakterze tajnego współpracownika SB. Zaprzeczał wtedy temu kategorycznie i zwlekał z ujawnieniem prawdy o swojej przeszłości. Przyznał się dopiero w 2007 roku, kiedy dobry pan - Donek zrobił go swoją prawą ręką i lewym uchem. I zrobił to widowiskowo, bo pobierał lekcję u kochliwej Beatki. Popłakał się więc kapucha na wizji, po czym oczęta otarł rąbkiem chusteczki, publika wpadła w zachwyt i tak kapusta został "mózgiem" Donka. Czyżby Donek nie miał szarych komórek pod dostatkiem albo łeb mniej pojemny? Kolejny dobry kapuś to Bolek - wielki elektryk IIIRP, mędrek Europy, który OTAKE Polskie walczył jaką mamy i który wie w którą stronę należy pluć, kogo nazwać durniem czy skurwysynem, by iść z prądem i być trendy. Bolek to wie, spluwanie ma w jednym paluszku, toteż należy do tych dobrych kapusiów, bo swoich, czyli Tuskowych. Taki Belka - fachura nad fachurami podobno z zakresu bankowości. Też miał epizod z SB, coś tam podpisywał ale sam nie wiedział po co i na co, bo wtedy jeszcze taki mądry nie był. Dopiero jechał nauki pobierać, by specem zostać, by w przyszłości Donek miał po kogo sięgnąć jako premier wszystkich Polaków. Belka też jest trendy, też wie komu buty czyscić i też jest dobry, bo swój. A w nagrodę dobry, bo swój kapuś dostał dobrą posadę- szefa NBP. Niedobry jest ten kapuś, który słusznemu i dobremu panu nie służy, nie kadzi mu, dupy nie wazelinuje a wręcz odwrotnie. Ośmiela się krytykować poczynania rządu w zakresie obronności kraju i jednego z ministrów, a mianowicie speca od psychiatrii, chwilowo ministra MONu. Ten zły to generał Petelicki, który według Klicha generałem miał nie być. - Dzieli nas ocean. Ja staram się państwa informować, a generał Petelicki zajmuje się dezinformacją, tak jak to czynił jako wysoki funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa. Na tym polega różnica między nami – tak Klich zaatakował byłego szefa i twórcę GROM gen. Petelickiego, który nie raz dawał w mediach wyraz swojemu niezadowoleniu wobec tego, co się dzieje w JW. 2305. http://www.tvn24.pl/-1,1667628,0,1,klich-wypomina-petelickiemu-przeszlos... - "Rękę podniesioną na władzę ludową obetniemy" - Przemówienie radiowe Józefa Cyrankiewicza 29.06.1956 I o tym należy pamiętać. Jakiż dobry pan z tego Tuska i jego ministra. Nie obcinają od razu. Najpierw pouczają. Tak dawno a jakby dzisiaj. Wtedy imperialistyczmy agent, ciemne siły prowokacji a dziś - oszołom, rusofob, antysemita, ciemnogrodzianin, zły kapuś czy homofob wkładający kij w szprychy jedynie słusznemu ojcu narodu -Ttuskowi. c'est la vie

15 komentarzy

avatar użytkownika Maryla

1. @kryska

"I zrobił to widowiskowo, bo pobierał lekcję u kochliwej Beatki.
Popłakał się więc kapucha na wizji, po czym oczęta otarł rąbkiem chusteczki, publika wpadła w zachwyt i tak kapusta został "mózgiem" Donka."

publika wpadła w zachwyt, a media w amnezję zaraźliwą.

I tak mijają dni i lata....a leming jak był głupi, tak głupim został.
Z ta róznicą, że teraz dobry wujek Tusk bedzie pobierał opłaty za bilety do tego cyrku - 1%.

Pozdrawiam

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Morsik

2. Temat do serwisu 4

Może zbierzemy ciut artykułów o kapusiach? Czyli temat "Agentura". Ja mogę zrobić krótki materialik o tow. Buzku, bo albo ten drugi kapuś jest strasznie durny, albo strasznie szczery: "Tu jest przyszłość Unii Europejskiej"- powiedział na Przystanku Woodstock. Jak mu było? TW "Karol" i TW "Docent", jak pamiętam? I takiego gnojka "Solidarność" zaprasza na swoje uroczystości! Świat się kończy!

PS. Z TW "Znak" (pseudonim konspiracyjne Boni) Janusz Śniadek łamał się opłatkiem. Chrześcijańskie to jest na pewno, ale czy konieczne?

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika Maryla

3. @Morsik

mozna , na przykład zebrać dane z IPN o byłych ministrach SZ , o których Macierewicz powiedział, ze w większości byli agentami - bo znów media wyciągnęły to jako zarzut i świadectwo Macierewicza niewiarygodności. U Józefa Wieczorka jest zbiór teczek rektorów.

Materiału aż za dużo na jedno wydanie Biuletynu.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Maryla

4. dzisiaj kolejna ofiara IPN - TW Marlena

Rejestracja Ireny Dziedzic jako tajnego współpracownika była "na wyrost", a informacje od niej mało wartościowe - zeznał były oficer kontrwywiadu SB

Irena Dziedzic chce, by sąd uznał, że nie była agentką SB. Oskarżyły ją o to media, a potwierdził IPN.

Sąd Okręgowy Warszawa-Praga kontynuował rozpoczęty w czerwcu tego roku proces 85-letniej Dziedzic. W 2006 roku "Newsweek", a potem m.in. "Misja Specjalna" TVP wymieniły jej nazwisko wśród dziennikarzy PRL, którzy mieli być tajnymi współpracownikami. Dziedzic zaprzecza, by była TW "Marleną". - To mógł być ktoś inny - mówiła sądowi. Dodała, że przez 56 lat "była ofiarą tajnych służb". Jej zdaniem, w aktach sprawy "wszystko jest przedstawione w esbeckiej interpretacji".

Pion lustracyjny IPN - który jest stroną procesu, choć formalnie nie oskarża Dziedzic, bo nie pełniąc funkcji publicznej, nie podlega ona lustracji - twierdzi, że od czerwca 1958 roku do kwietnia 1966 roku świadomie i tajnie współpracowała ona z kontrwywiadem MSW jako TW "Marlena". IPN chce uznania Dziedzic za "kłamcę lustracyjnego", za co formalnie grozi od 3 do 10 lat utraty prawa pełnienia funkcji publicznych. Nie zachowała się ani teczki pracy "Marleny", ani jej zobowiązanie do współpracy. Są zaś zapisy oficera prowadzącego Włodzimierza Lipińskiego i sześć dokumentów z lat 60., pod którymi podpisała się Dziedzic - w tym jej pokwitowania wzięcia pieniędzy od SB.

http://www.rp.pl/artykul/17,517122.html

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Morsik

5. @Maryla

Mnie chodzi o tych gnojków, którzy akurat teraz są bardzo aktywni. Resztę można zapodać hasłowo. Boni i Buzek to parka godna przedstawienia ludziom.

Mam unikalną książkę "Zabić tego Polaka" - znasz to? Może jest to fikcja, może jest oparta na prawdziwym zdarzeniu, ale mechanizmy werbowania i wykorzystania pokazane jako żywo.

PS. Żeby zrozumieć w pełni tą książkę polecam najpierw lekturę "Akwarium" Suworowa.

Ostatnio zmieniony przez Morsik o pon., 02/08/2010 - 18:24.

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika Ksiundz Stryj

6. @Morsik

"którzy akurat teraz są bardzo aktywni."

Trzeba się zastanowić jak ująć ten temat, żeby jego znaczenie było zrozumiałe dla ludzi. Bo są tak pokryci propagandą, że pewnie nie wiele rozumieją.

avatar użytkownika Morsik

7. Jak ująć?

Po prostu opisać co wiadomo o TW Znak i o TW Karol vel Docent (dwojga imion). A wiadomo sporo. Tylko dlaczego nasze rodzime Lemingi wybrały toto profesorskie ciało do e-parlamentu, to nikagda nie panimaju...

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika Ksiundz Stryj

8. "co wiadomo o TW Znak i o TW

"co wiadomo o TW Znak i o TW Karol vel Docent (dwojga imion)"

:))
No tak, ale chodzi o to żeby wyjaśnić dlaczego nie powinni być wybierani, że teczki to nie fałszywki jak ta Dziedzic głosi;)

avatar użytkownika Morsik

9. @Wielebny,...

...ciut się w tym grzebałem, no, może więcej, niż ciut. Nie wierzę w "fałszowanie" teczek. Niektóre raporty pisane przez oficera prowadzącego mogą być "podrasowane", ale w fałszerstwa, nie wierzę.

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika Ksiundz Stryj

10. @Morsik

Ja nawet więcej niż ciut.

Ale mam pomysła. To nie może być naukowe. Całość trzeba poprzedzić krótkim wstępem - w stylu jak koniowi siano. Najlepiej nadaje się do tego wyciąg z tekstów Romana Graczyka. Jest on dla nas o tyle ciekawy, że był przeciwnikiem lustracji, wywodził się wszak ze środowiska GW. Jak poczytał teczki to mu się odwróciło. I właśnie jego teksty są zwrócone przede wszystkim do antylustratorów.

avatar użytkownika Morsik

11. @Wielebny,...

...popracuj nad tym, ale wsadź na BM24 z podaniem źródła. Musimy być bardzo czujni...

 Niechlubny udział każdy ma: ten, który milczy, ten, który klaszcze...

avatar użytkownika Ksiundz Stryj

12. @Morsik

Wszak zawsze podajemy źródła.

avatar użytkownika Maryla

13. do wykorezystania - Kazus Marcela Reich-Ranickiego

W Niemczech szaloną popularność zdobył jako krytyk literacki. "Papież literatury", jak jest określany, swoją opinią wielokrotnie decydował o przyszłości pisarzy i ich dzieł. Choć kapryśny i zarozumiały, jest uwielbiany, podziwiany i tak naprawdę niewielu obchodzi prawda o jego niechlubnej przeszłości, która kilka lat temu ujrzała światło dzienne. On sam zresztą niechętnie do niej wraca, jeśli już - to ją bagatelizuje, a nawet kreuje się na ofiarę najpierw holokaustu, a potem systemu komunistycznego.

Młodość Marcela Reicha

Ranicki, który w czerwcu świętował hucznie swoje 90. urodziny, urodził się we Włocławku jako Marcel Reich. W wieku dziewięciu lat przeniósł się wraz z rodzicami do Niemiec. Tam zdał maturę i rozpoczął pracę jako urzędnik w jednym z domów handlowych. Studiów nigdy nie skończył. Jako polski Żyd bez niemieckiego obywatelstwa został wydalony w 1938 r. z III Rzeszy i powrócił do Polski. Od tego momentu wersja wydarzeń Ranickiego znacznie różni się od faktów ujawnionych przez historyków Instytutu Pamięci Narodowej. Wspomnienia związane z Polską, które stanowią część jego autobiograficznej książki "Moje życie", określają oni jednoznacznie jako fałszerstwo historyczne.
Pierwsze rozbieżności dotyczą okresu z warszawskiego getta. Niemiecki historyk i korespondent dziennika "Die Welt" w Polsce Gerhard Gnauck, autor książki "Reich-Ranicki - polskie lata", w jednym z wywiadów określa temat getta jako bardzo drażliwy dla Ranickiego. Według niego, młody Marcel współpracował z administracją getta, pracując w Judenracie jako szef tłumaczy. Co ciekawe, w swoich wspomnieniach Ranicki próbuje kreować się na człowieka zbliżonego do ruchu oporu w getcie, na co nie posiada żadnych dowodów. Zdaniem Gnaucka, sam fakt pracy w Judenracie świadczy o tym, że należał raczej do ludzi władzy niż do ruchu oporu. Ranicki twierdzi, że w 1943 r. udało mu się uciec podczas transportu do obozu zagłady w Treblince. Wojnę przetrwał, ukrywając się u jednej z polskich rodzin na Gocławiu.

Przykładna kariera w UB

Po zakończeniu wojny bardzo szybko odnalazł się w nowej rzeczywistości. Wstąpił do komunistycznego wojska i rozpoczął służbę w Zarządzie Polityczno-Wychowawczym Wojska Polskiego. Następnym stopniem w jego niechlubnej karierze była praca w Głównym Urzędzie Cenzury w Katowicach od lutego 1945 roku. Ranicki przekonuje, że podejmując pracę w tym urzędzie, początkowo nie miał świadomości, iż podlega on kontroli Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Tymczasem z dokumentów, do których dotarli historycy Instytutu Pamięci Narodowej, wynika, że już 24 października 1944 r. własnoręcznie wypełnił "Kwestionariusz współpracowników Resortu Bezpieczeństwa Publicznego", co było jednoznaczne z prośbą o przyjęcie do bezpieki. W latach 80. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wydało publikację z biogramami najbardziej aktywnych i znaczących ubeków, wśród których znalazł się również Marcel Reich. Historyk IPN, dr Bogdan Musiał, nie ma wątpliwości co do tego, że czas, w którym Reich został funkcjonariuszem, był okresem, kiedy grupy operacyjne Urzędu Bezpieczeństwa dokonywały największych zbrodni. Jego zdaniem, twierdzenie Ranickiego, że zajmował się wówczas budowaniem aparatu cenzury, jest kompletnie niewiarygodne, ponieważ w pierwszych tygodniach i miesiącach po "wyzwoleniu" służby bezpieczeństwa miały dużo ważniejsze - z ich punktu widzenia - zadania.
- Do najważniejszych i najpilniejszych zadań funkcjonariuszy UB w tamtym okresie należała przede wszystkim totalna pacyfikacja i podporządkowanie sobie zdobytych terenów, aresztowanie i internowanie tzw. volksdeutschów oraz przede wszystkim likwidacja wszelkich "elementów" mogących stanowić zagrożenie dla państwa komunistycznego - mówi dr Musiał. - W chwili obecnej nie mamy jeszcze na to żadnych konkretnych dowodów, ale z akt, którymi dysponujemy, wynika, iż Marcel Reich był szefem grupy operacyjnej na tym obszarze - zaznacza. Wiadomo też, że w bezpiece służyła wówczas również jego żona.

http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=106566

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Ksiundz Stryj

14. Wywiad z Romanem Graczykiem pt. "Na przekór agitce"

"Zostałem zmuszony do odejścia z "Wyborczej" po tym, jak ostro skrytykowałem jej sposób pisania o lustracji - mówi dziennikarz Roman Graczyk. - Dopiero na łamach "Rzeczpospolitej" mogłem napisać, że archiwa trzeba otworzyć."

Portal Interia opublikował w 2006 r. fragment wywiadu udzielonego przez R. Graczyka tygodnikowi "Ozon" (ukazywał się do końca lipca 2006 r.). Wywiad ten prezentuje zarówno motywacje przeciwników lustracji, jak i tych, którzy są odmiennego zdania, albo pod wpływem analizy zawartości "teczek" zmienili swoje, antylustracyjne poglądy.

Cytujemy wybrany fragment z tekstu wywiadu opublikowanego na portalu "Interia":

" [Ozon:] Dlaczego nie pracuje pan już w "GW"?

[Roman Graczyk:] Powodem rozstania były moje poglądy lustracyjne. Rzeczywistym, bo formalny wyglądał inaczej.

[Ozon:] Czyli nie odszedł pan, tylko został zwolniony?

[Roman Graczyk:] Zostałem zmuszony do odejścia po tym, jak wygłosiłem - zresztą na wewnętrznym forum redakcji - ostrą krytykę sposobu pisania o lustracji w "Gazecie".

[Ozon:] Nie przeszkadzało panu, że Leszek Maleszka miał tam bezpieczną przystań nawet wtedy, gdy już było wiadomo, że donosił na przyjaciół?

[Roman Graczyk:] Było to dla mnie pewną niewygodą, ale Leszek miał taki status od wielu lat i ja się z tym jakoś w praktyce godziłem. Natomiast nie mogłem się pogodzić z tą narastającą manipulacją faktami. To już nie było dziennikarstwo, tylko regularna antylustracyjna propaganda.

[Ozon:] Oskarża pan "GW" o szantaż moralny, o wmawianie, że przyzwoity człowiek musi być radykalnym przeciwnikiem lustracji. Może ci ludzie w to wierzyli?

[Roman Graczyk:] Pierwsza próba lustracji była rzeczywiście manipulowana, więc w "Gazecie" przez wiele lat posługiwano się zaklęciami w rodzaju: "ubeckie szambo", a gdy ktoś - jak ks. Zaleski - ogłaszał jakieś informacje, to mówiono, że to donos etc. U części naszej inteligencji wytworzono przekonanie, że nie godzi się być za lustracją, że jest to coś nieprzyzwoitego - jakby podglądać kogoś w ubikacji.

[Ozon:] Napisał pan: "Mówiono nam: nie ma lustracji, która potrafiłaby uszanować prawa człowieka. I uwierzyliśmy". Wiele osób bało się po prostu o innych?

[Roman Graczyk:] Tym bardziej, że przy pierwszym podejściu oskarżono niewinnych ludzi. Tak się zaczęło, ale potem doszły inne fakty. Dla mnie były dwa przełomy w myśleniu o lustracji: wejście w życie obu ustaw lustracyjnych, potem ujawnienie współpracy Lesława Maleszki.

[Ozon:] Co pan sądzi o ludziach, którzy za wszelką cenę chcieli bronić nieskalanego wizerunku Solidarności? Jaka była prawdziwa motywacja: strach czy dziwnie pojęte, ale jednak dobro Polaków?

[Roman Graczyk:] Mam z tym duży kłopot. Ta obrona wydaje mi się czymś dziwnym, bo ludzie inteligentni powinni po jakimś czasie wobec naporu tak wielu niezbitych faktów dojść do przekonania, że jednak nie ma czego bronić. Owszem, domniemanie niewinności i prawo do sądu zachowują ważność, ale w tej antylustracyjnej furii doprowadzono te i inne słuszne zastrzeżenia do absurdu. Dla tej formacji antylustracyjnej jest tak: posądzeni o agenturę mają prawo do obrony, ergo - nie byli agentami. Młodsze pokolenie nie niuansuje przeszłości.

[Ozon:] Dla wielu legenda jest albo biała, albo czarna. Może więc można zrozumieć obrońców wizerunku "S"?

[Roman Graczyk:] Historia jest złożona, szara, nie ma czegoś takiego jak złota legenda. Żadna z postaci tworzących polską historię nie była bez skazy. Pomnikowe traktowanie takich postaci jest ahistoryczne. Podobnie Solidarność: pozostaje legendą, mitem założycielskim, ale żeby z niego czerpać, musimy go widzieć ze słabościami włącznie. Inaczej zrobimy z tego mitu czytankę dla grzecznych dzieci.

[Ozon:] Czy można stwierdzić, że "GW" nie informowała, tylko dezinformowała w tekstach na temat lustracji?

[Roman Graczyk:] Z pewnością. I czyniła tak do ostatnich miesięcy (np. sprawa słynnej instrukcji gen. Kiszczaka, rzekomo nakazującej włączać informacje z innych źródeł do raportów agentów). Teraz - mam wrażenie - pod naporem rzeczywistości ta linia zaczyna się załamywać. Natomiast pozostaje twarda antylustracyjna retoryka w komentarzu. Ale to już nie mój kłopot.

[Ozon:] Pisze pan, że archiwa trzeba jak najszerzej otworzyć, nie zaś zalać betonem. Nie boi się pan kolejnych przykrych odkryć?

[Roman Graczyk:] Ja już przeżyłem swoje bolesne rozczarowania. Mnie już nic gorszego nie może spotkać.

"Roman Graczyk - w latach 1993-2005 dziennikarz "Gazety Wyborczej", publicysta "Tygodnika Powszechnego", przed 1989 rokiem dziennikarz prasy podziemnej i emigracyjnej."

Cyt. za "Na przekór agitce", Czwartek, 8 czerwca 2006 (06:02), http://fakty.interia.pl/fakty_dnia/news/na-przekor-agitce,757204

avatar użytkownika Ksiundz Stryj

15. Idę w zaparte, bo mnie tego prowadzący nauczyli?

Oczywiście dałbym też tekst zacytowany powyżej przez Marylę o ob. Dziedzic – LUDZIE JĄ ZNAJĄ I PAMIĘTAJĄ, NO I AKTUALNE!, zob. http://blogmedia24.pl/node/34290#comment-105953.

Dorzuciłbym pytanie typu: Idę w zaparte, bo mnie tego prowadzący nauczyli?
O co chodzi w tym pytaniu - przez lata od wejścia w życie ustawy lustracyjnej osobiście pamiętam JEDEN przypadek człowieka, który przyznał się do współpracy z SB i przeprosił za współpracę, zob. DOROTA STEC-FUS: "Łzy <>, "Dziennik Polski" 2006-01-20, Portal województwa małopolskiego, http://www.malopolskie.iap.pl/?id=wiadomosci&nrwiad=43756&PHPSESSID=3ac3....

Czy znacie inne przypadki ludzi, którzy SZCZERZE przeprosili?

Ob. Boni też się nie przyznał - ale czy szczerze? o tym powyżej.

Ostatnio zmieniony przez Ksiundz Stryj o wt., 03/08/2010 - 05:43.