Wszelkie podobieństwo osób i zdarzeń jest całkowicie przypadkowe!

 

Jakoś tak 216 lat przed wydarzeniami uwiecznionymi w filmie „Solidarni 2010”, w Warszawie, w dość podobnej scenerii powieszono kilku ówczesnych celebrytów. Wydarzenia barwnie opisał J.M. Rymkiewicz, więc ja tylko pokrótce.

Szubienice postawił spontanicznie lud Warszawy budząc zaniepokojenie nie tylko wśród uwięzionych stronników Moskwy. Wydarzeniom przypatrywał się z okien pałacu król Staś, a tylko on wiedział (wtedy) ile ma za paznokciami. Wśród papierów zdobytych podczas insurekcji w archiwum Igelstroema, były szczegółowo zapisane kwoty przekazane naszym ówczesnym dostojnikom. Właśnie owe zapisy zaprowadziły kilku z nich na szubienicę, ale króla wśród odnotowanych nie było. Tym niemniej on wiedział swoje i widok drewnianej konstrukcji stawianej niedaleko jego okien niepokoił go do tego stopnia, że zażądał od władz miasta interwencji, która też nastąpiła. Szubienica na Krakowskim Przedmieściu została rozebrana, cóż jednak, skoro lud Warszawy odbudował ją pod osłona nocy i nazajutrz powiesił sobie na niej biskupa Kossakowskiego (by nie wymieniać innych prominentów, powieszonych na innych szubienicach w innej części miasta).
Warto podkreślić że wydarzenia miały charakter radosny i spontaniczny, a ówczesne władze nie tylko nie brały w nich udziału, ale starały się przeciwdziałać, do czasu- nieskutecznie.
 
Porównując tamte wydarzenia do dzisiejszych, trzeba zauważyć że władza ma obecnie znacznie większe możliwości interwencji i podobne ekscesy są trudne do wyobrażenia. Także i z tego powodu, że, w dobie nowoczesnej bankowości elektronicznej, przelewy pozostają tajne i to kto ma ile, na którym koncie i z jakich źródeł, z pewnością nie ujrzało by tak łatwo światła dziennego. Może tylko spontaniczność ludu Warszawy pozostaje ta sama i chyba ona najbardziej niepokoi naszych władców.
 
Dziś, prawie w tym samym miejscu co kiedyś szubienica Kossakowskiego, stoi drewniany "krzyż smoleński". Porównanie krzyża z szubienicą jest oczywiście zupełnie bezsensowne i wydaje się nawet bluźniercze, ale z drugiej strony, w obu przypadkach to narzędzie haniebnej śmierci i nawet kształt nieco zbliżony. Jak kto nie zna wymowy symboli chrześcijańskich, a przesłanie Chrystusa jest dla niego obce do tego stopnia by n.p. (nie szukając daleko) akceptować aborcję w postaci in vitro, to różne rzeczy mogą mu chodzic po głowie i się kojarzyć. Więc nie dziwmy się że tak wielu dzisiejszych chrześcijan ów krzyż w przestrzeni publicznej tak martwi.  Tak na wszelki wypadek, lepiej samowolne i spontaniczne działania  budowlane ludu Warszawy tłumić w zarodku. Jak im się pozwoli stawiać krzyże gdzie chcą i kiedy chcą, to kto wie co oni tam jeszcze kiedyś pobudują…
 
http://cheshire.salon24.pl/212308,o-wieszaniu-kilka-luznych-refleksji