Krzyże
Na wieść o decyzji usunięcia krzyży z sal lekcyjnych kilkudziesięciu uczniów szkoły we Włoszczowej rozpoczęło 3 grudnia 1984 roku strajk. Za okupację szkoły surowe represje spotkały uczniów i wychowawców.
Włoszczowski strajk w obronie krzyży trwał dwa tygodnie. Uczniów popierali rodzice, wspierał ich także bp Mieczysław Jaworski. Wielu mieszkańców zbierało się na modlitwie za strajkujących w kościele. W dniu 16 grudnia, na prośbę biskupa zakończono okupację szkoły.
Za kierowanie strajkiem zostali skazani katecheci - ks. Andrzej Wilczyński i ks. Marek Łabuda - Sąd Najwyższy obu duchownych uniewinnił w 1990 r. Część strajkujących osób została pozbawiona praw uczniowskich i relegowana ze szkoły.
Miętne
Na przełomie 1983 i 1984 uczniowie Zespołu Szkół Rolniczych w Miętnem zawiesili krzyże we wszystkich pracowniach. Po stanie wojennym trwającym od 13 grudnia 1981 r. do 22 lipca 1983 r. rozpoczęto stopniowe ich usuwanie. W grudniu 1983 r. dyrektor szkoły Ryszard Domański otrzymał polecenie od dyrektora Departamentu Oświaty i Wychowania w Siedlcach, który wcześniej wizytował szkołę, podjęcia działań zmierzających do zdjęcia pozostałych krzyży. Zdecydowanych działań w tym zakresie domagał się również Komitet Wojewódzki Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w Siedlcach (KW PZPR). Na skutek przeprowadzonych rozmów dyrektora ZSR z kierownikami poszczególnych pracowni zdjętych zostało 8 krzyży.
Działania władz szkolnych spotkały się z oporem uczniów i samorządu szkolnego ZSR, którzy 19 grudnia 1983 r. wystosowali petycję do dyrektora szkoły domagając się wyjaśnienia przyczyn zdjęcia krzyży i żądając ich ponownego zawieszenia. Problemowi krzyży w ZSR poświęcona była również narada Komitetu Gminnego PZPR w dniu 23 grudnia 1983 r. Komitet zalecił m.in. zorganizowanie w tej sprawie zebrania Podstawowej Organizacji Partyjnej (POP) i posiedzenia Rady Pedagogicznej ZSR z udziałem przedstawicieli władz polityczno-administracyjnych województwa. Zaproponował też omówienie sytuacji w Miętnem podczas mającego się odbyć w najbliższym czasie spotkania wojewody siedleckiego płk. Janusza Kowalskiego z ordynariuszem diecezji siedleckiej bp. Janem Mazurem.
21 grudnia 1983 - Służba Bezpieczeństwa Rejonowego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Garwolinie (RUSW) wszczęła w sprawie Miętnego sprawę operacyjnego sprawdzenia (SOS) o kryptonimie „Apel”, którą w dniu 20 stycznia 1984 r. przekwalifikowano na sprawę obiektową o tym samym kryptonimie (teczki te zostały zniszczone w garwolińskim RUSW w 1990 r.). Do sprawy zaangażowano dwóch tajnych współpracowników.
W obliczu wrzawy jaka podniosła się w sprawie krzyża ustawionego przez harcerzy pod Pałacem Prezydenckim warto jest przypomnieć powyższe wydarzenia historyczne, które były przejawem wiary i walki społeczeństwa o wolność.
Warto jest również zadać sobie pytanie czy naprawdę nie uzasadnione jest stwierdzenie, że środowiska, które dzisiaj panicznie dążą do usunięcia krzyża z pod Pałacu Prezydenckiego stoją tam, gdzie wtedy stało ZOMO…?
http://www.dzieje.pl/?q=node/3696
- Jacxk - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
2 komentarze
1. Niepodległe kwiaty, niezniszczalny krzyż -Nasz Dziennik, 2009-12
Dzieje powojennej Polski można opowiedzieć jako historię
krzyży. Krzyży poznańskich, krzyży gdańskich, krzyży śląskich...
Ustawiano je lub zawieszano, by były znakami pamięci, symbolami
cierpienia, a zarazem nadziei na zwycięstwo. Lata 80., w szczególności
lata stanu wojennego, są pod tym względem wyjątkowe. To czas swoistej
intronizacji krzyża w przestrzeni publicznej. Paradoksalnie, najbardziej
przyczyniły się do tego władze komunistyczne.
On jest znakiem sprzeciwu, ale jest też świadectwem prawdy - napisał
o Krzyżu Górników z kopalni "Wujek" ks. Henryk Bolczyk. Co roku 16
grudnia gromadzą się pod nim górnicy, przypominając dramat pacyfikacji i
ofiarę życia złożoną przez ich dziewięciu kolegów. Jednak początki tego
szczególnego kultu sięgają roku 1980. Dokładnie 2 listopada krzyż z
dębowych desek stanął przy ołtarzu na schodach przed domem kultury,
gdzie z inicjatywy związkowców "Solidarności" została odprawiona Msza
św. w intencji zamordowanych górników. We wrześniu 1981 r. w obecności
tego krzyża załoga "Wujka" uczestniczyła w rekolekcjach
ewangelizacyjnych na scenie sali widowiskowej domu kultury. Wrócił w to
miejsce 4 grudnia na uroczystość poświęcenia sztandaru zakładowej
"Solidarności". 13 grudnia rano górnicy przenieśli go do szatni
łańcuszkowej. Stał tam przy prowizorycznym ołtarzu w czasie Mszy św.
odprawianej przez ks. Henryka Bolczyka dla strajkujących. Dzień po
krwawej pacyfikacji kopalni krzyż umieszczono w wyłomie muru. Lampy
górnicze zawieszone na jego ramionach symbolizowały pomordowanych
górników.
Krzyż górników
Od pierwszego dnia krzyż "Wujka" otoczony był kultem, stał się
miejscem manifestacji wiary i patriotyzmu. Jak wspomina ks. Bolczyk, na
siatce ogrodzenia i pod krzyżem pojawiły się kwiaty, znicze, szkolne
tarcze, kartki z wierszami. Kierowcy autobusów miejskich zwalniali w tym
miejscu, a pasażerowie zdejmowali czapki. Nocą 27 stycznia 1982 r.
"nieznani sprawcy" - prawdopodobnie cztery osoby, które podjechały
samochodem - wyłamały i zniszczyły krzyż. Wobec narastającego oburzenia
komisarz wojskowy pozwolił postawić nowy, większy. Jednocześnie teren
wokół krzyża stał się najbardziej inwigilowanym miejscem w Polsce.
Patrole milicyjne pilnowały dzień i noc, by nikt nie złożył kwiatów i
nie zapalił zniczy. W grudniu 1983 r. Anna Walentynowicz, Ewa
Tomaszewska i Kazimierz Świtoń podjęli próbę umieszczenia obok krzyża
tablicy pamiątkowej. Próba się nie powiodła, a organizatorzy zostali
aresztowani. W marcu 1984 r. pod krzyż "Wujka" udał się biskup katowicki
Herbert Bednorz. Towarzyszyła mu grupa kapłanów oraz wierni. Milicjanci
nie zdołali powstrzymać stanowczego biskupa, który wraz z mieszkańcami
odmówił Różaniec i modlitwę "Anioł Pański". To wymuszone ustępstwo było
jednorazowe. W następnych miesiącach i latach każda próba oddania przed
krzyżem hołdu pomordowanym górnikom kończyła się interwencją milicji i
SB.
Stan wojenny sprawił, że krzyż trafił także pod ziemię do kopalni.
Tak właśnie było w kopalni "Piast", gdzie trwał 14-dniowy strajk. Jego
uczestnik - Janusz Pioskowik, wspomina podziemną strajkową Wigilię: "Na
stole, obok choinki i tekturowego krzyża, każdy miał przed sobą na
papierowej serwetce swój przydział: małą kromkę chałki, kostkę ciasta i
babki oraz ćwiartkę jabłka...".
Krzyż internowanych
Za sprawą internowanych w stanie wojennym krzyż trafił do
więzień. Początkowo nieśmiało - był rysowany na papierze, rzeźbiony w
małych kawałkach drewna, malowany na chustach. Był wyrazem potrzeb
religijnych, dochodzących do głosu zwłaszcza w sytuacjach ekstremalnych.
Wizyty księży w miejscach odosobnienia ośmielały internowanych, którzy
umieszczali znak męczeństwa Chrystusa na ścianach cel, a nawet urządzali
kaplice. Codzienna wspólna modlitwa poranna lub wieczorna, chóralne
śpiewy pieśni religijnych stały się w więziennych murach czymś
naturalnym. Józef Kula w swoich zapiskach z pobytu w Szerokiej
zanotował: "Przygotowania do Mszy św. w 3. bloku - naszym - o godz.
11.00. Wspaniała dekoracja. Krzyż (figura Chrystusa wykonana z mydła) -
kamienie z datami. Mszę św. odprawił ks. Łatko z Szerokiej". Nie zawsze
odbywało się bez kłopotów. Naczelnik więzienia w Kaliszu nakazał w
pewnym momencie zdjęcie krzyży ze ścian celi. Miał zastrzeżenia do
śpiewanych pieśni, wreszcie zakazał ks. bp. Romanowi Andrzejewskiemu
odwiedzania internowanych.
Internowani pozostali wierni krzyżowi również po uwolnieniu.
Symbolicznego znaczenia nabrało zdarzenie z corocznej pielgrzymki
mężczyzn do Piekar Śląskich w maju 1982 roku. Wśród delegacji
składających dary u stóp kalwaryjskiego ołtarza znaleźli się byli
internowani. Ich darem był drewniany krzyż wykonany przez osoby wciąż
przebywające w więzieniach.
Krzyże wykonane przez internowanych otrzymywał także i przechowywał
przez długie lata ks. Stanisław Czachor z Nowego Sącza. Jeden z nich był
zrobiony z okruszków chleba, papierosów i drewna. Wiele innych, jako
wyraz wdzięczności, trafiło do ludzi, którzy pomagali rodzinom
internowanych i więzionych - do Belgii, Niemiec lub Francji.
Wojna na kwiaty
Stan wojenny był nie tylko czasem pognębienia Narodu, ale i
okresem mobilizacji religijno-patriotycznej. Setki, a nawet tysiące
wiernych gromadziło się na Mszach św. za Ojczyznę, za internowanych,
więzionych czy też na Mszach św. odprawianych z okazji różnych rocznic
narodowych. W pobliżu kościołów pojawiały się znicze, znaki Polski
Walczącej i w kształcie litery "V" oraz krzyże układane z kwiatów.
Kwietne krzyże stały się jedną z symbolicznych form sprzeciwu wobec
stanu wojennego. Zwyczaj ten wywodzi się prawdopodobnie z miejsca, w
którym stał papieski ołtarz z pielgrzymki w 1979 r. na warszawskim placu
Zwycięstwa (pierwszy krzyż z kwiatów i zniczy pojawił się tam w połowie
kwietnia 1982 r.), później obyczaj ten rozpowszechnił się w innych
miastach. Na ten "marginalny, ale ważny problem" zwrócił uwagę tow.
Czesław Kiszczak podczas posiedzenia Biura Politycznego KC PZPR w
czerwcu 1982 roku. Mówił on wówczas o codziennych niepokojach i
politycznych demonstracjach na placu Zwycięstwa w Warszawie, "gdzie
wokół krzyża z kwiatów, kopca węgla, portretu Wałęsy, oprócz kilkuset
dewotek mobilizowanych przez księży, gromadzą się różnej maści
ekstremiści". Najwyższe władze partyjne niepokoił fakt, że przy krzyżu
dochodzi do "prowokacyjnych" wystąpień - śpiewa się "Rotę" "z tym
zwrotem, że nie będzie Ruski pluł nam w twarz" i "Boże, coś Polskę z
wiadomym zwrotem" (czyli fragmentem "Ojczyznę wolną racz nam wrócić,
Panie"). Władze podjęły akcję przeciwdziałania - codziennie likwidowano
kwietny krzyż, który jednak powstawał na nowo. Znikający i odradzający
się krzyż stał się nawet tematem piosenki Jana Pietrzaka:
Ale takie kwiaty, jakie kwitną tu,
Na warszawskim placu
- to prawdziwy cud,
Szpicle i armaty stoją przeciw nim,
Pałki, automaty, tresowane psy.
Nielegalne kwiaty, zakazany krzyż,
co dnia rozkwitają z betonowych płyt.
Ludzie je składają,
wierni sercom swym,
co w nadziei trwają
przeciw mocom złym.
To najdroższe kwiaty,
jakie widział świat.
Można za nie płacić w celi parę lat,
można stracić zęby za goździki trzy,
liczyć krwawe pręgi, długo łykać łzy...
Takich drogich kwiatów
co dzień świeży stos
niosą warszawiacy, kiedy mija noc.
Ciemna noc dla tamtych,
dla nas jasny dzień.
Z nami słońce prawdy,
z nimi zdrady cień.
Niepodległe kwiaty,
niezniszczalny krzyż.
Huczą gabinety i imperium drży.
Szydzi z generałów,
nie lęka się wojska
nielegalny naród, zakazana Polska!
W tej "krzyżowej wojnie kwietnej" władze posunęły się do tego, że
zagrodziły część placu płotem pod pretekstem remontu nawierzchni. Krzyże
z kwiatów pojawiały się w innych miejscach - m.in. przed kościołem św.
Anny (przeniesiony później na dziedziniec pod wieżą), przed kościołem
Sióstr Wizytek, a nawet pod Kolumną Zygmunta.
Kwietne krzyże zdobywały coraz większą popularność w kraju, a władze
starały się odpowiednio wcześniej pozyskać informacje o potencjalnym
zagrożeniu. Stąd na przykład przed spodziewanymi demonstracjami w dniu
31 sierpnia 1982 r. raportowano z Włocławka o niebezpieczeństwie
składania przez demonstrantów wieńców w kształcie krzyża. Jeszcze przed
demonstracjami, w rocznicę podpisania porozumień sierpniowych na placu
przy katedrze w Kielcach ułożony został krzyż z kwiatów z symbolem
Polski Walczącej, chorągiewką "S" i plakatem o treści: "Solidarność
zmartwychwstanie - ci, którzy w to wierzą". Z kolei w Lublinie na placu
Litewskim w tym samym dniu zaczęły się gromadzić grupy ludzi, którzy
"przystąpili do układania krzyża z kwiatów". Gdy podjęto akcję ich
legitymowania, "część zgromadzonych rozeszła się, [a] wobec pozostałych
użyto siły". Fala demonstracji w dniu 31 sierpnia 1982 r.
najtragiczniejsze żniwo przyniosła w Lubinie. Rozpoczęło ją układanie
kwietnego krzyża na rynku. Milicjanci próbowali rozproszyć tłum i
rozdeptali kwietny krzyż. W następnych godzinach w wyniku brutalnej
pacyfikacji od kul zginęły 3 osoby. Przez kilka kolejnych dni w mieście
wrzało - demonstranci układali kwietne krzyże, śpiewali hymn narodowy,
"Rotę", "Boże, coś Polskę". W końcu 1982 r. krzyże z kwiatów lub zniczy
układano w wielu innych miastach Polski - np. na placu katedralnym w
Tarnowie czy pod kościołem św. Józefa w Kaliszu. Pod kaliskim krzyżem,
ułożonym po raz pierwszy 13 grudnia 1982 r., zebrani śpiewali pieśni
religijne i patriotyczne. Choć w marcu do akcji wkroczyło ZOMO (pobito i
aresztowano kilkadziesiąt osób), tradycja układania kwietnych krzyży
przetrwała i objęła cały region kaliski.
Krzyż od Krzyżaków?
Po wprowadzeniu stanu wojennego władze komunistyczne próbowały
na nowo uregulować stosunki z Kościołem na linii "odrabiania
poniesionych strat". W tajnej notatce sporządzonej w styczniu 1982 r.
przez Urząd do spraw Wyznań i Wydział Administracyjny KC PZPR zwrócono
uwagę na "naruszanie zasady rozdziału Kościoła od państwa" przed 13
grudnia 1981 roku. Miało się to wyrażać wprowadzaniem emblematów
religijnych do szkół, zakładów pracy i obiektów użyteczności publicznej
podczas karnawału "Solidarności". Postulowano zatem umiejętne
"przywracanie stanu pierwotnego", zwracając jednak uwagę, by nie
wywoływać "konfliktów w środowisku". Krzyże powoli znikały więc z
przestrzeni publicznej. Nie udało się jednak komunistom przeprowadzić
tej operacji bez wywołania protestów i zamieszania. W grudniu 1983 r.
księża biskupi wystosowali Pro Memoria, w którym podkreślili, że akcja
usuwania krzyży "świadczy o bezceremonialnym ataku na największą
świętość wierzących". Przedstawili szereg przykładów usuwania krzyży ze
szkół. Wskazali np., że po akcji dekrucyfikacyjnej w szkole podstawowej w
Biłgoraju do parafii trafił krzyż znaleziony przez sprzątaczkę w...
pojemniku na śmieci w ubikacji szkolnej. Odnotowano także przypadki
usuwania krzyży w Suwałkach, Kobyłce k. Warszawy, Pruszkowie (gdzie w
liceum nauczycielka kazała młodzieży zdjąć łańcuszki z medalikami i
krzyżykami) oraz Kielcach Białogonie. Księża biskupi zwracali uwagę, że
za usuwaniem krzyży szło zwalnianie ludzi z pracy. Tak było na przykład w
jednym z zakładów w Zabrzu, gdzie zwolniono kierownika działu za
noszenie krzyżyka wpiętego w marynarkę. Do najgłośniejszych konfliktów
doszło jednak w 1984 r. w szkołach w Miętnem i Włoszczowie. W Miętnem
koło Garwolina uczniowie Zespołu Szkół Rolniczych podjęli
kilkumiesięczną walkę o przywrócenie krzyży usuniętych z sal. W szkole
zjawili się wszyscy z krzyżami na piersiach, a gdy nie pomagały kolejne
petycje, w marcu 1984 r. uczniowie podjęli strajk okupacyjny. Napięcie
rozładowała dopiero decyzja o zawieszeniu w szkole tylko jednego krzyża -
w bibliotece szkolnej. Z kolei we Włoszczowie 3 grudnia 1984 r.
rozpoczął się dwutygodniowy strajk młodzieży Zespołu Szkół Zawodowych
żądającej oddania krzyży zdjętych z sal szkolnych. Podobnie jak w
Miętnem strajkujący uczniowie mieli później problemy ze zdaniem matury
czy znalezieniem innej szkoły. Za "podżeganie" uczniów włoszczowskiej
szkoły do strajku dwóch księży skazano na kary więzienia. Podczas
procesu prokurator stwierdził nawet, że krzyż miał w Polsce złe tradycje
("wystarczy przypomnieć Krzyżaków czy fakt, że hitlerowcy umieszczali
krzyże na czołgach"). Operacja usuwania symboli religijnych ze szkół
miała charakter długofalowy. Jeszcze w grdniu 1986 r. biskupi kieleccy
informowali diecezjan o nowej akcji zdejmowania krzyży w liceum w
Olkuszu, wyrażając obawę o los zdjętych krzyży. Przywołali niewyjaśniony
przypadek profanacji krzyża we wsi Strawczyn (gdzie zdjęty z pokoju
nauczycielskiego został on wrzucony do szamba).
Władze nie chciały oficjalnie przyznawać się do zmasowanej akcji
dekrucyfikacyjnej, stąd zalecenia miały charakter tajnych instrukcji.
"Cicha" wojna o krzyże była wpisana w program ateizacji społeczeństwa
spacyfikowanego po wprowadzeniu stanu wojennego.
Dzisiaj, w dobie ogólnoeuropejskiej debaty nad prawem bytu krzyża w
przestrzeni publicznej, opisane tu historie przestają być opowieściami z
przeszłości, niepokoją wręcz swoją aktualnością. Warto więc
przypomnieć, że swoją książkę o kopalni "Wujek" ks. Bolczyk zatytułował
"Krzyż nigdy nie umiera". A we wstępie do niej napisał: "Wartości
symbolizowane w krzyżu są ponadczasowe i nie zaszkodzi im huśtawka
opinii zbieranych na ulicach ani niewdzięczność następnych pokoleń".
Dr Adam Dziurok, Andrzej Sznajder, IPN
Katowice
Dr Adam Dziurok jest adiunktem UKSW w Warszawie, naczelnikiem
oddziałowego biura edukacji publicznej IPN w Katowicach;
Andrzej Sznajder jest pracownikiem IPN w Katowicach.
http://www.radiomaryja.pl/artykuly.php?id=102117
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. Antyklerykał :) Muzyka: Leszek Czajkowski
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl