O wielkim sukcesie PO i Edwardzie Gierku

avatar użytkownika elig

  O wyborach: [link] wielkim sukcesie po i edwardzie gierku...

  O wyborach: http://emerytka.salon24.pl/206597,o-wielkim-sukcesie-po-i-edwardzie-gierku

O wielkim sukcesie PO i Edwardzie Gierku Trzeba się wreszcie przełamać i powiedzieć to, co zwolennikom PiS-u nie może jakoś przejść przez gardło; Wybory prezydenckie 2010 były wielkim sukcesem Platformy Obywatelskiej. / Wielki sukces ma to do siebie, że pozostaje sukcesem, nawet jeśli później okaże się, iż oparty on był na równie wielkiej zbrodni./ Partii tej udało się "wystrugać z banana" kandydata i w ciagu pół roku zdobyć dla niego poparcie około połowy elektoratu /to znaczy tych, którzy pofatygowali się do urn/. O wyborcach PO pisałam już w notkach "O elektoracie Platformy Obywatelskiej" /TUTAJ/ oraz "Ci, którzy wybrali niebieską pigułkę" /TUTAJ/. Nie będę więc się tutaj powtarzać i wspomnę tylko, że według mnie trzon elektoratu Platformy stanowią ludzie, którzy wolą złudzenia proponowane przez PO od braku jakiejkolwiek wizji przyszłości, który cechuje PiS. Wybory ujawniły także istnienie żelaznego elektoratu PO liczącego ok 41%. Nie można dłużej twierdzić że to tylko przypadkowe "lemingi" głosują na PO. W wyborach parlamentarnych 2007r rozklad głosów był przecież podobny. Oczywiście PiS także ma swój żelazny elektorat liczący ok 35-37% . Moim zdaniem, to właśnie ta kilkuprocentowa różnica zaważyła na tym, ze Kaczyński przegrał. Ewentualne machlojki przy wyborach nie odegrały prawdopodobnie większej roli. Co właściwie sprawia, że Tusk i jego partia są wciąż tak popularni? Przecież nieustannie nabierają i oszukują oni swoich zwolenników. Aby zrozumieć mechanizmy popularności rządzących dobrze jest cofnąć się trzydzieści parę lat wstecz do epoki Edwarda Gierka. /Pisałam o nim w tekście "Edward Gierek jako przedmiot uwielbienia" /TUTAJ//. To wtedy własnie zaczęto stosować socjotechnikę, przejętą obecnie przez PO z jej "rządami miłości". Gierek był przedstawiany zawsze jako dobry gospodarz, pełen troski o swoich poddanych /Rolę dzisiejszego TVN pełniła wtedy TVP Macieja Szczepańskiego/. Ludzie bardzo lubili to paternalistyczne podejście. Trzeba jasno powiedzieć, że gdyby jakiś przypadek zakończył rządy Gierka w maju 1976 r., to pamiętalibyśmy o nim, jako o jednym z najlepszych władców Polski. Nawet późniejsza klęska nie u wszystkich ostudziła ciepłe uczucia do Gierka. Świadczy o tym choćby polemika Edmunda Dantesa /TUTAJ/ z moim linkowanym powyżej artykułem. Gdy wspominamy rok 1980, to myślimy na ogół o jego drugiej połowie od lipcowych strajków w Lublinie do porozumień sierpniowych i powstania "Solidarności". Tymczasem 23 marca 1980 odbyły się "wybory" parlamentarne, w których według danych opozycji, wzięło udział 80% uprawnionych do głosowania, grzecznie popierając PZPR i FJN /oficjalne dane mówiły o 98,9%/. W dniu 1 maja 1980 odbyła się, jak co roku demonstracja, w której tłumy okazywały swoje przywiązanie do komunizmu. W tym samym mniej więcej czasie Wojciech Arkuszewski wypłakiwał mi się w mankiet, twierdząc, że w Polsce opozycjonistów jest tyle, ile żubrów, około tysiąca, i ich liczba nie chce rosnąć. Cóż więc zmieniło się w ciągu zaledwie czterech miesięcy? Ano, pojawiła sie atrakcyjna alternatywna wizja przyszłości, zawarta w hasłach "solidarna Rzeczpospolita" i "wolne związki zawodowe". To wystarczyło, by przyciągnąć rzesze zwolenników. Jaka lekcja wynika z tych historycznych przykładów? Taka, że by zdobyć popularność, należy przede wszystkim mieć pozytywny stosunek do ludzi, a po drugie, ukazywać im atrakcyjne perspektywy na przyszłość. Rozumiał to także Aleksander Kwaśniewski, powtarzający w kółko "wybierzmy przyszłość" i "trzeba lubić ludzi". Zawdzięczał temu dwie kadencje jako Prezydent Polski. Nie należy natomiast urągać ludziom, obrzucać ich obelgami, demonstrować własną moralną wyższość oraz przyjmować postawy starej ciotki, co siedzi na kanapie i ma za złe. Niestety, to najczęściej robi polska prawica, a w szczególności PiS. I na tym właśnie przegrywa. Zachęcam do czytania moich blogopism /TUTAJ/.

6 komentarzy

avatar użytkownika triarius

1. niestety, z tego co widziałem, to te miliony...

... nagłych opozycjonistów były gówno warte... Dokładnie tyle, ile dzisiejsze lemingi.

Ci ludzie w znacznej większości po prostu ustawiali się dupą do wiatru. A w najlepszym przypadku chcieli wyjechać na zachód (dorobić się wreszcie i na codzień kupować za dolary, niczym w Pewexie), albo (naiwnie), by w Polsce był wreszcie zachodni standard koncumpcji.

Ludzie, przestańcie sobie brenzlować mózgi rzekomą wspaniałością Solidarności, bo to kłamstwo i brednia!

Oczywiście nie każdy w "S" to od razu był agent Bolek, ale też ludzi naprawdę godnych czci było tam dość niewielu.


Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

avatar użytkownika elig

2. @triarius

Proszę Pana, Solidarność była wielkim zrywem narodu polskiego, który nagle zaczął się zachowywać zupełnie inaczej niż kiedykolwiek przedtem, czy potem. Kto tego nie widział, nie uwierzy w taką przemianę. Sądzę, że Pan był za młody, by wziąć w tym udział i pamięta tylko Solidarność lat 1988-90, która była tylko nędznym cieniem tamtej. Poza tym, nie nalezy ulegać ubeckiej propagandzie. To jest ich stary chwyt. Już w 1968 roku wmawiali nam, że Żydzi tylko dlatego sprzeciwiali się komunistycznej władzy, bo chcieli opuścić Polskę. W latach 80-tych SB-ecy mówili to samo o działaczach Solidarności. Daje się Pan na to nabierać , jak dziecko. Wstyd !!!

avatar użytkownika triarius

3. dobry dowcip - młody to ja bym CHCIAŁ...

.... być, oczywiście nie młody wykształcony z dużego miasta.

Solidarność to ja osobiście zakładałem, tak się wesoło składa, bo pracowałem wtedy w Gdańsku. Byłem delegatem do Stoczni (także zresztą w '81), organizatorem strajku w naszym zakładzie...

I więcej, ale nie chodzi o to, by się puszyć.

Nie mówię tego co mówię z TYCH pozycji, ale moje złudzenia co do polskiego "narodu" (?) nigdy nie były przesadnie wielkie, a teraz już naprawdę niewiele z nich pozostało.

Żeby Pan nie myślał - ZA CHOLERĘ MNIE TO NIE CIESZY, WRĘCZ PRZECIWNIE! Ale tak to właśnie widzę i uważam, że samooszukiwanie w tych kwestiach nic nam nie da.


Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

avatar użytkownika elig

4. @triarius

Ojej!!! I takie ma Pan złe wspomnienia? Ja mam o wiele lepsze. Może w Warszawie było weselej :))) Nie wiem.

avatar użytkownika triarius

5. nie mam złych wspomnień, większość...

... zwykłych ludzi w "S" zachowywała się przyzwoicie, to półtora roku było miłe i interesujące, potem też jakiś czas trwała solidarność (z małej) i patriotyzm...

Po prostu nie oszukuję się - a i wtedy nie za bardzo się oszukiwałem, choć miałem sporo naiwnych złudzeń - że ci ludzie pozostaną niezłomni, kiedy się naprawdę zacznie robić ciężko, że to my sami, a nie partyjna dintojra i służby, którym się sprawa na jakiś czas faktycznie nieco wymknęła z rąk...

Dla mnie to zawsze była "rewolucja much w butelce" i gdyby byli chcieli, mogli nas masowo wymordować, a gdyby ktoś im naprawdę poważnie zagrażał, czy podpadł, bo nie im nie przeszkadzało takiego kogoś zamordować. I były przecież takie przypadki, choć niezbyt liczne.

Samo wypchnięcie chyba z 2 milionów ludzi na emigrację jest dla mnie zresztą jedną z największych komunistycznych zbrodni w ogóle. Ja akurat wróciłem, ale np. moje dzieci nigdy zapewne nie wrócą, a niedawno urodzona wnuczka zapewne nawet nie będzie mówić po polsku.

Sentymentalna Panna "S" to była w sumie dobra rzecz, jak na te podłe czasy (które wciąż trwają) i na nasze możliwości (wynikające w dużej mierze z naszego eunuszego pedalstwa, tchórzostwa, skłonności do samooszukiwania, niewolniczej natury większości tego nieszczęsnego ludu, no i oczywiście koszmarnych po prostu od 300 lat elit (z krótkimi wyjątkami).

Ja chyba nie demonizuję, naprawdę nie chcę nikomu pluć do zupy - ja po prostu głoszę, że płaczem za "S" do niczego nie dojdziemy. Że tu trzeba się za to zabrać całkiem od innej strony, jeśli naprawdę coś chcemy zmienić.


Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

avatar użytkownika elig

6. @triarius

Prosze Pana. Polacy nie sa ani gorsi, ani lepsi od innych. Ludzie już tak mają, a sztuką polityka jest poradzić sobie z takimi jakich ma, a nie tęsknić do jakichś anielskich bytów. Trzeba też wziąć pod uwagę jedną rzecz. Przez prawie 50 lat ludzie żyli w kolektywiźmie. Komuniści twierdzili, że "jednostka niczym, jednostka zerem", a i Solidarność to było jedno wielkie MY. Kiedy więc na początku lat 90-tych dano ludziom do zrozumienia, że powinni sami zając się sobą, to chętnie posłuchali i stąd ten rozkwit indywidualizmu. Wszyscy zaczęli dbać o dobro swoje i swoich rodzin, na ogół z powodzeniem. Problem polega na tym, że jak już kiedyś pisałam w komentarzu do wpisu FYM-a, nie wszystkie problemy dają się rozwiązać metodą "My ze szwagrem nie takie rzeczy robilim."