Sąd ma ma kłopot z „aferą marszałkową” (fronda)
Kilka dni temu Sąd Rejonowy Warszawa Wola zwrócił się do sądu apelacyjnego o przekazanie sprawy dotyczącej dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego i byłego oficera WSI Aleksandra L. Oficjalnie nie podano przyczyn tych ruchów. Jednak nieoficjalnie wiadomo, że uznano sprawę za zbyt skomplikowaną i trudną.
Informacje potwierdza kierownik sekcji prasowej warszawskiego Sądu Okręgowego, Katarzyna Żuchowicz. - Akta sprawy są teraz w sądzie apelacyjnym, który zadecyduje o ewentualnym przekazaniu ich do sądu okręgowego – powiedziała portalowi Tvp.info.
Cel - Komisja Weryfikacyjna WSI
Sąd Rejonowy zdecydował o oddaniu sprawy prawie pól roku po tym, gdy prokuratura skierowałą akt oskarżenia. Decyzja zapadła po analizie akt, jeszcze przed wyznaczeniem wokandy w tej sprawie. Docelowo mają zostać przesłuchane czołowe osoby w państwie, m.in. marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, szef ABW Krzysztof Bondaryk i Antoni Macierewicz, który kierował Komisją Likwidacyjną WSI.
– Uważam, że sprawa opiera się na solidnych dowodach, czego dowiedziemy przed sądem – ocenia wiceszef warszawskiej prokuratury apelacyjnej Robert Majewski. W grudniu 2009 r.. i Sumliński i Aleksander L. zostali oskarżeni o to, że za łapówkę (200 tys. zł.) mieli mieli zaoferować pozytywną weryfikację pracownikowi WSI.
Sam Wojciech Sumliński nie ma wątpliwości, że padł ofiarą gry operacyjnej, która w niego była skierowana tylko pośrednio. - Głównym celem tej gry była Komisja Weryfikacyjna WSI, próbowano zdyskredytować jej prace. Ja padłem przy tym ofiara zemsty za publikację na temat WSI. O funkcjonowaniu tej służby chciałem też napisać książkę – mówi portalowi Fronda.pl Sumliński.
Po blisko półrocznym śledztwie Aleksander L. zdecydował się dobrowolnie poddać karze i zaproponował dla siebie wyrok 2 lat w zawieszeniu na 5 lat oraz ponad 54 tys. zł grzywny. Wojciech Sumliński został zatrzymany 13 maja 2008 r. pod zarzutem płatnej protekcji. ABW przeszukała mieszkanie dziennikarza oraz domy dwóch członków komisji weryfikacyjnej ds. WSI – Leszka Pietrzaka oraz Piotra Bączka.
"Białoruskie standardy prokuratorów"
Ten sam Sąd Okręgowy, o czym informowaliśmy w marcu, dosłownie zmiażdżył prokuratorów Jolantę Mamej i Andrzeja Michalskiego, którzy prowadzili postępowanie przeciwko Sumlińskiemu. Sędzia Piotr Gąciarek wytknął prokuratorom stronniczość i pozbawienie dziennikarza prawa do obrony.
To ci prokuratorzy sprawili, że w akcie oskarżenia zawarte były fragmenty rozmów Sumlińskiego ze swoimi obrońcami, mecenasami i znajomymi. "Tajemnica rozmów adwokata z klientem to rzecz święta. To fundament cywilizacji zachodniej i nie wolno się nawet dowiadywać, o czym obie strony rozmawiają. Nawet gdyby była to rozmowa o kwiatach dla żony" – stwierdził sąd w uzasadnieniu swojej decyzji. - Być może takie standardy obowiązują na wschód od polskiej granicy, ale na pewno nie w naszym kraju – ocenił sędzia Gąciarek.
Prokuratura rozpatrując sprawę dziennikarza pominęła też cały kontekst związany z głównym oskarżycielem Leszkiem Tobiaszem, który m.in. szefował akcji o kryptonimie „Anioł”, w której zbierano materiały obciążające abp Juliusza Paetza, a później ujawniono je przez wytypowanych dziennikarzy.
Mariusz Majewski
http://fronda.pl/news/czytaj/sad_ma_ma_klopot_z_afera_marszalkowa
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz