„Towarzyszom z Informacji” Tadeusz Witkowski
Tekst, który znajdziecie Państwo w załączniku powstał przed 10 kwietnia 2010. Nie zawiera on żadnych rewelacyjnych tez, prezentuje jednak nieznane opinii publicznej dokumenty. Mówi o wojskowych służbach specjalnych PRL, które de facto przeżyły komunizm i jako instytucja o nazwie Wojskowe Służby Informacyjne przetrwały w Polsce do roku 2006. Bez znajomości tych faktów trudno jest po prostu zrozumieć niuanse polskiej polityki dnia dzisiejszego.
Artykuł został przyjęty do druku w “Rzeczpospolitej”. Z listu, jaki otrzymałem od red. Pawła Bravo 24 marca b.r. wynikało, iż miał pojawić się w “PlusieMinusie” w jednym pierwszych numerów po świętach wielkanocnych. W międzyczasie doszło do tragicznej katastrofy pod Smoleńskiem i zaszła konieczność wcześniejszego przeprowadzenia wyborów prezydenckich. Problem w tym, że sam fakt podjęcia tematyki służb wojskowych w okresie przedwyborczym uderza nieuchronnie w jednego z kandydatów na prezydenta. Wypada tu przypomnieć, że 24 maja 2006 roku w Sejmie RP miało miejsce głosowanie nad Ustawą o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służbie Wywiadu Wojskowego rozwiązującą WSI. Głosowało za nią 375, przeciwko 48 posłów. Wśród obrońców postkomunistycznych służb znalazło się wówczas 46 członków SLD (bez Grzegorza Napieralskiego, który nie brał udziału w głosowaniu), jeden poseł LPR i jeden poseł PO. Jedynym posłem Platformy, który bronił WSI, był właśnie kandydat na prezydenta RP, Bronisław Komorowski.
http://orka.sejm.gov.pl/SQL.nsf/glosowania?OpenAgent&5&18&11
http://orka.sejm.gov.pl/SQL.nsf/InfoForPPIDec?OpenAgent&26269&PO&Przeciw
Nie znam do końca motywów, którymi kierował się poseł Komorowski, jeśli jednak chce, by wyborcy uwierzyli, że działał w dobrej wierze, powinien odpowiedzieć na szereg pytań dotyczących powiązań z wychowankami szkoły sowieckiego wywiadu GRU, choćby na te pytania, które postawił ostatnio dziennikarz śledczy, Aleksander Ścios:
http://niezalezna.pl/article/show/id/34225
http://niezalezna.pl/article/show/id/34269
To oczywiste, że wybór kogoś takiego na stanowisko prezydenta, mógłby stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski i sojuszników. Powołanie nowej Rady Bezpieczeństwa Narodowego z udziałem przedstawicieli wszystkich partii zasiadających w Sejmie to zabieg, który w obecnej sytuacji nie rozwieje rodzących się obaw i wątpliwości.
Polsce potrzebna jest dziś uczciwa dyskusja nad wieloma sprawami, o których do tej pory milczano tylko dlatego, iż pozostawały głęboko ukryte w archiwach. Polacy powinni poznać je właśnie w chwili obecnej, w przededniu wyborów.
Z myślą o dyskusji na łamach prasy przygotowałem mój tekst, widząc w jakim kierunku dryfuje ostatnio polityka redakcyjna “Rzeczpospolitej”, postanowiłem jednak w końcu rozpowszechnić go na własną rękę. Lord Acton (autor znanego powiedzenia “każda władza jest skłonna ulegać korupcji, władza absolutna korumpuje absolutnie”) powiedział kiedyś, że “wszystko, co niejawne, ulega degeneracji, nawet wymiar sprawiedliwości; nie jest bezpieczne nic, czemu towarzyszy obawa przed debatą publiczną”. Mam nadzieję, że przemyślenie spraw, o których piszę w moim artykule, przyniesie jakiś wymierny pożytek.
Tadeusz Witkowski
„Towarzyszom z Informacji”
Tadeusz Witkowski
tyle nocy... /
nie dospanych,
/ mętnych
/
poplątanych,
/ od dymu ciasnych
Andrzej Mandalian „Towarzyszom z Bezpieczeństwa” [1951]
Służby w obcej służbie
Niewiele materiałów mówiących o współpracy peerelowskich służb specjalnych ze służbami sowieckimi ujrzało, jak dotąd, światło dzienne, wśród tego, co zostało odtajnione, trudno byłoby jednak znaleźć jakieś dokumenty podważające obiegowe sądy o całkowitym uzależnieniu resortu bezpieczeństwa PRL (tak w odniesieniu do służb cywilnych jak i wojskowych) od KGB i GRU.
Nie chodzi tu tylko o początki wdrażania narzuconego przez sowieckiego sąsiada ustroju, kiedy to organa bezpieczeństwa noszące polskie nazwy były bezpośrednio kierowane przez „Smiersz” i NKGB (co niedawno, w odniesieniu do Informacji Wojskowej, potwierdziły rosyjskie publikacje). Idzie również o czasy późniejsze. Nawet jeśli retoryka akt z lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i osiemdziesiątych sugeruje, iż w służbach bloku moskiewskiego miała miejsce rzeczywista „współpraca”, przy głębszej analizie okazuje się, iż nie obowiązywały w niej zasady partnerstwa, lecz podporządkowania.
Nie zawsze dokumenty mówią o tym wprost, za taką interpretacją stoją jednak fakty i cyfry.
W archiwach IPN pod sygnaturą IPN BU 01419/235 (mikrofilm) przechowywane są na przykład akta dotyczące współpracy Departamentu II MSW z II Zarządem Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego [KGB] ZSRS w latach 1957-67. Kiedy próbuje się podsumować globalny przepływ informacji w tamtym okresie, nic nie wskazuje na jakieś istotne zachwianie równowagi między ilością wiadomości przekazywanych przez kontrwywiad MSW sowieckiemu partnerowi a liczbą informacji otrzymywanych w zamian. Z prostych obliczeń opartych o okresowe statystyki można wyciągnąć wniosek, że peerelowski kontrwywiad przekazał KGB co najmniej 3995 not informacyjnych w zamian za nieco mniejszą liczbę sięgającą 3654 różnych wiadomości.
Gdy jednak przechodzi się do kwestii wymiany ważniejszych informacji, w oczy rzuca się dysproporcja. Według statystyk sporządzanych w latach 1960-63 za 59 dokumentów uznanych za ważne strona peerelowska otrzymała od swojego sojusznika 17 dokumentów podobnej wagi.
Daje to jakieś pojęcie o stopniu uzależnienia i zarazem pokazuje, jak sumiennie traktował „współpracę” peerelowski kontrwywiad cywilny. Uzależnienie widać również, gdy przychodzi opisać bardziej szczegółowo konkretne fakty. Rozdającymi karty są w tych aktach zawsze „towarzysze radzieccy”, to oni dostarczają materiały instruktażowe i wytyczają kierunki działalności kontrwywiadowczej, decydują o wspólnym wykorzystywaniu agentury, zwalczaniu wywiadów państw NATO i Izraela, rozpracowywaniu osób wskazanych przez KGB, w tym dyplomatów państw zachodnich i przedstawicieli mniejszości etnicznych podejrzewanych o „nacjonalizm”.
Nie inaczej sprawy wyglądały w służbach wojskowych. O charakterze ówczesnych relacji informuje poniekąd samo nazewnictwo stosowane w instytucjach wojskowych bloku sowieckiego. „Dyrektywy” wychodziły bowiem z Głównego Zarządu Wywiadowczego Sił Zbrojnych ZSRR, z której to nazwy (tłumaczenie rosyjskiego Gławnoje Razwiediwatielnoje Uprawlienie) wywodzi się skrót GRU. W odniesieniu do sztabów sojuszniczych peerelowskie służby używały z reguły słowa „generalny”.
W ostatnim piętnastoleciu istnienia PRL doszło do szczególnie silnego zacieśniania więzi łączących wojskowe struktury wywiadowcze z centralą moskiewską.
Z Teczki Spraw Oddziału „A” Współpraca z Zarządami Wywiadowczymi Państw Układu Warszawskiego (Tom 2) wynika, iż w październiku 1975 r. odbyło się w Moskwie spotkanie robocze przedstawicieli Zarządów Wywiadowczych Sztabów Generalnych (Głównego) Bułgarskiej Armii Ludowej (BAL), Węgierskiej Armii Ludowej (WAL), Narodowej Armii Ludowej (NAL) [NRD], Wojska Polskiego (WP), Sił Zbrojnych ZSRR i Czechosłowackiej Armii Ludowej (CzAL), na którym podkreślono ważność i konieczność operatywnego wzajemnego informowania o osobach, które stanowią zagrożenie wywiadów wojskowych państw Układu Warszawskiego oraz unifikacji procesu ewidencji takich osób (IPN BU 001103/178, k. 12).
Inne dokumenty świadczą, iż projekt ów był w następnych latach systematycznie wprowadzany w życie. Najważniejsze decyzje zapadły podczas konferencji w Budapeszcie (1979) i w Berlinie (1980). Przede wszystkim, podjęto decyzję o wprowadzeniu we wszystkich służbach państw sojuszniczych obowiązku stosowania ujednoliconego systemu ewidencji i przekazywania informacji zawartych w ankietach dotyczących osób podejrzanych do centralnej bazy danych Głównego Zarządu Wywiadowczego Sił Zbrojnych ZSRR. Dokonano też podziału specjalizacji, w której polskiej stronie przypadła w udziale radiolokacja.
Obok wspomnianej powyżej teczki akt Zarządu II niezwykle ciekawym dokumentem mówiącym o zmianach strukturalnych w wywiadzie wojskowym lat osiemdziesiątych i o stanie umysłów osób z nim związanych jest odtajniony niedawno zbiór raportów i analiz Współpraca z attachés ZSRR (IPN 001103/183). Z akt zgromadzonych w obu teczkach wynika m.in., że w pionie operacyjnym wywiadu doszło w tym okresie do istotnych przeobrażeń mających na celu zwiększenie efektywności działań i wzmocnienie bezpieczeństwa zagranicznego aparatu wywiadowczego. Do roku 1983 agentura wywiadu strategicznego kierowana była przez aparat wywiadowczy w oficjalnych przedstawicielstwach zagranicznych, a więc przez attachaty i oficerów pod przykryciem. Przemiany, jakie nastąpiły w kraju po powstaniu i następnie zdelegalizowaniu Solidarności, miały jednak konsekwencje sięgające daleko poza granice Polski.
Czynnikiem, który pogłębił uzależnienie wywiadu wojskowego od GRU było wprowadzenie w PRL stanu wojennego. Wbrew intencjom ówczesnych władz doszło wówczas do dekonspiracji niektórych struktur agenturalnych. W referacie wygłoszonym podczas konferencji szefów zarządów wywiadowczych sztabów generalnych państw Układu Warszawskiego (19-20 kwietnia 1982 r. w Warszawie) szef Zarządu II Sztabu Generalnego WP [Roman Misztal] z ubolewaniem przyznał, iż w polskiej służbie zagranicznej, w aparacie partyjnym, a nawet w siłach zbrojnych doszło do brzemiennych w skutki dezercji i zdrad. Większość cyfr, które wówczas przytoczył i nazwisk, jakie przekazał do wiadomości sojuszników, była przez lata starannie ukrywana. Oto kilka z podanych przez niego informacji (w dosłownym brzmieniu):
Od sierpnia 1980 r. do końca marca 1982 r. z naszych placówek zdezerterowało 38 osób; w tym samym okresie z delegacji służbowych do państw kapitalistycznych nie powróciło ok. 240 osób.
Oddzielny problem z punktu widzenia potencjalnych możliwości zdrady wielu tajemnic państwowych i wojskowych oraz możliwości zwerbowania do perspektywicznej działalności przeciwko Polsce, stanowią uciekinierzy i dezerterzy. Przed ogłoszeniem stanu wojennego wyjechało z Polski i pozostało na Zachodzie ok. 150 tys. osób, z tego ok. 40 tys. poprosiło o azyl polityczny. Po 13 grudnia 1981 roku zdezerterowało z floty handlowej i rybackiej ponad 770 osób, a z naszych linii lotniczych – 45 osób.
Do najszkodliwszych dla naszych (MON i MSW) służb wywiadowczych były [należały] dezercje konsulów z Nowego Jorku (Janowskiego, Kondratowicza) szyfranta Misji polskiej przy ONZ (Mazurkiewicza) oraz ambasadorów Spasowskiego i Rurarza. Pozwoliły one bowiem amerykańskim służbom specjalnym niemal na pełną identyfikację składu osobowego placówek i rezydentur w Nowym Jorku i Waszyngtonie oraz zdekonspirowały część kontaktów osobowych i prowadzonych spraw.
Dezercje Spasowskiego i Rurarza są szkodliwe nie tylko w aspekcie wywiadowczym, ale także pod względem politycznym. Włączyli się oni bardzo aktywnie do działalności dywersyjno-propagandowej przeciwko Polsce. […]
Jeśli idzie o Rurarza, to jego zdrada ma jeszcze inny aspekt; otóż mamy dowody, że daje on wywiadowi amerykańskiemu sposobność kontaktów i wskazówki wobec kogo spośród znanych mu pracowników naszych placówek można podejmować próby nakłaniania do współpracy, zdrady i dezercji.
Niestety, jak już wspomniałem, wśród dezerterów znaleźli się również oficerowie Wojska Polskiego, w tym – emerytowany od 11 lat generał artylerii Leon Dubicki, były (przed 10 laty) pracownik Zaządu II Sztabu Generalnego – płk Ostaszewicz, oraz pracownik WSW kpt. Sumiński. Dezercja tych dwu ostatnich jest szczególnie szkodliwa, ponieważ znali oni część kadry oficerskiej oraz elementy struktury organizacyjnej Zarządu II i podległych mu jednostek. Dlatego musieliśmy wprowadzić szereg zmian w naszej strukturze organizacyjnej oraz podjąć odpowiednio długofalowe przedsięwzięcia w celu stopniowej wymiany oficerów pracujących pod przykryciem w różnych instytucjach krajowych (IPN BU 001103/178, k. 47-48).
Inne, późniejsze dokumenty potwierdzają, iż peerelowski wywiad wojskowy nigdy nie odzyskał aktywów, które utracił na skutek wprowadzenia przez gen. Jaruzelskiego stanu wojennego. W „Tezach do rozmów szefa Zarządu w Moskwie” (IPN 001103/183, k. 7-11, brak daty; z treści wynika, że sporządzono je na początku roku 1988) znalazły się m.in. takie uwagi:
W pracy z agenturą odczuwamy nadal skutki wydarzeń społeczno-politycznych w naszym kraju z początku lat osiemdziesiątych. W wyniku reakcji politycznych głównych państw NATO na rozwój sytuacji w Polsce oraz zintensyfikowanej działalności służb specjalnych tych państw naruszona została struktura organizacyjna, bezpieczeństwo i systemy kierowania naszym nielegalnym aparatem wywiadowczym.
Dotkliwie na tę sytuację wpłynęły:
— dezercje i zdrady (w kraju i za granicą);
— wzrost agresywności i intensywności działań służb specjalnych przeciwnika wobec pracowników naszych przedstawicielstw;
— akcja zachodnich służb specjalnych wobec naszej ambasady w Bernie;
— nasilenie propagandy kontrwywiadowczej (szpiegomania).
Podejmowaliśmy zdecydowane i kompleksowe przedsięwzięcia przeciwdziałające zaistniałej sytuacji. Do nich należą:
— wyłączenie podstawowych ogniw agenturalnych z rezydentur pod przykryciem attachatów wojskowych i innych oficjalnych instytucji przykrycia i podporządkowanie ich nowo[]utworzonemu Oddziałowi Agenturalnego Wywiadu Strategicznego;
— prowadzenie głębokiej i wszechstronnej analizy agentury w celu wyeliminowania agentów niepewnych i nieefektywnych;
— nasilanie pracy typowniczo-werbunkowej w celu pozyskania nowych agentów, głównie w najważniejszych obiektach wywiadowczego zainteresowania.
Dokument zawiera również informacje o sprawie „zamrożonej agentury w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie”:
— Ze względu na ostry reżim wywiadowczy nie podporządkowaliśmy tej agentury rezydenturom pod przykryciem oficjalnych placówek.
— Utrzymanie łączności kanałami nieoficjalnymi (kurierzy nielegalni) nastręcza znaczne trudności m.in. ze względu na wysokie koszty.
— Ze względów technicznych nie możemy utrzymać łączności radiowej z tą agenturą.
Czytając ów tekst, trudno nie postawić pytania, co w rezultacie stało się z zamrożoną agenturą. Nawet jeśli informacje operacyjne przekazywane do bazy danych w Moskwie obejmowały przede wszystkim dane dotyczące osób podejrzanych o współpracę z obcymi wywiadami, służby sowieckie musiały mieć jakieś rozeznanie co do tego, kto z agentów sojuszniczych służb został „zamrożony”. Dokument powyższy przygotowano przecież dla Szefa Zarządu II wybierającego się na rozmowy z moskiewską centralą i peerelowskie służby wojskowe ciągle traktowały współpracę z towarzyszami radzieckimi jak najbardziej serio.
Co więcej, cytowany wcześniej referat szefa Zarządu II ze spotkania w Warszawie w kwietniu 1982 r. zawierał informacje, z których pośrednio wynikało, iż na skutek dekonspiracji struktur podległych rezydenturom przy konsulatach PRL, polski wywiad zmuszony był korzystać z sowieckich kanałów łączności. Szef Zarządu II dziękował podczas tegoż spotkania tow. generałowi armii P.I. Iwaszutinowi oraz tow. lejt. Gregoriemu za bardzo pożyteczną pomoc w dostarczaniu […] przesyłek z zagranicy i za pośrednictwo w nawiązywaniu łączności telefonicznej (IPN BU 001103/178, k. 54).
Sojusznicy na rozdrożu
Współpraca Zarządu II SG LWP z GRU przebiegała do końca lat osiemdziesiątych bez większych zakłóceń i była oceniana bardzo wysoko. W omówieniu przygotowywanym na spotkanie szefów ZW [Zarządów Wywiadowczych] państw UW [Układu Warszawskiego] zatytułowanym „Współpraca Zarządu II z Głównym Zarządem Wywiadowczym Armii Radzieckiej w 1988 i I półroczu 1989 r.” znalazły się na przykład takie uwagi:
Współpraca między Zarządem II i GZW AR [Głównym Zarządem Wywiadowczym Armii Radzieckiej] jest bardzo dobra i przebiega baz najmniejszych uchybień.
1. Materiały otrzymane z GZW AR stanowią dla nas bogate źródło informacji i przyczyniają się w dużym stopniu do wzbogacenia naszej wiedzy na temat form i metod działania obcych KW [Kontrwywiadów Wojskowych].
Wymiana ankiet osób podejrzanych o współpracę z KW osiągnęła bardzo wysoki poziom. Przekazaliśmy towarzyszom radzieckim 78, a otrzymaliśmy 77 ankiet. Przekazane między naszymi Zarządami ankiety stanowią około 55% wszystkich ankiet, które w tym czasie zostały wymienione w ramach współpracy Zarządów Wywiadowczych państw-stron UW.
2. Współpracę attachés wojskowych w państwach NATO oceniamy jako bardzo dobrą. Wyjątkiem jest Francja, gdzie współpraca merytoryczna jest ograniczona, spotkania odbywają się rzadko, a radziecki attaché wojskowy nie wykazuje odpowiedniego zainteresowania koordynacją uzyskiwania informacji (podróże, wystawy) oraz spraw protokolarnych. […] (IPN 001103/183, k. 192)
Wspomniane „55% wszystkich ankiet” świadczy o roli, jaką peerelowskie służby odgrywały w działaniach wywiadowczych GRU.
Z meldunków wysyłanych co kwartał na specjalnych formularzach do centrali w Warszawie wynika też, że gotowość rezydentur pod przykryciem attachatów do współpracy z byłymi „partnerami” bynajmniej nie wygasła po roku 1989, pomimo że już wcześniej niektórzy ich przedstawiciele zaobserwowali nowe trendy w sowieckiej strategii. W punkcie 11. tychże meldunków zawierającym „Uwagi na temat współpracy i wnioski w sprawie jej polepszenia” pojawiają się od czasu do czasu uwagi w rodzaju: Mój odpowiednik chętnie współpracuje, ale jest nastawiony na tzw. odbiór (meldunek attaché ambasady w Jugosławii z datą 20.04.1988 r. k. 54v). W „Meldunku o współpracy z Y attaché wojskowym AB ZSRR za I kwartał 1988 r.” sygnowanym 4.06.1988 r. przez kmdr por. Ryszarda Kalicińskiego (podpis zamazany) attaché ambasady w Kanadzie skarżył się:
Współpraca uległa pewnemu pogorszeniu w dziedzinie wymiany materiałów informacyjnych. Partner unika przekazywania materiałów lecz z chęcią bierze ode mnie. Materiały otrzymywane od niego stanowią tygodniowe raporty z prenumeraty a otrzymywał wydawnictwa o dość znacznej objętości i wartości informacyjnej. Od listopada nie zorganizował spotkania trójstronnego mimo, że na niego wypada kolej zgodnie z ustaleniami. Przy najbliższym spotkaniu będę starał się ustalić przyczynę takiego postępowania. (k. 58v)
Podobnie rzecz wyglądała w Brukseli:
W zakresie aktywności i inicjatywy ze strony AW [Attaché Wojskowego] ZSRR współpraca nasza daleka jest od właściwego poziomu i częstotliwości. Jak do tej pory ma raczej charakter jednostronny (tzn. inicjatywa do spotkań z mojej strony). AW ZSRR nie zrealizował np. do tej chwili spotkania protokolarnego po moim przyjeździe. Jako najstarszy z nas stażem nie podejmuje także roli koordynatora czy inicjatora współpracy (być może ma takie wytyczne i polecenia).
Mając na uwadze ożywienie i zacieśnienie dwustronnej współpracy, zamierzam po jego powrocie z urlopu — odbyć szczerą rozmowę i ewentualnie ustalić zasady, aby nie była to inicjatywa jednostronna. („Meldunek o współpracy z Attaché Wojskowym ZSRR za II kwartał 1989 r.” podpisany Rodin; k. 110v)
Szczególnie ciekawych informacji o stosunku obu stron do kooperacji dostarcza jednak „Meldunek ze współpracy z A [attaché radzieckim] za I kwartał 1990 roku” (k. 209-210) wysłany do centrali przez attaché wojskowego w Kopenhadze, [pułkownika Władysława Gapysa].
W punkcie 3. dotyczącym wymiany materiałów informacyjnych znalazły się następujące wpisy:
a) [ilość materiałów otrzymanych] — otrzymałem jedne [jeden] fragmentaryczny materiał dot. zadania doraźnego;
b) [ilość materiałów przekazanych] — przekazałem najnowsze wydawnictwo dot. perspektyw rozwoju wojsk lądowych;
c) [ocena (wartość) otrzymanych materiałów] — wartość materiału otrzymanego – niewielka. Materiał przekazany oceniam jako cenny.
Punkt 4. [Wymiana informacji na temat sytuacji wywiadowczej, działalności KW i powstałych zagrożeń] zawiera z kolei takie zdania:
a) [ilość informacji otrzymanych] — nie otrzymałem żadnej informacji;
b) [ilość informacji przekazanych] — przekazałem informację dot. nasilenia się obserwacji i inwigilacji (meldowałem o tym Centrali pocztą lutową). Informacja te [ta] potwierdziła fakty zaobserwowane przez A [attaché radzieckiego] w dniu poprzednim, ale on mnie o tym nie uprzedził.
Podsumowanie rozterek duchowych polskiego attaché zawarte zostało w punkcie 8 [Kontakty osobiste i ich ocena]. Pułkownik G. napisał tam:
Oceniam, że w odróżnieniu od poprzedniego okresu sprawozdawczego, stosunki w minionym kwartale stały się mniej owocne. Uważam że A [attaché radziecki] nieco opatrzenie [opacznie] rozumie potrzebę współdziałania. Nastawiony jest głównie na branie, nie dając nic w zamian. Znalazło to wynik w meldunku.
Podaję pod rozwagę przełożonych sugestię, żeby przyjąć ten sposób postępowania i działać podobnie.
Stosunki towarzyskie ustały zupełnie. Mimo, że od przyjęcia jakie wydałem dla całego składu A [attachatu radzieckiego] minęło już ponad 6 miesięcy, to nie ma sygnałów o możliwym rewanżu. Przyjęcie dla 10-ciu osób zorganizowałem na koszt własny.
W połowie roku 1990 w kraju stacjonowały jeszcze wojska wschodniego sąsiada, nie było już jednak PRL-u, jako że kraj po kilku miesiącach sprawowania władzy przez rząd Tadeusza Mazowieckiego wrócił do tradycyjnej nazwy. Mur Berliński przestał istnieć w listopadzie 1989. W tym samym miesiącu w Czechosłowacji miała miejsce „aksamitna rewolucja”. 11 marca 1990 r. Litwa ogłosiła deklarację niepodległości. 16 lipca tegoż roku władze Republiki Ukraińskiej ogłosiły deklarację suwerenności państwowej. Niektórzy przedstawicie polskich attachatów wojskowych sprawiali jednak wrażenie zawiedzionych rozwojem wypadków, w sposób służalczy zabiegali o „ojcowskie” traktowanie ze strony wywiadu i kontrwywiadu sowieckiego i nie wahali się demonstrować wiernopoddańczych postaw.
Czy oznacza to, że nie mogli dojrzeć do nowej sytuacji politycznej i musieli szkodzić bądź pozostać nieprzydatnymi w nowych warunkach? Oczywiście, że nie. Problem w tym jednak, że ich tożsamość stała się narzędziem gry przypominającej zabawę w chowanego pod okiem kogoś, kto doskonale zna wszystkie kryjówki.
Część nazwisk oficerów, wśród nich podpis pułkownika G., wymazano bądź wycięto ostrym narzędziem, co mogło oznaczać chęć ukrycia przeszłości z czasów pracy w służbach komunistycznych z uwagi na współcześnie pełnione funkcje (co jednak w niczym nie zmienia faktu, że niszczenie dokumentów jest z prawnego punktu widzenia aktem przestępczym). Po wejściu Polski do NATO, między innymi to właśnie mogło wystawić polskie służby wojskowe na penetrację ze strony służb rosyjskich, które miały przecież doskonałe rozeznanie, kto był kim w PRL-u. Zapowiedzią pełnej dyspozycyjności ówczesnych służb wobec sowieckiego sojusznika był fakt, że w 1989 roku, gdy już zanosiło się na rozsypkę bloku moskiewskiego, szef Wojskowej Służby Wewnętrznej, gen. Edmund Buła, przekazał GRU sfilmowaną kartotekę operacyjną WSW. Szefostwo Zarządu II SG LWP nie musiało tego robić, gdyż w ciągu ostatnich lat istnienia PRL-u GRU było na bieżąco informowane o najważniejszych sprawach.
Nic dziwnego, że służby Sojuszu Północnoatlantyckiego, w którym w końcu znalazła się Polska, odnotowywały jeszcze przez długi czas przypadki wykorzystywania polskiego aparatu wywiadowczego przez służby rosyjskie. Polscy politycy odpowiedzialni za sprawy resortu obrony narodowej zdawali sobie sprawę z sytuacji, do roku 2006 nie podjęto jednak żadnych radykalnych działań, aby ją zmienić.
Życie po życiu
Gdy Sejm Rzeczypospolitej przyjmował ustawę powołującą Służbę Kontrwywiadu Wojskowego (SKW) i Służbę Wywiadu Wojskowego (SWW), za jej uchwaleniem głosowało 375 posłów, 48 było przeciw*, nikt nie wstrzymał się od głosu.
Cyfry te dobrze świadczą o społecznym rozeznaniu sytuacji: przez piętnaście lat (1991-2006) Wojskowe Służby Informacyjne (WSI) nie potrafiły poradzić sobie z wirusem, który zadomowił się w resorcie obrony w czasach komunizmu, kiedy to faktycznie wszystkie służby PRL były ekspozyturą służb sowieckich. Zmiany, do których doszło wraz z załamaniem się systemu władzy komunistycznej nigdy nie objęły całego resortu bezpieczeństwa, w służbach cywilnych coś się jednak zaczęło dziać.
Do pracy w Urzędzie Ochrony Państwa przyjęto w roku 1990 około 4,5 tysiąca pozytywnie zweryfikowanych spośród 24 tysięcy ogólnego stanu funkcjonariuszy SB. W tym samym czasie w kadrach pionu wojskowego nic się praktycznie nie zmieniło. Od momentu reorganizacji i połączenia komunistycznych służb wojskowych w Wojskowe Służby Informacyjne do czasu ich rozwiązania nie przeszły one żadnej istotnej weryfikacji. WSI przejęły po Zarządzie II Sztabu Generalnego LWP i Wojskowej Służbie Wewnętrznej prawie wszystkie kadrowe zasoby z siecią współpracowników włącznie.
Kwestia patologii rozprzestrzeniających się w Wojskowych Służbach Informacyjnych została szeroko omówiona w Raporcie o działaniach żołnierzy i pracowników WSI… opublikowanym w 2007 roku i w innych dokumentach sporządzonych w oparciu o ustalenia Komisji Weryfikacyjnej do spraw WSI. W oświadczeniu wydanym w trzecią rocznicę rozwiązania WSI i powołania Służby Kontrwywiadu Wojskowego i Służby Wywiadu Wojskowego Antoni Macierewicz przypomniał m.in. o takich sprawach jak nielegalny handel bronią we współpracy z międzynarodowymi grupami przestępczymi, prowadzenie inwigilacji mediów, polityków i ludzi Kościoła czy ukrywanie i tolerowanie przestępczości pospolitej wśród żołnierzy WSI. Wszystko to stanowiło dostatecznie ważny powód by od podstaw zacząć tworzyć nowe służby. Gdy rozważa się problem bezpieczeństwa narodowego, najistotniejszym wydaje się jednak fakt oparcia struktur lat dziewięćdziesiątych na aparacie post-sowieckim.
Kadrę kierowniczą WSI współtworzyli po prostu wychowankowie GRU (było ich około trzystu).
To oczywiste, że wszelkie ukrywanie faktów, o których mogli wiedzieć sojusznicy z czasów PRL, stawało się potencjalnym źródłem zagrożenia bezpieczeństwa nie tylko Polski, ale i państw NATO.
Tymczasem, po przejęciu władzy przez Platformę Obywatelską w listopadzie 2007 roku, debata dotycząca służb została całkowicie podporządkowana porachunkom partyjnym. Wobec osób piastujących kierownicze stanowiska w SKW i członków Komisji Weryfikacyjnej zaczęto stosować środki represyjne przy akompaniamencie części mediów, bardziej przypominającym nagonki komunistyczne niż argumenty oparte na rzetelnej informacji. Co prawda, komentatorzy spod znaku nowej władzy nigdy nie określili do końca stopnia zagrożenia ze strony zwalczanych poprzedników i ton nienawiści mieszał się w ich retoryce z tonem lekceważenia, cel nie pozostawiał jednak wątpliwości: chodziło o sparaliżowanie działania Komisji przy pomocy wszelkich dostępnych metod z dezinformowaniem opinii publicznej, prowokacją i naruszaniem procedur prawnych włącznie.
A że były to początki panowania nowej ekipy, a więc czas, gdy nagłaśnianie własnych przewag moralnych i zawodowych powierza się specjalistom od mokrej roboty, którzy potrafią mówić o swoim oddaniu sprawie demokracji głosem serafinów, czytelnicy czerpiący wiedzę z „Gazety Wyborczej” mogli uwierzyć w brednie o przyjmowaniu korzyści majątkowych w zamian za pozytywną weryfikację żołnierzy i funkcjonariuszy WSI, o handlowaniu Aneksem do Raportu… Komisji Weryfikacyjnej czy też o nielegalnym wywożeniu ściśle tajnych dokumentów z siedziby SKW.
W ramach przeprowadzonych czystek pracę w SKW straciło co najmniej dziewięcioro członków Komisji. Sześciu osobom z kadry kierowniczej SKW i dodatkowo trojgu członkom Komisji spoza kręgu kierowniczego odebrano prawo dostępu do materiałów niejawnych. W mieszkaniach dwóch członków przeprowadzono rewizje. Z moich osobistych doświadczeń mogę wnioskować ponadto, że w nielegalnych działaniach przeciwko osobom zatrudnionym w SKW, wzięli udział niektórzy przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości.
Obrońcy WSI usiłowali, przekonać opinię publiczną, iż usunięcie ze służb specjalnych osób z peerelowską przeszłością było w konsekwencji uderzeniem skierowanym w profesjonalistów i szkodziło obronności kraju. Rozważanie takiej tezy miałoby sens tylko przy uwzględnieniu wszystkich faktów; również tych, które świadczyły, iż służby wojskowe ze względu na swe powiązania pozostawały grupą wysokiego ryzyka, stanowiącą potencjalne źródło zagrożenia bezpieczeństwa.
Większość materiałów, które należałoby w związku z tym ujawnić, była wszakże objęta klauzulą tajności. W rezultacie osoby rzeczywiście zagrożone kompromitacją mogły bezkarnie czerpać z arsenału półprawd, insynuacji i pomówień pod adresem Komisji, tudzież przedstawiać jej pierwszego przewodniczącego i Szefa SKW jako człowieka nieodpowiedzialnego, opętanego nienawiścią do wszystkiego, co wywodzi się z komunizmu.
W styczniu b.r. rozpoczęło działalność stowarzyszenie „Sowa”, zrzeszające byłych pracowników WSI (prezesuje mu uczestnik kursów GRU, gen. Marek Dukaczewski). Osoby, które powołały do życia tę organizację, najwidoczniej dostrzegły swoją szansę w fakcie, iż potencjalnym kandydatem na prezydenta RP stał się zażarty obrońca zlikwidowanych służb, marszałek Sejmu Bronisław Komorowski.
Skoro jednak nowo powstałe stowarzyszenie obrało sobie za cel przywrócenie dobrego imienia WSI, wypada tylko życzyć jego członkom powodzenia i zachęcić, by domagali się odtajnienia zbioru zastrzeżonego IPN. Kto wie, czy nie znajdą się tam materiały stawiające ich formację w korzystniejszym świetle niż Raport Komisji Weryfikacyjnej.
* Spośród 48 obrońców WSI większość (46 posłów) stanowili członkowie SLD dołączyli do nich jeden poseł LPR i jeden poseł Platformy Obywatelskiej, Bronisław Komorowski.
Autor jest doktorem nauk humanistycznych, publicystą specjalizującym się w literaturze i w najnowszej historii Polski, badaczem akt przechowywanych w archiwach IPN oraz byłym członkiem Komisji Weryfikacyjnej do spraw Wojskowych Służb Informacyjnych. Mieszka w Stanach Zjednoczonych. Tekst niniejszy powstał przed 10 kwietnia 2010 r. w ramach projektu badawczego „Wywiad i kontrwywiad PRL w służbie komunistycznego państwa”. Dopiski w cytatach z dokumentów ujęte w nawiasy kwadratowe pochodzą od autora.
- Zaloguj się, by odpowiadać
13 komentarzy
1. Bardzo ciekawy, żródłowy materiał.
Co się dziwić, że "Rzeczpospolita" nie chciała go opublikowac?
Przecież oni, tzw. dziennikarze, nie są nawet w stanie zadać namiestnikowi jednego, prostego pytania: czy przeczytał już tajny aneks do raportu WSI, do którego dotarł po wejsciu do pałacu prezydenckiego? To było ostatnie, pięcdziesiąte pytanie Ściosa do kandydata Platformy. Być może Ścios ma rację, gdy pisze, że ci którzy takie pytanei by zadali, nie mają prawa stanąc przez marszałkiem. Nie sa godni (bo niewygodni).
2. Smierdzaca sprawa
3. :))
Benenoto! Jesteś bezcenny z tymi fotkami!
Nie zawsze mam czas skomentować, ale aż łzy śmiechu do oczu płyną! Dzięki - zabić ICH śmiechem (także)!
Selka
4. Zabic ich smiechem
Witam.Dzieki za usmiech.
Stare chinskie przyslowie mowi:W zasadzie bez poczucia humoru mozna zyc...do czasu gdy nie trafi sie na idiote.
Serdecznie pozdrawiam.
5. DOWCIP DNIA : Komorowski:
DOWCIP DNIA :
Komorowski: jako prezydent zmodernizuję armię
Kandydat PO w wyborach prezydenckich Bronisław Komorowski jako zwierzchnik sił zbrojnych chciałby nakłaniać szefa MON do wprowadzenia wieloletnich planów modernizacji wojska. Jako jedną z inicjatyw legislacyjnych rozważyłby wprowadzenie bezpośredniego wyboru radnych.
http://www.wprost.pl/ar/195817/Komorowski-jako-prezydent-zmodernizuje-ar...
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. Komorowski powinien najpierw odpowiedziec za to,
co mu zarzucono w raporcie o WSI:
http://www.raport-wsi.info/str.162
Dlaczego *wprost*, zamieszcza takie brednie skoro tekst raportu jest znany od dawna?
7. bo WPROST jest odzyskane dla Michnika
nawet TW Rycerz im podpadł za tekst o Orle i g..
Pozdrawiam
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
8. @ Maryla
Ciekawe kto tak naprawde finansuje to GW-no i krecia robote bandy z Czerskiej?
Bo kto finasuje te wszystkie antypolskie telewizje to wiadomo. Robia to sami Polacy, ogladajac bezmyslnie igrzyska ktore im tam serwuja roznej masci degeneraci i potomkowie czerwonej zarazy. Ostatnio przesledzilam zyciorys rodziny Piotra Krasko.
Okazuje sie ze:
Jest synem scenarzystki Barbary Pietkiewicz i dziennikarza Tadeusza Kraśki, a wnukiem Wincentego Kraśki, działacza komunistycznego z czasów PRL, członka KC PZPR. Brat cioteczny dziennikarki, Moniki Richardson. Były mąż Dominiki Kraśko. W 2008 roku drugą żoną prezentera została Karolina Ferenstein, z którą ma dwóch synów: Konstantego (ur. 2007) i Aleksandra (ur. 2009)[1].
Jego ojciec Tadeusz Krasko zawziety i nienawistny przeciwnik Lecha Kaczynskiego,
mial bardzo intymne stosunki prawie z wiekszoscia pan zatrudnionych w TV.
Dla nich poglady *liberala* Sadurskiego i degeneratow z Czerskiej, sa wiec bardzo na rzeczy:)))
Pozdrawiam
9. W kontekscie obecnych wydarzen, warto przypomniec
wywiad z Śp. prof. Pawłem Wieczorkiewiczem, aby lepiej zrozumiec co sie aktualnie dzieje.
( nalezy uwaznie obserwowac wypowiedzi zarowno pracownikow mediow jak i politykow, aby zorientowac sie po ktorej stronie sie opowiadaja. Teraz maski opadaja.)
*Czyli służby naszego wschodniego sąsiada nadal działają na wielką skalę w naszym kraju?
To były i są najlepsze, najbardziej sprawne służby na świecie. Służby, które łączą bezwzględność z wielkimi koncepcjami i potrafią patrzeć daleko do przodu. Jak pisał Bułhakow: dokumenty nie płoną. Wszelkie palenie akt to zwykły teatr. Niszczy się zawsze jakieś duplikaty, bezwartościowe kwity administracyjne i tym podobne rzeczy. To co najważniejsze, to co ma prawdziwe znaczenie – zawsze się zachowuje. W przypadku PRL – w Moskwie. Nie jest tajemnicą, że kopie akt polskiej bezpieki szły do Moskwy. Oni mają wszystko i dzięki temu do dziś kontrolują wielu agentów. Agentury tej prędko nie odkryjemy. Dopiero teraz, po 60, 70 latach z trudem dokopujemy się do prawdy o agenturze sowieckiej w II RP. Ale warto mieć świadomość, że tacy ludzie u nas działają. I to na najwyższych szczeblach. Należy o tym pamiętać zawsze, gdy dochodzi do jakichś konfliktów czy sporów polsko-rosyjskich. Należy wówczas uważnie wsłuchać się w debatę publiczną: artykuły prasowe, wypowiedzi polityków. Od razu widać, kto reprezentuje rosyjski punkt widzenia.
http://niepoprawni.pl/blog/164/rewelacyjny-wywiad-z-sp-prof-pawlem-wiecz...
10. O WSI raz jeszcze
Wyjaśnienia wymaga jeden wątek. Mowa jest, że od sierpnia 1980r. do marca 1982r. zdezerterowało z placówek 38 osób - twierdzenie gen. Misztala. Chodzi raczej o wszystkich pracowników - różnej rangi z placówek dyplomatycznych i konsularnych PRL (w tym zapewne byli oficerowie z Zarządu II SG). Raczej nie chodzi tutaj tylko oficerów służb wojskowych, którzy uciekli we wskazanym okresie. Gdyby tak było to służby po ucieczce 38 oficerów przestałyby funkcjonować . Ucieczki oficerów z PRL-owskich służb wojskowych zostały opisane w jednym z tekstów w Niezależnej Gazecie Polskiej z 2009r.
11. weryfikator
Witam,
sprawę likwidacji WSI "zamieciono pod dywan", a media pisza jedynie o kolejnych procesach, które w wiekszości sa wygrywane przez MON, pomimo braku zainteresowania w tym temacie.
Pozdrawiam
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
12. roma anna
polecam ten wywiad i inne prof. Wieczorkiewicza zarchiwizowany na BM24 :
Sytuacja Polski oczami historyka - Prof.Wieczorkiewicz dla Fronda (Piotr Bryła)
Napisać historię od nowa- wywiad z prof. Wieczorkiewiczem
Polska w planach Rosji
Odhumanizowanie młodego pokolenia.Walka o media publiczne.
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
13. Bardzo dziś brakuje prof. Wieczorkiewicza.
I jego analizy sytuacji po katastrofie smoleńskiej.