Jak Marszałek Komorowski “podziękował” Annie Walentynowicz

avatar użytkownika PiotrCybulski

To będzie krótka i smutna opowieść o tym, jak to Bronisław Komorowski “podziękował” Annie Walentynowicz za jej dokonania i położenie podwalin pod powstanie Solidarności, czyli zainicjowanie walki o wolną i przynajmniej teoretycznie niepodległą Polskę.

Anna Walentynowicz, wraz z 95 innymi osobami, poniosła tragiczną śmierć pod Smoleńskiem, w wyniku katastrofy lotniczej. W całym szeregu pogrzebów w końcu przyszedł czas na pochówek Pani Ani. Spoczęła w środę, 21 kwietnia 2010 roku, na cmentarzu Srebrzysko w Gdańsku-Wrzeszczu.

Próżno było wypatrywać na tym pogrzebie np. pana Marszałka Komorowskiego. Próżno było też wypatrywać jego przedstawicieli. Dopiero po całym pogrzebie, mocno spóźniona, podjeżdża pod sam grób delegacja sejmowa z polecenia Marszałka Komorowskiego.

Delegacja była nie tylko spóźniona. Jeden z jej członków był też wyraźnie “zmęczony”, czyli, pisząc bez ogródek, podpity. Delegacja pod grób zajechała, wieniec z bagażnika wyciągnęła, położyła, fotkę pstryknęła by udokumentować ów fakt, po czym zadzwoniła do Marszałka z meldunkiem, że zadanie wykonane. Taka to delegacja, do odwalania pańszczyzny.

Tego samego dnia Komorowski był w Gdańsku na pogrzebie Macieja Płażyńskiego. Na pogrzebie Anny Walentynowicz się nie pojawił, przysyłając za to spóźnioną i podpitą delegację, która nie przyjechała wcale oddać żadnej czci osobie, której się ona należała, tylko zwyczajnie, w imię urzędowej pro formy, położyła wieniec i się zmyła.

Cóż, Marszałek Komorowski jest teraz p.o. Prezydenta, kandydat PO, wielka szycha. Co tam będzie do zwyczajnej suwnicowej ze Stoczni przyjeżdżał. Tak się teraz bohaterom dziękuje. Pani Aniu, przepraszam, wstyd mi za niego,  po prostu wstyd mi za tego Komorowskiego.

 


napisz pierwszy komentarz