JAK IGOR JANKE KOMOROWSKIEGO ZDEMASKOWAŁ (Aleksander Ścios)
Przyznam z pokorą, że najwyraźniej nie doceniałem należycie wagi politycznych analiz Igora Janke. Do czasu, gdy przeczytałem dzisiejszy artykuł w Rzeczpospolitej - „Komorowski tłumów nie porwie”. Choć skonstruowany w typowej dla redaktora Janke konwencji „poprawnej neutralności”, zaskoczył mnie obecnością opinii, pod którymi, jako zadeklarowany oszołom i patentowany radykał skłony jestem oburącz się podpisać.
Treści, które mnie uradowały, Igor Janke przemycił w sposób tak subtelny i zawoalowany, że tylko ludzie świadomi prawicowych sympatii pana redaktora potrafią je dostrzec i wydobyć. Tym większy urok czytania „między wierszami” i warto zadać sobie trud, by poznać autentyczne poglądy właściciela Salonu 24.
Pisze oto Janke, że jednym z najsłabszych punktów Bronisława Komorowskiego jest „mówiąc delikatnie – szczególna troska o Wojskowe Służby Informacyjne”. Ponieważ i ja tak sądzę, z rosnącą ciekawością przeczytałem kolejny akapit tekstu, który ze względu na wagę zawartych w nim myśli, warto przytoczyć w całości:
„Tyle że sprawa ta jest w stanie wywołać emocje przede wszystkim twardego elektoratu Prawa i Sprawiedliwości, a więc zdeklarowanych wyborców Lecha Kaczyńskiego. A z punktu widzenia strategii kampanii Komorowskiego ci wyborcy i tak są nie do zdobycia, nie ma więc sensu specjalnie przejmować się ich reakcjami. Dla marszałka Sejmu ważni są wyborcy Platformy, a ci dali mu już mocne poparcie w quasi-prawyborach.”
Pierwsza myśl, którą wyczytałem w tych słowach dotyczy wskazania prawdziwych intencji Bronisława Komorowskiego i jego wizji prezydentury. Skoro redaktor Janke potwierdził nam, że platformiany kandydat na prezydenta nie ma zamiaru „przejmować się specjalnie” reakcjami twardego elektoratu PiS (zadeklarowanych wyborców Kaczyńskiego), czy nie należy sądzić, że miast „prezydenta wszystkich Polaków” i powszechnego przedstawiciela narodu mamy człowieka, który zamierza zostać partyjnym wybrańcem części polskiego społeczeństwa, a sama kampania ma być w istocie partyjną agitką?
Spójrzmy bowiem na fakty. Owi „zadeklarowani wyborcy” Lecha Kaczyńskiego byli w roku 2005 grupą ponad 8 milionów Polaków, stanowiąc 54% wszystkich wyborców. Za przegranym w roku 2007 PiS-em, opowiedziało się powyżej 5 milionów obywateli, czyli ponad 32% wyborców.
Zgadzam się zatem z redaktorem Janke, że stratedzy kampanii Komorowskiego mają zamiar zafundować nam partyjnego prezydenta, delegata interesów elektoratu Platformy Obywatelskiej, ślepego i głuchego na głos pozostałej, wielomilionowej rzeszy Polaków . Przejmowanie się ich reakcjami byłoby przecież niecelowe, a nawet zbyteczne, skoro można oprzeć prezydenturę na partyjnych zwolennikach rządu Donalda Tuska i zgodnie z dawną tradycją utożsamić partię z narodem.
Po cóż zatem – zdaje się mówić nam Igor Janke – kandydat Komorowski ma zawracać sobie głowę zarzutami o wspieranie przestępczego układu wojskowych służb, czy udział w groźnej kombinacji, znanej jako afera marszałkowa? Z jakiej racji, miałby tłumaczyć się tym marnym kilku milionom Polaków z rozlicznych kłamstw, wypowiadanych publicznie i przed prokuratorem? Kogo może obchodzić niszczenie karier urzędników państwowych, lekceważenie prawa, czy osobiste tragedie ludzi skrzywdzonych w imię obrony prywatnych interesów pana Komorowskiego?
Ma rację redaktor Janke, gdy podpowiada nam, że celem Platformy i prezydentury Komorowskiego jest wizja państwa, w którym tylko obywatele wierni partii i jej przywódcy mogą liczyć na profity, prawa i wysłuchanie. Państwa, opartego na przybocznej gwardii działaczy i funkcjonariuszach służb specjalnych, którzy w dobrze rozumianym „wspólnym interesie” zapewnią nam ład i porządek. Państwa - zatem, w którym, ci co zadają niewygodne pytania zostaną uznani za margines, skazani na przemilczenie, a z czasem zasłużą na pacyfikację, w ramach uszczęśliwiającej wszystkich bondaryzacji.
Równie ważną myśl niepokornego dziennikarza Rzeczpospolitej, znajdziemy w następnym akapicie tekstu. Pisze Igor Janke:
„Niejasna sprawa WSI nie powinna być tu więc znacząca. Natomiast ta część wyborców PO, dla której stosunek do przeszłości jest ważny, będzie pamiętać Komorowskiemu przede wszystkim jego twardą antykomunistyczną działalność w latach 70.”.
Mając na uwadze wcześniejsze słowa dziennikarza, można się domyśleć, że wyraża tym samym żarliwą pochwałę elektoratu prawicowego, owych „zdeklarowanych wyborców Lecha Kaczyńskiego”.Czyni to – w zgodzie z konwencją tekstu - w sposób niemal niedostrzegalny, lecz nie dla ludzi biegłych w pereelowskiej sztuce „czytania między wierszami”.
Wskazuje bowiem Janke, że ta część wyborców PO „dla której stosunek do przeszłości jest ważny”, to w istocie grupa cierpiących na amnezję historycznych analfabetów, którzy wiedzę o służbach wojskowych PRL-III RP czerpią z wykładów płk Kumosia i tefałenowskich pogadanek gen. Dukaczewskiego. W ich ułomnej i wybiórczej pamięci, kandydat Komorowski będzie twardym antykomunistą lat 70, lecz to, co robił i z kim przystawał po 1989 roku skrywa już zasłona milczenia, bądź niewiedzy. Na podobnej zasadzie „stosunku do przeszłości” można zbudować obraz rosyjskiego terrorysty Józefa Piłsudskiego, czy wizję uduchowionego seminarzysty z Tybilisi, niejakiego Dżugaszwili. Obie, będą miały tyle wspólnego z prawdą, co wizerunek Komorowskiego powstały w oparciu o działalność sprzed 40 lat, ignorujący poczynania tej postaci w początkach lat 90 i później.
Jeśli pamiętamy, że według Igora Janke, związki kandydata Komorowskiego ze spadkobiercami formacji wsławionej prześladowaniem Polaków, której liczne przestępstwa wskazuje Raport z Weryfikacji WSI, są „w stanie wywołać emocje przede wszystkim twardego elektoratu Prawa i Sprawiedliwości” –czy trzeba wskazywać na bardziej sugestywny dowód uznania, wyrażonego dla tej części społeczeństwa, która pamięta o zasługach wojskowej bezpieki i zna jej rolę w budowaniu III RP?
Oni wiedzą, (zdaje się sugerować publicysta Rzeczpospolitej) że kandydat Komorowski powinien zostać dokładnie rozliczony z okresu, gdy wspierał „czerwonych” generałów, awansował prześladujących opozycję pułkowników, blokował dekomunizację wojska, stawał w obronie Jaruzelskiego i tajemnic Układu Warszawskiego, nie cofając się przed wykorzystaniem służb państwa dla własnych, politycznych interesów. W odróżnieniu, od wskazanego palcem elektoratu PO – „zadeklarowani wyborcy Kaczyńskiego” pamiętają o zbrodniach Informacji Wojskowej i WSW i nie przyjmują do wiadomości „nawrócenia na niepodległość”, którego rzekomo dostąpili ludowi generałowie i sowieccy kursanci.
Czy nie wskazuje nam Janke, na szczególną perfidię strategów kampanii Platformy, żerujących na niewiedzy elektoratu i zakłamaniu najnowszej historii, blokujących niewygodne dla kandydata pytania przy wsparciu mediów, wciąż retuszujących wizerunek Komorowskiego?
Śmiem nawet przypuszczać, że swój dzisiejszy artykuł redaktor Janke zadedykował takim oszołomom, jak niżej podpisany oraz zadeklarowanym wyborcom Kaczyńskiego,którzy widząc obecny stan państwa i postawę wielu dziennikarzy, mają prawo czuć się wykluczeni z reguł demokracji i skazani na reakcje straceńców. Tym bardziej – wielka tu zasługa publicysty Rzeczpospolitej, gdy w skrytej – lecz przecież czytelnej formie, przemyca dla nas tak ważne i odważne treści.
http://www.rp.pl/artykul/9157,453765_Janke__Komorowski_tlumow_nie_porwie.html
http://cogito.salon24.pl/166489,jak-igor-janke-komorowskiego-zdemaskowal- Zaloguj się, by odpowiadać
8 komentarzy
1. subtelność
2. Krótko mówiąc
RACJA JEST JAK DUPA, KAŻDY MA SWOJĄ /Józef Piłsudski/
3. Kazdy kto czytał
4. Żart niezły, żarcik taki,
5. Ciekawa recenzja, ale z
janekk
6. @janekk
7. @Rybak
janekk
8. Ty żłobie,