Ekoterroryści atakują ciemnotą (ClarkNova)

avatar użytkownika Redakcja BM24

Od samego rana w warszawskich mediach huczą reklamy akcji ekologistowskiej organizacji WWF. Aktywisci WWF maja mnóstwo roboty: wywiady, uściski dłoni, wizyty w zakładach pracy... A wszystko to by jak najwięcej osób wyłączyło jutro żarówki. Wprawdzie tylko na godzinę ale jednak bo ważny jest udział w akcji "ograniczania emisji dwutlenku wegla do atmosfery".

Może byłoby to śmieszne gdyby nie szantaż uprawiany przez aktywistów  WWF, Greenpeace i innych pseudoekologów, o których znajomy profesor- światowej renomy naukowiec zajmujacy sie bioróżnorodnoscią czyli szeroko pojętą ochroną srodowiska, mawia, że są to "ludzie, których chęć ochrony środowiska jest odwrotnie proporcjonalna do wiedzy". Szantaż polega na wmawianiu wszystkim, że ten kto jutro nie wyłaczy światła jest zacofańcem nie szanujacym przyrody i nie dbajacym o przyszłość kolejnych pokoleń. Tego typu terror swiatopogladowy jest u ekotumanów powszechny, podobnie zresztą jak wśród innych lewaków propagujacych feminizm, związki homoseksualne itp. Nie wiem jak innych ale mnie to wyjatkowo wkurza.

Nie tylko zresztą z powodu kompletnego bezsensu akcji gaszenia swiateł, o czym szerzej napisał T. Rożek. Przypomnę tylko krótko, że zwrócił on uwagę na to, co wie każdy elektryk po zawodówce. Włączanie i wyłączanie jakiegokolwiek odbiornika energii wiąże się z tzw. stanem nieustalonym czyli skokowym, znacznym zwiększeniem poboru energii. Jesli więc wyłączymy a godzinę później właczymy np 100tys. żarówek w Warszawie to pobór energii będzie większy niż wtedy, gdy te same żarówki będą przez rzeczoną godzinę włączone.

Wydaje się, że propagatorzy akcji nie wiedza również, że elektrownie produkują prąd niezależnie od liczby włączonych odbiorników. Zatem na ewentualne zmniejszenie emisji Co2 mozna liczyć wtedy gdy wyłączy sie elektrownię a nie żarówkę.

Pomijam już nawet fakt, że wiekszość energooszczędnych żarówek zawiera rtęć- czyli jest wyjatkowo nieekologiczna.

Tak czy inaczej, ekologisci znowu sie mylą. Zresztą jak sięgnę pamięcią do ich najgłośniejszych akcji w ostatnim dwudziestoleciu, to wychodzi mi, że oni zawsze sie mylą. Tak było np z protestem przeciwko budowie zapory wodnej w Czorsztynie-Niedzicy. Wbrew "arbuzom" (zielony z wierzchu a czerwony w srodku), zbudowanie elektrowni wodnej, zapory i jeziora czorsztynskiego nie spowodowało zniknięcia jakiegokolwiek gatunku fauny czy flory. Co więcej, bioróżnorodność na tym terenie znacznie wzrosła, gdyż pojawiły się gatunki roślin, owadów czy zwierząt, które wcześniej na tym terenie nie występowały. Dodatkowym argumentem jest fakt, że zapora w Czorsztynie uratowała Podhale nie tylko przed wielką powodzią z 1997 r. ale też przed późniejszymi zalaniami. Więc ekolodzy nie mieli racji.

Podobnie wyglądałaby sytuacja w dolinie Rospudy. Wywołano wielką histerię, epatowano widzów pięknymi zdjeciami urokliwej rzeczki strasząc, ze za chwile wjadą tam buldożery by wyciać "tysiącletni las" co spowoduje, że ciek  wodny (w najszerszym miesjcu kilkumetrowy) wyschnie a wraz z nim znikną storczyki, motyle i inne robactwo. Niestety obecne władze w osobie Ministra Środowiska z PO uległy temu szantażowi więc nie bedzie nam dane ujrzec kolejnej pomyłki ekologistów. Bo to, że w tej sprawie nie mieli racji jest dla mnie oczywiste.

W tym miejscu ciekawostka: otóż w gronie protestujacych przeciwko budowie obwodnicy Augustowa przez Rospudę znalazł sie jeden z profesorów Uniwersytetu w Białymstoku, który od kilku lat prowadzi tam projekt badawczy dotyczący "poziomu wód w rozlewisku Rospudy". Najśmieszniejsze jest, że kilkaset tysięcy unijnej kasy pompowanej w ten projekt zostało całkowicie i dosłownie wrzucone w błoto. Bo poziom wody w rozlewiskach Rospudy jest w 90% zależny od ustawienia śluzy w Augustowie. Wajcha w górze- wody w Rospudzie wiecej, wajcha w dół- wody mniej. Lokalny pijaczek dokona takich badań za flaszkę i w jeden dzień, dyplomowany naukowiec z tytułem profesorskim będzie brodził po bagnach przez kilka lat żeby udowodnić sobie, kolegom z branży i unijnym biurokratom, że robi coś sensownego. Żenada.

Żenadą był też protest małoletnich ignorantów przeciwko budowie drogi ekspresowej w okolicach Góry Św. Anny. Przypinali sie do drzew, obozowali w miejscu rozpoczętej budowy wbijając notabene gwoździe do mocowania hamaków i lin wprost w drzewa- wypisz wymaluj jak nad Rospudą. Ale wtedy się z nimi nikt nie patyczkował. Policja zwinęła aktywistów, drzewa wycięto, drogę zbudowano. Bo ktoś rozsądny wiedział, że ochrona przyrody nie oznacza ochrony każdego krzaka czy drzewa. Ale ekotumany to ekotumany.

Podobnie rzecz się ma np z propozycją ekologów by zburzyć tamę we Włocławku. Bo tama jest w złym stanie a zgromadzone u jej podnóża grożą katastrofą ekologiczną. Tu akurat maja rację, syfu jest tam tak dużo, że nawet naukowcy do końva nie wiedza co tam zalega. Jedak zburzenie tamy oznacza, ze cały ten ładunek spłynie wrost do Torunia, Grudziądza, Gdańska i dalej do Bałtyku. Czyli skoro tama ma sie wywalić to lepiej zburzmy ją sami i niech się dzieje wola nieba. Czy ekolodzy mieli rację? Pytanie retoryczne...

Przykładów ignorancji tak mocno rozpowszechnionej wśród ekoaktywistów jest mnóstwo. I rzecz charakterystyczna- nigdy nie maja racji. Czy sprawa dotyczy debilnych protestów przeciwko futrom lub wycinaniu choinek na święta, czy zapobieganiu dość kontrowersyjnej tezie o globalnym ociepleniu- zawsze się mylą. Bo nie wiedzą biedaczki, ze produkcja sztucznych futer czy choinek to proces przemysłowy z użyciem bardzo szkodliwych chemikaliów? A moze wiedzą, tylko...

No właśnie. Jak zwykle chodzi o kasę. Czy wiecie Państwo ile jest w Polsce pozarządowych  ruchów, stowarzyszeń, fundacji i innych organizacji, które chca zadbać o nasze środowisko naturalne? Około 1000! Czyli średnio trzy na powiat. Z czego sie utrzymują, za czyje pieniądze prowadzą strony internetowe, drukują ulotki i broszury, kto finansuje im zakupy sprzętu wspinaczkowego wysokiej klasy, namiotów itp?

Ja, Pan, Pani...społeczeństwo. W zdecydowanej większości. Bo są chlubne wyjatki, ludzie, którzy autentycznie społecznie i fachowo zajmują się mało spektakularnymi ale za to skutecznymi działaniami proekologicznymi. Lecz ta najbardziej krzykliwa część to zwykłe darmozjady, które z protestów i własnej niewiedzy robia maszynkę do zarabiania pieniedzy. Pieniedzy podatników dodajmy, bo znacząca wiekszość organizacji proekologicznych jest finansowana poprzez dotacje wyrywane z urzedów gmin, powiatów, województw, ministerstw i innych agend rządowych a także z Unii Europejskiej. Zasada jest prosta: przy tak duzej konkurencji tylko wydarzenia spektakularne, medialnie nagłośnione eventy, dają szansę na pokazanie donatorom, że ich pieniadze sa wykorzystywane zgodnie z przeznaczeniem. A fakt, że te protesty nijak sie mają do wiedzy o zasadach funkcjonowania przyrody i środowiska jest drugorzedny. Liczy sie awantura, opinia bezkompromisowego bojownika o przyszłość Ziemii i jej mieszkańców- obecnych i przyszłych.

Najgorsze są organizacje o zasiegu globalnym, jak Greenpeace czy WWF. Zgodnie z zasada: mały zasieg działania to mała szkoda, duży zasięg- szkody olbrzymie. Zwłaszcza w mózgach ale nie tylko. Młodzi może tego nie wiedzą ale ja pamietam doskonale genezę niemieckich Zielonych i sposób powstawania organizacji typu Greenpeace w latach 80-tych ubiegłego wieku. Dość powszechna jest juz wiedza, ze wiele tych organizacji o charakterze pacyfistycznym i proekologicznym, były zakładane i finansowane przez KGB i słuzby innych państw bloku socjalistycznego. Co oczywiście nie znaczy, ze każda organizacja lub każdy aktywista jest sowieckim agentem czy siatką.

Ale co do tych najwiekszych miałbym dużo rezerwy. Ale to temat na osobna notkę. Tak czy inaczej, ja zwariować sie nie dam i żarówki jutro nie wyłączę.

 

http://bit69.salon24.pl/165826,ekoterrorysci-atakuja-ciemnota
Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz