EU - PL Resume 2010

avatar użytkownika nissan

W LATACH 90-TYCH XX WIEKU POLSKA ZANOTOWAŁA NAJWIĘKSZY WZROST UBÓSTWA SPOŚRÓD WSZYSTKICH 175 PAŃSTW SKLASYFIKOWANYCH PRZEZ ONZ-owski PROGRAM ROZWOJU UNDP.  POLSKA KOJARZYŁA SIĘ Z BIEDNYMI KRAJAMI AFRYKI.

UE - Polska: gorzka prawda i słabe perspektywy

2010-02-16

Mimo wielu wysiłków propagandowych rządu, w 2009 roku kryzys wdzierał się do Polski przez wszystkie szczeliny drzwi i okien. A więc przez ujawniane manipulacje statystyką ekonomiczną, przez rosnące bezrobocie i bankructwa przedsiębiorstw, przez setki tysięcy strajkujących, przez rażącą niesprawność służb publicznych, przez nerwowe zachowania polityków itd.

W międzyczasie ukształtowała się na świecie jakościowo nowa sytuacja. Jest ona bezwzględnie mniej korzystna dla krajów słabo rozwiniętych, ale także podważająca prymat, uznawanej do niedawna za najbardziej zaawansowaną, amerykańskiej gospodarki i ideologii. Do tych znanych faktów dochodzą inne, słabiej wyklarowane. Pojawiła się potrzeba nowych mechanizmów finansowych (dla jednych to kwestia skuteczniejszego nadzoru, dla innych budowy nowych lub regionalnych centrów finansowych).

Podstawowy problem
Czynnikiem, który najbardziej będzie utrudniał przezwyciężenie kryzysu w Polsce jest proces tracenia suwerenności ekonomicznej i politycznej, uwieńczony traktatem lizbońskim. Chodzi przede wszystkim o to, że w ramach UE nie zostały wypracowane efektywne mechanizmy współpracy i stabilizacji gospodarczej, które umożliwiałyby łagodzenie sytuacji kryzysowych.

Kryzys ekonomiczny w Grecji uzewnętrznił to z całą ostrością. Komisja Europejska zajęła wobec tego kryzysu postawę nadzorcy, który postanawia „zdyscyplinować” Greków. Zarazem na jej poczynaniach ciąży obawa zarażenia kryzysem pozostałych krajów, zwłaszcza w obliczu narastającego już kryzysu w Portugalii, Irlandii, Hiszpanii, a nawet Włoszech. Druga fala kryzysu, która właśnie dotyka Europę, jest tradycyjnie minimalizowana. Analizy ekonomiczne są słabe, jakby ewentualność rozprzestrzenienia się kryzysu nie była poważnie traktowana. Unia Europejska nie tyle odcina się od kryzysu, ile w ogólne od problematyki gospodarczej. Po załamaniu się koncepcji rozwoju społeczno-gospodarczego Europy jako wyzwania wobec reszty świata (na tym przecież bazował traktat lizboński i wcześniejsze programy „motywacyjne”) nic nowego nie znaleziono. Stratedzy unijni przesuwają się w stronę nie do końca jasnych motywacji ideologicznych. Solidaryzm poszedł w kąt (UE deklaruje solidarność z Grecją, ale nie ma pieniędzy).
Dotychczasowe mechanizmy harmonizacji stosunków wewnątrz unijnych, to głównie rozwiązania i metody ukierunkowane na neutralizowanie napięć i konfliktów politycznych. Seria trudnych przypadków wskazuje, że Komisja Europejska nie tylko „umywa ręce” wobec uderzenia kryzysu w poszczególne kraje, ale poprzez biurokratyczne ograniczenia utrudnia pokonanie trudności. Działa jak stary MFW.

Dotyczy to nie tylko Grecji, ale ciągle jeszcze także Wielkiej Brytanii. Pełną parą uchylanie się od odpowiedzialności dotyczy nowych krajów członkowskich, do których podchodzi się z nieskrywaną dozą lekceważenia ich problemów społeczno-gospodarczych.

Dlatego warunkiem przezwyciężenia kryzysu w Polsce jest dokonanie zasadniczego zwrotu w polityce unijnej, a mianowicie wyrażenie silnej dezaprobaty dla praktyk politycznych, które mają dla poszczególnych krajów (społeczeństw i gospodarek) destrukcyjny charakter, w tym – korupcji, tolerowania łamania praw obywatelskich w zakresie ochrony zdrowia, dostępu do pracy i zapewnienia godziwych warunków mieszkaniowych. Selektywne egzekwowanie tych praw, zwłaszcza beznadziejnie fałszywie definiowanych, przyczyni się do wzmocnienia tendencji odśrodkowych. Unia Europejska nie może przeistoczyć się w kierujący wojną z własnymi członkami sztab generalny czy strażnika obozu koncentracyjnego.

Dzisiaj szczególny nacisk powinien być położony na jakość legislacji w skali międzynarodowej i krajowej, na szerokie stosowanie rachunku kosztów i korzyści w sektorze publicznym, zapewnienie przejrzystości instytucji państwowych, na rzetelność i dostępność informacji publicznej, także na przestrzeganie zasad dialogu społecznego. Wszystkie te elementy są wpisane do kanonu unijnego i uznawane za niezbędne dla funkcjonowania rządów. Ale nie jest tajemnicą, że wszystkie te elementy są nagminnie i bez skrupułów łamane w Polsce (i kilku innych krajach unijnych); że wynikające z ich łamania patologie społeczne i ekonomiczne osiągają obecnie apogeum bezprawia.

Istnieje nieodparte wrażenie, że taki stan rzeczy jest przez Brukselę nie tylko tolerowany czy przyjmowany z fałszywym poczuciem wyższości, a nawet wykorzystywany dla forsowania własnej polityki (zaś zakulisowo – interesów wpływowych grup przemysłowych).

Skuteczność integracji za cenę osłabienia państw i gospodarek jest idiotyzmem. Szkoda, że nie wszyscy to rozumieją. Wcześniej czy później (raczej wcześniej) doprowadzi ono do dezintegracji, wzajemnych pretensji i wrogości. W szczególności, Unia Europejska nie jest powołana do „cywilizowania” lub kolonizowania należących do niej krajów, zwłaszcza z byłego bloku sowieckiego, ponieważ częstokroć kraje te wnoszą większe bogactwo kulturowe i doświadczenie historyczne od „starych” krajów członkowskich. Jeśli gremia przywódcze UE chcą się zrehabilitować, więcej zainteresowania winny poświęcać społeczeństwom, a nie oderwanym od nich koteriom politycznym. Ale o potrzebnej rehabilitacji nikt na razie nie myśli.

Czy jest to realne? Obecnie, prawdę mówiąc, mało realne.

Ekspansywne z natury rzeczy koncepcje neokolonialne w łonie współczesnej Europy są coraz silniejsze. Odchodzenie od pozorów partnerstwa, z którym mamy niestety do czynienia, stawia kolonizowanych „sojuszników” na rozstaju dróg: faktycznego odrzucenia partnerstwa albo zniewolenia.
Ekspansywne zamysły neokolonialne (widoczne zwłaszcza w polityce rządu Niemiec), to w perspektywie słabnącej gospodarki europejskiej oczywista schizofrenia.

Zakłamanie
Wraz z MFW instytucje unijne (Komisja Europejska, Eurostat) uczestniczą w nieodpowiedzialnym i oszukańczym procederze upiększania sytuacji ekonomicznej Polski. Nagminne prezentowanie gospodarki polskiej jako prężnie rozwijającej się, odpornej na globalny kryzys ekonomiczny, a przy tym mającej dobre perspektywy dalszego rozwoju jest nieuczciwym wsparciem rządu, który praktycznie utracił kontrolę nad sytuacją ekonomiczną i popycha kraj (i nie tylko) na skraj bankructwa.

Nie ulega wątpliwości, że faktyczny stan gospodarki polskiej jest w kręgach unijnych dobrze znany. W poprzednim numerze EEM przedstawiliśmy obszerny Raport „Polska po dwudziestu latach. Sytuacja społeczno-gospodarcza”, który także co do tego nie pozostawia żadnych złudzeń.

Polska (podobnie jaki pozostałe kraje postkomunistyczne) jest obecnie krajem słabym ekonomicznie i politycznie. Jest krajem wyeksploatowanym przez międzynarodowe korporacje finansowe i handlowe. Słabość ta jest bezwzględnie wykorzystywana zarówno przez „sojuszników”, jak też „wrogów” kraju, przez rządy silnych, a nawet słabych krajów-jamników, a zwłaszcza przez międzynarodowe organizacje finansowe.

W czasie kryzysu ekonomicznego trzeba liczyć się z wzmożonymi konsekwencjami szkodliwego układu stosunków międzynarodowych. Jest on w znacznym stopniu rezultatem niezdolności kolejnych rządów do realizacji interesów narodowych i podporządkowania interesom zewnętrznym. Kryzys ekonomiczny jest testem weryfikującym zdolności rządzenia. Ten test dla obecnych rządów wypada zdecydowanie negatywnie.

Symptomy kryzysu UE
Światowy kryzys ekonomiczny nasilił dwie tendencje. Pierwsza, to „mroczny protekcjonizm”, czyli pokątnie realizowana praktyka protekcjonistyczna, ogarniająca także Europę (zwłaszcza Niemcy i Francję), kamuflowana głośnymi deklaracjami sprzeciwu wobec niego. Ten protekcjonizm powoduje asymetrię w stosunkach między słabymi i silnymi ekonomicznie krajami unijnymi. Silniejsze kraje mają rozległe możliwości tworzenia „pakietów stymulacyjnych”, czy stosowania barier ochronnych dla rodzimych korporacji , społeczności zawodowych czy rynków wewnętrznych.

Widoczna jest także druga, nabierająca coraz większego znaczenia tendencja. To usprawiedliwianie oraz forsowanie ideologii neokolonialnej.

Łączy się on z silnym naciskiem na upowszechnienie i wyegzekwowanie roszczeń lewicowo-liberalnych w ośrodkach polityki europejskiej (zwłaszcza agresywnych form ateizmu). Nacisk ten osiągnął wymiar szeroko zakrojonej kampanii ideologicznej.

Kryzys naruszył trzy fundamentalne założenia dominującej do niedawna ideologii neoliberalnej. Po pierwsze, zachwiał „dowodem prawdy”, za jaki uważano prymat i efektywność gospodarek Zachodu. Po drugie, podważył wiarygodność idei gospodarki wolnorynkowej, a szczególnie - jej współczesnej wersji polityczno-ekonomicznej (iluzja Konsensusu Waszyngtońskiego), wywracając przy okazji główny podział ideologiczno-ekonomiczny na gospodarki rynkowe i centralnie planowane (iluzja G2). Po trzecie, nasilające się silne (acz zrozumiałe) tendencje zachowawcze w głównych państwach Europy stały się hamulcem przemian geoeuropejskich, a zarazem zwiększyły aktywność de facto skompromitowanych środowisk ideowo-politycznych dotyczącą umocnienia i zintensyfikowania eksploracji dotychczasowych sfer wpływów. To owocuje już „zamianą prymatu ekonomicznego na prymat ideologiczny” (z ideologii neoliberalnej na lewicowo-liberalną), a więc uruchomieniem projektów umacniających uzależnienie i obecność w krajach słabych ekonomicznie. To widać w obecnych metamorfozach polityki Stanów Zjednoczonych, ale nie mniej wyraźnie (w tym samym duchu) we władzach Unii Europejskiej.

W przypadku UE chodzi o rezygnację z uzasadnienia konieczności postępu integracyjnego, czyli rezygnacji z prymatu ekonomicznego w świecie (co jest już nierealne), a zarazem wymuszenie tej integracji „bez uzasadnienia” z pospiesznym „montowaniem” w tym celu sojuszy lewicowo liberalnych.

***

Ten złożony i niewyklarowany do końca obraz zmian wywołanych przez kryzys w świecie i w Europie ma wielostronne przełożenie na sytuację Polski. Przede wszystkim, wskutek dotychczasowej bierności i uległości rządów, wspomniane tendencje są już bardzo zaawansowane, a możliwości ich odwrócenia znikome. Co najwyżej spodziewać się można kontrreakcji wynikającej z załamania się projektów integracyjnych w wyniku długotrwałego regresu gospodarczego (zawężającego pole manewru i ograniczającego środki realizacji tych projektów). Pieniądze przeznaczone na te projekty będą wyrzucone w błoto. Możliwa jest również kontrreakcja wywołana silnymi zjawiskami odśrodkowymi w „nowych” kilku krajach unijnych (już mówi się o niebezpieczeństwie nowej „wiosny ludów”).

Polsce została narzucona taka oto przestrzeń dla realizacji swych interesów życiowych. Nie bez winy kolejnych rządów.

Teraz potrzebna jest pozarządowa reprezentacja Polaków, która jako trzeci czynnik umożliwiłaby przystąpienie do zracjonalizowania obecnej sytuacji z korzyścią dla Polski i Zachodu łącznie.

(zaloguj się aby pobrać plik w formacie pdf)

Prof. dr hab. Artur Śliwiński
Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz