limitowana solidarność

avatar użytkownika nurni

Swego czasu pewien dzięciol (mógł to byc "profesor Bartoszewski", bądź jakaś równie komiczna postać) ogłosił ze w PiS mogą być wyłącznie ludzie nieprzyzwoici.

Choć zdaje sobie sprawę z tego ze niespecjalnie dobrze nadaje się do jakiegokolwiek zorganizowanego działania to nie wahałem sie ani chwili. Dzień w którym usłyszałem stukanie dzięciolą, powielane zresztą przez media, był dniem kiedy wysłałem do jakiegoś tam pełnomocnika w swojej dzielnicy list w którym zgłosiłem się. Na, za przeproszeniem, członka.

Szczęśliwie dla mnie, a jeszcze szczęśliwiej dla PiS, moja deklaracja została przez owego pełnomocnika olana. Wszyscy uniknęli wiec nieszczęść.....

Wstęp, teraz do rzeczy.




Jesteśmy, jak pisal pewien nick, reakcjonistami. Reagujemy (badz nie) na konkretne wydarzenia. W niczym nie zrani to mojej proznosci jesli napisze ze (na wszelki wypadek w liczbie pojedynczej)  nie wnosimy w przestrzeń zbyt wiele. Sami nie wnosimy.

Jestesmy pod tym wzgledem nieco podobni do np robotników w stoczni gdańskiej. Podwyższyli nam ceny w stołówce, popsioczymy. Ale gdy posuną sie do wyrzucenia z pracy Anny Walentynowicz, to juz nie ma zmiłuj.

Reagujemy, nie baczac na to ze jakiś madry wytlumaczy nam ze rzeczona wyleciala za "polityke" (ktora mozemy przecie miec w pogardzie) inny madry oswiadczy ze widzial jak ta Walentynowicz dwa albo nawet i trzy razy wyniosła papier toaletowy z zakladowego sracza, wreszcie jeszcze inny podniesie ze jak juz stawiać się to w obronie Kowalskiej, samotnej matki 8 -ga dzieci. Jak zwykle tłum racjonalistów jest na posterunku.




Urodziłem się wystarczająco późno by zawracać głowę jakiemuś pełnomocnikowi PiS, ale za wcześnie by być w Solidarności. Tej pierwszej. Nielatów nie zatrudniano to i trudno by nielata przyjęto do związku.

Ale zawsze było w tej pierwszej Solidarności coś takiego co imponuje mi do dziś.

Solidarność to nie Bolek, Solidarność to nie frakcja korowska i tak dalej.

Miliony ludzi włączyło sie w Solidarność właśnie z poczucia solidarności. Prosta reakcja. Tak jak wówczas gdy "gołębiarzom" (zapamiętam te pogardliwie okreslenie ktore mialy zdezawuować ludzie reakcje) zawalił sie na glowe dach jakiejs hali na Ślasku.  Wykpiwane sa co i raz wszelkie żaloby narodowe, racjonalisci podsuwaja pod nos statystyki wypadków drogowych albo mowia juz otwartym tekstem co myslią o swoich rodakach jak swego czasu Cimoszewicz: "trzeba się było ubezpieczyć".




Napisałem o pierwszej Solidarności by jakoś ja odróżnić od tej drugiej po 89 roku. Od tego tworu sztucznego, nie zachęcającego nawet do wzruszenia ramionami.

Solidarność zawsze jest pierwsza.

Chocby ofiara nie ubezpieczyła sie, jechała za szybko, nie zachowywała sie racjonalnie, była niepełnosprawna jak Pani Wioletta Woźna, cięła sobie żyły jak Sumlinski - a kto wie, może nie zachowała się kiedyś tam jakbyśmy tego od klasycznej ofiary (niewinnej jak lilia) oczekiwali.

Ofiara musi być niewinna ponad wszelka wątpliwość, byśmy MUSIELI zareagować?

Coraz bardziej dziwny jest ten świat. Niech nam najpierw rejsowo "zreferują wiersz" byśmy wiedzieli czy może on wzruszać. Solidarność stała sie jakby produktem rynkowym, nie bedziemy jej rozdawac na prawo i lewo tak zupelnie za darmo. Limity proszę pana, trzeba chronić środowisko - w którym coraz mniej ludzi.


Tymczasem...

Nie ma wolności bez solidarności. A solidarność zawsze jest pierwsza.

Tak myślę.

Etykietowanie:

5 komentarzy

avatar użytkownika TW Petrus13

1. Coraz bardziej dziwny jest ten świat

dobry tekst,pamiętam pierwszą "S" (rocznik 47 :)),a więc staro-lat.Jednak solidarności uczono mnie w domu,gość w dom Bóg w dom.Tata Mama zawsze to powtarzali.Nie było łatwo,żyliśmy bardzo skromnie,ale gość nigdy nie wyszedł z naszego domu,bez ciepłego poczęstunku!.W moim domu było podobnie,choć czasem kiedy chodziło o pieniądze,miałem resztę rodziny przeciwko sobie.Nazywano mnie naiwnym idealistą durniem.Cóż dziećmi się rodzimy,i dziećmi umrzemy. Nam pomników nie muszą stawiać,my już je mamy! zbudowane trwałe w sercach!. dziękuję za wspomnienia i szacunek dla moich przyjaciół! pozdrawiam ciepło piotr


 

avatar użytkownika nielubiegazety2

2. Nurni

Pierwsza Solidarność, w zasadzie jedyna, to był powiew wolności. trudno to zrozumieć komuś z lat późniejszych. Szedłeś do Zarządu Regionu i przebierałeś w bezdebitach. Od anarchistów do narodowców. Tak na moje kaprawe oko ten ruch wymknął się kuroniowcom spod kontroli. W zasadzie nigdy się jej nie poddał. Ludzie instynktownie olali naprawiaczy systemu. Dlaczego spawaczowi poszło łatwo? Też instynkt. Niepodległość tak socjalizm nie bardzo. To nie mogło trwać. Musiało upaść. Druga "Solidarność" to była ściema dla ciemnego luda. Teraz to wiem. Wtedy nie byłem taki mądry. Festiwalu Wolności 80/81 nie zapomnę. Ni z tego ni z owego zacząłem żyć w innym świecie. Nie chcę się przechwalać, ale już wtedy jako maturalny ('80) smark zastanawiałem się kiedy to się skończy. Nie wierzyłem w żadną odnowę, naprawialność socjalistycznego gówna. Warto było wtedy zaczerpnąć oddechu. W 1979 policzyliśmy na żywo się po raz pierwszy. Rok później po raz drugi. Warto było Nurni. Naprawdę warto było :)
nielubiegazety2
avatar użytkownika nurniflowenola

3. Żal...

Troszkę za młody jestem, więc swoją wiedzę czerpię od nieco posuniętych w latach... Jednak wierzę, że warto było. Szkoda, że się nie załapałem!
avatar użytkownika Maryla

4. Warto było Nurni. Naprawdę warto było :)

mogę to potwierdzić. To była autentyczna solidarność ludzi, instynktowne otwarcie wszystkich i niesamowita chęć jedności i wspólnoty. Instynktownie też odrzucaliśmy fałsz. Byłam młoda, naiwna, ale bojowa ;) Duża centrala handlu zagranicznego (zatrudnienie 1000 osób) i jak w całej Polsce - powstał Komitet Zakładowy - za chwilę - drugi. Wszyscy zgłupieli. Który jest prawdziwy i dlaczego sa dwa? Pierwsze zebranie - przyszło duzo ludzi i rozróba. I w ten sposób nieplanowany zostałam sekretarzem Komisji Zakładowej ;) Wyszłam na mównicę, dorwałam sie do mikrofonu i zadałam kilka prostych pytań. Odpowiedzi zdecydowały o tym, komu ludzie zawierzyli swoje nadzieje, a ja niespodziewanie dla samej siebie zostałam włączona na pierwszej linii frontu, choć wolę drugą linię. I tak planowane przez ubecję skłócenie ludzi zostało udaremnione przez nieprzewidziany w scenariuszu przypadek. ;) Wszyscy chcieliśmy wolności, wiedzielismy, ze na fałszu wolnosci nie zbudujemy. To był piękny czas w zyciu Polaków - usmiechalismy sie radosnie do siebie widząc znaczek wpiety, potem opornik. Bylismy razem i czulismy wspólnotę. Potem nigdy tego juz nie było. Ale zostalismy zaszczepieni tą ufnoscią i wiarą. Ta szczepionka wciąz działa.

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika natenczas

5. I był uśmiech na twarzach,

naszych twarzach,prostych ludzi...a dziś,popatrzmy ! Pozdrawiam i zapraszam na nieco historii Link w podpisie :)