Rozbratel z Sikorskiego (R. Mazurek)

avatar użytkownika Foxx

Tak, jestem zwolennikiem haków. I brudnej kampanii. A nawet jeszcze bardziej od haków interesuje mnie mięso, które na nich zawiśnie.

Bo hak to tylko mglista zapowiedź. Jest jak wizyta w peerelowskim sklepie mięsnym – wszyscy liczą, że coś wreszcie rzucą, ale o tym, co pojawi się na hakach, a co pod ladą wie tylko kierownik sklepu. Polska od lat jest krajem, w którym ów kolektywny kierownik dość oszczędnie dozuje obywatelom dobra – co nieco wypuści, ale najsmaczniejsze kąski i tak rozdaje znajomym na zapleczu. Czasem, bo kolega kierownika chciał tylko pół kilo rozbratela, a dostał całego wołu, coś z tego pojawi się w obiegu wtórnym – wtedy pojawiają się przecieki w prasie. Zwykle jednak obieg zapleczowy jest znacznie bogatszy niż oficjalny i bardzo szczelny.

Szczerze mówiąc, guzik interesuje mnie to, jak układało się pożycie małżeńskie państwa Tusków kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu, ani to, o kim marzy przed zaśnięciem Joanna Senyszyn, a o kim Jarosław Kaczyński. Ale już historie o podejrzanych interesach żon znanych polityków, o okazyjnie kupionych działkach budowlanych znać chcę, bo chcę wiedzieć, czy głosuję na uczciwego człowieka, czy na szczęściarza od polerowania lasek lub cwaniaka z majątkiem w Curacao. To alfabet życia publicznego, a kto tego nie rozumie, kto – jak bardzo skądinąd zasłużony i zacny senator Romaszewski – uważa, że ważniejsza od prawdy i jawności jest obrona kolegi, ten zamiast polityki powinien się zająć warcabami i five o’clockami.

Nie interesują mnie przy tym jakoś szczególnie motywy hakowników. To przecież oczywiste, że nagła troska o publicystykę Anne Applebaum i o nią samą wynika wyłącznie z gwałtownego wzrostu czytelnictwa “Washington Post” w Polsce. Nie zastanawia mnie też skuteczność tej broni, bo jeśli Jarosław Kaczyński chce doszczętnie pogrzebać prezydenckie szanse brata, to – znając jego skuteczność – na pewno to zrobi.

Chcę, proszę wybaczyć wielkie kwantyfikatory, prawdy. Choć odrobinkę. I niech już kolega kierownik sklepu nie decyduje, co kupić mogę, a co mi zaszkodzi

 

http://blog.rp.pl/mazurek/2010/02/18/rozbratel-z-sikorskiego/

Etykietowanie:

3 komentarze

avatar użytkownika Krzysztofjaw

1. @Autor

Witam Dosadnie i trafnie. Podzielam Pana opinię. Uważam, ze jezeli jest coś na kogoklwiek z osób publicznych, które może dotyczyć jej działalności właśnie publicznej sensu largo (a więc np. okazyjny zakup działek przez żony czy pociotki polityków) to winnismy to wiedzieć. W imię prawdy. I tyle i aż tyle. Ktoś donosił i ma mentalność TW to trzeba o tym wiedzieć... Koniec i kropka. Otwarcie archiwów i publikacje wszystkiego, co politycy maja na siebie (wszelkich haków)... Przeszukanie mieszkań dawnych TW i sbeków w celu wyciągnięcia z ich szaf różnych haków (akt)... To konieczność, ale czy takie działania są realne? Raczej wątpię... Pozdrawiam

Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)

avatar użytkownika triarius

2. dobry tekst, ale co...

... z tym polerowaniem lasek? Chodzi O TO? Toż to porno czyste! (Jerum, jerum!)


Pzdrwm

triarius

-----------------------------------------------------

http://bez-owijania.blogspot.com/ - mój prywatny blogasek

http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów

avatar użytkownika nurni

3. bardzo celny Mazurek

rozchodzi mi sie o Romaszewskiego. Pan senator (na ktorego glosowałem zawsze) moze i bedzie mial kiedys jakas swoja ulice w W-wie. Chcialbym jednak by senator na ktorego juz nigdy wiecej nie zaglosuje doczekal tejze ulicy nie za całokształt ale detalicznie za to co robil dla tych ktorzy potrzebowali rzeczywistej pomocy. Kiedyś. Bo dzis jakby skapcaniał nam pan senator.