Antykomunizm – utracona tożsamość prawicy? (Johnny Pollack)

avatar użytkownika Maryla

Tak jak przewidywałem, po emisji filmu „Towarzysz Generał” głos zabrał Towarzysz Winnicki i zaczął „niuansować”. Oczywiście mam na myśli „zbiorowego” Towarzysza Winnickiego, bo przeciwko filmowi Grzegorza Brauna i Roberta Kaczmarka wystąpiła cała koalicja przeciwników rozrachunku z dziedzictwem PRL. Jest to koalicja ciekawa jeśli przyjrzymy się jej uczestnikom. O tym, że przeciwko filmowi opowiedzą się tacy ludzie jak Jacek Żakowski, Wojciech Mazowiecki czy posłowie SLD trudno się dziwić. Film o Jaruzelskim, będący logiczną kontynuacją tematów poruszanych przez autorów w poprzednich produkcjach (np. o agencie „Bolku”) burzy okrągłostołowy układ. Niweczy kompromis jaki komuniści zawarli z wyselekcjonowanymi „dysydentami” działając wbrew oszukiwanemu po raz kolejny w PRL – u społeczeństwu. Wdzięczność pseudo – elit, którym Czesław Kiszczak i Wojciech Jaruzelski zapewnili współudział w rządzeniu neopeerelem, była tak ogromna, że nawet pozapominano byłemu moczarowcowi Jaruzelskiemu udział w antysemickiej czystce w wojsku. W czasie kiedy Gazeta Wyborcza wyciągała lub preparowała najmniejsze przesłanki antysemityzmu wśród polityków prawicy czy dziennikarzy, generał Jaruzelski był hołubiony przez redaktora Michnika i zastępy jego apostołów. Pokazywało to i pokazuje najdobitniej, że tzw. „walka z antysemityzmem” to polityczna broń okrągłostołowej elity w eliminowaniu swoich przeciwników. „O tym kto jest Żydem decyduję ja!” – miał powiedzieć swego czasu jeden z przywódców III Rzeszy Herman Goering. „O tym kto jest antysemitą decyduję ja!” – mógłby powtórzyć po latach współrządca neopeerelu Adam Michnik.

    Dajmy jednak spokój „prorokom większym” (Michnik) i „mniejszym” (Żakowski). Nie wspominajmy nic o SLD. Dlaczego jednak w obronie gen. Jaruzelskiego występują ludzie mieniący się prawicą, ba! – nawet określający siebie mianem prawdziwej i jedynej prawicy w odróżnieniu od bandy „jakobinów” , którymi to epitetami określają inne środowiska (np. PiS). Dlaczego od Jaruzelskiego nie chcą się odciąć (z wyjątkami – np. Maciej Eckardt) spadkobiercy endecji jak grupa skupiona wokół Myśli Polskiej z red. Engelgardem na czele? Jak to możliwe, że pozytywnie o szefie WRON wypowiada się od lat Janusz Korwin Mikke? Co powoduje, że ludzie ci stają ramię w ramię z, skądinąd, krytykowanym przez siebie red. Michnikiem i postkomunistami aby bronic „dobrego imienia” byłego włodarza Polski Ludowej?

    Siła komunizmu tkwiła przez lata (i tkwi nadal) w słabości tzw. wolnego świata. Nawet tak cyniczna i bezwzględna, znająca się na uprawianiu polityki realnej jak mało kto elita polityczna Wielkiej Brytanii w starciu z cynizmem i bezwzględnością elit komunistycznej Rosji jawi się jako klub popijających herbatkę dżentelmenów, rozprawiających o pogodzie. Sowieci doprowadzili sztukę dezinformacji i prowokacji do perfekcji. Nie odnosiliby swoich zwycięstw gdyby nie armie agentów wpływu w krajach Zachodu. I nie chodzi tu o partie komunistyczne, będące hodowlą kadr na wypadek zwycięstwa rewolucji w danym, tubylczym kraju. Najbardziej liczyły się zakamuflowane „śpiochy”, które w odpowiednim momencie przygotować miały grunt pod przeprowadzenie większej lub mniejszej operacji medialnej.

    Komunizm po zdławieniu wszelkiej opozycji i zlikwidowaniu lub pozyskaniu ludzi dawnego, przedrewolucyjnego ustroju, sam zaczął kreować na własne potrzeby rozmaite „nurty” wewnątrzpartyjne (lub okołopartyjne) aby elity społeczne Zachodu miały co analizować. Jednym z takich działań było wymyślenie sporu pomiędzy towarzyszami partyjnymi żydowskiego pochodzenia a towarzyszami akcentującymi narodową drogę do socjalizmu. Oczywiście wewnątrz partii, między funkcjonariuszami systemu były prawdziwe spory, kończące się często rozlewem krwi, ale sama „kwestia żydowska” była tylko wykorzystywana w tych rozgrywkach na kolejnych etapach. Elity władzy w państwach komunistycznych w sposobie rządzenia przypominały (i przypominają) organizacje gangsterskie. Walka o władzę była (i jest) tam brutalna, towarzysze pozbawiani władzy odstawiani byli w niebyt i zapomnienie. Przerzucanie się odpowiedzialnością za komunistyczne zbrodnie w czasach stalinowskich przez „frakcje” „narodowe” i „żydowskie było bardzo wygodne dla komunistów aktualnie przygotowujących się do przejmowania władzy. W zależności od okoliczności szermowano hasłami narodowościowymi, które z jednej strony miały przyciągnąć ku niej własne społeczeństwo, a z drugiej dać zachodnim „analitykom” argumenty przemawiające za „ewolucją” komunizmu – od dzikiego i nieokiełznanego z czasów rewolucji do uczesanego, ugrzecznionego, realizującego tylko i wyłącznie socjalne i narodowe prawa wyzyskiwanych wcześniej społeczeństw. I faktycznie – „analitycy” często wpadali w propagandowe sidła. Stawali się ofiarami manipulacji.

    „Kwestia żydowska” oraz idąca za nią akcja odnajdywania antysemitów wykorzystywana jest wg tych samych mechanizmów również w ostatnim dwudziestoleciu. Szczególnie widać to było ostatnio na przykładzie „byłego neonazisty” Piotra Farfała  do niedawna p.o. prezesa TVP. Po objęciu przez niego funkcji prezesa telewizji wiadoma gazeta i jej przybudówki rozpętały przeciw niemu nagonkę, używając tych właśnie epitetów tylko dlatego, że publikował wcześniej w narodowo – radykalnym piśmie „Szczerbiec”. W obronie Farfała stanął obóz prawicy „prawdziwej”, widząc w jego prezesowaniu telewizją odniesienie zwycięstwa nad „obozem postępu”. Ale jednocześnie oba zwalczające się (niby) środowiska cieszyły się z niektórych posunięć Farfała takich jak np. usunięcie programu „Misja Specjalna” czy programu Tomasza Sakiewicza „Pod prasą”. Okazało się, że te dwa przeciwstawne obozy mają wspólnego wroga – antykomunistyczną prawicę („jakobińską” – doda miłośnik felietonistyki Adama Wielomskiego) skupioną m. in. wokół „Gazety Polskiej” (nazwanej również przez Korwin – Mikkego „komunistyczną szmatą” – jak widać antykomunizm w specyficznej formie jest przez nich stosowany). W ten sposób pod płaszczykiem nowej odsłony walki „Chamów” z  „Żydami” mięliśmy podskórne, zakulisowe działania czynione w interesie tych, dla których antykomunizm jest zagrożeniem.

    Stosunek do generała Jaruzelskiego prezentowany przez wymienione przeze mnie środowiska ukazuje w jaki sposób odnoszą się one do kwestii antykomunizmu. Twórca stanu wojennego jest niejako żywą „arką przymierza” między epigonami frakcji puławskiej i natolińskiej oraz ich następcami. Uczestnik moczarowskich czystek hołubiony przez Michnika i otaczany opieką przez duet Wielomski/Engelgard. Każdy widzi w nim swojego guru – dla Michnika i środowiska Gazety Wyborczej to człowiek honoru, który podzielił się z nimi władzą nad Polską i zabezpieczył ich przed „antysemickim ciemnogrodem”, który tylko czekał, żeby rzucić się do ich gardeł. Z kolei dla liderów postendecko - konserwatywno – zachowawczych były współpracownik Informacji Wojskowej o pseudonimie „Wolski” jest ucieleśnieniem politycznego realizmu, ratującym Polskę przed anarchią „żydokomuny korowskiej”, która po opanowaniu „Solidarności”, idąc na pasku amerykańskim wywołałby w Polsce, za idące stamtąd dolary kolejne powstanie. Z jednej strony gwarant naszej władzy i pozycji medialno – biznesowej, z drugiej pogromca żydokomuny.

    Jak wiemy  środowiska prawicy konserwatywnej spod znaku „Pro Fide Lege et Rege” czy „Najwyższego Czasu!” akcentują walkę z wszelkimi odmianami socjalizmu, w związku z tym nie wyodrębniają w sposób szczególny postawy antykomunistycznej. Ich reprezentanci potrafią dyskutować, na najwyższym poziomie intelektualnym, o tak palących nasz kraj problemach jak kwestia legitymizmu a zbywają śmiechem problematykę (post)sowieckiej agentury i jej wpływu na obecną sytuację Polski. Uważam, że jest to błąd, tym groźniejszy, że młodzież o prawicowej orientacji, poszukująca autorytetów i odnajdująca ich w osobach Janusza Korwin – Mikkego, Adama Wielomskiego czy Jana Engelgarda pozbawiona zostaje przez nich możliwości skutecznego zaimpregnowania się przed (post)komunistycznym zagrożeniem. Ośmieszanie przez w/w osoby kwestii dekomunizacji (Korwin – Mikke) czy lustracji (Wielomski, Engelgard), niedocenianie (świadome lub nie) zagrożeń ze strony (post)sowieckiej Rosji przyniesie w niedalekiej przyszłości negatywne konsekwencje w życiu politycznym Polski. Porzucenie postawy antykomunistycznej, domagającej się rozliczenia zbrodni rządców PRL,  jest błędem tej części polskiej prawicy. Jedyną nadzieją pozostaje postawa tych młodych ludzi, którzy wzorem Młodzieży Wszechpolskiej przełamują projaruzelskie sympatie swych „profesorów” i 13 grudnia pod domem byłego I sekretarza PZPR dołączają do antykomunistycznych „jakobinów”.

http://dejavu.salon24.pl/155519,antykomunizm-utracona-tozsamosc-prawicy
Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz