Wnedrowski zdrajca AK, WiN, NSZ …(vantomas-galicja 1)

avatar użytkownika Maryla
Henryk Wendrowski-ur. 10 stycznia 1916 r. zm. 1997. Pułkownik, były członek AK, nastepnie funkcjonariusz MBP,KdsBP,MSW. Był „pupilem” Luny Brystigerowej. W bezpiece zasłynął akcją na Śląsku …
Do wymordowania w 1946 r. na Śląsku Opolskim największego antykomunistycznego zgrupowania zbrojnego na obszarze Górnego Śląska i Podbeskidzia UB-ecja posłużyła się grą operacyjną. Polegała ona nie tylko na wprowadzaniu agentury do kierownictwa istniejących już struktur konspiracyjnych, ale i na tworzeniu nowych, całkowicie fikcyjnych organizacji, w pełni kontrolowanych przez bezpiekę
Rozbicie oddziałów dowodzonych przez Henryka Flamego "Bartka" było ubocznym efektem znacznie szerszej gry operacyjnej Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, prowadzonej przeciwko Narodowym Siłom Zbrojnym.

Akcja ta stała się dla UB swego rodzaju poligonem doświadczalnym. Nie wydaje się bowiem przypadkowe, że najważniejszy w tym przypadku "rozgrywający", funkcjonariusz UB - Henryk Wendrowski, w latach następnych odegrał jedną z kluczowych ról w opanowaniu przez władze bezpieczeństwa krajowych struktur Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość.
Przeprowadzenie przez UB tak poważnej i tragicznej w konsekwencji akcji budzi nadal szereg pytań związanych z jej przebiegiem i wskazaniem osób odpowiedzialnych za wydanie decyzji o zabójstwie żołnierzy.

Przygotowanie akcji

Lata 1945-1947 to na Podbeskidziu okres największego nasilenia działań zbrojnego podziemia antykomunistycznego. Zgrupowanie pod dowództwem "Bartka" było największą i najbardziej aktywną antykomunistyczną formacją działającą na tym terenie, która w okresie szczytowego rozwoju organizacyjnego wiosną 1946 r. liczyła ponad trzystu członków oraz kilkuset informatorów. Lokalne oddziały bezpieki oraz Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Katowicach od początku formowania się oddziału w maju 1945 r. podjęły próby jego likwidacji. Natrafiono jednak w tym zakresie na poważne trudności wynikające początkowo z dość słabego rozeznania UB w terenie, a następnie przede wszystkim z dobrej organizacji zgrupowania, które właściwie do lata 1946 r. nie poniosło większych strat.

Masowe aresztowania, które dotknęły dowództwo NSZ latem 1945 r., wprowadziły w szeregi podziemia narodowego znaczny chaos organizacyjny. Po rozbiciu struktur w Wielkopolsce i aresztowaniu inspektora Obszaru Wschodniego NSZ ciężar pracy konspiracyjnej przeniesiony został na południe, głównie na Górny Śląsk. Jesienią 1945 r. doszło do powstania nowego Obszaru Śląskiego, w ramach którego na czele Okręgu Górnośląskiego stanął "mjr Górny-Łamigłowa". W rzeczywistości był to N.N. agent UB o pseudonimie "RR", uczestniczący już w marcu 1945 r. w naradach Komendy Głównej NSZ.

Pod koniec października doszło jednak do rozbicia nowo powstających struktur. Po jesiennej fali aresztowań agent "RR", występujący nadal jako "mjr Górny-Łamigłowa", przystąpił do odtwarzania organizacji, tym razem już pod całkowitą kontrolą władz bezpieczeństwa. Jako komendant śląskiego obszaru NSZ rozpoczął tworzenie prowokacyjnej organizacji Śląskie Siły Zbrojne. Wspierany przez kilku pracowników resortu bezpieczeństwa, powołał fikcyjne dowództwo, a sam zaczął występować przed innymi działaczami podziemnymi jako organizator pracy konspiracyjnej. Dzięki temu w lutym 1946 r. "RR" nawiązał kontakt ze środowiskiem działaczy narodowych m.in. z Chorzowa, Siemianowic i Krakowa. Za ich pośrednictwem w kwietniu spotkał się w Krakowie z kpt. Franciszkiem Wąsem "Warmińskim", b. szefem Wydziału I Organizacyjnego Okręgu Krakowskiego NSZ, którego w tym momencie "przejął" inny funkcjonariusz UB - Henryk Wendrowski, były żołnierz AK, od 1944 r. działający po stronie komunistów.

Został on włączony do gry operacyjnej na Górnym Śląsku przypuszczalnie jesienią 1945 r., kiedy to pod ps. "kpt. Lawina" wprowadzono go do Rady Politycznej NSZ Okręgu Śląskiego. Prawdopodobnie w połowie kwietnia 1946 r. Wendrowski rozpoczął działania operacyjne w Gliwicach, gdzie podając się za organizatora pracy konspiracyjnej, wprowadzony został w miejscowe środowiska opozycyjne. W lipcu 1946 r. przy współpracy z agentem "RR" i za pośrednictwem "Warmińskiego" Wendrowski, występujący jako przedstawiciel "Okręgu NSZ", dotarł do jednego z łączników "Bartka".

Ów łącznik, będąc przekonanym, że pracuje dla sztabu organizacji, z którą związany był już w okresie wojny, doprowadził funkcjonariusza UB prosto do "Bartka", przebywającego wówczas ze swym oddziałem na Baraniej Górze.

Do pierwszego spotkania "kpt. Lawiny" z dowódcą zgrupowania doszło na początku sierpnia 1946 r. w obozowisku leśnym. Od tego momentu w szybkim tempie potoczyły się wydarzenia, które doprowadziły do wymordowania większości oddziału.

"Kpt. Lawina" bardzo umiejętnie przedstawił fikcyjny rozkaz "Okręgu NSZ" nakazujący przeniesienie zgrupowania w kilku transportach w rejon Jeleniej Góry, gdzie miała być rzekomo kontynuowana działalność zbrojna.

"Bartek", pomimo zastrzeżeń, od początku - jak się wydaje - zaakceptował przedstawiony plan przerzutu. Niewątpliwie znaczący wpływ na jego decyzję miała pogarszająca się latem 1946 r. sytuacja militarna zgrupowania, które poniosło wówczas pierwsze znaczniejsze straty oraz przechodziło poważne problemy aprowizacyjne. Rozkaz o przerzucie na Zachód mógł wydawać się jedynym wyjściem z coraz trudniejszej sytuacji. Z pewnością na powodzenie akcji "kpt. Lawiny" wpłynął również fakt, że przez ponad pół roku, od początku 1946 r., "Bartek" pozbawiony był kontaktu z jakąkolwiek władzą zwierzchnią.

Niewątpliwie tragicznym paradoksem jest, że dowództwo zgrupowania, nie zdając sobie oczywiście sprawy z opanowania Okręgu NSZ przez UB, od dłuższego czasu czekało na przedstawiciela sztabu, który miał przybyć z rozkazami dotyczącymi dalszej działalności. Taką osobą okazał się "kpt. Lawina".

Przed 20 sierpnia 1946 r. opracowany został przez UB, prawdopodobnie przez Wendrowskiego, „Plan likwidacji »B «”, precyzujący działania władz bezpieczeństwa wobec największego na Podbeskidziu zgrupowania zbrojnego. W pierwszej kolejności przewidywał on przewiezienie do Gliwic dowództwa zgrupowania, które stamtąd miało sprawować kontrolę nad całą akcją. Szczegółowy plan przerzutu zakładał cztery transporty w pierwszych dniach września. Pierwszy miał objąć kilkunastu żołnierzy, pozostałe - po około 40, czyli łącznie około 140 osób. Ciężka i długa broń miała być przewieziona w osobnych ciężarówkach.

Plan przewidywał umieszczenie w "punkcie w opolskim" uzbrojonej grupy operacyjnej UB, która miała występować "pod płaszczykiem ludzi wyznaczonych przez Okręg Opolski NSZ dla ochrony punktu".

Ostatni etap likwidacji, tzn. rozbrojenie i zatrzymanie, miał nastąpić w czasie snu, po kolacji z alkoholem. Schemat ten miał się odnosić do wszystkich czterech planowanych transportów. W następnej kolejności zamierzano stopniowo rozbroić pozostałych członków zgrupowania (około 80), którzy pozostali na miejscu w górach.

Zasadniczy problem w interpretacji tego dokumentu dotyczy pojęcia "likwidacja". Sformułowanie, że "na punkcie likwidacyjnym będzie stała jedna maszyna [ciężarówka] w ukryciu służąca do przewożenia aresztowanych, ewentualnie trupów", może wskazywać, że celem przedstawionego planu było raczej zatrzymanie członków zgrupowania, przy czym liczono się z ewentualnymi ofiarami śmiertelnymi. Wydaje się, że dokument nie odnosił się do planowej eksterminacji (masowego zabójstwa). Nie można więc wykluczyć, że plan ten uległ zasadniczej zmianie już w czasie trwania samej akcji.

Na przełomie sierpnia i września do gry operacyjnej jako "por. Korzeń" bezpośrednio włączony został kolejny funkcjonariusz UB - młodszy referent Wydziału III Departamentu III MBP - Czesław Krupowies, który uczestniczył w bezpośredniej organizacji przerzutów.

Likwidacja

Przebieg transportów oraz bezpośrednie okoliczności zabójstwa członków zgrupowania "Bartka" nadal pozostają nieznane. Pewny jest jedynie fakt, że na Śląsku Opolskim doszło do zamordowania, według szacunkowych danych, co najmniej stu osób. Dotychczasowe ustalenia wskazują na dwa domniemane miejsca masowych mordów żołnierzy "Bartka", znajdujące się na Opolszczyźnie: okolice tzw. zameczku Hubertus, położonego między miejscowościami Dąbrówka i Barut (obecnie na granicy powiatów gliwickiego i strzeleckiego) oraz okolice Łambinowic (obecnie powiat nyski). Nie można wykluczyć, że tych miejsc było więcej.
Za w pełni wiarygodne informacje nie mogą uchodzić zeznania jednego z funkcjonariuszy UB Jana Fryderyka Zielińskiego, w 1946 r. referenta PUBP w Cieszynie, który miał być bezpośrednim, aczkolwiek - jak sam zeznał - biernym obserwatorem eksterminacji żołnierzy, dokonanej rzekomo przez grupę UB i kilkudziesięciu Rosjan. Nieznany jest żaden dokument władz bezpieczeństwa, opisujący faktyczny przebieg akcji.

Z wszystkich transportów prawdopodobnie ocalał zaledwie jeden członek zgrupowania. Według jego relacji uczestnicy wyjazdu na punkcie przeładunkowym umieszczeni zostali w jakimś budynku (myśliwskim zameczku lub poniemieckiej szkole) w pobliżu lasu nad jeziorem. Atak nastąpił w nocy, po kolacji suto zakrapianej alkoholem. Do pomieszczeń najpierw wrzucono granaty, następnie wywiązała się strzelanina, podczas której dobito rannych. W ten sposób mógł być wymordowany jeden z trzech transportów.
Istnieją również znaczne rozbieżności dotyczące miejsc i dat wyjazdów. Nie było jednego, głównego punktu koncentracji zgrupowania, a załadunek sprzętu i ludzi odbywał się w różnych miejscach. Cała akcja, która trwała prawdopodobnie od 5 do 25 września 1946 r., przeprowadzona została więc z opóźnieniem i odbiegała od założeń „Planu likwidacji »B «”. Liczba osób wyjeżdżających w poszczególnych transportach różniła się od planowanej. Problemy natury organizacyjnej dotyczyły przede wszystkim załadunku ludzi. Podczas całej akcji kilkanaście osób niejako „przy okazji” zostało zatrzymanych i postawionych przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Katowicach, który wydał następnie w ich sprawach kilka wyroków śmierci, wykonanych w grudniu 1946 r.

Doszło również prawdopodobnie do kilku przypadków "pojedynczych" morderstw na żołnierzach "Bartka".

Odpowiedzialni

Wobec braku źródeł nie można ciągle jednoznacznie ustalić faktycznych celów przedstawionej prowokacji zorganizowanej przez władze bezpieczeństwa. Bez odpowiedzi pozostaje pytanie, czy od samego początku brano pod uwagę likwidację zgrupowania polegającą na zbiorowym zabójstwie, czy też organizatorzy i wykonawcy jako likwidację rozumieli ujęcie i osądzenie wszystkich członków zgrupowania, licząc się z ewentualnymi ofiarami śmiertelnymi.

Bezpośrednio wiąże się z tym zasadnicze pytanie, kto wydał rozkaz zamordowania żołnierzy. Czy było to z góry zaplanowane działanie, czy też decyzję podjęto już w trakcie akcji? Kto był bezpośrednim sprawcą masowego zabójstwa? Wendrowski, kluczowa osoba w całej operacji, na prawdopodobnych sprawców odpowiedzialnych za rozkaz zabicia żołnierzy "Bartka" wskazywał swych przełożonych - wiceministra Romana Romkowskiego oraz kierownika Wydziału III Departamentu III MBP mjr. Władysława Śliwę, a szefostwo WUBP w Katowicach (w tym szczególnie zastępcę szefa WUBP kpt. Marka Finka) odpowiedzialnych za wykonanie akcji.

Przy rozpatrywaniu odpowiedzialności kierownictwa WUBP warto wspomnieć o dokonanej przy współudziale Wendrowskiego na początku sierpnia 1946 r. likwidacji grupki ośmiu "spalonych" żołnierzy z Rzeszowszczyzny. Podając się za "kpt. Lawinę z Centrali" funkcjonariusz UB polecił im dokonanie przerzutu na ziemie zachodnie. Za stronę organizacyjną tej akcji odpowiadał WUBP w Katowicach, choć Wendrowski również zajmował się stroną techniczną działań, m.in. przygotowaniem samochodów do transportu. W tym przypadku nie dokonano fizycznej likwidacji całej grupy (zastrzelono "tylko" stawiających opór), lecz "jedynie" aresztowań w majątku WUBP koło Nysy, z ofiarami śmiertelnymi niejako "przy okazji". W ten sam sposób, bez fizycznej eksterminacji ludzi - jeśli wierzyć późniejszym zeznaniom Wendrowskiego - miała przebiegać likwidacja zgrupowania "Bartka".

Warto zwrócić uwagę, że w czasie stosunkowo niewielkiej akcji przerzutu żołnierzy z Rzeszowszczyzny Wendrowski zajmował się także bezpośrednio organizowaniem i stroną techniczną transportu. Mało wiarygodne wydają się więc jego zeznania, że w trakcie operacji ze zgrupowaniem "Bartka" "nie został - jak zeznawał - poinformowany o miejscu, terminie i sposobie likwidacji", tym bardziej że jego wyjaśnienia składane w latach dziewięćdziesiątych nie potwierdzają się w konfrontacji ze źródłami z roku 1946.

Nie ulega wątpliwości, że w przebieg gry operacyjnej bezpośrednio zaangażowany był wiceminister Romkowski, który wydawał dyspozycje w sprawach pośrednio związanych z samą likwidacją zgrupowania. Charakterystyczny jest fakt, że w kwestii odpowiedzialności za przeprowadzoną akcję Wendrowski nie wskazał na płk. Józefa Czaplickiego, ówczesnego dyrektora Departamentu III MBP, który - jak wiadomo - polecił mu nawiązanie kontaktu ze zgrupowaniem "Bartka". Wendrowski niejednokrotnie kontaktował się z Czaplickim latem 1946 r. podczas pobytów w Warszawie, studiując m.in. schematy organizacyjne struktur podziemnych. Z drugiej jednak strony znane do tej pory źródła nie upoważniają do postawienia tezy, że Wendrowski czy też Czaplicki byli bezpośrednio odpowiedzialni za masowe zabójstwo żołnierzy "Bartka".

Niewykluczona jest wersja, że decyzja o ich zamordowaniu, mogła zostać podjęta w ostatniej chwili i była sprzeczna z przygotowanym wcześniej „Planem likwidacji »B «”. Kto ją podjął - nadal nie wiadomo.
Tomasz Kurpierz. ( Autor jest historykiem katowickiego oddziału IPN. Artykuł publikowany był w Biuletynie IPN nr 6-7/2004 )
Dalsza służba Wendrowskiego …
1 lutego1950Wendrowski został przeniesiony w stan nieczynny. W grudniu1953ponownie przywrócono go do pracy w MBP, tym razem na stanowisku naczelnika Wydziału III Departamentu III. W kwietniu1955sprawował to samo stanowisko w Komitecie ds. Bezpieczeństwa Publicznego. W grudniu 1955 został wicedyrektorem Departamentu III (walka z podziemiem reakcyjnym) KdsBP. Po likwidacji KdsBP w1956przeszedł do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. W listopadzie 1956 objął stanowisko naczelnika Wydziału IX (analityczno-informacyjnego)Departamentu I MSW, następnie w maju1961został naczelnikiem Wydziału III (wywiad na terenieRepubliki Federalnej Niemiec,AustriiorazBerlina Zachodniego) Departamentu I MSW. Od maja1962w dyspozycjipłk.Henryka Sokolaka, ówczesnego dyrektora Dep I; zwolniony z MSW w sierpniu1968. Już we wrześniu 1968 został mianowany ambasadorem PRL w Kopenhadze, odwołany pięć lat później, we wrześniu1973, powrócił do kraju. Zmarł w 1997.
http://vantomas.salon24.pl/153303,wnedrowski-zdrajca-ak-win-nsz
Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz