wy, wyborcy POPSLDUP, hańby konserwatorzy
( ) przed sądem, pojawiło się jeszcze kilku innych kolegów z celi "Ebrantila". Zgłosili się na świadków, bo nie mogli wytrzymać opowieści Andrzeja N. Ten, choć w sądzie nie przyznawał się do winy, w celi opowiadał, jak "odpalił" co najmniej 50 pacjentów. Nie tylko pavulonem, także przebijając nieprzytomnemu pacjentowi gardło rurką intubacyjną. Szydził ze swych ofiar: "Nie powinienem siedzieć w więzieniu, tylko od ZUS-u jakiś medal dostać. Bo odpaliłem tyle klekotów [starszych ludzi], że skarb państwa miał niezłe oszczędności".W ostatnim słowie "Ebrantil" twierdził przed sądem, że jest niewinny.40-letni Karol B. skazany na 25 lat więzienia Były sanitariusz, bliski kolega Andrzeja N. Według biegłych bardzo inteligentny. "Ebrantil" tak mówił o nim kolegom z celi: - Ma na koncie dwa razy tyle pacjentów co ja. Wymienialiśmy się doświadczeniami. Żeby przyspieszyć uduszenie, siadaliśmy okrakiem na przeponie pacjenta. Karolowi zawsze się udawało, bo ważył ponad 90 kilo. Ja miałem gorzej, bo jestem lekki. Karol dobijał pacjentów po wypadkach, z obrażeniami głowy, bijąc ich drewnianym trepem. Ja chodziłem w tenisówkach, to nie mogłem. Raz zrobiłem to gaśnicą, ale zabryzgałem krwią całą karetkę. Współwięzień „Ebrantila” nie wierzył w opowieści. Ale gdy spotkał się podczas konwoju do sądu z Karolem B., ten mu potwierdził: „Gdyby »Ebrantil « nie przyznał się prokuratorowi do zabijania, to ch... by nam zrobili. Bo pavulonu nie da się wykryć". To prawda, Karola B. zatrzymano dzięki pierwszym zeznaniom "Ebrantila". Opowiedział on prokuratorowi, że wspólnie z B. opracowali sposób na zwiększenie zysków z handlu "skórami". Od lekarzy dowiedzieli się, że najlepiej robić to pavulonem, bo szybko rozkłada się w organizmie i nie zostawia żadnych śladów. B. też kradł garściami pavulon, kiedy "Ebrantilowi" go brakowało, pożyczał od kolegi. I odwrotnie.51-letni Janusz K., lekarz skazany na sześć lat więzienia. Umyślnie nie ratował (lub robił to źle) dziesięciu pacjentów. Wszyscy zmarli. Na nekrobiznesie zarobił co najmniej 16,7 tys. zł.Jak zeznali współoskarżeni, był szczególnie pazerny na pieniądze za "skóry". Był - co potwierdził sąd - skrajnym ignorantem: bał się np. defibrylatora - myślał, że porazi go prąd. Przed sądem mówił , że nie zna się na ratowaniu, ale mimo to pracował w pogotowiu "żeby zarobić na życie". Często podczas reanimacji podawał pacjentom leki, które mogły tylko pogorszyć ich sytuację. Nigdy nie przyznał się do spowodowania śmierci pacjentów i brania pieniędzy za "skóry". W praktyce, gdy K. był lekarzem w karetce, rządzili w niej sanitariusze - najczęściej Andrzej N.
35-letni Paweł W., lekarz ps. "Don Wasyl" skazany na pięć lat więzienia Umyślnie naraził życie czterech pacjentów, wszyscy zmarli. Na sprzedaży ciał zarobił najmniej 13,3 tys. zł.Nigdy nie przyznał się do winy, twierdził nawet przed sądem, że nie wziął ani grosza pod zakładów pogrzebowych. Ale to właśnie z jego telefonu informowano firmy funeralne o zgonach pacjentów. Jak wynika z zestawienia billingów, Paweł W. robił to nawet, gdy pacjenci jeszcze żyli.Przed sądem - co podkreślono w uzasadnieniu wyroku - butny i hardy do końca. Pouczał biegłych, którzy tłumaczyli jemu i sądowi, jak powinna wyglądać prawidłowa reanimacja pacjenta. Miał zwyczaj - zapamiętali to dokładnie świadkowie - jeżdżenia w karetce z nogami na desce rozdzielczej.Andrzej N. mówił o "Don Wasylu", że ten powtarzał, iż "bycie lekarzem to najlepsza licencja na zabijanie". I że miał specyficzną metodę dobierania leków pacjentom. - Nie dawał tych, które powinien podać, by pacjent przeżył. Robił sobie wyliczankę, używając daty. Jeśli np. był 1 grudnia, doktor podawał 12. lek z pierwszego rzędu w swej walizce.Śledztwo trwa. W kolejce na proces czekają dwa kolejne akty oskarżenia dotyczące nekroafery. Kilkudziesięciu pracowników pogotowia i właścicieli firm pogrzebowych odpowie za "handel skórami". Prokuratorzy nadal badają kolejne przypadki tzw. wątpliwych zgonów i rolę byłego rzecznika pogotowia i starszego dyspozytora Tomasza S., organizatora procederu.Wieloletni dyrektor łódzkiego pogotowia, pod okiem którego przez lata kwitł "handel skórami", ma się doskonale - jest dyrektorem wydziału nadzorującego politykę lekową w łódzkim oddziale Narodowego Funduszu Zdrowia.Komentarz najbliższych ofiar ''łowców'': zobacz wideo.
Źródło: Gazeta Wyborcza
- nissan - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz