Uwaga: antypolonizm w natarciu!!! (Radio Pomost)

avatar użytkownika Maryla
Napisał Lech Z. Niekrasz   
czwartek, 12 listopad 2009
Na forum niedawnej konferencji naukowej  poświęconej kwestii pomocy uchodźstwa w walce o odzyskanie niepodległości, wysoce ceniony na kontynencie południowoamerykańskim uczony, podróżnik i dyplomata prof. Zdzisław Jan Ryn powiedział, że Polonia Ameryki Łacińskiej jest szkołą patriotyzmu. Stwierdzenie to oparł prof.. Ryn  na doskonałej znajomości tematu, albowiem poznał ten kontynent z autopsji, spędzając na  im bardzo wiele lat:

„W wielu krajach Ameryki Łacińskiej istnieją lokalne organizacje polonijne, niektóre potężne i zasobne, jak w Brazylii czy Argentynie, inne skromne liczące nieraz tylko kilkudziesięciu członków. Miałem okazję odwiedzić kilkadziesiąt tych organizacji i ich członków w różnych krajach Ameryki Łacińskiej. Niemal wszystkie nadały swym materialnym siedzibom nazwę >Dom Polski<. Nie bez powodu. Dom, zwłaszcza dom rodzinny, stał się dla Polaków nadzieją na odrodzenie Wolnej Polski, zwłaszcza dla Polaków na emigracji  (…) Wiele takich właśnie >Polskich Domów< odwiedziłem jak Ameryka Południowa długa i szeroka. Niemal w każdym >Domu Polskim<  jest małe muzeum >narodowe<, a w nim portrety bohaterów, obrazy świętych, flagi, godło, portrety antenatów, pamiątki rodzinne, zbiory książek wiele polskich kaplic i kościołów stanęło na amerykańskiej ziemi, często pośród indiańskiej ludności tubylczej, gdzie docierali nasi misjonarze – w amazońskiej dżungli, na andyjskim płaskowyżu czy w jeszcze odleglejszej Patagonii i Ziemi Ognistej”(1)

    Ilu z naszych (?), pożal się Boże, dyplomatów, z których wielu wręcz kompromitowało Polskę i Polaków w Ameryce Łacińskiej może  równać się pod tym względem z ambasadorem Rynem? Pytanie z kategorii retorycznych, albowiem misją ich było i jest  nie tyle wizytowanie Polonii w celach poznawczych i opiekuńczych, ile jej infiltrowanie, rozbijanie i donoszenie o swoich sukcesach  centrali w Warszawie.  Z roli tej doskonale wywiązali się zwłaszcza „ambasadorzy” Ryszard Schnepf i Jarosław Gugała w Urugwaju, gdzie od 15 lat  funkcjonuje integrująca żywioł polonijny Unia Stowarzyszeń i Organizacji Polskich Ameryki Łacińskiej  (USOPAŁ): płachta na byka tych wszystkich, którzy od lat 20 ciężko pracują na kolejny upadek Rzeczypospolitej. Celem ich zoologicznej – używając stylistyki Adam Michnika  -  nienawiści i wściekłego ataku stał się twórca oraz prezes USOPAŁ-u  Jan Kobylański. Polak, który ma odwagę pokazywać palcem najbardziej zasłużonych dla dzieła niszczenia polskości anty-Polaków.

 

2.

 

     Przy walnym wsparciu ministrów spraw zagranicznych Władysława Bartoszewskiego i Radosława Sikorskiego,  ministra sprawiedliwości Andrzeja Kalwasa,  prezesów  Instytutu Pamięci Narodowej Leona Kieresa i Witolda Kuleszy oraz obu wymienionych wyżej pseudodyplomatów, którzy dostarczali amunicji,  ruszyła na bój z prezesem  Kobylańskim  koalicja tytułów prasy polskojęzycznej. Na tej liście hańby nie może też zabraknąć obecnego marszałka Senatu, Bogdana Borusewicza, który pomnaża teraz swój podejrzanej próby  dorobek polityczny aktywnym udziałem w walce z Polonią Latynoamerykańską.

    W latach 2004-2005 Jan Kobylański gościł na łamach „Gazety Wyborczej” i spowinowaconych z nią ideologicznie tzw. mainstreamowych tytułów polskojęzycznych , a także na antenie Polskiego Radia, Telewizji Polskiej i nadawców komercyjnych równie często jak kilka lat wcześniej  zakłamana od początku do końca sprawa Jedwabnego. Rzecz ciekawa, że i wtedy, i później tę gadzinową pisaninę upowszechniały te same tytuły gazety i ci sami często dziennikarze.  Była to dokładnie zgrana ofensywa, jeśli tak rzec można, państwowo-medialna, która stanowiła przedłużenie frontu walki z  Radiem Maryja nazywanym  „koncernem  Rydzyka”. Że też nikomu do łba nie przyszło przyjrzenie się nieco bliżej rozmiarom i roli koncernu Michnika! .

       Sąd w III RP uznał za niezgodne z ładem społecznym nazwanie jednego polityka przez drugiego „agentem-śpiochem” i nakazał przeproszenie oraz uiszczenie wpłaty

 na cel dobroczynny. „Agent-śpioch” – to komplement wobec takich  określeń, jak bestia, zbrodniarz, szmalcownik, denuncjator, bandyta, watażka, geszefciarz, hochsztapler, oszust, hitlerowski kolaborant czy sowiecki agent! Na jakiej podstawie to wszystko?  Taką bronią walczy dzisiejsza Targowica z Polską, na której pasożytuje i którą niszczy, tumaniąc i tak już dostatecznie ogłupioną opinię publiczną.  „Ścigany sponsor ojca Rydzyka”, „Zbrodniarz sponsorem ojca Rydzyka”. „Kobylański szmalcownikiem” „Wydali rodzinę żydowską gestapo”, „Możliwy zarzut ludobójstwa”, „Ekstradycja milionera”, „Czy Kobylański był radzieckim szpiegiem?,  „Utuczyliśmy tę bestię”.

     Oto garść tytułów gadzinowych publikacji, których autorzy wyssali te rewelacje z tych samych  wyjątkowo brudnych palców, co i amerykańscy i kanadyjscy Żydzi specjalizujący się od końca drugiej wojny światowej w nikczemnym opluskwianiu Polski i Polaków, których dziesiątki tysięcy poniosły śmierć z rąk Niemców  za ukrywanie swoich żydowskich sąsiadów. Tak było, uczony  panie Gross!   .

    Co różni paszkwile na prezesa Kobylańskiego w prasie polskojęzycznej od takich samych goebbelsowskiej natury paszkwili na Polaków w  prasie amerykańskiej i  kanadyjskiej?

    „Dla polskich Żydów , a jest ich 80 000 z przedwojennych 3 000 000, literki <AK< mają dziś to samo straszliwe znaczenie co niegdyś SS” („News Chronicle”,  10. grudnia 1945.r.)

    „W ciągu całego okresu bohaterskiej walski w getcie, dobrze uzbrojone podziemie polskie nie uczyniło żadnej próby pomocy, czy nawet gestu pomocy” („Jewish News”, 19 kwietnia  1963 r.)

    „Nawet jeżeliby udałoby ci się uciec z getta do lasów, Polacy i tak by ciebie zabili” („Detroit News”. 3o maja 1965 r.).

    „Żydzi, którzy zginęli w getcie, żyli przedtem w dusznych oparach polskiego antysemityzmu (…) W Warszawie, Lwowie i Krakowie polskie gangi >łowców Żydów< buszowały po ulicach, oddając w ręce Gestapo te bezbronne ofiary, które nie były w stanie zapłacić okupu” ( „New York Times”, 23 października 1965 r.)

    „W czasie drugiej wojny światowej wielu Polaków służyło w Waffen SS” („Time”, 10 maja 1993 r.).

    Jeden i ten sam duch, ten sam styl i ten sam cel.

 

3.

 

      Nie należy przeto się dziwić, że Jan Kobylański podjął próbę obrony swojego dobrego imienia , wnosząc do sądu w państwie prawa, za jakie chce uchodzić III RP,  akt oskarżenia przeciw owym nieszczęsnym dyplomatom i basującym im dziennikarzom oraz wydawcom. I  co się dzieje? Oskarżeni idą  w zaparte, przyjmując strategię obrony, która polega na odmowie przyznania się do winy i odpowiedzi na pytania pełnomocnika oskarżyciela. Wyżywają się natomiast przed sądem w składaniu oświadczeń, których treścią są te same inwektywy, fałsze i brednie, jakie pomieścili byli oni wcześniej w swoich publikacjach. Jak wynika z tych ich oświadczeń, jeden bezkrytycznie odpisywał od drugiego, ale zapewniają teraz sąd o swojej dziennikarskiej rzetelności  należytej staranności, jakiej dołożyli przy  pisaniu swoich  paszkwili. Najciekawsze bodaj było stwierdzenie jednego z oskarżonych, że po jego artykułach w  „Gazecie  Wyborczej” nie wpłynęły żadne sprostowania bądź wyjaśnienia. Nie dodał wszelako, że w redakcji tej gazety wszelkie sprostowania i wyjaśnienia z zasady trafiają  do koszta. Było to więc kolejne kłamstwo dziennikarskie.

     Tworząc istną  sztafetę wspierających się nawzajem kłamców, oskarżeni weszli w rolę oskarżycieli, a sala sądowa zamieniła się w arenę bezpardonowej walki agresywnego antypolonizmu  nie tyle z  USOPAŁ-em i prezesem Kobylańskim, ile z  polskością, która jest równie obca oskarżonym jak patriotyzm Targowicy. Bronią w tej walce są fałsze i kalumnie.

    I nie jest to, niestety, między Bugiem i Odrą nic nadzwyczajnego, albowiem, jak pisze w swojej najnowszej książce prof. Jerzy Robert Nowak, „kalumnie w III RP są wciąż czymś będącym na porządku dziennym. Stały się nawet swego rodzaju sposobem na życie dla całych pokoleń skundlonych polityków i dziennikarzy  (…) Nawet jednak na tym jakże ponurym tle III RP, jako krainy oszczerstw i pomówień, kalumnie przeciwko Kobylańskiemu szokują wyjątkową podłością zawartych w nich pomówień, mają wyjątkowo obrzydliwy charakter”(2)

    Dwa są główne motywy, dla których koalicja antypolonizmu atakuje prezesa Kobylańskiego. Kolejność ich  nie jest ważna. Otóż  twórca i prezes USOPAŁ-u naraził się szermierzom antypolonizmu wsparciem dzieła ojca Tadeusza Rydzyka oraz postawy  prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej, Edwarda Moskala, który zaprotestował przeciw dążeniom Żydów nowojorskich do obrabowania Polski prawem kaduka z 64 miliardów dolarów. Prowadziłoby to do upadku polskiej gospodarki i tym samym państwa polskiego  (wszystko  mamy jeszcze przed sobą!) ale to „Gazety Wyborczej” i innych tytułów polskojęzycznych mass mediów nie interesuje. Antysemityzm i rasizm jest wszak najcięższym z oskarżeń prezesa Kobylańskiego i w oczach krajowych łże-elit pogrąża go – obok wspierania Radia Maryja - najbardziej.

    Antysemityzmem jest już samo tylko stwierdzenie, że ten czy inny polityk bądź dyplomata nie jest Polakiem. Otóż trzeba nam wiedzieć, że Tadeusz Fiszbach, w swoim czasie dygnitarz PZPR, został wyeliminowany z rządzącego po 1989 roku układu za to mianowicie, że zdradził tajemnicę, jaką  był zaskakująco wysoki udział procentowy etnicznych nie-Polaków w zamachu uknutym na Polskę przy tzw. okrągłym stole.  Mogą  zatem zachodzić obawy, że nie działają  oni w polskim interesie narodowym, czego ewidentnym dowodem są  choćby działania dezintegrujące Polonię w Ameryce Łacińskiej.

    Równie zaskakujący jest stopień znajomości politycznych, gospodarczych i społecznych  realiów III RP wśród Polonii Latynoamerykańskiej,  która nie  entuzjazmuje się  wyprzedażą i rujnowaniem majątku narodowego, mafijną legislacją,  rosnącą przestępczością, postępującą demoralizacją,  programowym osłabianiem poczucia narodowej tożsamości i tym podobnymi zjawiskami, które znamionują sytuację Polski po 20 latach transformacji ustrojowej. Sytuacja  staje się z roku na rok coraz bardziej katastrofalna i budzi głęboki niepokój patriotycznie nastawionych środowisk Polonii nie tylko zresztą Latynoamerykańskiej. Niepokojom tym daje od lat wyraz Jan Kobylański, którego anty-Polacy oskarżają o szkodzenie Polsce. Jakiej i czyjej Polsce? Polsce tych wszystkich, którzy podjęli się za ciężkie pieniądze, bo przecież nie za darmo,  szerzenia antypolonizmu.

 

4.

 

    W myśl  porzekadła: powiedz, kim są twoi wrogowie, a powiem ci, kim jesteś, można w miarę bezbłędnie scharakteryzować indywidua działające na pohybel Polonii Latynoamerykańskiej, a pośrednio i Polski, której interes narodowy nie może być różny od  interesu polskiej emigracji.

    A więc „ambasador” Ryszard Schnepf.  Ze sprawozdania z XIII Zjazdu USOPAł-u w 2007 roku można się dowiedzieć, co następuje: „Na koncie R. Schnepfa znajdują się uczynki mające cechy przestępstw kryminalnych, poczynając od spieniężenia auta ambasady RP w Montevideo i wyłudzenia pewne sumy od Jana Kobylańskiego (…), poprzez pranie pieniędzy i udział w przemycie narkotyków, o czym obficie pisała prasa paragwajska, aż do wypuszczenia w obie g czeków bez pokrycia na ponad milion dolarów w Urugwaju. Człowiek ten jest dziś wiceministrem MSZ PR!!! (dokument pochodzi sprzed nominacji Schnepfa na  ambasadora w Madrycie – przyp. LZN) Jest to wprost zaskakujące i niepojęte. W posiadaniu USOPAŁ znajduje się wystarczająco bogata dokumentacja, potwierdzająca wszystko to, co opisujemy, a poza tym sprawy te są powszechnie znane w Ameryce Łacińskiej, gdzie Schnepf  został wielokrotnie ogłoszony jako >persona non grata<, W kontekście tego wszystkiego jest dla nas zupełnie niezrozumiale, co dzieje się w naszej Ojczyźnie”.(3)

    Kolejny „bohater”, czyli Jarosław Gugała, też „ambasador”, o którym jest również mowa w cytowanym wyżej dokumencie: „Jest dla nas zupełnie niepojęte, jak osoby taki jak J. Gugala, znany stalinowiec i kłamca, mogą  pozostać nie ukarane za fałszywe oskarżenia rzucane pod adresem Prezesa Jana Kobylańskiego. Polonia urugwajska i argentyńska zna bardzo dobrze alkoholowe  wyczyny pana Gugały i jego stalinowskie sympatie”.(4) Wystarczy? Nie, nie wystarczy! Kiedy o Gugale jako dyplomacie wróble jeszcze nie ćwierkały,  opluwany przezeń  Jan Kobylański był już  osobistością na skalę całego kontynentu. Dowodem na to jest fakt, że w 1988 roku gościł był w swojej hacjendzie w Punta del Este 7 (słownie: siedmiu) prezydentów państw Ameryki Łacińskiej. Któremu z naszych  (?) polityków przydarzył się podobny zaszczyt?  Tylko w pijanym widzie mógł  roić „ambasador” Gugała o Polonii Urugwajskiej, która – jak zeznał to przed sądem – liczy 25 tysięcy osób i którą w 95 procentach stanowią polscy Żydzi. Ignorując ich prezes Kobylański dowodzi tym samym  swego antysemityzmu.

    Tymczasem według witryny „Wspólnoty Polskiej” sytuacja wygląda jakby nieco inaczej: „Współczesna Polonia urugwajska jest niezbyt liczna – jest to zaledwie kilkaset osób. Polonia ta skupia się wokół kaplicy Jana Pawła II w Montevideo , gdzie co niedzielę odprawia Mszę świętą po polsku ks. Andrzej Węgrzyn TCh., który jest nie tylko kapelanem Polonii, ale także sekretarzem USOPAŁ”. Jest raczej wątpliwe, by owi Żydzi Gugały modlili się w  kaplicy Jana Pawła II tudzież udzielali się w którejkolwiek z dwóch tamtejszych organizacji polonijnych, a to w  Unii Polsko-Urugwajskiej czy w Towarzystwem im. .Józefa Piłsudskiego. I dalej: „Mimo to polskość jest widoczna w Urugwaju. Bezsprzecznie jest to zasługa Jana Kobylańskiego, którego fundacje stanowią najlepszą propagandę Polski w tym kraju”.(5) Tyle witryna „Wspólnoty Polskiej”, której pogląd na USOPAŁ i Jana Kobylańskiego koliduje z kłamstwami Gugały i z polityką resortu spraw zagranicznych wobec Polonii en globe. 

    Do tego duetu doszlusował niedawno sam szef dyplomacji polskiej(?) Radosław Sikorski, który „w swej książce >Strefa zdekomunizowana< (`2007 r.)  posunął się (…) do nazwania najwybitniejszego  dziś przywódcy polonijnego J. Kobylańskiego (…) >typem spod ciemnej gwiazdy< (…) Przypomnijmy, że obrzucony epitetem >typa spod ciemnej gwiazdy<  Kobylański był odznaczony przez kolejnych prezydentów RP najwyższymi odznaczeniami państwowymi (…) Oszczerca Sikorski nazwał J. Kobylańskiego >samozwańczym przywódcą Polonii latynoamerykańskiej<. Oszczerca zapomniał,. Że nawet jego były pryncypał  - szef MSZ Bronisław Geremek w oficjalnym piśmie do Kobylańskiego z 17 lipca 1998 r. akcentował: >Szczególnie cenimy Pański wkład w integrację organizacji polonijnych regionu, a zwłaszcza doprowadzenie do powstania Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich Ameryki Łacińskiej  oraz objęcie  przewodnictwa tej zasuszonej już organizacji” – pisze prof. Nowak (6). .

    Było to jednak przed konfliktem, jaki podzielił Edwarda Moskala z Janem Nowakiem-Jeziorańskim, o czym prof. Nowak pisze: „Ciągle  zbyt mało osób wie, że skoordynowane ataki przeciw prezesowi Kobylańskiemu zaczęły się, jako wściekła retorsja za jego poparcie dla prezesa Moskala w momencie jego starcia ze zdradzającym polskie interesy narodowe Janem Nowakiem-Jeziorańskim. Tak służalczy wobec Geremka Bartoszewski ukarał Kobylańskiego usunięciem go ze stanowiska honorowego konsula RP w Urugwaju tylko z powodu opowiedzenia się za Moskalem” (7 A chodziło tylko o te skromne 64 miliardy „zielonych”. Gwoli ścisłości: przeciw prezesom Moskalowi i Kobylańskiemu opowiedział się również ówczesny  premier polskiego rządu Jerzy Buzek!

    Sprawa ma znaczenie szersze niż to się wydaje: „Starałem się zwrócić szczególna uwagę na przestępcze wręcz zaniechania MSZ i kolejnych rządów w wykorzystaniu tak wielkiego gospodarczego i intelektualnego potencjału ludzi Polonii w czasie tak trudnej transformacji Polski po 1989 r. Zaniechania te szły w parze ze świadomymi kampaniami oszczerstw, zmierzających do zniszczenia dobrego imienia największych przywódców polonijnych: Edwarda Moskala i Jana Kobylańskiego” – pisze prof. Nowak. (8).

     Zamiast sięgać po ten potencjał, minister Sikorski zdobył się na coś, co w dziejach stosunków krajów macierzystych z emigracją jest bez precedensu: wprowadził „czarną listę”, na której figurują Polonusi utrzymujący kontakt z USOPAŁ-em i prezesem Kobylańskim. Oznacza to obowiązujący polskie (?) placówki dyplomatyczne zakaz kontaktowania się z patriotycznie nastawionymi środowiskami Polonii w obu Amerykach.

    Gratulacje, panie ministrze Sikorski!

 

5.

 

    Czy jest na  świecie drugie takie państwo, które szarga dobre imię swojej emigracji, odgradzając się od niej murem intryg i kłamstwa? No cóż,  jakie państwo, taka polityka, a jaka polityka, taka dyplomacja. Wiele na jej temat miał do powiedzenia prof. Zygmunt Haduch z Meksyku, występując w 2008 roku na Uniwersytecie Warszawskim z referatem pt. ”Rola Polonii w kształtowaniu dobrego imienia Polski na świecie” i  stwierdzając, co następuje: ”Kongresy i zebrania organizacji polonijnych kończą się niezmiennie apelami i postulatami pod adresem polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych typu:

   -   dokonanie weryfikacji zasad i mechanizmów mianowania osób, członków korpusu dyplomatycznego oraz konsuli honorowych,

    -  dokonać wreszcie całkowitej wymiany na placówkach dyplomatycznych osób z rodowodem z PRL”.(9)

    Kłamią jak psy  postawieni przed sądem polskojęzyczni dziennikarze  powtarzając mantrę, że to jedynie  „samozwańczy” prezes USOPAŁ-u” próbuje  wpływać na polską scenę polityczną i politykę zagraniczną”. Prawda jest taka, że jest on wyrazicielem opinii zdecydowanej większości Polonii nie tylko Ameryki Łacińskiej na ten śmierdzący od lat temat.

    Komentując wyniesione z USA i Kanady spostrzeżenie  Stanisława Michalkiewicza, że „polskie placówki dyplomatyczne kontynuują wobec Polonii PRL-owską taktykę dezintegrowania środowisk polonijnych”, prof. Haduch zapytał retorycznie: „A czemu jak nie dezintegracji mają służyć polskie centra kulturalne powstałe za pieniądze polskiego podatnika?” I dalej: „Aby mówić o skutecznym budowaniu polskiego lobby konieczna jest integracja polskich emigrantów i organizacji polonijnych. Tu przykładem pozytywnym jest działająca od 15 lat Unia Stowarzyszeń i Organizacji Polskich Ameryki Łacińskiej  (…) Prezes Kobylański poszedł dalej w budowaniu jedności: w maju 2004 roku zwołał Kongres Obu Ameryk, który obradował pod hasłem: >W jedności siła naszych dążeń dla dobra wszystkich Polaków na emigracji i w Ojczyźnie<”.(10)

    To nie był przypadek, że w tymże 2004 roku  „Gazeta Wyborcza” dała sygnał do ataku na USOPAŁ i prezesa Kobylańskiego, albowiem bój toczy się o takie rozbicie Polonii w Ameryce Łacińskiej, do jakiego doszło w USA sprawą nie tylko dyplomacji, ale i agentury oraz prasy.  O skuteczności tej antypolonijnej ofensywy pisze ks. Longin Tołczyk w swojej dwutomowej książce pt. „W obronie Polonii”. Jakkolwiek relacja ta dotyczy czasów PRL-u, to jednak nic pod tym względem nie zmieniło się w czasach III RP. I tam,  za oceanem, i tutaj, nad Wisłą orężem walki z jednością Polonii są media sięgające po ten sam fałsz o oszczerstwo. Ks. Tołczyk stwierdził: „Prasa, która reprezentuje interesy jednej tylko grupy i nie dopuszcza  do głosu żadnego sprzeciwu, czy choćby obrony ze strony osób i organizacji przez tę grupę zwalczanych – nie powinna uzurpować sobie miana prasy polonijnej”. (11) Mamy więc do czynienia z czymś w rodzaju prawa naczyń połączonych.

    Powracając do wystąpienia prof.. Haducha,  należałoby chyba  temat odwrócić i zacząć mówić o roli rządu III PR, w tym zwłaszcza MSZ-tu, w kształtowaniu dobrego imienia Polski w świecie. Potrzebę taką dostrzega m.in. pisarz i członek The Explorer Club w Nowym Jorku, Zbigniew Święch, który zwrócił się do prezydenta Lecha Kaczyńskiego: „Pragnę zapytać, dlaczego uchodzi płazem zachowanie w Argentynie trzeciej osoby w naszym Państwie, Marszałka Senatu Bogdana Borusewicza, który zachował się haniebnie wobec Ambasadora RP w Buenos Aires i ośmieszył nasz kraj na całym świecie”.

    Nie pierwszy to i chyba, niestety,  nie ostatni przykład nie tylko ośmieszania co wręcz kompromitowania  Polski  przez naszych, pożal się Boże, dyplomatów w rodzaju Schnepfa, Gugały i im podobnych, którzy Janowi Kobylańskiemu mogliby co najwyżej buty czyścić. W tym zaś przypadku sprawa dotyczy ambasadora Zdzisława Ryna. Oto co pisze o niej dziennikarz i wydawca Jan M. Fijor: „Z przykrością zauważam, że zwalniając ambasadora Zdzisława Jana Ryna, a  ściślej, zmuszając go siłą do rezygnacji, minister Sikorski strzelił sobie w stopy. Cóż bowiem uczynił? Zwolnił ze stanowiska jednego z najlepszych polskich ambasadorów (…) Jest to tym bardziej godne pożałowania, bo zwolnienie prof. Ryna stało się dla ministra Sikorskiego od początku jego urzędowania w Alei Szucha swego rodzaju obsesja  pozbawiona jakiegokolwiek racjonalnego uzasadnienia.

   Prof. Zdzisław Ryn jest nie tylko wybitna osobowością naukową, człowiekiem barwnym, ciepłym, koneserem i postacią znaną na tamtym kontynencie 100 razy lepiej niż cała polska dyplomacja razem wzięta, jest także postacią pod Krzyżem Południa zasłużoną i szanowaną za  zaangażowanie  w budowę prawidłowych stosunków(…) polsko-chilijskich i polsko-argentyńskich  (…) Jego dorobek naukowy  jest znany w całym świecie (…) Jego związki z O. Rydzykiem są jego prywatna sprawą. Dopóki Rydzyk działa legalnie, nikt niema prawa

karać innych za to, że się z nim znają (…)

    Ryn jest jednym z najbardziej kompetentnych i rzeczowych ludzi w tym kraju, a atakowanie go jest dowodem bezsilności  i słabej kondycji moralnej atakujących  (…) N.b. Ryn jest w argentyńskim środowisku żydowskim szanowany i wyjątkowo lubiany. Za żadnego polskiego ambasadora diaspora żydowska z Buenos Aires nie otrzymała tylu polskich obywatelstw co właśnie za Ryna”. (12)

     W tej dyplomatycznej Stajni Augiasza nie było dla prof. Ryna miejsca również ze względu na jego kontakty z drugą największą na świecie organizacją polonijną, jaką jest USOPAŁ oraz z jej prezesem Janem Kobylańskim, który w jednym z wywiadów powiedział: „Jestem już w takim wieku, że nie mam żadnych ambicji osobistych. Moją ambicją jest, żeby Polska była Polską dla Polaków. Czuję  się głęboko patriotą  tak jak wszyscy Polacy na Kresach. Jesteśmy przywiązani do Ojczyzny, religii i tradycji. I tego nie zmienię”.

    Jedno nie ulga wątpliwości: pleniący się po świecie antypolonizm wyrasta ze swoich korzeni w Polsce, a  pielęgnacją tego politycznego chwastu na użytek opinii publicznej zajmują się dziennikarze w rodzaju Lizutów, Hołubów, Doleckich, Kublików, Wysockich-Schnepfów, Morawskich, Passentów i  Recmanów oraz ich pryncypałowie Michnik  (Gazeta Wyborcza), Wójcik (Metro), Gauden (Rzeczpospolita), Baczyński (Polityka) i Wróblewski (Newsweek), nie licząc sfer radiowych i telewizyjnych. Zapamiętajmy ten nazwiska!..

 

 

 

(1)   Zdzisław Jan Ryn, Polonia Ameryki Łacińskiej szkołą patriotyzmu. Międzynarodowa Konferencja Naukowa Niepodległościowe uchodźstwo polskie w Europie i na świecie i jego rola w pomocy krajowi po układzie jałtańskim 1945-1990, 23-24 października 2009, Warszawa

(2)   Jerzy Robert Nowak, Potępiany za patriotyzm (Sylwetka Jana Kobylańskiego), Montevideo 2009, s. 7

(3)   Polska i Polonia to jedność – 1 _ Nasza Ojczyzna.- bloog pl

(4)   Tamże

(5)   Andrzej Chodkiewicz. Śladem polskich osadników. Świat Polonii. Witryna Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”

(6)   Jerzy Rober Nowak, op. Cit., s. 7

(7)   Tamże, s.5

(8)   Tamże, s. 9

(9)   Zygmunt Haduch, Rola Polonii w kształtowaniu dobrego imienia Polski w                 świecie. Konferencja naukowa na  Uniwersytecie Warszawskim, 22 grudnia 2008

(10)           Tamże

(11)           Ks.Longin Tołczyk, W obronie Polonii, Chicago 1988, t. I, s. 8

(12)           Jan M. Fijor, Argument siły, czyli sprawa prof. Ryna. Konserwatyzm.pl – portal prawicowy - Publicystyka

http://www.radiopomost.com/index.php?option=com_content&task=view&id=10053&Itemid=42

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz