po II stronie lustra rprl
nissan, pon., 30/11/2009 - 12:41
PRELUDIUM.
Paweł Toboła, pafere.org, 29-11-2009
Wśród kilku tysięcy książek sprzedawanych podczas tegorocznych Targów Książki Historycznej w Warszawie mój wzrok przykuła niewielka objętościowo, aczkolwiek mocno wyeksponowana przez wydawcę, książka Marksa i Engelsa “Manifest komunistyczny”.
Podszedłem do stoiska i zapytałem wydawcę, czy ma może jakąś książkę Hitlera. Ów młody człowiek popatrzył na mnie jakby z lekkim oburzeniem i odpowiedział, że oczywiście nie posiada żadnej takiej książki. Zapytałem zatem, że skoro nie ma książek Hitlera, to dlaczego sprzedaje książkę, która jest manifestem i najważniejszym dziełem najbardziej zbrodniczej ideologii – komunizmu? Ów człowiek odpowiedział, że jest to analiza krytyczna i ma numer ISBN i jej sprzedaż jest zgodna z prawem. Powiedziałem, iż książka Mein kampf, która kilka lat temu również została wydana z numerem ISBN oraz komentarzem historycznym, została sądownie wycofana ze sprzedaży, a wydawcę ukarano wysoką grzywną finansową. Zapytałem czy nie wstyd mu, że obok dosłownie setek książek poświęconych dramatom ludzkim, jakie były wynikiem tej zbrodniczej ideologii, które można nabyć na sąsiednich stoiskach, sprzedaje tę książkę?Ponieważ wydawca (aby nie robić reklamy, nie będę podawał nazwy wydawnictwa) zaczął okazywać coraz większą butę i zaczął być niegrzeczny, udałem się do organizatorów targów, aby ostrzec, iż na targach łamana jest polska konstytucja i że w razie odmowy usunięcia książki zamierzam to zgłosić odpowiednim jednostkom. Udałem się do biura targów. Zostałem przyjęty, gdzie wyjaśniłem w czym rzecz. Miła Pani z obsługi targów troszkę się wystraszyła, gdy powołując się na art. 13. Konstytucji, zażądałem usunięcia Manifestu z targów i zagroziłem, że w przeciwnym razie wezwę policję i prokuratora. Pani zapowiedziała sprawdzenie książki na stoisku i konsultację z prawnikiem. Dwóch panów ze strony organizatorów zaczęło ze mną co prawda polemizować, iż zakaz dotyczy tylko prac propagujących nazizm, a nie komunizm, ale nie dawałem za wygraną. Zapowiedziałem, iż jeśli w ciągu 10 minut książka nie zostanie usunięta, powiadomię zarówno media jak i prokuraturę, co z pewnością wystawi targom niechlubną laurkę i doprowadzi do wybuchu medialnego skandalu. O wsparcie poprosiłem jeszcze znajomego pracownika IPN, redaktora naczelnego “Glaukopisu” dr. Wojciecha Muszyńskiego, na którego przypadkiem natknąłem się w czasie całego zamieszania. Organizatorzy po rozmowie z wydawcą Manifestu komunistycznego i konsultacji telefonicznej z jakimś tajemniczym prawnikiem, postanowili wspólnie, że wydawca usunie ze stoiska książkę. ( )
Wśród kilku tysięcy książek sprzedawanych podczas tegorocznych Targów Książki Historycznej w Warszawie mój wzrok przykuła niewielka objętościowo, aczkolwiek mocno wyeksponowana przez wydawcę, książka Marksa i Engelsa “Manifest komunistyczny”.
Podszedłem do stoiska i zapytałem wydawcę, czy ma może jakąś książkę Hitlera. Ów młody człowiek popatrzył na mnie jakby z lekkim oburzeniem i odpowiedział, że oczywiście nie posiada żadnej takiej książki. Zapytałem zatem, że skoro nie ma książek Hitlera, to dlaczego sprzedaje książkę, która jest manifestem i najważniejszym dziełem najbardziej zbrodniczej ideologii – komunizmu? Ów człowiek odpowiedział, że jest to analiza krytyczna i ma numer ISBN i jej sprzedaż jest zgodna z prawem. Powiedziałem, iż książka Mein kampf, która kilka lat temu również została wydana z numerem ISBN oraz komentarzem historycznym, została sądownie wycofana ze sprzedaży, a wydawcę ukarano wysoką grzywną finansową. Zapytałem czy nie wstyd mu, że obok dosłownie setek książek poświęconych dramatom ludzkim, jakie były wynikiem tej zbrodniczej ideologii, które można nabyć na sąsiednich stoiskach, sprzedaje tę książkę?Ponieważ wydawca (aby nie robić reklamy, nie będę podawał nazwy wydawnictwa) zaczął okazywać coraz większą butę i zaczął być niegrzeczny, udałem się do organizatorów targów, aby ostrzec, iż na targach łamana jest polska konstytucja i że w razie odmowy usunięcia książki zamierzam to zgłosić odpowiednim jednostkom. Udałem się do biura targów. Zostałem przyjęty, gdzie wyjaśniłem w czym rzecz. Miła Pani z obsługi targów troszkę się wystraszyła, gdy powołując się na art. 13. Konstytucji, zażądałem usunięcia Manifestu z targów i zagroziłem, że w przeciwnym razie wezwę policję i prokuratora. Pani zapowiedziała sprawdzenie książki na stoisku i konsultację z prawnikiem. Dwóch panów ze strony organizatorów zaczęło ze mną co prawda polemizować, iż zakaz dotyczy tylko prac propagujących nazizm, a nie komunizm, ale nie dawałem za wygraną. Zapowiedziałem, iż jeśli w ciągu 10 minut książka nie zostanie usunięta, powiadomię zarówno media jak i prokuraturę, co z pewnością wystawi targom niechlubną laurkę i doprowadzi do wybuchu medialnego skandalu. O wsparcie poprosiłem jeszcze znajomego pracownika IPN, redaktora naczelnego “Glaukopisu” dr. Wojciecha Muszyńskiego, na którego przypadkiem natknąłem się w czasie całego zamieszania. Organizatorzy po rozmowie z wydawcą Manifestu komunistycznego i konsultacji telefonicznej z jakimś tajemniczym prawnikiem, postanowili wspólnie, że wydawca usunie ze stoiska książkę. ( )
*** koniec ***
http://lustronauki.wordpress.com/++++++++++++++++
TW “Krytyk”
Tymczasem Janusz Łętowski, TW “Krytyk”, interesował bezpiekę także jako mąż Ewy Łętowskiej. W notatce operacyjnej Wydz. III Dep. I MSW z 24 listopada 1987 r. napisano: “Istotnym elementem w sprawie jest również fakt powołania przez Sejm żony «Krytyka» – Ewy na stanowisko Rzecznika Praw Obywatelskich, na ostatnim posiedzeniu 21 listopada 1987 roku. W kontekście powyższego po najbliższym spotkaniu z “K” (koniec listopada br.) przedstawiony zostanie kierunkowy plan wykorzystania źródła w realizacji zadań informacyjno-operacyjnych”.
Dokumenty, w których posiadanie weszła “Gazeta Polska”, wskazują, że pierwsze kontakty Łętowskiego z SB miały miejsce pod koniec lat 60. Wznowione zostały w roku 1979 – wówczas Łętowski został zwerbowany do współpracy z wywiadem. Prowadzący go funkcjonariusz wywiadu PRL napisał w raporcie, że nie było potrzeby sporządzania pisemnego zobowiązania do współpracy, ponieważ Łętowski przekonał go, że nie jest to konieczne, gdyż na podstawie dotychczasowych spotkań powinien mieć do niego zaufanie. Jak wynika z raportów, informacje TW “Krytyka” były niezwykle wartościowe, dotyczyły środowisk naukowych na Zachodzie, w tym pracowników PAN oraz polskiej emigracji. Dokumenty wskazują, że Łętowski był dla bezpieki niezwykle cennym agentem ze względu na doskonałe kontakty, wiedzę, a także częste wyjazdy za granicę. W raportach podkreśla się zaangażowanie Łętowskiego w zwalczanie sił wrogich Polsce Ludowej.
Współpraca trwała aż do roku 1989 i nie została zerwana, lecz zawieszona z możliwością kontynuowania w przyszłości.
—————-
Sędziowie obciążeni weterynarzem w rodzinie
Gazeta Wyborcza 2009-01-26,
Rzecznik złożył wniosek o wyłączenie trójki sędziów. Motywował to tym, że dwoje z nich (Ewa Łętowska i Marek Mazurkiewicz) wypowiadało w 1992 r. poglądy krytyczne wobec idei lustracji. Natomiast mężowie Ewy Łętowskiej i Teresy Liszcz byli tajnymi współpracownikami SB. W przypadku sędzi Łętowskiej dr Kochanowski powołał się na publikację “Gazety Polskiej”, w której napisano, że prof. Janusz Łętowski był wieloletnim współpracownikiem SB o pseudonimie “Krytyk”. .. Sędzia Łętowska tłumaczyła dziennikarzom, że nie widzi powodów do wyłączenia się, ponieważ fakt rozmów jej męża z pracownikami SB jest od lat powszechnie znany w środowisku naukowym, jako że robił to służbowo, jako wieloletni wicedyrektor, a potem dyrektor Instytutu Nauk Prawnych PAN.
————-
Kontrola administracji w państwach socjalistycznych
Opublikowano w 1983, Zakład Narodowy im. Ossolińskich (Wrocław)
wkład: Łętowski, Janusz, prof. nadzw. dr hab., Instytut Państwa i Prawa (Polska Akademia Nauk)
Miejsce i zadania kontroli administracji w państwie socjalistycznym / Janusz Łętowski
——————-
Jak rzecznik szukał haków
Gazeta Wyborcza 2008-12-28,
Tymczasem rzecznik Kochanowski dobrze wie, że prof. Janusz Łętowski złożył oświadczenie lustracyjne – nie pracował, nie pełnił służby ani nie był świadomym i tajnym współpracownikiem organów bezpieczeństwa. Wie też, że tego oświadczenia nie zakwestionował rzecznik interesu publicznego. I wie, że i naukowiec historyk, i dziennikarz mają otwartą drogę do akt, również prof. Łętowskiego. Wyrok Trybunału w żaden sposób im tego nie ograniczył. Przy czym w państwie prawa to sąd wydaje wyroki, a nie gazety, choćby tak poczytne jak “Prawda” czy “Gazeta Polska”.
Zamieszczony w: Ośrodek warszawski, Poczet TW Otagowane: Instytut Nauk Prawnych, Janusz Łętowski, PAN, Prawo, profesor, Sąd Najwyższy
+++++++++++
- nissan - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
napisz pierwszy komentarz