Budowa Gazociągu północnego jest przesądzona. Trwa zbieranie pozwoleń ochoczo wydawanych czy to przez Komisję Europejską czy naszych unijnych sojuszników, zapewne pamiętających doskonale o czymś powszechnie nazywanym "solidarnością energetyczną". A jeżeli, ktoś wyrazi jakiekolwiek obiekcje (Estonia) nie są one przez nikogo poważnie traktowane.

Skupmy się na dwóch problemach związanym z Nord Stream- mianowicie sposobowi w jaki Polska dostanie możliwość korzystania z surowca płynącego północną rurą, oraz pewnym ciekawym aspecie finansowo- politycznym dotyczącym całego projektu.

Zacznijmy od drugiej- ciekawszej- kwestii.

Nie powinno nas obchodzić zbytnio kto, co robi ze swoimi pieniędzmi. Dlatego wypominanie Francji, Holandii o Niemcach już nie wspomniawszy- że przeznaczają pokaźne kwoty na gazociąg uderzający w nasze bezpieczeństwo energetyczne było by niegrzeczne. Ale jeżeli owy gazociąg ma być finansowany z... NASZYCH pieniędzy to już robi się poważniej.

 

W lutym 2007 wyrażono chęć uzyskania kredytu na preferencyjnych warunkach dla rury-

Europejski Bank Inwestycyjny bez zgody Polski nie da pieniędzy na bałtycką rurę


Andrzej Kublik, Reuters
2007-02-08, ostatnia aktualizacja 2007-02-08 00:00


Jeśli Gazprom i niemieckie koncerny chcą korzystnych kredytów na bałtycką rurę z Europejskiego Banku Inwestycyjnego, to muszą do swoich planów przekonać państwa Europy Środkowej. Z powodu ich sprzeciwu EBI nie może finansować gazociągu.

 

 

putBan(34); Rosyjsko-niemiecka spółka Nord Stream, która chce zbudować przez Bałtyk gazociąg z Rosji do Niemiec, we wtorek rozmawiała o swoich planach z Komisją Europejską. Wciąż nie jest jasny sposób sfinansowania inwestycji. A w grę wchodzą gigantyczne wydatki. Były kanclerz Niemiec Gerhard Schröder, który obecnie z nominacji Gazpromu jest szefem rady Nord Streamu, ocenił koszty na astronomiczną kwotę 16 mld dol. Tylko jedną trzecią mają pokryć akcjonariusze Nord Streamu. Reszty Nord Stream chce szukać m.in. w Europejskim Banku Inwestycyjnym, finansowej instytucji UE, która przyznaje korzystnie oprocentowane kredyty. W grę może wchodzić pożyczka nawet 5 mld dol. - Ten projekt jest przecież na unijnej liście priorytetowej, co oznacza, że jest w interesie całej UE, a nie tylko Niemiec czy Rosji, bo służy dywersyfikacji i wzmacnia bezpieczeństwo dostaw dla UE - lobbował Schröder na konferencji prasowej w środę.

Co na to EBI? - Nie możemy finansować projektu, dopóki będzie sprzeciw ze strony niektórych państw - oświadczył wczoraj prezes EBI Philippe Maystadt. Nie sprecyzował, o jakie państwa chodzi. Wiadomo jednak, że zastrzeżenia zgłaszały rządy państw nadbałtyckich, Polski i Szwecji.

 

Decyzje o finansowaniu niektórych inwestycji na terenie UE podejmuje się w EBI większością głosów i w takim przypadku można by przegłosować państwa sprzeciwiające się inwestycji. Jednak gazociąg bałtycki ma powstać na terenach Rosji i Morza Bałtyckiego, a więc poza terytorium UE. A jeśli inwestycja jest poza UE, to jej finansowanie przez EBI wymaga jednomyślnej zgody.

W zeszłym roku wybuchł skandal w Niemczech, kiedy okazało się, że w ostatnich dniach urzędowania rząd Schrödera postanowił zagwarantować ponad 1 mld dol. kredytu na budowę bałtyckiej rury. Gazprom zrezygnował wtedy z tego kredytu. Komisja Europejska miała sprawdzać, czy rząd Niemiec nie złamał prawa UE, przyznając taką pomoc publiczną bez zgody Brukseli. Jednak dotąd nie przedstawiono wyników postępowania Komisji Europejskiej w tej sprawie.

źródło- gazeta.pl   (podkreślenia i pogrubienia- Plainview)

 

Czyli jeszcze w początkach 2007 roku wydawało się niemożliwym, aby z naszych pieniędzy pokrywano koszt położenia Nord Stream, ale przyszłość przyniosła zmianę w postaci dokumentu powszechnie zwanego Traktatem z Lizbony:

 

Zapłacimy za rosyjsko-niemiecką rurę, choć ominie nas Bałtykiem?

Andrzej Kublik
2008-04-04, ostatnia aktualizacja 2008-04-04 08:49


Polska jest przeciwna budowie niemiecko-rosyjskiego gazociągu pod Bałtykiem, ale być może będzie musiała się do niej dołożyć. Takie ryzyko niesie traktat lizboński.


Gazociąg Nord Stream ma omijać Polskę i inne kraje Europy Środkowej. Koszty tej inwestycji rosną jak na drożdżach. Gazprom i jego niemieccy partnerzy szacują je już na 7,4 mld euro - prawie dwa razy drożej niż dwa lata temu. A to wstępne szacunki, bo nie ułożono jeszcze nawet centymetra rury na dnie morza.

Skąd rosyjsko-niemieckie konsorcjum weźmie pieniądze na tę inwestycję? Większość chce pożyczyć w bankach. Najbardziej atrakcyjny byłby kredyt z Europejskiego Banku Inwestycyjnego, głównej instytucji finansowej Unii Europejskiej. Jego kredyty są nisko oprocentowane, a ponadto stanowią znak, że inwestycja jest ważna dla całej UE.


Do tej pory Nord Stream nie miał szans na kredyt z EBI. Na finansowanie przez ten bank inwestycji poza obszarem UE musiały się jednomyślnie zgodzić wszystkie unijne państwa. Przy sprzeciwie Warszawy i kilku innych stolic było to nierealne.

Ale ostatnio konsorcjum Nord Stream przypomniało, że to się zmieni po przyjęciu traktatu lizbońskiego.Do podjęcia decyzji wystarczy kwalifikowana większość - co najmniej 18 państw i 68 proc. kapitału akcyjnego EBI. Do Polski, Litwy, Łotwy i Estonii, które najgłośniej protestowały przeciw rurze, należy razem tylko 2,4 proc. akcji banku.

W EBI to zarząd decyduje, co poddać pod głosowanie. - Obecny zarząd na pewno nie zaakceptuje kredytowania projektu, który budzi takie kontrowersje jak Nord Stream - zapewnia Marta Gajęcka, wskazana przez Polskę wiceprezes EBI. Ale przyznaje, że może się to zmienić w przyszłości. Kadencja Gajęckiej upływa np. w 2010 r.

Według pierwotnych planów budowa gazociągu miała się zacząć w przyszłym roku, a zakończyć w 2011. Opóźnienia są już takie, że to nierealne.

źródło- wyborcza.pl

 

Zgodnie z ostatnimi wiadomościami, mówiącymi o rychłej kapitulacji prezydenta Klausa- wydaje się więc przesądzony fakt wybudowania rury przez panią kanclerz Merkel i premiera Putina za pieniądze Polskich podatników, których ta inwestycja omijać będzie dość szerokim łukiem (któremu to łukowi zaraz się przyjrzymy bliżej).

 

Od początku nasza dyplomacja czyni starania by w jakikolwiek sposób do zawartości słynnej rury podłączyć naszą ojczyznę. Najpierw mówiło się o możliwości wybudowania polskiej odnogi- biegnącej bezpośrednio z bałtyckiego fragmentu gazociągu. Szybko okazało się, że jest to rozwiązanie zarówno politycznie (oznaczało by de facto akceptację dla projektu) jak i technicznie trudne, lub wręcz niemożliwe do wykonania.

Zaczęto więc szukać innych możliwości.

Najpierw wchodziło w grę połączenie w okolicach Szczecina. Mówiło (i pisało) się o tym już w 2006 roku-

 

Rosną koszty bałtyckiego gazociągu

Andrzej Kublik
2006-10-05, ostatnia aktualizacja 2006-10-05 00:00

Do Polski może trafić gaz z horrendalnie drogiej rury przez Bałtyk, którą chcą wybudować Gazprom i niemieckie koncerny. Już planuje się przedłużenie z Niemiec do Polski tego gazociągu.

- Stanowisko Polski wobec gazociągu przez Bałtyk pozostaje negatywne - powiedziała minister spraw zagranicznych Anna Fotyga po czwartkowych rozmowach z szefem rosyjskiej dyplomacji Siergiejem Ławrowem. Potwierdziła, że Polska nie przewiduje włączenia się w tę inwestycję.

Tymczasem Gazprom i jego partnerzy E.ON i BASF już zastanawiają się nad budową w Niemczech połączeń, którymi rosyjski gaz z bałtyckiej rury mógłby płynąć do Polski. W przeddzień wizyty Ławrowa w Warszawie ogłoszono, że kontrolowana przez Gazprom rosyjsko-niemiecka spółka, powołana do budowy i eksploatacji bałtyckiej rury, będzie się teraz nazywać Nord-Stream ("Północny Strumień"). Przy tej okazji poinformowano, że w Niemczech powstanie 850 km gazociągów, które dostarczą na zachód i południe surowiec transportowany przez Bałtyk do niemieckiego miasta Greifswald w pobliżu Szczecina. Z mapki zamieszczonej w rocznym raporcie E.ON wynika, że południowa część rury ma się łączyć z niemiecką częścią gazociągu jamalskiego dochodzącego z Polski. Przewidziano też odnogę do Szczecina, którą E.ON od kilku lat chce budować z Bartimpeksem Aleksandra Gudzowatego. Takie połączenie pozwoliłby ograniczyć tranzyt rosyjskiego gazu do Niemiec przez polską część Jamału.

Nord-Stream ogłosiło też, że nie przewiduje budowy pośrednich tłoczni na mierzącej ponad 1,2 tys. km trasie gazociągu. To oznacza wzrost wydatków. Nord Stream szacuje teraz, że sama budowa podmorskiej części rury pochłonie około 6 mld euro, czyli o 50 proc. więcej niż szacunki sprzed roku i co najmniej sześć razy więcej niż potrzeba na budowę drugiej nitki gazociągu jamalskiego przez Polskę do Niemiec, zapowiadaną przez Gazprom od lat i częściowo już przygotowaną. Do kosztów budowy rury przez Bałtyk trzeba doliczyć jeszcze ok. 5 mld dolarów na gazociągi w Rosji oraz nieznanej jeszcze wysokości wydatki na gazociągi w Niemczech.

W budowie rury przez Bałtyk chce uczestniczyć holenderski koncern Gasunie. Ma dostać 9 proc. udziałów w Nord-Stream, z puli niemieckich koncernów. W zamian Gazprom dostanie od Gasunie udziały w rurze BBL przez Morze Północne, która w grudniu połączy Holandię i Wielką Brytanię - przewiduje memorandum podpisane w czwartek w Moskwie, w obecności ministra gospodarki Holandii Joopa Wijna. Dlaczego niemieckie koncerny kupują dla Gazpromu udziały w holenderskiej rurze - nie wyjaśniono.

źródło- gazeta.pl

 

Ale to było przeszło trzy lata temu. Dziś sytuacja diametralnie się zmieniła.

Przede wszystkim- okazało się, że rura położona na dnie Bałtyku uniemożliwi dostawy gazu do Polski drogą morską-

 

Gazociąg Północny zablokuje polskie porty

Andrzej Kublik
2009-10-01, ostatnia aktualizacja 2009-10-01 20:48


Niech większe statki do Szczecina i Świnoujścia płyną nowymi trasami uzgodnionymi z Niemcami - uważają inwestorzy Gazociągu Północnego, który może zablokować rozwój polskich portów.


Zaproponowana przez konsorcjum Nord Stream trasa Gazociągu Północnego z Rosji do Niemiec przecina tor wodny do portów w Szczecinie i Świnoujściu. A ponieważ rura ma być ułożona wprost na dnie morza, uniemożliwi to bezpieczne wpływanie do portów statkom o takim zanurzeniu jak obecnie - alarmują od dwóch lat polskie władze.

Tor do portów ma głębokość 14,3 m, ale w miejscu ułożenia rury o średnicy 1,4 m głębokość toru spadnie do 12,9 m. Tymczasem obecnie do polskich portów tym torem dopływają statki o zanurzeniu 13,2 m. Po ułożeniu rury nie da się też pogłębiać toru wodnego niezbędnego dla rozwoju polskich portów. Pod znakiem zapytania staną też dostawy gazu zamówionego w Katarze do gazoportu planowanego w Świnoujściu. Jak informował "Gazetę" Urząd Morski w Szczecinie,
dla bezpiecznej żeglugi statków z katarskim gazem o zanurzeniu 12,5 m wymagany jest tor o głębokości 14,3 m.

Na innych akwenach żeglugowych rura będzie wkopana w dno morza. Na przykład na wodach terytorialnych Niemiec Gazociąg Północny będzie nawet 5 m pod morskim dnem.

Polska nie może żądać od Nord Stream, by zmienił plany, bo trasa rury omija akweny, na których obowiązuje nasze prawo. Zmian od Nord Stream mogą domagać się tylko Rosja, Niemcy, Finlandia, Szwecja i Dania - także w imieniu Polski. W czerwcu Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska przedstawiła tym państwom nasze zastrzeżenia wobec planów Nord Stream.

Ministerstwo środowiska Danii nie zajęło się problemem zablokowania polskich portów przez Gazociąg Północny, a Finlandia stwierdziła, że ta kwestia "będzie przedmiotem rozmów w ramach porozumienia dwustronnego między Niemcami a Polską" - wynika z odpowiedzi duńskich i fińskich władz ujawnionych przez GDOŚ.

Niemieckie ministerstwo transportu przesłało do Polski stanowisko Nord Stream, które twierdzi, że "porty Świnoujście i Szczecin pozostaną osiągalne dla statków o dużym zanurzeniu, chociaż ewentualnie innym torem niż obecnie". W stanowisku Nord Stream z 10 września, które rząd Niemiec przekazał Polsce, inwestorzy Gazociągu Północnego wskazują, że takie głębsze tory można znaleźć na terenie niemieckich wód i wymagają one wydłużenia o 10 km trasy żeglugowej do polskich portów.

Jak takie postawienie sprawy ocenia Ministerstwo Spraw Zagranicznych i czy negocjuje już z niemiecką dyplomacją sprawę gwarancji dostępu do polskich portów torem po niemieckich wodach po ułożeniu gazociągu z Rosji? Wczoraj nie dostaliśmy odpowiedzi od MSZ.

Polska wskazywała też, że w planach Nord Stream nie przedstawiono zgodnie z wymogami UE alternatywnych tras gazociągów i nie wykazano, że ułożenie rury przez Bałtyk będzie korzystniejsze ekologicznie i ekonomicznie od rury na lądzie. Dania i Finlandia ominęły ten problem - ich zdaniem alternatywą dla gazociągu podmorskiego nie mogą być rury na lądzie.

źródło- wyborcza.pl

 

3 tygodnie później prasa donosiła, że co prawda problem z dostawami do gazoportu może być, ale gaz bezpośrednio od Niemców dostaniemy:

 

Europę podzieli kurtyna gazociągów. A gazoport pod nóż?

Andrzej Kublik
2009-10-21, ostatnia aktualizacja 2009-10-21 20:44

W Niemczech wzdłuż naszej granicy ruszyła budowa lądowej odnogi Gazociągu Północnego. To część rur Gazpromu, które podzielą Europę, zapewniając na Zachodzie większą konkurencję, a na Wschodzie - monopol rosyjskiej energii.


W tym tygodniu w miasteczku Ferdinadshof zespawano i ułożono w specjalnym wykopie pierwszy odcinek gazociągu OPAL - poinformował inwestor tej rury. OPAL to najważniejsza lądowa odnoga Gazociągu Północnego, który przez Bałtyk ma transportować rosyjski gaz do Niemiec, omijając dotychczasowe rury tranzytowe przez Polskę i inne państwa Europy Środkowej. Przez OPAL ma płynąć 35 mld m sześc. gazu rocznie, tyle co tranzytowym gazociągiem jamalskim przez Polskę.

OPAL biegnie wzdłuż naszej granicy - czasem zaledwie kilka kilometrów od niej - do granicy z Czechami i znajdującego się tam połączenia z systemem czeskich rur. W ten sposób gaz, który przez Bałtyk ominie Europę Środkową, będzie można dostarczać także do Czech i na Słowację. Przecierano ten szlak już w styczniu, kiedy Gazprom wstrzymał tranzyt do Europy przez Ukrainę.

Drugą lądową odnogą Gazociągu Północnego przez Niemcy popłynie na Zachód tylko 25 mld m sześc. gazu. Przy tym władze Niemiec inaczej traktują obie rury. Skierowaną na Zachód odnogę mają obowiązywać przepisy o wolnej konkurencji. Rurę OPAL w tym roku Berlin zwolnił z obowiązku zachowania konkurencji przy tranzycie gazu. Innymi słowy - inwestorom będzie się bardziej opłacać przesyłać gaz rurą OPAL np. do Polski, Czech i na Słowację niż na rynek niemiecki.

Gazociąg Północny (Nord Stream) i planowana przez Gazprom bliźniacza rura South Stream przez Morze Czarne tworzą pierścień odcinający Europę Środkową od Zachodniej. Część gazu z tych rur trafi na Zachód, zwiększając tam konkurencję. Ale większość ma zostać we wschodnich państwach UE, które już teraz są zależne od Gazpromu, a po ułożeniu nowych rur zostaną wydane na monopol rosyjskiego gazu.

- Nowy system rur Gazpromu pozwoli wstrzymywać dostawy rosyjskiego gazu do Europy Środkowej, utrzymując bez zmian dostawy na Zachód - cytował niedawno dziennik "New York Times" Zbigniewa Brzezińskiego, doradcę ds. bezpieczeństwa b. prezydenta USA Jimmy Cartera.

Zdaniem Brzezińskiego nowe rury Gazpromu to "wielka inicjatywa Rosji, by rozdzielić Europę Środkową od Zachodniej pod względem zależności od dostaw gazu".

Zapłata za tranzyt przez Bałtyk

Budowniczy OPAL spieszą się, by rurę wzdłuż polskiej granicy ukończyć za dwa lata. Wtedy do Niemiec ma popłynąć pierwszy gaz z Rosji bałtycką rurą.

W poniedziałek Dania jako pierwsze państwo nad Bałtykiem zgodziła się, aby zdominowane przez Gazprom konsorcjum Nord Stream ułożyło gazociąg na jej wodach. W niedzielę premier Finlandii Matti Vanhanen leci do Moskwy rozmawiać z premierem Rosji Władimirem Putinem o zgodzie Helsinek na tę inwestycję - ogłosiły służby prasowe rosyjskiego rządu. W październiku Finowie już zezwolili na usuwanie min z trasy przyszłego gazociągu, a bez tego Nord Stream nie mógłby - co zaplanował na kwiecień 2010 r. - zacząć układania rury. "Niemieccy przedsiębiorcy liczą na dotrzymanie terminu" - poinformowała wczoraj agencja Interfax po spotkaniu z Putinem Klausa Mangolda, wpływowego szefa Komitetu Wschodniego Niemieckiej Gospodarki.

Dziennik "Kommiersant" napisał, że Dania zarobi na tranzycie gazu przez Nord Stream przez swoje wody. - To prawda, że Nord Stream musi płacić podatek dochodowy w państwach, gdzie gazociąg będzie na wodach terytorialnych. Ale nie ustalono jeszcze, ile to wyniesie - poinformowała "Gazetę" Maud Amelie Hanitzsch z biura prasowego Nord Stream. Na zyskach podatkowych z rury zarobi więc fiskus Danii, Rosji i Niemiec.

Dotąd rosyjska i niemiecka prasa zarzucały Polsce i państwom UE nad Bałtykiem, że protestują przeciw Nord Stream, bo nie chcą stracić zysków z tranzytu rosyjskiego gazu.

Gazoport pod nóż?

We wtorek nasz rząd wydłużył do 2013 r. termin budowy falochronu w porcie w Świnoujściu, bez którego nie da się zbudować tam gazoportu. Ale działania Nord Stream mogą pokrzyżować te plany i zablokować porty w Świnoujściu i Szczecinie. Gazociąg Północny ma być ułożony na dnie morza w poprzek toru wodnego do polskich portów, tak płytko, że nie przepłyną nad nim większe statki, np. ze skroplonym gazem.

Polskie władze zwracały na to uwagę Nord Stream od trzech lat, proponując wkopanie rury pod dnem morza, co konsorcjum planuje na innych akwenach. Ale Nord Stream milczy, a Polska nie ma prawa zmusić tej spółki Gazpromu do zmiany planów.Zgłaszaliśmy zastrzeżenia do Danii, ale Kopenhaga nie zajęła się nimi. A Nord Stream poinformował, że sprawę dostępu do polskich portów - np. na nowych trasach - nasz rząd ma uzgodnić z rządem Niemiec.

Za utrzymanie odpowiedniej głębokości torów wodnych do portów odpowiada Ministerstwo Infrastruktury. Resort ten poinformował nas, że z jego inicjatywy powołano zespół z udziałem ministerstw Spraw Zagranicznych, Środowiska, Gospodarki i Skarbu do wypracowania wspólnego stanowiska rządu w kontaktach z niemiecką stroną. - Ministerstwo Infrastruktury stanowczo wnosi o zapewnienie, aby możliwa była żegluga jednostek pływających o zanurzeniu maksymalnym dopuszczalnym dla Morza Bałtyckiego wyznaczonym głębokością cieśnin duńskich. Strona polska żąda uszanowania Konwencji Narodów Zjednoczonych o prawie morza, w szczególności, aby dostęp do portów nie był ograniczany innymi rodzajami użytkowania, a szczególności układaniem podmorskich kabli i rurociągów w sposób spłycający pożądaną głębokość żeglugową - poinformowało nas biuro prasowe resortu.

Nasz rząd domaga się utrzymania dotychczasowych tras do polskich portów, a rząd Niemiec w ogóle się nie zgłaszał, by ewentualnie ustalić nowe trasy. Ale nie wiadomo, czy to w ogóle możliwe. "Proponowana przez Nord Stream nowa trasa do polskich portów nie jest zgodna z planem zagospodarowania przestrzennego niemieckiej wyłącznej strefy ekonomicznej [na Bałtyku], wymusza nieuzasadnione manewrowanie statków i prowadzi do zawężenia akwenów manewrowych" - podkreśla Ministerstwo Infrastruktury.

źródło- wyborcza.pl

 

Szczególnie warto zaznaczyć komentarz Brzezińskiego, który najlepiej można by zobrazować mapkami z zaznaczonym miejscem przyłączu Polski do gazociągu i zmienności tego miejsca na przestrzeni ostatnich trzech lat.

Zbigniew Brzeziński powiedział- "wielka inicjatywa Rosji, by rozdzielić Europę Środkową od Zachodniej pod względem zależności od dostaw gazu"

05.10.2006-

 

21.10.2009-

& the last but not least- 26.10.2009-

 

Więc aktualnie planuje się, że owszem- będziemy dostawać gaz z północnej rury, ale będzie on płynął do nas aż przez Czechy- za pośrednictwem infrastruktury niemieckiego koncernu energetycznego RWE.

 

Polska poprzez Czechy może podłączyć się do Gazociągu Północnego

Andrzej Kublik
2009-10-26, ostatnia aktualizacja 2009-10-26 20:42


Polska szykuje łącznik do czeskich gazociągów, które niemiecki koncern RWE za dwa lat chce połączyć z Gazociągiem Północnym tłoczącym rosyjski gaz do Niemiec przez Bałtyk.

Wczoraj polska państwowa firma Gaz-System zakończyła zbieranie ofert od firm zainteresowanych importem gazu do Polski przez nowe połączenie z siecią czeskich gazociągów. Łącznikiem w okolicach Cieszyna będzie można początkowo importować do Polski 0,5 mld m sześc. gazu, a po rozbudowie - od 2 do 3 mld m sześc. rocznie. Po czeskiej stronie rurę ułoży firma RWE Transgas - spółka niemieckiego koncernu energetycznego RWE, która ma monopol na czeskim rynku gazowniczym.

Biuro prasowe Gaz-Systemu nie ujawnia, kto chce importować do Polski gaz z Czech. Nieoficjalnie z dobrze poinformowanych źródeł w branży gazowej dowiedzieliśmy się, że oferty złożyły Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo oraz firmy Handen (należąca do niemieckiego koncernu gazowego VNG) i KRI (związana kapitałowo z giełdową firmą budowlaną PBG oraz zachodnimi funduszami inwestycyjnymi). Do połowy listopada te firmy powinny podpisać z Gaz-Systemem umowy o transporcie gazu i wtedy będzie można rozpocząć inwestycję. Nie będzie kosztować dużo, bo RWE Transgas szacuje swoje wydatki na zaledwie 7 mln euro i chce je pokryć z funduszy, przeznaczonych w tym roku przez UE na walkę z kryzysem. Gaz-System nie ogłaszał kosztorysu polskiej części łącznika, ale zapowiadał, że także będzie chciał skorzystać z europejskich funduszy na tę inwestycję.

Jeśli wszystko pójdzie z planem, to łącznikiem gaz z czeskich rur popłynie do Polski na początku 2011 r. Prawdopodobnie będzie to surowiec z Rosji, bo Gazprom dostarcza aż 80 proc. gazu zużywanego przez Czechów.

Na razie gaz z Rosji dopływa do Czech przez Słowację i Ukrainę. Ale wkrótce po uruchomieniu łącznika do Polski na Podbeskidziu Czechy zostaną podłączone do rury Nord Stream (popularnie nazywanej Gazociągiem Północnym). To gazociąg, który ma dostarczać rosyjski gaz do Niemiec, omijając pod dnem Bałtyku Polskę i inne państwa Europy Środkowej. Bałtycka rura zakończy się w niemieckim miasteczku Lubmin w pobliżu Szczecina. Od tego wejściowego terminalu wzdłuż polskiej granicy zaplanowano lądową odnogę bałtyckiej rury o nazwie OPAL. Jej głównym inwestorem jest Wingas, niemiecka spółka Gazpromu.

Rosyjski gaz dostarczany przez Bałtyk popłynie rurą OPAL do połączenia z czeskimi gazociągami na granicy dawnych komunistycznych Niemiec. Stąd co najmniej 3 mld m sześc. rosyjskiego gazu z nowego połączenia trafi bezpośrednio do czeskich gazociągów, jak wynika z dokumentów Komisji Europejskiej. Reszta - do 30 mld m sześc. - popłynie przez Czechy nowym gazociągiem o nazwie Gazela do połączenia z gazociągami na granicy Czech i niemieckiej Bawarii..

Budowę rury Gazela koncern RWE zamierza zacząć wiosną przyszłego roku, zaraz po rozpoczęciu układania Nord Streamu. A już jesienią 2011 r. czeski łącznik do bałtyckiej rury ma być gotowy i połączony z rurą OPAL w Niemczech. Koszty ułożenia Gazeli RWE szacuje na 400 mln euro.

Inwestycja jest już bardzo zaawansowana, bo we wrześniu RWE zakończyło zbieranie ofert na dostawę rur do Gazeli i wkrótce podpisze kontrakt w tej sprawie. Jak podkreśla RWE, gazociąg Gazela "podłączy Czechy do dostaw rosyjskiego gazu, który w przyszłości będzie dostarczany do Europy głównie gazociągiem Nord Stream". W ten dziwaczny sposób Czechy mogą stać się ogniwem w tranzycie do Polski gazu z Rosji, który dotrze do nas okrężną drogą - przez Bałtyk, Niemcy, a wreszcie przez połączenie na Podbeskidziu.

źródło- wyborcza.pl

 

Trochę paradoksalne, że gaz płynący najpierw kilkadziesiąt kilometrów od naszej granicy wód terytorialnych na północy, kilkadziesiąt kilometrów od granicy zachodniej trafi do nas z rury leżącej kilkaset kilometrów od granicy południowej... a przynajmniej planuje się, że trafi- choć jak pokazuje praktyka, zmienić się to może lada dzień.

 

Zupełnie inną kwestią jest słynna "energetyczna solidarność" o którą swego czasu jak lwy walczyli nasi włodarze na europejskiej scenie. Dziś gdy codziennie słyszymy o kolejnych dotacjach, kredytach czy pozwoleniach wydawanych dla rur- zarówno południowej jak i północnej- doskonale możemy zaobserwować z kim ta "europejska solidarność" przede wszystkim obowiązuje.