„Koniaczek”, Waldemar Łysiak („Husaria Tradycji”, nr 4) (Boomcha)

avatar użytkownika Maryla

„Koniaczek”, Waldemar Łysiak („Husaria Tradycji”, nr 4)

Gdyby jakiś historyk zechciał napisać rozprawę o piętnowaniu przez komunę Powstania Warszawskiego, i gdyby wykorzystał wszystkie komunistyczne źródła (wszystkie teksty–plwociny z gazet PRL–u) – ta praca liczyłaby tomów legion. Teza generalna brzmiała: maniacy (vel: szaleńcy, politykierzy, reakcyjni sługusi emigracyjnego Londynu, itp.) z wierchuszki akowskiej, chcąc za wszelką cenę wyprzedzić Armię Czerwoną, pchnęli rzesze młodych, naiwnych, otumanionych patriotów do beznadziejnej walki, która zakończyła się samobójczą rzezią, łatwo przewidywalną hekatombą, plus anihilacją miasta, co razem było zimną prawicową zbrodnią na ludności nieszczęsnego grodu. Wokół takiej wektorowej tezy tabuny usłużnych historyków i publicystów rozwijały niuansowo biadolenia a propos karygodnej, nonsensownej „bohaterszczyzny” polskich „reakcyjnych kół”. Tak co roku przez kilkadziesiąt lat. Jedyny kłopot: natrętna powtarzalność tych samych argumentów. Coroczne mielenie tych samych zarzutów – używanie tych samych pałek spadających na głowy inspiratorów i przywódców Powstania – było cierniem opluwaczy. Jakże więc ucieszyła się czerwona „Polityka”, gdy w roku 1987 dostarczono jej nieznany tekst Czesława Miłosza ze świeżym (nieeksploatowanym tak górnolotnie wcześniej) batem chłoszczącym powstańczą „górę”.

Miłosz zawsze był lewicowcem, a przez wiele lat komunistą, co tłumaczył tym, iż „komunizm to fascynująca przygoda intelektualna” (sic!). Na łamach „Rodzinnej Europy” deklarował, iż brzydzi go „kurczowy patriotyzm Polaków”, zwłaszcza kiedy jest podszyty religijnością, bo wiara katolicka to „gleba snów paranoicznych” („Prywatne obowiązki”). Szczególnie idiotyczną paranoją była dla noblisty wszelka walka powstańcza, czy choćby tylko wojna ojczyźniana (nawet zwycięstwo grunwaldzkie przezwał „plugawym nonsensem”). Waleczność patriotyczną określał jako „powiązany system narodowej paranoi” („Życie na wyspach”), dodając: „Polaków, umiejących myśleć tylko politycznie, mam w dupie” („Zaraz po wojnie”). Miał ich w dupie jako Litwin – ciągle zaznaczał, że nie jest Polakiem, tylko stuprocentowym Litwinem (m. in. w radiu francuskim przedstawił się: „Jestem Litwinem, który pisze po polsku”). Ja go rozumiem – nikt nie chce być świnią. A według Miłosza: „Polak musi być świnią, ponieważ się Polakiem urodził” („Prywatne obowiązki”). Nie chcąc być świnią – Miłosz nie był entuzjastą Armii Krajowej i Powstania Warszawskiego. Przeciwnie – opluwał AK jako drastyczny przejaw polskiej „paranoi nacjonalistycznej”. Pisał m. in.: „Warszawa okupacyjna była dla mnie miejscem i czasem spotkania z polskim nacjonalizmem w jego najwyższym natężeniu, kiedy to występował wyłącznie jako patriotyzm, którego nikt nie ma prawa krytykować” („Rok myśliwego”); „Moja niechęć do przywódców AK była silna (…), cały konspiracyjny aparat żył nierealnością, ponieważ w siebie pompował narodową ekstazę” („Rodzinna Europa”); et cetera, et cetera. Akowskiemu kultowi patriotyzmu (zwanemu przez Miłosza „moczopędnym środkiem narodowym” – wiersz „Toast”) noblista przeciwstawiał rozsądną („bierną”) kolaborację z okupantem, dając przykłady narodów, które bardzo dobrze wyszły na uległości wobec okupantów.
Wspomniany tekst Miłosza, który „Polityka” publikowała roku 1987, został odkryty w archiwum chełmskiej Biblioteki Wojewódzkiej. Autor napisał go odręcznie na firmowym blankiecie przedsiębiorstwa hitlerowskiego, prawdopodobnie A. D. 1945, bo rok później pracował już w Waszyngtonie jako bierutowski (vulgo: stalinowski) dyplomata. Cały ów rękopis jest diagnozą – diagnosta Miłosz wskazuje nim główną pejoratywną cechę Polaków, a zwłaszcza ich wrednych narodowych przywódców: nieczułość.

Zwierza się, iż często „zaciskał bezsilnie pięści patrząc na przejawy polskiej nieczułości”. Choćby nieczułości mieszkańców Warszawy wobec dramatu getta. Aczkolwiek nie wpadł na pomysł, na który wpadła kilkadziesiąt lat później „Gazeta Wyborcza” (że za Powstania Warszawskiego akowcy parali się głównie dobijaniem resztek Żydów), lecz pomysł z karuzelą też jest przedni: „W ustosunkowaniu się Warszawy do getta była i niechęć, i współczucie, i wstyd, i antysemityzm. Nad wszystkim górowała jednak bezmyślna nieczułość. Te karuzele pełne śmiechu, obracające się w dymach płonącego obok getta…”. Kalumnię karuzelową noblista sprzeda później całemu światu wierszem „Campo di Fiori”.

Bardziej wylewnie rozpisuje się Miłosz w owym tekście na temat nieczułości przywódców narodu, piętnując zwłaszcza nieczułość wodzów Sanacji przedwojennej i nieczułość dowódców Powstania Warszawskiego. Ci ostatni bowiem bezlitośnie wysyłali na śmierć gromady „młodych kurierek roznoszących gazetki pełne bzdur”, a w przerwach między wysyłaniem balowali po kawiarniach: „Zamawiali koniak i mówili: «ofiary muszą być»”. To wszystko. Naprawdę nie koloryzuję – karcąc Powstanie Warszawskie Miłosz daje aż trzy dowody hańby patriotycznego zrywu: śmierć „młodego filozofa” (który mógłby filozofować, miast głupio walczyć), rzeź kurierek roznoszących idiotyzmy, tudzież kawiarnianą, podlewaną koniakiem „nieczułość ich zwierzchników”, którzy wznosząc toasty bełkoczą: „ofiary muszą być”.

Paranoja miłoszowa kontra „powiązany system paranoi narodowej”. Panie starszy, koniaczek jeszcze raz! A ofiary, kurwa, muszą być, to chyba jasne!

Słoneczko, weź te meldunki i przenieś kanałem do Śródmieścia! My tu jeszcze trochę posiedzimy na Starówce. Panowie oficerowie, no to siup, nasze kawalerskie!

Powstanie Warszawskie


Pismo

„Husaria tradycji”

[

bezpośredni link

PDF, 0,5MB]

„Towarzystwa Michała Archanioła”

  . W numerze jesze jeden tekst Waldemara Łysiaka „Granica”. A ponad to:



Durejko: Pejzaż inflancki w twórczości Kazimiery Iłłakowiczówny


Herbert: List do studentów PWST


Holoubek: Wspomnienia z niepamięci


Łysiak: Granica
Łysiak: Koniaczek

Mackiewicz: Lewa wolna


Mackiewicz: Nudis verbis


Norwid: Język ojczysty


Norwid: Klątwy


Pikuzińska: Pamiętnik


Słomka: Pamiętniki włościanina


Słowacki: Kiedy prawdziwie Polacy powstaną...


Trznadel: Ji-jitsu

http://boomcha.salon24.pl/131546,koniaczek-waldemar-lysiak-husaria-tradycji-nr-4
Etykietowanie:

3 komentarze

avatar użytkownika Urszula Domyślna

1. Marylko!

Wielkie dzięki za link do Husarii !! I już się przestań boczyć, proszę :) Jak tam Twój sad po śnieżycach? Pozdrawiam bardzo serdecznie Urszula PS. Mogę to przelinkować na Łmanię?
avatar użytkownika Maryla

2. Urszulo ;))

Witam, ja sie nigdy nie boczę, jestem jak letnia burza - trzasnę piorunem i słońce znów świeci ;) W ogrodzie troche zniszczeń - wichura złamała kilka gałęzi, jednego krzaka i co najgorsze - wyrwała z korzeniami, łącznie z solidną kołkowa podporą, wierzbę szczepienną, 8 letnią. Do tego połamała kwitnace róże, ale im nie zaszkodzi, na wiosnę odrosną ;) Pozdrawiam serdecznie

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl

 

avatar użytkownika Urszula Domyślna

3. I ja ciebie pozdrawiam, Marylko z całego serca :)

Róże odrosną, kto wie, może na beatyfikację księdza Jerzego? Chodzą słuchy, że to mogłoby się udać już na wiosnę. Wyobrażasz to sobie? Urszula