Nikt Ci tak nie obieca
tu.rybak, pon., 07/09/2009 - 10:07
Przez media przetoczyła się burza związana z ogłoszeniem przez ministra Vincent-Rostowskiego planów (a jakże) rządu co do założeń budżetowych na przyszły rok.
Minister oszacował przyszłoroczny deficyt budżetowy na około 52 mld złotych.
I tu mu się dostało. Próbowali go bronić tacy specjaliści od finansów jak marszałek Niesiołowski, czy poseł Chlebowski, ale mizernym skutkiem (co specjalnie nie dziwi).
A tymczasem nic wielkiego się nie stało. Tak jak nie powinniśmy fetyszyzować PKB [por. poprzednia notatka "Tusk jak socjalizm"], tak teraz nie powinniśmy przykładać zbyt wielkiej miary do deficytu budżetowego.
Interesuje nas deficyt finansów publicznych w całości. I z tego punktu widzenia nic wielkiego minister nie ogłosił. Orzekł tylko, że zadłużymy się więcej niż w tym roku. Ale czy dużo więcej? Tego nie wiemy.
W tym roku deficyt budżetowy zadekretowano na 27 mld. Papier wszystko zniesie. Mogli napisać 20, mogli 40. Wygodnie im było wykazać 27 mld, a resztę zamieść pod dywan i poukrywać (np budowa dróg, FUS, ZUS itp). Szacuje się, że tegoroczny deficyt budżetowy, gdyby wszytko zostało wykazane, przekroczy 50 mld.
Szacunki mówią o zadłużeniu sektora finansów publicznych na 6 - 6,6 proc. (w zależności od tego kto i kiedy szacował). Prawdy dowiemy się na początku roku przyszłego. Czyli w lutym - marcu będziemy mogli stwierdzić jakie zadłużenie mieliśmy w tym roku. Wtedy okaże się czy to było 6 czy 7 proc.
Komisja Europejska na przyszły rok szacuje całość deficytu na 7,3 proc. Ministerstwo finansów szacuje, że będzie większe o 1 proc. niż tegoroczne. Czyli mniej więcej się zgadza.
Krótko mówiąc nie należy się ekscytować przyszłoroczną rekordową dziurą budżetową (przecież już ją mamy), tylko tym, że odkąd rządzi PO nasze zadłużenie wzrasta. I to w sposób, moim zdaniem, niekontrolowany (oficjalnie obowiązuje teza: finanse pod kontrolą).
Zadłużenie jest najgorszą metodą wychodzenia z kryzysu - ocenił premier. Jego zdaniem, doprowadzenie do zadłużenia spowoduje, że będzie ono spłacane latami przez Polaków. - My Polacy wiemy, co to znaczy dźwigać garb zadłużenia i marnować szansę po szansie dla całego pokolenia. Nie zmarnujemy szansy dla naszego pokolenia - powiedział [ "Gazeta Wyborcza", 13 II 2009 ]
No, to nie marnujemy...
Minister oszacował przyszłoroczny deficyt budżetowy na około 52 mld złotych.
I tu mu się dostało. Próbowali go bronić tacy specjaliści od finansów jak marszałek Niesiołowski, czy poseł Chlebowski, ale mizernym skutkiem (co specjalnie nie dziwi).
A tymczasem nic wielkiego się nie stało. Tak jak nie powinniśmy fetyszyzować PKB [por. poprzednia notatka "Tusk jak socjalizm"], tak teraz nie powinniśmy przykładać zbyt wielkiej miary do deficytu budżetowego.
Interesuje nas deficyt finansów publicznych w całości. I z tego punktu widzenia nic wielkiego minister nie ogłosił. Orzekł tylko, że zadłużymy się więcej niż w tym roku. Ale czy dużo więcej? Tego nie wiemy.
W tym roku deficyt budżetowy zadekretowano na 27 mld. Papier wszystko zniesie. Mogli napisać 20, mogli 40. Wygodnie im było wykazać 27 mld, a resztę zamieść pod dywan i poukrywać (np budowa dróg, FUS, ZUS itp). Szacuje się, że tegoroczny deficyt budżetowy, gdyby wszytko zostało wykazane, przekroczy 50 mld.
Szacunki mówią o zadłużeniu sektora finansów publicznych na 6 - 6,6 proc. (w zależności od tego kto i kiedy szacował). Prawdy dowiemy się na początku roku przyszłego. Czyli w lutym - marcu będziemy mogli stwierdzić jakie zadłużenie mieliśmy w tym roku. Wtedy okaże się czy to było 6 czy 7 proc.
Komisja Europejska na przyszły rok szacuje całość deficytu na 7,3 proc. Ministerstwo finansów szacuje, że będzie większe o 1 proc. niż tegoroczne. Czyli mniej więcej się zgadza.
Krótko mówiąc nie należy się ekscytować przyszłoroczną rekordową dziurą budżetową (przecież już ją mamy), tylko tym, że odkąd rządzi PO nasze zadłużenie wzrasta. I to w sposób, moim zdaniem, niekontrolowany (oficjalnie obowiązuje teza: finanse pod kontrolą).
Zadłużenie jest najgorszą metodą wychodzenia z kryzysu - ocenił premier. Jego zdaniem, doprowadzenie do zadłużenia spowoduje, że będzie ono spłacane latami przez Polaków. - My Polacy wiemy, co to znaczy dźwigać garb zadłużenia i marnować szansę po szansie dla całego pokolenia. Nie zmarnujemy szansy dla naszego pokolenia - powiedział [ "Gazeta Wyborcza", 13 II 2009 ]
No, to nie marnujemy...
- tu.rybak - blog
- Zaloguj się, by odpowiadać
3 komentarze
1. Ale czy dużo więcej? Tego nie wiemy. Kreatywna księgowość
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
2. ale przynajmniej widac było, co zrobił z tymi kredytami
3. @Autor