HONOR I WSTYD (3): ujarzmiony kraj, spętani ludzie (Krzysztof Ligęza)
Współcześni Polacy. Zagubieni między troską o dzień jutrzejszy, a płazimi grymasami medialnych idoli. Zakleszczeni pomiędzy dekretowanym odgórnie nakazem przebaczenia, a coraz głośniejszymi bluźnierstwami wrogów. Omotani codziennością, szydzimy z artefaktów i zjawisk kształtujących narodową oraz indywidualną tożsamość, wyśmiewając to, przed czym z nabożną czcią chylili czoła nasi rodzice i rodzice naszych rodziców.
To żadna nowoczesność, to hańba – ale tacy właśnie w większości jesteśmy. Mentalnie okaleczeni. Zatraceni pomiędzy niedostatkiem pamięci o relikwiach, a zniewoleniem z powodu utraty poczucia własnej wartości. Spacyfikowani amnezją o przeszłości, impertynencko i urągliwie wdeptywani w cudze grzechy. Umieramy jako Naród – i nawet o tym nie wiemy. I niektórzy nawet wiedzieć nie chcą.
I tylko to pytanie, powiewające nad naszymi głowami jak splamiony sztandar, wciąż i wciąż, stale to samo, niezmienne od lat, już niemal urągliwe: dokąd biegniesz, Polsko?
Gargantuiczne zadłużenie, miliony obywateli poza krajem, nic nie znacząca pozycja w światowych statystykach, nijaka skuteczność we współczesnych realiach politycznych. Rząd czapkujący sąsiadom zamiast twardego realizowania precyzyjnie określonych interesów. Media mainstreamowe walcujące opinię publiczną pod wizję paneuropejskiej szczęśliwości. Moralne autorytety wykupione przez zagraniczne fundacje. Rekordowy podobno stopień infiltracji przez służby specjalne Niemiec, Rosji oraz Izraela.
To zniewolony kraj i ludzie nieświadomi swego zniewolenia. „Kraj gnid, szemranych interesików rządzących i oczywistych kanalii” – jak to ktoś obrazowo nakreślił. Dokładnie tak: kraj ujarzmiony politycznie i gospodarczo oraz spętani mentalnie ludzie.
PRZYRODNICZY SKANSEN
Że Polska z roku na rok słabnie – to odczucie intuicjonalne. Że słabe państwo nie będzie realizowało narodowego interesu ani racji stanu – to również oczywiste. Co to jest „interes narodowy” oraz „narodowa racja stanu”? Najbardziej lapidarnie narysował to Stanisław Michalkiewicz, powiadając, że chodzi o to, aby państwo rozwijało się, a nie zwijało. Tymczasem Polska zaczyna przypominać przyrodniczo – rzemieślniczy skansen, na przykład nie ma liczącego się w Europie przemysłu.
Ba! Polska nie ma nawet przyzwoitej armii, zdolnej do obrony granic, a resztki owej zdolności – i polską krew – trwonimy na bezdrożach Afganistanu. Tymczasem partie rządzące naszego zachodniego sąsiada wyraźnie oświadczają, że: „Prawo do małej ojczyzny obowiązuje. Wypędzenia każdego rodzaju muszą zostać międzynarodowo potępione, a naruszone prawa muszą zostać uznane.”
Nasze elity sprawę bagatelizują wręcz porażająco infantylnie, a odradzającego się w Niemczech potwora, zamaskowanego pod grubą warstwą pudru prounijnej nowomowy, nie dostrzegają, albo, co pewniejsze, dostrzec nie chcą. Podobnie jak nie chcą pamiętać, że „najtrwalszym elementem porozumień międzynarodowych jest papier” (Peter Ustinov).
KŁOPOTY Z TOŻSAMOŚCIĄ
W „Eseju o duszy polskiej” Ryszard Legutko słusznie podkreśla, że jednym z fundamentalnych problemów współczesnej Polski jest kłopot z tożsamością narodową Polaków. Przypomina, że w wyniku wojny, w wyniku niemieckiego oraz sowieckiego ludobójstwa, śmierć poniosło ponad pięć milionów polskich obywateli. Że Polska utraciła połowę swojego historycznego terytorium, a Polaków zmuszono, by inkorporowali nowe, cudze dotąd przestrzenie. Że efektem komunistycznej indoktrynacji było zniszczenie i zafałszowanie resztek wartości, które mogłyby na nowo konstytuować naród.
Można więc powiedzieć, że ukradziono nam przeszłość, a w przyszłości weszliśmy z wykoślawioną perspektywą, co – w połączeniu z tragiczną samooceną Polaków – być może uniemożliwia już na zawsze restytucję polskości w Polsce. Andrzej Nowak (historyk) w swojej pracy „Westerplatte czy Jedwabne” wykazał wszak, do jakiej traumy w obszarze narodowej tożsamości prowadzi przemilczanie czynów chwalebnych przy jednoczesnym ustawicznym akcentowaniu momentów narodowej hańby.
POLITYKA AHISTORYCZNA
W efekcie Niemcy krzyczą o utraconych prawach, obarczając Polaków współodpowiedzialnością za holocaust Żydów, sami Żydzi domagają się pieniędzy, Rosja – faktyczny sojusznik Hitlera przed czerwcem 1941 – nam wpiera sojusz z Hitlerem, a Ukraińcy stawiają pomniki katom Wołynia. Tymczasem polskie władze przekonują, że nie ma powodów, by wykłócać się z „politycznym marginesem”. Że nikt Polski nie opluwa. Że to tylko deszcz pada.
Niestety, wdrukowany nam nawyk myślenia o polityce, nie tylko zohydzający optykę racji stanu lecz nawet samo to pojęcie, skutkuje katastrofalnymi konsekwencjami w niemal każdym wymiarze narodowej egzystencji, w tym również w obszarze aksjologii, mianowicie w sposobie definiowania oraz postrzegania przez Polaków istotnych dlań wartości.
Proszę pozwolić mi powtórzyć: Polska coraz bardziej przypomina ujarzmiony kraj, zamieszkiwany przez zniewolonych człowiekowatych, nieświadomych swego zniewolenia, na dodatek z potwornie zaburzoną tożsamością indywidualną i narodową.
RZECZY, KTÓRYCH SIĘ NIE ROBI
Być może przesadzam, ale nawet jeśli tak, to niewiele. Bowiem w moim odczuciu dezintegracja wspólnoty rozumianej jako zbiór jednostek wspartych na wspólnej przeszłości oraz kierujących się tymi samymi wartościami w teraźniejszości i na drodze wiodącej w przyszłość, osiągnęła nad Wisłą stopień przerażający, nigdy dotąd w dziejach Rzeczypospolitej nie notowany.
Powyższe znakomicie pokazały kontrowersje wokół przygotowań do show pani Ciccone, a już zwłaszcza fakt, że warszawski samorząd bezrefleksyjnie przystał na datę 15. sierpnia, oraz okoliczność, iż Polacy tłumnie na ów koncert przybyli. Mimo, że dla każdego rozumnego człowieka jasnym pozostaje, iż uczestnictwo w imprezie tej właśnie pani i tego właśnie dnia oznacza opluwanie świętości istotnych dla naszych przodków.
Są przecież rzeczy, których się nie robi. Na przykład nie pluje się na groby. Nie szydzi się również z wartości, które konstytuowały naszych przodków. I z których sami wyrastamy. Nie drwi się z nich, nawet jeśli dla nas te wartości nie są już tak istotne, by się z nimi utożsamiać. Ani nie pozwala się, by inni z tych wartości drwili. To jest po prostu kwestia przyzwoitości.
KIM JESTEŚMY ?
Ważne jest to, co nas określa. Ale to w żadnym razie nie jest „tu i teraz”. Tu i teraz to są co najwyżej sprawy pilne. Sprawy ważne i najważniejsze, te fundamentalne, sięgają w przeszłość znacznie odleglejszą niż dzień naszych narodzin. Dlatego nie jesteśmy w stanie zdefiniować siebie w oderwaniu od wartości charakteryzujących nasze korzenie.
Oczywiście możemy próbować. Ale będzie to tożsamość kaleka. Ułomna niejako z definicji. Bowiem jeżeli nie wiesz, skąd przyszedłeś, nie wiesz również dokąd dotarłeś i gdzie zaprowadzi cię droga, którą podążać będziesz nazajutrz. Najważniejsze zaś, że nie wiesz wówczas, kim właściwie jesteś.
Cóż w takim razie czynić? „Sapere aude!” – radził Horacy. Znaczy to: odważ się być mądrym, odważ się myśleć. Tylko człowiek, który nie ma własnego zdania, musi dokonywać wyborów w oparciu o zdanie innych.
„Mego dziada piłą rżnęli, myśmy wszystko zapomnieli” – konstatuje ustami Gospodarza w „Weselu” wciąż aktualny Wyspiański. Nieprawda, nie wszystko i nie wszyscy. Ale, generalnie, Polsce niezbędna jest odrodzona tożsamość narodowa, a Polakom pamięć – tym bardziej w czasach, w jakich tak wielu z nas nie ma czasu ani ochoty na pamiętanie.
„Aby obalić nieludzki system, wystarczy nie brać udziału w kłamstwie” – zanotował przed laty Aleksander Sołżenicyn. Z tym, że trzeba wiedzieć, na czym polega kłamstwo, którym się nas karmi.
PROSTO DO MASARNI
Wykroić z Polaków polskość. O to toczy się ta gra, od wielu, wielu lat. Idzie o stworzenie sprawnej armii 38. milionów bezideowych szkieletów, zaćpanych medialnie, bezmyślnie żłopiących denaturat kultury zwanej masową. Nie byle jak stworzyć, już nie sierpem i młotem, nie, znacznie subtelniej. Dziś, wysysając polskość z Polaków, wmawia się nam, że na tym właśnie polskość polega. Na zapatrzeniu w paneuropejskość, w postęp i nowoczesność, cokolwiek to miałoby w danym momencie oznaczać.
Rzecz bowiem w tym, by „ulepić peerelaka” (FYM) czy też „nowego Polaka”, o którym Krzysztof Kłopotowski pisał tak: „Ma być przepojony poczuciem winy za Jedwabne, Marzec i pogromy, o których nie wolno mu zapomnieć, ale powinien puścić w niepamięć zbrodnie żydokomuny. Ma być zawstydzonym własnym narodem, letnio religijnym, rozwiązłym seksualnie indywidualistą i Europejczykiem ślepym na etniczne różnice interesów”.
Dokładnie. Albowiem gdy przyjdzie odpowiednia pora, wyłącznie tym sposobem wytresowani obywatele dadzą się bez protestu i bezkarnie zamknąć za wrotami paneuropejskiej masarni. Całkiem nie jak ludzie zwyczajnie rozumni, ale jak bezmyślne zwierzęta.
PATRIOTYZM WYMAGA PATRIOTÓW
Niedawno Agnieszka Romaszewska zapytała tutaj publicznie, co zagraża polskiemu patriotyzmowi. Jedna z odpowiedzi bardzo mi się spodobała: Lubicz odparł, że polskiemu patriotyzmowi zagraża „wyłącznie i jedynie on sam”.
Dorzucę do tej diagnozy swoją cegiełkę, dopowiadając i precyzując diagnozę Lubicza: otóż największe niebezpieczeństwo dla patriotyzmu leży w skandalicznym zafałszowywaniu samego pojęcia. Dzisiaj wydaje się ono identyfikowalne na tyle przeróżnych sposobów, że aż zdaje się zatracać swój pierwotny sens. Ten właściwy. Stąd bezwzględna w moim odczuciu potrzeba przedefiniowania tego terminu.
A zacząć winniśmy od podstaw, mianowicie od określenia narodowej racji stanu – we wszystkich możliwych wymiarach narodowej egzystencji. W wymiarze politycznym, gospodarczym, społecznym oraz kulturowym. Jeśli idzie zaś o patriotyzm, ten moim zdaniem wymaga jedynie patriotów. Reszta zrobi się sama.
Przyszłość bowiem nigdy nie jest nam dana w całości. Określają ją nasze wybory. Wybory dokonywane przez ludzi zajmujących się budowaniem swojej przyszłości.
Jest to skrócona redakcja tekstu opublikowanego w miniony piątek na łamach kanadyjskiego tygodnika polonijnego „Goniec” (goniec.net) pt. „Ujarzmiony kraj, spętani ludzie”.
Na ten sam temat:
widnokregi.salon24.pl/115594,honor-i-wstyd-1
widnokregi.salon24.pl/117403,honor-i-wstyd-2-polska-i-polacy-czas-zywych-trupow
widnokregi.salon24.pl/119802,polski-oboz-koncentracyjny-oskarzony-przed-polskim-sadem
widnokregi.salon24.pl/116048,smrod-ze-strach
widnokregi.salon24.pl/120084,cienka-czerwona-linia-czyli-kultura-zmasowana-w-natarciu
http://widnokregi.salon24.pl/120390,honor-i-wstyd-3-ujarzmiony-kraj-spetani-ludzie
- Zaloguj się, by odpowiadać
7 komentarzy
1. Poczekajmy
2. Pan Ligęza nieco się rozhasał...
3. Wirtualny patriotyzm a patriotyzm realny
4. rzecz jest do dyskusji
5. HONOR I WSTYD (3 - suplement): oto taca z głowami zdrajców
Krzysztof Kłopotowski, wczoraj: „Pana lament nad Polską nie wskazuje sprawców opisanych procesów”. Słuszny przytyk. Oto suplement do mojego wczorajszego wpisu.
Na początek przypomnę sedno swojej opinii: Polska coraz bardziej przypomina ujarzmiony kraj, zamieszkiwany przez zniewolonych człowiekowatych, nieświadomych swego zniewolenia, na dodatek z potwornie zaburzoną tożsamością indywidualną i narodową. Polacy, omotani codziennością, szydzą z artefaktów i zjawisk kształtujących narodową oraz indywidualną tożsamość, wyśmiewając wartości, przed którymi z nabożną czcią chylili czoła nasi rodzice i rodzice naszych rodziców.
Być może przesadzam, ale nawet jeśli tak, to niewiele. Bowiem w moim odczuciu dezintegracja wspólnoty rozumianej jako zbiór jednostek wspartych na wspólnej przeszłości oraz kierujących się tymi samymi wartościami w teraźniejszości i na drodze wiodącej w przyszłość, osiągnęła nad Wisłą stopień przerażający, nigdy dotąd w dziejach Rzeczypospolitej nie notowany.
RYBA ZEPSUTA OD GŁOWY
Skąd bierze się to zepsucie? Rzecz jasna: z głowy. Paweł Siergiejczyk wykłada rzecz dobitnie: „Obecne elity naszego kraju wywodzą się z elit, które kilkadziesiąt lat temu, w najciemniejszym okresie stalinizmu, rządziły Polską”.
Fakt. Ich bierutowsko–bermanowskie rodowody cuchną, wypełnione kolaboracją, wiarołomstwem i zaprzaństwem. Byli wierni – wierni wodzowi mas pracujących. Byli lojalni – lojalni wobec przewodniej siły narodu. Ukochali ojczyznę – ojczyznę światowego proletariatu. I niejedno bezeceństwo uczynią, by ukryć swąd dobywający się z życiorysów. „To nie my. To lwy!” – wyjaśnią, cytując Mrożka.
Charaktery oślizłe i płazie. Szczurze ślepia i owrzodziałe ryje, ulepione z łajna cynizmu, pazerności, perfidii i łajdactwa. Szarlatani, spiskowcy, karierowicze, egoiści, obłudnicy i lokaje. Oportuniści, zapatrzeni w prywatne bilanse i osobiste apanaże, nic więcej ich nie obchodzi. Zakłamana, nikczemna mierzwa renegatów wraz z latoroślą poczęta w służalczych łonach i zrodzoną w wypełnionym moralną zgnilizną szambie. Sukcesorzy ponad półwiecza notorycznej blagi.
DOBRO I ZŁO
To, że urodzili się w Polsce, mówią po polsku i przekonują, że po polsku myślą, nie czyni ich Polakami – oni urodzili się dla siebie, a nie dla tego kraju. Żyją wśród nas i w Polsce, ale nie żyją Polską, choć z przyzwolenia Polaków zawłaszczyli ten kraj.
Są w parlamencie, w administracji państwowej i samorządowej, we władzach sądowniczych. Wśród kierownictwa partii politycznych i w środkach masowego przekazu. W instytucjach gospodarczych, bankach, w korpusie dyplomatycznym. Przede wszystkim zaś – są za kulisami.
To tym ludziom zawdzięczamy dzisiejszy nieład i zamęt w głowach Polaków. To dlatego Polacy dokonują tak irracjonalnych wyborów – jak gdyby nie odróżniali dobra od zła, bieli od czerni i ziarna od plew. Przekonano nas, byśmy historię traktowali jak jarzmo, więc zapomnieliśmy o kajdanach, stając się niewolnikami swych dręczycieli. W efekcie ten kraj trzeszczy w posadach, rozłażąc się w szwach.
NA ZATRUTEJ GLEBIE
Podstawą funkcjonowania społeczeństwa jest elementarny ład etyczny. Nie wolno go zakłamywać. Ani relatywizować. Norma powinna być jak skała, ponieważ tylko wtedy ma walor fundamentu. W przeciwnym razie porządek moralny nie istnieje.
Bez przyzwoitego punktu odniesienia nie sposób też odróżnić dobra od zła. Ani rozpoznać samego siebie. Pojąć, wedle jakiego systemu wartości należy się orientować.
Tymczasem po 1989 roku mamy w Polsce do czynienia z prawem, w myśl którego każdy były tajny współpracownik SB może zostać parlamentarzystą, ministrem, szefem państwowej firmy, członkiem zarządu czy rady nadzorczej spółki skarbu państwa, urzędnikiem państwowym i samorządowym dowolnego szczebla, wreszcie nauczycielem akademickim oraz wychowawcą. Polskie prawo nie wnika, jak bardzo traci wówczas na wiarygodności urząd czy instytucja, reprezentowane przez taką ludzką gnidę.
Jeśli hańbę ludzi sławnych ważyć należy podwójnie, to podwójnie zhańbionych mamy w Polsce całe multum. Same „autorytety”, co jeden to znaczniejszy.
Są wśród niech wyborny reporter, znakomity ksiądz, przedni astronom, cudowny poeta, wspaniały reżyser kultowych filmów. Są biznesmeni, politycy, dziennikarze, lekarze, nauczyciele akademiccy, profesorowie i rektorzy wyższych uczelni. Jest także aktualny szef doradców premiera Tuska w randze ministra – i tak dalej, i tak dalej.
JAKA PRZYSZŁOŚĆ ?
Andrzej Gwiazda zauważył kiedyś, że nie ma dla narodu większego nieszczęścia, niż fałszywy autorytet. Cóż zatem począć z narodem, którym kieruje całe stado fałszywych autorytetów? I czy można w ogóle zbudować autorytet, przyzwalając łotrom na łotrostwo?
I tak oto Polacy, niby ludzie chorzy na Alzheimera, codziennie spotykają nowych ludzi, akceptując sytuację, w której na dobrą sprawę niemożliwa jest budowa wiarygodnych instytucji demokratycznego państwa, zaś przemiany ustrojowe żadnej wiarygodności nie mają – bo mieć nie mogą.
Jaki możemy wobec tego obserwować efekt? Przerażający: między 1945 a 1989 rokiem Polska normalnym krajem nie była, a Polska współczesna to niestety miejsce, w którym pokłady łajna przesłaniają świat do tego stopnia, że wielu Polaków zapomina, jak ten świat naprawdę powinien wyglądać.
Nieustannie karmieni łgarstwem, przestajemy w końcu dostrzegać, co tak naprawdę akceptujemy, akceptując łajdactwo. No po cóż obarczać sumienie bagażem zbędnych wartości, dajmy na to czymś tak niedzisiejszym, jak wierność zasadom i przyzwoitość, nieprawdaż?
Ale na przeszłości utytłanej fekaliami zaprzaństwa nie da się zbudować żadnej wartościowej przyszłości. Zło, zamiatane pod dywan niepamięci, pogrąża nas, tryumfując.
...Zaś nasze rany zarastają błoną podłości.
Na ten sam temat:
widnokregi.salon24.pl/115594,honor-i-wstyd-1
widnokregi.salon24.pl/117403,honor-i-wstyd-2-polska-i-polacy-czas-zywych-trupow
widnokregi.salon24.pl/120390,honor-i-wstyd-3-ujarzmiony-kraj-spetani-ludzie
widnokregi.salon24.pl/119802,polski-oboz-koncentracyjny-oskarzony-przed-polskim-sadem
widnokregi.salon24.pl/116048,smrod-ze-strach
widnokregi.salon24.pl/120084,cienka-czerwona-linia-czyli-kultura-zmasowana-w-natarciu
http://widnokregi.salon24.pl/120563,honor-i-wstyd-3-suplement-oto-taca-z-glowami-zdrajcow
Maryla
------------------------------------------------------
Stowarzyszenie Blogmedia24.pl
6. Pan Ligęza - kontynuacja...
7. swiadomosc
kat.