Trzeci syn Longina czyta sporo tekstów w Salonie, dużo tam okazjonalnych wspomnień. A to rocznica stanu wojennego, a to rocznica jakichś wyborów. A co? Niech i on spróbuje napisać coś, gdy zaczął o północy 1. sierpnia 2009 ! Przeczytał notkę Ellenai, co mu dodało weny. Ellenai pisze ilu nas w Powstanie było, ile mieliśmy broni i amunicji, ale nie pisze ile mieliśmy barykad. Nech on napisze, co jeszcze pamięta!
Podczas Powstania miałem 3 i pół roku. Czy coś się z tego wieku pamięta? Najdalsze sprzed Powstania zapamiętałem to, kiedy mieszkaliśmy w małym domku na Grochowie i mój o cztery lata starszy brat zawołał mnie do ogródka z okrzykiem „leci rama” i pokazał mi samolot - ramę. Teraz wiem, że to był dwukadłubowy niemiecki samolot rozpoznawczy Focke Wulf 189 fotografujący wówczas Warszawę.
Fot. 1. W lipcu 1944. Cień „ramy” - samolotu Focke-Wulf 189 na kościele św. Aleksandra na fotografowym przez niego Pl. Trzech Krzyży. Może to wtedy ta „rama” poleciała nad Grochów? |
Z czasu przed Powstaniem zapamiętałem spacer mostem Poniatowskiego i siadanie na rozgrzanych słońcem jego kamiennych ławkach. Ktoś wtedy, chyba brat Mamy - Staś, pokazał mi statek na Wiśle wpływający właśnie pod most.
Koniec lipca 1944 spędzaliśmy z rodziną na letnisku w Józefowie nad rzeką Świder. Zapamiętałem utrudniające mi chodzenie korzenie drzew przechodzące przez ścieżkę i kąpiel w rzece.
Fot. 2. Trzeci syn Longina po wojnie. Za nim widać na okolicznych domach ślady bombardowań z września 1939. Tu we wrześniu '39 była ziemia niczyja. Kilomer na południe wzdłuż ulicy Zamienieckiej stali przez trzy tygodnie Niemcy. W nocy bombardowali z samolotów i armat, w dzień przychodzili sprawdzać swoją celność i trafność wyboru celów. Kilometr na północ, wzdłuż alei Waszyngtona bronił się 21. pułk piechoty „Dzieci Warszawy” dowodzony przez pułkownika Sosabowskiego, tego co był później obwiniony przez alianta we wrześniu '44 za klęskę w bitwie pod Arnhem, gdy starano się zdobyć o jeden most za daleko. |
Mama, gdy w Józefowie słychać już było armaty nadchodzącego frontu, będąc po traumatycznych przeżyciach conocnego bombardowania małych domków Grochowa, gdzie mieszkała sama z dwuletnim synkiem we wrześniu 1939, w lipcu 1944 wymusiła na Ojcu ewakuację przed frontem do bezpiecznego domu ciotecznaj babci Mieci w śródmieściu Warszawy przy ulicy Złotej 36. Zapamiętałem jazdę pociągiem w lipcu '44 z Józefowa do babci Mieci do Środmieścia a konkretnie, to wjazd do tunelu, który mnie wystraszył i przelatujące za oknem żarówki w nim świecące.
Pozostaliśmy na Złotej, gdzie zastało nas Powstanie. Mama twierdziła, że w grupie młodzieży zbierającej się 1. sierpnia przed domem na Złotej widziała ostatni raz swojego brata Stasia - zginął w sierpniu na Starym Mieście jako plutonowy w kompanii Zośka podczas ataku na Dworzec Gdański. Ojciec Mamy - Teofil zamieszkal z nami na Zlotej. Zginął w pierwszych dzniach Powstania, kiedy podobno poszedł zdobyć mleko dla dzieci.
Fot. 3-5. Brat Mamy - Stanisław Sadkowski (Czarny) stoi w pierwszym szeregu piąty od lewej |
Fot. 6. Siostrzeniec Ojca - Jan Soszyński - Zgrupowanie Krybar. Poległ w ataku na Uniwersytet. +Virtuti Militari. |
Fot. 7. Brat Mamy - Stanisław Sadkowski (Czarny). Poległ w ataku na Dworzec Gdański. +Krzyż Walecznych. |
Kiedy, już podczas Powstania, bawiłem się strzelając z balkonu mieszkania babci Mieci do niemieckiego samolotu z drewnianego karabinu-zabawki, siostra Mamy - Ciocia Krysia - mnie stamtąd zabrała z krzykiem, że teraz Niemcy rzucą w nas bomby. I rzucili. Ale dopiero we wrześniu.
Pamiętam do dziś jak wyły „krowy” - stromotorowe pociski rakietowe wielkiego kalibru wystrzeliwane z sześciolufowej wyrzutni. Używane do walk ulicznych były odpalane do góry tak, że pociski mogły spadać niemal pionowo pomiędzy domy. Najpierw słychać było sześć przeraźliwych wyć a kilka sekund później dokładnie tyle samo wybuchów.
Jeszcze zapamiętalem, jak w dużej grupie w słoneczny dzień wyszliśmy na ulicę oglądać lecące na Warszawę spadochrony.
Nie wiem, czy podczas zbombardowania domu byliśmy w piwnicy, czy w mieszkaniu. Bomby uderzyły w nasz dom chyba na początku września. Nie trafiły w część frontową, w której mieszkaliśmy, ale zburzyły kilkupiętrową oficynę po prawej stronie naszego kwadratowego podwórza.
O wydarzeniach Powstania po wojnie w rodzinie rozmawialiśmy bardzo rzadko, o szczegółach - nigdy. Kiedy kilka lat temu oprowadzałem dziewięćdziesięcioletnią moją Mamę po Muzeum Powstania kiwała głową i wiele razy powiedziała „tak było, tak było”. Kiedy zaproponowałem Mamie, żeby wejść do ekspozycji powstańczej piwnicy, żachnęła się mocno i cofnęła niemal z krzykiem, „nie! do piwnicy nigdy nie wejdę!”
Po wyjściu z Muzeum, na słonecznym jego podwórzu, siedząc przy murze gdzie wyryte było imię i nazwisko Brata Mamy, zapytałem o to, co dręczyło mnie od wielu lat: „Mamo, ile osób zginęło wtedy jak zbombardowali naszą oficynę na Złotej?” Usłyszałem: „Jak śmiesz o to pytać!? Ty pytasz ilu zginęło? Ja ich wszystkich znałam, ja widziałem spod gruzu ich głowy, ich ruszające się ręce i nogi, oni tam jeszcze żyli, myśmy rękami drapali kamienie i nie mogliśmy im pomóc, a ty pytasz ilu !?”
Więcej już nie pytałem. Pamiętam piwnicę. W naszym pomieszczeniu mieszkala pani, która przygarnęła dziewczynkę w moim wieku uratowaną z transportu dzieci z Zamojszczyzny wiezionych do Niemiec. Pamiętam dużo szczegółów, znoszenie rannych, na których nie wolno nam było patrzeć, pamiętam podpieranie stropów drewnianymi słupami nazywanymi stemplami, pamiętam jak zgasło światlo elektryczne, pamiętam palące się później karbidówki, pamiętam wannę i prawie równą jej wielkością bombę - niewybuch, na podwórzu przy których bawiły się dzieci, pamiętam jak Ojciec wyprowadził nas z bratem na ulicę i pozwolił nam chodzić „tylko do tej barykady” wskazując na zgięty czarny słup metalowy. Długi czas później myślałem, że barykada to taki zgięty metalowy czarny słup. :o)
Podczas naszego pobytu w piwnicy Ojciec był stale na zewnątrz. Mężczyźni coś razem robili. Jak wstawiali podpierające sufit piwnicy i jej korytarz „stemple” z ciekawościa oglądałem. Co jeszcze wówczas robili? - nie wiem. Raz Ojciec przyszedł cały zaypany pyłem, usiadł na czystym łóżku, za co dostał ostrą reprymendę od Mamy. Okazało się, że przed chwila zdążył uskoczyć przed spadającą bombą i chyba cudem przeżył jej wybuch.
Fot. 9. Ulica Złota. Taki słup, jakie widać przy chodnikach, tylko mocno zgięty stał na obok naszej barykady. |
Fot. 8. Ulica Złota. Barykada była odległa kilkadziesiąt metrów od bramy naszego domu. Na fotografii zrobionej przez niemiecki samolot rozpoznawczy dnia 30.sierpnia widać, że jeszcze oficyna wtedy stala. Można też dostrzec tę barykadę, którą przy zgiętym słupie widziałem w Powstaniu. |
Ta barykada może uratowała nam życie. Niemcy doszli do Żelaznej, to było około 200m od nas. Niewiele dalej była Hala Mirowska gdzie masowo rozstrzeliwano ludność. Myśmy przeżyli.
Pamiętam jak w piwnicy prosiłem Babcię Miecię o „kawałek chleba ze szmalcem i z solą” i jak mi dawała do jedzenia kostki cukru. Później mi powiedziano, że kostki te były z kapniętym do nich spirytusem stosowanym przez Babcię jako profilaktyczne lekarstwo.
Wyszliśmy z piwnicy dopiero w październiku po zakończeniu walk. Pieszo szliśmy na zachód. Kiedy minęliśmy zabudowania Ochoty ktoś wsadził mnie na furmankę, których kilka podstatwili okoliczni rolnicy. Nogi przywalono mi ciężkimi pakunkami ale bałem się poskarżyć, żeby nie kazali mi dalej iść pieszo.
Kiedy przechodziliśmy przez pole cebuli, ktoś podał mi jedną. Pamiętam, że jadłem ją ze smakiem tak, jak jada się jabłka. Doszliśmy do Podkowy Leśnej, gdzie spędziliśmy noc.
Na razie tyle ....
Budując Barykadę
Anna Świrszczyńska
Baliśmy się budując pod ostrzałem barykadę.
Knajpiarz, kochanka jubilera, fryzjer, wszystko tchórze.
Upadła na ziemię służąca dźwigając kamień z bruku,
baliśmy się bardzo, wszystko tchórze -
dozorca, straganiarka, emeryt.
Upadł na ziemię aptekarz wlokąc drzwi od ubikacji,
baliśmy się jeszcze bardziej, szmuglerka,
krawcowa, tramwajarz, wszystko tchórze.
Upadł chłopak z poprawczaka
wlokąc worek z piaskiem,
więc baliśmy się naprawdę.
Choć nikt nas nie zmuszał,
zbudowaliśmy barykadę pod ostrzałem.
3 komentarze
1. Dziekuje - mam nadzieję, że będzie dalszy ciąg?
Są w życiu rzeczy ważniejsze, niż samo życie.
/-/ J.Piłsudski
2. Ciężko mi czytać.
3. Dziekuje
kat.