RPrl, Balcerek, finansowe 9/11

avatar użytkownika nissan

Bieżąca sytuacja
Czarny prorok polskiej bankowości
2009-04-09 01:36 http://www.stockwatch.pl/artykuly/post/2009/04/09/czarny-prorok-polskiej...
Opinie bankowców, nawet tych najbardziej znanych, nie mogą przebić się do powszechnej świadomości.

Nie przejmują się nimi za bardzo analitycy, inwestorzy giełdowi i politycy. Wszystkim wydaje się, że prezesi banków ze swoich obszernych klimatyzowanych gabinetów widzą tylko nieznaczny wycinek rzeczywistości i do tego to spojrzenie jest bardzo subiektywne. Tymczasem wypowiedzi Jerzego Pruskiego z PKO BP, Jana Krzysztofa Bieleckiego z Pekao, Piotra Czarneckiego z Raiffeisen Banku i Mateusza Morawieckiego brzmią zaskakujące sensownie i groźnie. Panowie wieszczą
nad Wisłą finansową katastrofę i prawie nikt ich nie słucha.
Pierwszy był Pruski z Bieleckim. W swoim głośnym wspólnym artykule z początku stycznia ostrzegali, że wzrost kredytów w polskim sektorze bankowym w tym roku może zmniejszyć się z około 145 mld zł do zaledwie 40 mld zł. To byłaby kwota o 20 proc. mniejsza niż wartość kredytów udzielonych w 2008 r. samym tylko przedsiębiorstwom. Realizacja takiego scenariusza oznaczałaby załamanie popytu w gospodarce i w konsekwencji silny kryzys gospodarczy połączony z wysokim bezrobociem i spadkiem PKB. Tekst w styczniu był mocno komentowany i krytykowany.

Prezesom dwóch największych polskich banków zarzucano błędy w kalkulacjach i czarnowidztwo.

Tak samo nikt się nie przejął udzielonym kilka dni później wywiadem Piotra Czarneckiego, prezesa Raiffeisen Banku dla Gazety Wyborczej. Padły w nim bardzo spektakularne słowa. - W majestacie prawa bankowego i z należytą starannością bankową przestaniemy finansować polskie przedsiębiorstwa, bo nie będziemy mieć na to pieniędzy. Będziemy musieli bowiem dopasować kredytowanie firm i klientów indywidualnych do posiadanych środków. A więc w konsekwencji „wysuszymy” gospodarkę – powiedział Czarnecki i… znowu reakcje były niewspółmierne do skali zagrożenia.

Teraz rolę czarnego proroka polskiej bankowości pełni Mateusz Morawiecki. Na Forum Zarządów Spółek Giełdowych we Wrocławiu z początkiem kwietnia i w wywiadzie dla polskiego wydania WSJ precyzyjnie argumentuje dlaczego grozi nam finansowa zapaść. Bogatszy o doświadczenia minionych kilku tygodni wskazuje nowe fakty i trendy. Powtarza również opinie swoich kolegów z początku stycznia.

Przeczytaj o czym jeszcze rozmawiali prezesi spółek giełdowych na spotkaniu we Wrocławiu.

Zdaniem Morawieckiego akcja kredytowa polskich banków zostanie w ciągu najbliższych kilku miesięcy dramatycznie wyhamowana. Ich wyniki finansowe za pierwszy kwartał będą bardzo złe. To efekt z jednej strony gigantycznego spadku marży odsetkowej netto. Banki coraz mniej albo wcale nie zarabiają na kredytach, ponieważ ściągają z rynku depozyty po „nieprzytomnych cenach”. Z drugiej strony rosną rezerwy, które banki tworzą i będą musiały tworzyć na poczet zagrożonych kredytów. Prezes BZ WBK cytuje analizy kilku międzynarodowych instytucji finansowych, z których wynika, że w polskim sektorze bankowym rezerwy będą się wahały między 2 a 3 procent książki kredytowej, która wynosi ponad 600 miliardów złotych.

Nawet zakładając optymistycznie, że będzie to tylko np. 1,7 proc., to i tak około 10 miliardów złotych pójdzie w tym roku na rezerwy. A zeszłoroczny zysk sektora oscylował wokół 15 mld zł. Zatem wkrótce bankom zaczną topnieć kapitały. A to przekłada się na akcję kredytową.

Grozi nam zatem typowy kryzys finansowy. Mateusz Morawiecki mówi to wyraźnie. Z kredytami będzie jeszcze gorzej niż jest teraz. Jeżeli ktoś, mówimy tu o firmach, może teraz wziąć kredyt, niech bierze. Za pół roku może mu się już nie udać.

Gwałtowny spadek kredytowania dla gospodarki będzie miał potężne reperkusje. Zdaniem wszystkich czarnych proroków naszej bankowości zmniejszyć skalę załamania może tylko skoordynowana akcja rządu, NBP i wszystkich świętych. Pieniędzy dla sektora bankowego trzeba szukać wszędzie gdzie tylko można. W instytucjach międzynarodowych, w obniżeniu stopy rezerw obowiązkowych NBP, być może w zmniejszeniu depozytowej stopy procentowej NBP i zmianach operacji otwartego rynku itd. Jeżeli tego nie zrobimy, polską gospodarkę czekają bardzo ciężkie czasy. Bankowców czasami warto posłuchać.

Sprawdź, jaka jest kondycja banków notowanych na giełdzie w Warszawie. Podobne artykuły

Trzęsienie ziemi w bankowościTo że polskie banki są nieco zdrowsze od swoich zagranicznych właścicieli, nic im nie daje. Różnica ...

Kryzys dopiero się zaczynaZ Marią Bieć, profesorem SGH, autorką analiz makroekonomicznych dotyczących aktualnego stanu polskie...

************************

2009-03-12 12:56
Od 1.01.2009 r. państwo polskie wydało następującą ilość pieniędzy podatników: 321714480140 zł.

Polsce grozi krach ekonomiczny i to wbrew uśmiechom rządu.

Interesujący wywiad z Januszem Szewczakiem, analitykiem ekonomicznym, który pierwszy przewidział kryzys w Polsce, laureatem nagrody "Gazety Finansowej" dla analityka najtrafniej oceniającego wydarzenia na rynku finansowym w 2008 roku, rozmawia Leszek Misiak ukazał się na stronach Gazety Polskiej. Można go także przeczytać na stronach portalu Onet.pl. Tekst gorąco polecam, choć jego treść napawa grozą i strachem o naszą przyszłość gospodarczą, naszego kraju. Niesamowite! tekst został opublikowany na portalu koncernu medialnego, który ma w swojej grupie telewizję zwaną złośliwie Tusk Vision Network.
Pozwolę sobie troszkę nadwyrężyć regulamin i zacytować parę fragmentów z tego wywiadu:

O sytuacji ekonomicznej Polski:
„Sytuacja Polski, jeśli chodzi o wskaźniki ekonomiczne, nie różni się wiele od węgierskiej, a za dwa miesiące będzie gorsza. Deficyt obrotów płatniczych mamy taki sam jak Węgry, tj. około 9 proc. – jeśli w naszym deficycie wynoszącym 6 proc. uwzględnimy tzw. saldo błędów i opuszczeń (saldo to jest rejestrem wypływu waluty z kraju), czyli dodatkowe 3,7 proc.” …
i dalej…
Sądzi pan, że premier Tusk wzorem premiera Węgier będzie musiał przyznać: okłamywaliśmy was, rodacy, przepraszamy?

„Myślę, że nieuchronnie, w przyspieszonym tempie zbliżamy się do takiej sytuacji, choć mam wątpliwości, czy Donald Tusk się na to zdobędzie. Musi jednak mieć świadomość, że chęć ratowania własnej twarzy poprzez opowiadanie bajek o silnych fundamentach polskiej gospodarki doprowadzi kraj do katastrofy.
Spójrzmy, jakie są te silne fundamenty: 600 mld zł – dług publiczny skarbu państwa; 300 mld zł – zadłużenie gospodarstw domowych; blisko 200 mld zł długu z tytułu kredytów hipotecznych, z czego prawie 70 proc. denominowane w walutach obcych; zadłużenie spółek skarbu państwa i przedsiębiorstw polskich za granicą – około 100 mld euro; zadłużenie banków zagranicznych działających w Polsce w innych bankach poza granicami Polski – 40 mld euro; zadłużenie ludności na kartach kredytowych – 12 mld zł; niespłacone długi obywateli i firm pod koniec 2008 r. – 63 mld zł, z tego dług wobec banków – 35 mld zł, długi z tytułu kredytów gotówkowych – 15 mld zł; zaległości wobec skarbu państwa – 21 mld zł, wobec gmin – 10 mld zł. Poza tym w 2009 r. suma tzw. zapadalnych długów polskich wobec zagranicy, które trzeba będzie refinansować, plus obsługa zadłużenia zagranicznego ok. 5 mld euro – to dodatkowo około 25 mld zł, które bezwzględnie trzeba będzie oddać w tym roku. Czego nie dotknąć – ogromne zadłużenie.
Polska tonie w długach.”
O Ministrze Finansów Janie Vincent Rostowskim:
„Tak go nazwałem[Tajfun Vincent przyp. moje], bo Jan Vincent-Rostowski, obecny minister finansów, jest jednym z architektów pogłębiającego się kryzysu. To nasz Kaszpirowski od finansów – takie porównanie nasuwa mi się. To, co opowiada, woła o pomstę do nieba. Twierdzi niezmiennie, że nasz kraj ma mocne fundamenty ekonomiczne, stabilny system bankowy, że kryzys nas w znaczącym stopniu nie dotknie. Tymczasem większość zagranicznych banków komercyjnych w Polsce ma już straty za IV kwartał wynoszące średnio 40 proc., a jest dopiero początek marca. Rok 2009 będzie dla nich dramatycznie ciężki, a to oznacza brak kredytów, drogie usługi bankowe, wysokie marże, niskie oprocentowanie depozytów i lokat oraz wyciąganie ręki do NBP i rządu po nowe środki.”

Polecam lekturę i z góry przepraszam administratorów za pewną reklamę. Myślę jednak, że każdy z nas powinien zapoznać się z tym tekstem i wyrobić sobie własną opinię.

Ja całkowicie podzielam zdanie p. Janusza Szewczaka, o czym wiele razy pisałem na swoim skromnym blogu. Ciągle jestem zdania, że obecny rząd nie wie i nie potrafi (a może nie chce) z ministrem finansów na czele znaleźć rozwiązań na dzisiejszą sytuację ekonomiczną kraju. Premierowi Donaldowi Tuskowi nie pasuje kryzys do całego rządzenia opartego wyłącznie na kampanii wizerunkowej PO i jego lidera. Zapominają, że nie po to ich wybraliśmy (nie ja, ale mówiąc ogólnie, demokratycznie), żeby słyszeć co dziennie o sukcesach i usportowieniu premiera, marszałka sejmu, kolegów posłów, poświęcających swój cenny parlamentarny czas (jakieś 8000 zł za miesiąc czy więcej), na graniu w piłkę.
Oczywiście mam świadomość, że mimo pędzącego jak pociąg zadłużenia ogólnego Polaków, pędzącego bezrobocia, które odczuwam (nigdy mi się to nie zdarzało), na swojej bliskiej rodzinie, mogę dzisiaj przeczytać, jak za czasów Towarzysza Edwarda Gierka, że poparcie społeczne dla partii „Słońca Peru” nadal przekracza 50%, wynosi aż, czy może tylko 58%, tak jakby firmy sondażowe próbkowały na grupie docelowej złożonej bynajmniej nie z mieszkańców dajmy na to Krosna, lecz w większości z młodzieżówki PO.
Mam także, świadomość, że INNI, nie byli lepsi z PiS’em i jego przystawkami na czele. Ale kiedy w końcu Polacy wybiorą ludzi, którzy nie będą oglądali się na innych, tylko zaczną pracować dla dobra tego kraju. Ba! Będą odpowiednio wykształceni.
W cytowanym przeze mnie artykule, dostało się także profesorowi Leszkowi Balcerowiczowi. Moim zdaniem jako monetarysta, wyprowadził nasz kraj z hiperinflacji. Cenię L.Balcerowicza jako fachowca, uważam jednak, że Polska nie powinna, godzić się na początku III RP, na postawione przez wierzycieli warunki i udowadniać im za wszelką cenę, że jest spadkobierczynią PRL-u. Bo z samej nazwy nie jest, nie powinna za czasów prezesa NBP Leszka Balcerowicza, tak beztrosko i często marnotrawnie wyprzedawać przedsiębiorstw państwowych, a przede wszystkim banków, lecz dbać o rozwój kapitału, polskiego kapitału przez niskie podatki i drogi do stworzenia i przetrwania firm dla wszystkich, a nie dla wybranych.

Dlatego ze smutkiem i w 20 rocznicę odrodzenia się wolnej Polski w 1989 muszę stwierdzić, Panowie jest gorzej niż było. A miało być tak pięknie.
Na koniec jeszcze jeden cytat:
„Dzisiaj mamy około 170 mld euro długu za granicą, a majątek w większości sprzedany. Można zadać pytanie: pożyczyliśmy prawie 600 mld zł, bo tyle wynosi dług publiczny skarbu państwa, majątku nie mamy, więc gdzie są pieniądze? Powinniśmy opływać w luksusy.”

http://drogadonikad.salon24.pl/80253,polsce-grozi-krach-ekonomiczny-i-to...

komentarze (0)

Etykietowanie:

1 komentarz

avatar użytkownika Maryla

1. majątku nie mamy, więc gdzie są pieniądze?

to jest pytanie podstawowe, które mnie nurtuje cały czas, gdzie sa pieniądze? I to nie tylko nasze, polskie, kto zgarnął i ukrył aktywa, zanim poszło polecenie "teraz"?

Maryla

------------------------------------------------------

Stowarzyszenie Blogmedia24.pl