Wielka aPOkalipsa 2010! (Kurier z Munster)

avatar użytkownika Maryla

 

        

        Nieuchronnie zbliżamy się do momentu, w którym obecne bieguny polityczne ulegną "przemagnetyzowaniu", zasadniczo zmienią swoje położenie i znajdą się w innym niż dotychczas układzie odniesienia. Ten proces już  dawno się rozpoczął, a ostatecznie doprowadzi do nowej polaryzacji politycznej, której główną osią nie będzie już, tak jak w przeszłości rywalizacja pomiędzy dwoma przeciwnymi obozami - postkomunistycznym a  postsolidarnościowym, czy obecnie Platformą Obywatelską oraz Prawem i Sprawiedliwość, lecz o wiele bardziej pluralistyczna mozaika podmiotów. Rzeczywistość polityczna przestanie być interpretowana w czarno białych barwach, a o kształtowaniu partyjnych preferencji, nie będzie już decydować tylko i wyłącznie jedno kryterium, czy też jedna alternatywa. Okres "postrywinowski"  był tylko przejściowy i aktualnie dobiega  do końca.

 

***

Historyczna polaryzacja
         Przez wiele lat scena polityczna w Polsce dzieliła się według historycznego sporu, na ugrupowania postkomunistyczne i postsolidarnościowe. W różnych okresach, polaryzacja ta dawała o sobie znać z mniejszą lub większą siłą oraz intensywnością. Skutecznie osłabiał ją, w trakcie swojej prezydentury Lech Wałęsa, który w sposób przemyślany doprowadził do swoistego  "wielkiego wybuchu",  czyli celowego rozbicia obozu "Solidarności",  aby sam mógł dyskontować polityczne korzyści, wynikające z dwubiegunowego sytsemu. Tak zwana  "wojna na górze"   zdecydowanie złagodziła ostrość, istniejącego w Polsce historycznego podziału, a także zafałszowała autentyczny układ sił. Trudno było, bowiem mówić o klasycznej, wyrazistej polaryzacji, skoro na lewej stronie sceny politycznej występował właściwie jeden silny podmiot, a na prawej cała ich przysłowiowa "tablica Mendelejewa".  Dlatego podczas wyborów parlamentarnych w 1991 oraz 1993 roku, choć symboliczny historyczny spór został mocno wyakcentowany, to jednak polityczna polaryzacja nie wpływała ostatecznie, w decydującej mierze na wyborczy wynik. W obydwu tych przypadkach, korzystniej działała na rzecz obozu solidarnościowego; przyczym o ile ze względu na duże rozdrobnienie ugrupowań prawicowych, za pierwszym razem było to mało widoczne oraz odczuwalne, dając niewielki efekt w postaci parlementarnej przewagi, to już za drugim doprowadziło nawet do rozstrzygnięcia innego niż to, które by wynikało z przebiegającej polaryzacji. W praktyce, bowiem mimo, iż partie prawicowe skoncentrowały wokół siebie większą ilość wyborczego elektoratu, to jednak w parlamencie znalazły się w dramatycznej mniejszości.
        Najsilniej dwubiegunowy układ odniesienia, kształtowany według przesłanek historycznych, wystąpił podczas wyborów prezydenckich w 1995 roku, a także parlamentarnych w roku 1997 oraz 2001. Rywalizacja pomiędzy Lechem Wałęsą a Aleksandrem Kwaśniewskim, przynajmniej do zakończenia I tury wyborów, była w przeważającej mierze wyznaczana przez kryteria, jak również uwarunkowania o charakterze historycznym i gdyby legendarny przywódca "Solidarności" zdołał "dociągnąć",  taki rodzaj historycznej polaryzacji do końca, to z całą pewnością odniósłby osteteczne zwycięstwo, gdyż przebiegała ona  według korzystniejszego dla niego "algorytmu".  Kwaśniewski, jednak bardzo chytrze  "zagrał kontrastami",  a wyborczą polaryzację przeniósł na zupełnie inną płaszczyznę, zdominowaną przez kryteria wizerunkowo-merytoryczne, gdzie czuł się o wiele lepiej. Słynne telewizyjne debaty przyczyniły się, w ogromnym stopniu do ugruntowania, mocno propagowanych przez środowiska postkomunistyczne dwóch przeciwstawnych stereotypów - "zaściankowca Wałęsy"  i "światowca Kwaśniewskiego",  a taki ostry kontrast personalny, musiał dać temu ostatniemu spektakularny triumf. Lider postkomunistów wygrał wybory, dzięki perfekcyjnemu wręcz uwypukleniu walorów medialno-osobowych, pomimo, iż polityczna polaryzacja działała na korzyść prezydenta Wałęsy. 
        Zresztą, w całym pierwszym dziesięcioleciu funkcjonowania w Polsce demokracji, układ politycznych biegunów sprzyjał, wbrew pozorom, prawie zawsze, tak zwanemu "obozowi posierpniowemu". Jeżeli postkomuniści, w tym okresie wygrywali już konkretne wybory, to tylko dzięki umiejętnemu posługiwaniu się hasłami populistycznymi, stosowaniu różnego rodzaju wyrafinowanych socjotechnik, a przede wszystkim wielkiemu rozdrobnieniu, jakie istniało po prawej stronie sceny politycznej. Inaczej mówiąc - siłą lewicy była słabość prawicy. ..
        Najlepszym, na potwierdzenie takiego stanu rzeczy dowodem są wybory parlamentarne w 1997 roku. Gdy skupiająca prawie wszystkie środowiska postsolidarnościowe, w federacyjnej formule AWS-u prawica wystąpiła razem, to w cuglach zwyciężyła z postkkomunistyczną SLD. Dwubiegunowy mechanizm polaryzacyjny, zadziałał dla lewicy korzystnie tylko raz, czery lata później, kiedy zdecydowana większość społeczeństwa - trochę z tęsknoty za dawnym systemem, a trochę z powodu istniejącej wówczas trudnej sytuacji ekonomicznej - zagłosowała przeciwko dorobkowi ugrupowań o solidarnościowym rodowodzie, czego najlepszą egzemplifikacją stały się wyniki uzyskane wtedy przez SLD oraz  "Samoobronę".  To był jednak już ostatni raz, kiedy o dokonywanym wyborze decydowała, w największym stopniu historyczna opozycja, pomiędzy obozem postkomunistycznym, a postsolidarnościowym. 

 

"Przemagnetyzowanie"  politycznych biegunów...
        Na początku lat dwutysięcznych rozpoczął się trwający do dziś proces, który w ślad za terminologią używaną w fizyce, bądź astronomii, można określić, jako "przemagnetyzowanie"  politycznych biegunów. Kluczową rolę odegrały tu trzy ważne wydarzenia: - po pierwsze rozpad AWS-u; po drugie  "afera Rywina";  po trzecie zaś wybory prezydenckie w 2005 roku.
        Rozpad AWS-u spowodował, iż w miejsce istniejącego do tej pory jednego bloku prawicowego, pojawiły się dwie, w mierę równorzędne struktury stricte partyjne - Platforma Obywatelska oraz Prawo i Sprawiedliwość. Jedna z nich orientowała się, w sfrze programu liberalnie, a druga konserwatywnie; jedna określała się jako centroprawicowa, a druga prawicowa. Mimo deklarowanej i nawet przez jakiś czas w paraktyce realizowanej współpracy  politycznej  ("POPIS"),  musiały one z całkowicie zrozumiałych względów, wynikających z faktu odwoływania się  do zbliżonego elektoratu pomiędzy sobą konkurować. Na początku, jednak wzajemna rywalizacja odbywała się, na zasadach bardzo pokojowych i ograniczała jedynie do obszaru obejmującego połowę sceny politycznej. Jednakowoż, już sama konkurencja dwóch prawicowych podmiotów oraz związany z tym mechanizm  "licytowania się"  na konserwatywne hasła, doprowadziły do przesunięcia   "prawego bieguna politycznego",  jeszcze bardziej w prawą stronę. 
         Jednocześnie zaś tak zwana  "afera Rywina",   w zasadniczy sposób przyczyniła się do ogromnego osłabienia Sojuszu Lewicy Demokratycznej, radykalnego zmniejszenia jego   "siły grawitacyjnego oddziaływania",   a także złamania żelaznej jedności, z jakiej wcześniej słyneły środowiska postkomunistyczne, czy socjaldemokratyczne. W efekcie  "lewy biegun"  przesunął się wyraźnie w kierunku centrum, a nawet na prawą stronę sceny politycznej, co zdecydowanie przemieściło na prawo również cały dwubiegunowy układ odniesienia.
        Z kolei wybory prezydenckie w 2005 roku, a przede wszystkim  "bratobójczy"  pojedynek w ich II turze, Lecha Kaczyńskiego z Donaldem Tuskiem uczyniły z rywalizacji pomiędzy Prawem a Sprawiedliwość, a Platformą Obywatelską - główną oś podziału polskiej sceny politycznej. Wspólny rodowód obydwu partii przesądzał, iż nowa polaryzacja nie mogła już się kształtować tak, jak miało to miejsce wcześniej, według przesłanek typowo historycznych. Ostry spór dwóch osobowości, jak również forsowana przez   "spin doktorów"   PiS-u dychotomia  "polski liberalnej"   w opozycji do   "polski solidarnej"  - spowodowały, iż nowa polaryzacja zaczeła być, w przeważającym stopniu kreowana, przez czynniki o charakterze personalnym, wizerunkowym, ideologicznym, czy merytorycznym, ale nie historycznym.
         Skądinąd zaś programowa bliskość obydwu ugrupowań, przyczyniła się do ogromnego  "spłaszczenia" sceny politycznej, a tym samym dwubiegunowego układu odniesienia, a nawet prostopadłego nałożenia poszczególnych biegunów na siebie. Powstała kuriozalna sytuacja, w której nie wiadomo, czy Platforma Obywatelska jest bardziej na prawo od Prawa i Sprawiedliwości, czy też bardzej na lewo i na odwrót. Z punktu widzenia politycznej koniunktury, zachodząca pomiędzy obydwiema partiami ostra polaryzacja, była korzystna raz dla jednej strony, innym dla drugiej, a jeszcze innym dla obydwu naraz.

 

Polityka nie cierpi próżni...
         Proces  "przemagnetyzowywania"  biegunów politycznych rozpoczął się w 2001 roku i cały czas trwa, przechodząc jedynie przez kolejne fazy oraz etapy. Jego zakończenie może doprowadzić, do ostetcznego uformowania sceny politycznej. Aktualnie czynnikami, które go w największym stopniu napędzają, jest personalna rywalizacja pomiędzy prezydentem Lechem Kaczyńskim, a premierem Donaldem Tuskiem, jak również brutalny spór o władzę Platformy Obywatelskiej z Prawem i Sprawiedliwością. To się, jednak niebawem diametralnie zmieni, a powstała sytuacja zacznie przybierać zupełnie inne cechy. W ferworze walki o prawicową tożsamość oraz szaleńczego  "licytowania się"  z PiS-em na konserwatywne hasła - PO przesuwa się, coraz bardziej na prawą stronę sceny politycznej, zostawiając wolną przestrzeń, po swojej lewej stronie. W to natomiast miejsce, na pewno ktoś wejdzie, gdyż, jak powszechnie wiadomo rzeczywistość, a  polityka tym bardziej nie cierpi próżni. Który z podmiotów politycznych, dostąpi tego zaszczytu, to na razie pozostaje sprawą otwartą. Wydaje się jednak, iż największe szanse posiada ku temu - jakby na nowo reaktywowane niedawno - Stronnictwo Demokratyczne, gdyż dysponuje ono przynajmniej kilkomo ważnymi atutami: - po pierwsze nieźle wypadającymi w miediach, znanymi społecznie liderami; po drugie historycznymi tradycjami; po trzecie strukturami terenowymi i pokaźnym majątkiem; a po czwarte wreszcie polityczną świeżością. W ramach walki o przestrzeń na lewo od centrum, nie można też do końca przekreślać szans postkomunistycznej SLD, czy jakiegoś innego szerszego politycznie projektu liberalno-lewicowego, na modłę dawnych marzeń eksprezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego oraz redaktora naczelnego Gazety Wyborczej Adama Michnika, a obejmującego swym zasięgiem - zarówno SLD, jak i SD, PD, czy inne ugrupowania.
        Tak więc nieuchronnie zbliżamy się do momentu, w którym obecne bieguny polityczne ulegną   "przemagnetyzowaniu",  zasadniczo zmienią swoje położenie i znajdą się w innym niż dotychczas układzie odniesienia. Ten proces już się dawno rozpoczął, a ostatecznie doprowadzi do nowej polaryzacji politycznej, której główną osią nie będzie już, tak jak w przeszłości rywalizacja pomiędzy dwoma przeciwnymi obozami - postkomunistycznym a postsolidarnościowym, czy obecnie Platformą Obywatelską oraz Prawem i Sprawiedliwość, lecz o wiele bardziej pluralistyczna mozaika podmiotów. Rzeczywistość polityczna przestanie być interpretowana w czarno białych barwach, a o kształtowaniu partyjnych preferencji, nie będzie już decydować tylko i wyłącznie jedno kryterium, czy też jedna alternatywa. Okres  "postrywinowski"  był tylko przejściowy i aktualnie dobiega  do końca.  
         Decydującym momentem, który ostetcznie sfinalizuje proces "przemagnetyzowywania"   biegunów  politycznych i doprowadzi do rekonfiguracji polskiej sceny politycznej, będą wybory prezydenckie w 2010 roku. Stereotyp  "upiornych braci Kaczyńskich",  niebawem przestanie działać mobilizująco na elektoraty, a po lewej stronie PO   "wykrystalizuje"  się silna polityczna konkurencja.  Z innych czynników o wiele mocniej niż dotychczas da o sobie znać światowy kryzys gospodarczy.  Dla aktualnie rządzącej Platformy Obywatelskiej może to oznaczać, prawdziwą  "polityczną apokalipsę".  Jeżeli jej lider, premier Donald Tusk przegra batalię prezydencką, co jest bardzo prawdopodobne, to PO się gwałtownie rozpadnie. Jeżeli zaś odniesie zwycięstwo, to czeka ją dokładnie taki sam los, tyle tylko, że trochę później.  "Hybrydowa"  struktura PO   "rozjedzie"   się wówczas w dwóch przeciwstawnych kierunkach - lewicowo-liberalnym oraz prawicowo-konserwatywnym. Obecne status quo jest na dłuższą metę, po prostu nie do utrzymania.

 

Romano Manka-Wlodarczyk

 

http://romano-manka-wlodarczyk.salon24.pl/115438,wielka-apokalipsa-2010

Etykietowanie:

napisz pierwszy komentarz