Każdy kto choć trochę zna ekonomię i finanse, rozumie jak horrendalnym pomysłem jest próba wyciągnięcia, przez rząd Donalda Tuska, pieniędzy z NBP. Choć właściwie powiedzmy sobie szczerze pieniędzy, których tak naprawdę nie ma, bo są jedynie wynikiem różnic kursowych i wycen dewiz posiadanych przez NBP.  

Czytam kolejne już wpisy na ten temat i widać w wielu z nich kompletny brak zrozumienia tematu, skutków i konsekwencji. Spróbuję więc w najprostszy sposób przedstawić mechanizm działania.

Wyobraźmy sobie zagranicznego inwestora o imieniu Sam. Chce on założyć firmę i ma on do zainwestowania w naszym kraju okrągłą sumę 100USD. Żeby jednak kupić środki produkcji, zatrudnić ludzi, potrzebuje on lokalnej waluty. Poprzez system bankowy sprzedaje 100USD do NBP po 3 zł, (3x100 =300PLN). NBP nie posiada jednak środków wiec drukuje owe 300PLN. (wiem że wielu dozna w tym momencie szoku ale wierzcie czy nie takt o się odbywa i jest to normalne i bezpieczne)
 
Zastanówmy się więc czym jest pieniądz. W tym kontekście, w naszym systemie walutowym,  to zobowiązanie banku centralnego do wymiany na inną walutę po odpowiednim rynkowym kursie.
 
Po transakcji z Samem, NBP posiada więc aktywa w wysokości 100USD i zobowiązanie (pasywa) w wysokości 300PLN. Przy kursie USD/PLN = 3 PLN mamy równowagę w bilansie aktywa są równe pasywom.
 
Załóżmy, że kurs USD/PLN rośnie i dolar kosztuje już 4PLN. NBP nadal posiada 100USD ale warte są one już 400PLN. Bank zrealizował zysk w wysokości 100PLN.
Czy bank centralny ma te 100PLN? Czy je otrzymał? Nie bo jest to wynik zwykłej księgowej wyceny. Więc żeby wypłacić je rządowi w formie zysku musi je po prostu wyemitować – czyli dodrukować. Ta emisja będzie zabezpieczona oczywiście przyszłym wpływem pieniądza gdyby Sam zdecydował się sprzedać swoją firmę i odkupić swoje dolary od NBP, ale jest to wpływ bardzo niepewny i nie wiadomo po jakim kursie nastąpi. Cóż bowiem się  stanie gdy w tym czasie kurs powróci do 3PLN lub co gorsza spadnie jeszcze bardziej?
 
Pomysł rządowy oznacza dodatkową emisję pustego pieniądza i jest niczym innym jak okradaniem nas poprzez zmniejszania wartości naszych oszczędności, funduszy emerytalnych i naszych dochodów. Inflacja zje także nasze dochody. Inflacja tak naprawdę jest rządowi (a jest on największym dłużnikiem) na rękę, realnie spada wartość rządowego zadłużenia nominowanego w złotych, a przecież to też nasze pieniądze.
 
Proszę sobie teraz wyobrazić sytuację wszystkich tych naiwniaków, którzy mają kredyty we frankach…